Kiedyś kopany i upokarzany, teraz w świetnej formie. Tak smakuje słodka zemsta. "Udana odbudowa"

Kiedyś kopany i upokarzany, teraz w świetnej formie. Tak smakuje słodka zemsta. "Udana odbudowa"
Fotoarena / PressFocus
Roger Guedes kilka lat temu padł ofiarą gnębienia, które wypędziło go z najbardziej utytułowanego brazylijskiego klubu. 26-letni dziś zawodnik nie złamał się jednak i pracuje na owocną karierę. Odegranie na dawnych kolegach było tylko jednym z punktów jego udanej drogi do odbudowy.
W 2017 roku Roger Guedes odszedł z jednego z największych brazylijskich klubów, Palmeiras, niedługo po tym, jak padł ofiarą przemocy ze strony kolegów z zespołu. Napastnik okrężną drogą wrócił jednak do ojczyzny i kilka lat później zagrał na nosie tym, którzy go szykanowali. Teraz jest natomiast jednym z lepszych napastników w rodzimej lidze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Poniżony przez kolegów

Nastoletni zawodnik w 2016 roku dostał ofertę, na jaką czeka właściwie każdy piłkarz z Kraju Kawy. Po chłopaka z drugiej ligi zgłosiło się Palmeiras - topowa drużyna brazylijskiej Serie A i najbardziej utytułowany zespół w jej historii. Dla niedoświadczonego gracza była to wielka szansa.
Młodzian szybko wskoczył do składu drużyny i przez prawie dwa lata grał regularnie w barwach “Verdao”, w debiutanckiej kampanii pomagając im nawet w zdobyciu mistrzostwa kraju. Potem miał wejść w buty sprzedanego do Manchesteru City Gabriela Jesusa. Wszystko układało się dobrze aż do incydentu, który miał miejsce na jednym z treningów. W 2017 roku w internecie pojawiło się nagranie pokazujące, jak koledzy z zespołu, m.in. doświadczony Felipe Melo, biją go, kopią, obalają na ziemię, a następnie związują i obrzucają jajkami oraz mąką.
- Dzień przed meczem trener posadził mnie na ławce i nawet ze mną nie porozmawiał. Byłem jednym z najlepszych w zespole, a on się nawet nie odezwał. Nie był mi nic winien, ale nie spodobało mi się to - wspominał okoliczności zajścia na łamach podcastu “Podpah”. - Zadzwoniłem do swojego menedżera i powiedziałem, że odchodzę, bo nie zamierzam siedzieć na ławce. (...) Porozmawiałem też z trenerem. Powiedziałem, że nie podobało mi się to, jak mnie potraktował.
Napastnik rozumiał, że jego zachowanie wpłynęło na reakcję partnerów. Ci chcieli przemówić mu do rozumu i dać nauczkę, by nie “gwiazdorzył”. W swym zachowaniu posunęli się jednak zdecydowanie za daleko. Guedes poczuł się poniżony i bezbronny.
- Byłem wtedy głupi. Zawodnicy w szatni powiedzieli, że muszę przejść przez hol, a ja chciałem się postawić. (...) Chcieli rzucać jajkami i mąką, a ja kilku uderzyłem łokciem - dlatego doszło do tego, co się potem stało - kontynuował. - Uderzali mnie mocno. Chciałem zabić wszystkich, którzy byli w szatni. Znam wszystkich, którzy to robili. Niech się pier****, ale nie jestem mściwy.
Koledzy tłumaczyli podobno, że chodziło o “kocenie” z okazji nadchodzących urodzin. Sam zainteresowany jednak wcale w to nie wierzył. Po całym zajściu Brazylijczyk nie miał już wątpliwości, że nie zamierza wiązać przyszłości z zespołem “Verdao”. “Nauczka” okazała się ciosem, którego nie zniósł. Już niebawem odszedł, najpierw na wypożyczenie do Atletico Mineiro, a potem na stałe, do chińskiego Shandong Luneng.

Słodka zemsta

Azjatycka przygoda Guedesa trwała trzy lata i okazała się owocna. Napastnik kupiony za niemal 10 milionów euro strzelił 27 goli w 53 meczach. W 2020 roku sięgnął też po puchar kraju, zdobywając w drodze po trofeum sześć bramek w sześciu meczach. Później zdecydował się jednak na powrót do ojczyzny. Związał się kontraktem z lokalnym rywalem Palmeiras, innym zespołem z Sao Paulo, niemal tak samo utytułowanym Corinthians.
Do tamtej pory zwykł grywać z numerem 23, nawiązującym do daty urodzin jego syna. Ten jednak był zajęty, więc postawił na nietypowy wybór. Zakładał koszulkę ze “123” na plecach, czym mocno wyróżniał się na murawie.
Bramkostrzelny zawodnik szybko wskoczył do składu “Timao” i już po kilku tygodniach miał okazję do starcia z dawnym zespołem. Na stadion przeciwników z miasta przyjechała ekipa Palmeiras. Dla napastnika gospodarzy oczywiście była to okazja na odegranie się na dawnych kolegach. Choć zapewniał, że nie jest mściwy, wykorzystał ją w najlepszy możliwy sposób.
Nie szukał złośliwości czy chamskich zagrań, choć “Verdao” wciąż mieli w kadrze ośmiu graczy, którzy pamiętali incydent z treningu. Zamiast tego dwukrotnie w efektowny sposób trafił do siatki dawnego zespołu, zapewniając zwycięstwo 2:1. Tym samym utarł im nosa i zaliczył osobiste zwycięstwo, stanowiące dopiero początek udanej przygody na Neo Quimica Arena.

Niezłe perspektywy

Roger Guedes ma aktualnie 26 lat i 100 występów w barwach Corinthians. Stanowi ważne ogniwo zespołu ze ścisłej brazylijskiej czołówki. W poprzednich rozgrywkach był najlepszym strzelcem drużyny z 15 trafieniami na koncie. W obecnym sezonie, rozpoczętym mistrzostwami stanowymi w styczniu, może pochwalić się już 11 bramkami w 16 meczach.
Piłkarz stłamszony niegdyś przez zawodników, z którymi dzielił szatnię, złapał świetną formę i wyróżnia się w Brazylii. Jako dobry technicznie, biorący aktywny udział w rozegraniu, a do tego skuteczny napastnik może przykuć jeszcze uwagę skautów z Europy. 26 lat to oczywiście późny moment na tego typu przeprowadzkę, ale gracz z Kraju Kawy wciąż może jeszcze o sobie przypomnieć.
Ledwie kilka lat temu Guedes doświadczył traktowania, które niektórych mogłoby złamać. On jednak odnalazł po nim swoją drogę. Drogę, jak widać, udaną. Nie tylko odegrał się na dawnych kolegach, ale i zapracował na karierę wartą docenienia. Dziś można o nim mówić jako o jednym z lepszych napastników grających w Brazylii.

Przeczytaj również