Kiedyś całkowicie zawiódł w Polsce, teraz zachwyca w MLS. "Czołowy strzelec ligi"
Miał 21 lat, gdy pierwszy raz w swojej karierze opuścił ojczyznę i przyleciał do Polski. Do Wisły Kraków został wypożyczony na rok, ale jego przygoda z “Białą Gwiazdą” układała się tak źle, że klub z Reymonta przedwcześnie odesłał go do Hondurasu. Teraz, dekadę później, Romell Quioto przeżywa najlepszy czas w swojej karierze. Jest jednym z czołowych strzelców MLS.
Do Polski zawitał niedługo po zakończeniu sezonu 2011/12. Pierwszy raz opuścił wtedy Honduras i tamtejszą ligę. Przenosiny do Europy miały być dla niego życiową szansą. Wcześniej podobną drogę przeszedł jego rodak, Osman Chavez, który szybko stał w Krakowie jednym z ulubieńców kibiców.
- Miałem propozycje ze Szwecji, Norwegii, było nawet jakieś zapytanie z Arabii Saudyjskiej, ale najbardziej konkretna okazała się Wisła - mówił niedługo po przyjeździe do Polski w rozmowie z portalem “Weszło”.
Obiecujący start
20 maja 2012 roku Quioto przyjechał na testy do Krakowa, a już dwa dni później błysnął w meczu sparingowym. Wisła zremisowała 2:2 z Podbeskidziem Bielsko-Biała, a Honduranin strzelił oba gole. Kilka dni później znów trafił do siatki. Tym razem podczas towarzyskiej potyczki z Unią Tarnów.
Oficjalnego debiutu doczekał się w meczu Pucharu Polski z Lubońskim KS. Gdy w 57. minucie wchodził na murawę, było jeszcze 0:0. Później co prawda sam nie strzelił gola, ale maczał palce przy aż czterech trafieniach Wisły, która ostatecznie wygrała 5:0. Wydawało się wówczas, że Quioto może zrobić na polskich boiskach trochę pozytywnego zamieszania.
Kartka, która przekreśliła wszystko
Już w pierwszej kolejce nowego sezonu Ekstraklasy dostał ponad 30 minut na pokazanie swoich umiejętności. Nie zachwycił, podobnie jak kilka dni później, gdy zaczął w podstawowym składzie mecz z Podbeskidziem. Tym samym Podbeskidziem, które kilka tygodni wcześniej dwukrotnie skarcił w meczu towarzyskim.
Najgorsze dla Quioto przyszło jednak w trzeciej kolejce. Napastnik rodem z Hondurasu wszedł na boisko w 77. minucie wyjazdowej konfrontacji z Polonią Warszawa. Nie dotrwał natomiast do ostatniego gwizdka. W doliczonym czasie gry “zdeptał” rywala i arbiter pokazał mu czerwoną kartkę. Żeby tego było mało, Komisja Ligi ukarała go potem aż pięcioma meczami zawieszenia.
Do gry Quioto wrócił po dwóch miesiącach, ale nie odzyskał już zaufania trenera i kibiców. Zagrał jeszcze w kilku meczach, głównie wchodząc z ławki. Bez wielkiego efektu. Włodarze Wisły zimą zdecydowali się na skrócenie jego wypożyczenia, które pierwotnie miało potrwać cały sezon. Napastnik z Hondurasu pożegnał się zatem z Krakowem po rozegraniu 11 meczów, w których nie wpisał się na listę strzelców. Zaliczył trzy asysty, wszystkie we wspomnianym meczu z Lubońskim KS.
Stracona szansa?
Jak potoczyły się później jego losy? Quioto wrócił do klubu, z którego przywędrował do Wisły - CDS Vida. Znów zobaczył zupełnie inny świat niż ten zastany w Europie.
- Teraz Romell walczy o transfer do Motaguy lub Marathonu i jeśli mu się uda, czeka na niego ponad 900 zł miesięcznie - pisało w 2013 roku “Weszło”.
Kariera Quioto, która po przeprowadzce do Europy mogła nabrać solidnego rozpędu, nagle diametralnie zwolniła. Idiotyczne zachowanie z meczu przeciwko Polonii Warszawa mogło okazać się naprawdę bardzo brzemienne w skutkach.
Przez Honduras do MLS
Rzeczywistość nie była jednak taka szara. Zimą 2014 roku Quioto zamienił CDS Vida na inny klub z Hondurasu - CD Olimpia. Tam z bardzo dobrym skutkiem występował przez trzy lata. Jego zespół za każdym razem zdobywał mistrzostwo kraju, a on zdecydowanie wyróżniał się na tle całej ligi. Dostał wówczas powołanie na Igrzyska Olimpijskie w Brazylii, które reprezentacja Hondurasu zakończyła na czwartym miejscu. Sam podczas turnieju zdobył jedną bramkę i zaliczył trzy asysty.
W styczniu 2017 roku parol na Quioto zagiął klub amerykańskiej MLS - Houston Dynamo. Tam Honduranin zaliczył kapitalny start. Strzelał gole w każdym z trzech pierwszych spotkań. I choć później nieco spuścił z tonu, i tak nieźle zadomowił się w Stanach Zjednoczonych.
W drużynie z Houston spędził ostatecznie dwa i pół roku. Bilans? 85 spotkań, 17 goli, 14 asyst. Zaczynał świetnie, natomiast pod koniec przygody z klubem było już wyraźnie gorzej. W sezonie 2019 Quioto zanotował jedynie dwa gole i dwie asysty. W taki sposób pożegnał się z zespołem, ale nie miał problemu ze znalezieniem nowego pracodawcy.
Coraz lepszy
W listopadzie 2019 roku podpisał kontrakt z CF Montreal - klubem kanadyjskim, rywalizującym jednak na co dzień w amerykańskiej MLS. Tam odnalazł się naprawdę dobrze. W pierwszym sezonie, licząc wszystkie rozgrywki, zdobył 10 bramek. W drugim powtórzył ten wynik. Miał też sporo asyst. Samego siebie przechodzi jednak w ostatnich miesiącach.
Za nami 24 kolejki trwającej kampanii MLS. I wiadomo już, że Quioto zaliczy najlepszy sezon w karierze. Póki co zdobył aż 14 bramek. Jest nie tylko najlepszy ze swojej drużyny, ale wyprzedza go tylko czterech piłkarzy całej ligi.
Plecy Honduranina w klasyfikacji strzelców oglądają m.in. Chicharito, Carlos Vela, Jarosław Niezgoda, Karol Świderski czy Gonzalo Higuain,
W trzech ostatnich meczach Honduranin zdobył aż pięć bramek. Jeśli nie spuści z tonu, niedługo może dotrzeć na sam szczyt grona najskuteczniejszych graczy całych rozgrywek. Jego forma nie uchodzi też uwadze selekcjonera reprezentacji, który regularnie powołuje go na kolejne zgrupowania. Dziś Quioto ma na koncie 54 występy w narodowych barwach. Strzelił w nich 12 goli.
Warto wspomnieć, że trudny charakter, który zdążył pokazać w Krakowie, momentami wciąż mu towarzyszy. Odkąd gra w MLS, obejrzał już trzy bezpośrednie czerwone kartki. Sporo, jak na napastnika.