Kibicu, zapłacisz więcej! Rewolucja u bram. "W najbliższych latach sposób oglądania sportu bardzo się zmieni"
W sierpniu na polski rynek wkroczy platforma streamingowa Viaplay. Będzie to kolejny duży gracz na rynku dysponentów praw telewizyjnych, bo w ofercie oprócz rozgrywek Bundesligi będą także mecze Ligi Europy i Ligi Konferencji, m.in. z udziałem polskich klubów. Ile więc zapłacimy, aby być na bieżąco z Ekstraklasą, europejskimi pucharami, najpopularniejszymi ligami na świecie i przede wszystkim reprezentacją Polski?
Odpowiedź jest prosta. Od sierpnia przynajmniej o 34 złote więcej, bo tyle będzie wynosić miesięczna subskrypcja produktów, które zaoferuje polskim kibicom właściciel Viaplay - szwedzki NENT. W pakiecie obok meczów Bundesligi, w tym tych z udziałem Roberta Lewandowskiego i polskich pucharowiczów, dostaniemy też rozgrywki ligowe pań z Niemiec i krajów skandynawskich.
NENT nie wszedł z drzwiami
- Polska jest krajem z dużymi możliwościami rozwoju produktów cyfrowych. Z niecierpliwością czekamy na tworzenie treści w Polsce dla polskiej publiczności, a następnie udostępnienie ich światu - mówi nam Anders Jensen, dyrektor generalny NENT Group.
Przedstawiciel skandynawskiej firmy uważa, że stosunkowo niski odsetek Polaków korzystających z usług platform streamingowych nie będzie dużą przeszkodą dla nowego gracza na rynku. Obecnie to zaledwie 25 procent wszystkich gospodarstw domowych na terenie RP, ale według danych którymi posługuje się nowy dostawca treści sportowych, do 2025 roku spodziewany jest nawet ponad dwukrotny wzrost zainteresowanych takimi usługami.
- W nadchodzących latach transmisja strumieniowa stanie się bardziej popularna i chcemy być częścią tego rynku w Polsce. Niebezpieczeństwo niepowodzenia istnieje w każdej działalności i oczywiście staramy się je zrozumieć i zrównoważyć. Jednakże warunki do rozwoju tego typu pomysłów w waszym kraju, zdecydowanie sprzyjają podejmowaniu ryzyka. Patrzymy na Polskę z perspektywy długofalowej i głęboko wierzymy, że coraz więcej sportu i innej rozrywki przejdzie do streamingu, jako sposobu na oglądanie wydarzeń i treści wideo w nadchodzących latach - dodaje Jensen.
Eksperci zachowują dużą ostrożność. Nie będzie to wejście z drzwiami na rynek, a raczej dołączenie na imprezę w jej trakcie, gdy pozostali goście całkiem nieźle się już bawią.
- Na rynku, nie tylko polskim, jest już olbrzymia konkurencja. Nie wiadomo jakie prawa będzie miał NENT, sama Bundesliga to za mało. Viaplay nie ma dużych szans na zmianę polskiego rynku. Może jedynie stanowić uzupełnienie, ale musi to być oferta bardzo atrakcyjna programowo za bardzo niską cenę. To się wzajemnie wyklucza. Do tego dochodzi czas i przyzwyczajenia - zauważa Adam Pawlukiewicz, ekspert Pentagon Research.
- Życzę nowej platformie jak najlepiej, ale jest olbrzymia konkurencja na już istniejących, do tego dochodzi Youtube. Mecze 5-ligowego zespołu Wieczysta, transmitowane z jednej kamery, mają często ponad 50 tys. odtworzeń. Nie wiem, jaki jest budżet reklamowy Viaplay. Wiadomo, że Robert Lewandowski to najlepszy ambasador Bundesligi, lecz nie mam pojęcia, czy są w stanie spełnić jego oczekiwania - konkluduje Pawlukiewicz. - W najbliższych latach sposób oglądania sportu bardzo się zmieni. Wygra platforma, która będzie miała najatrakcyjniejsze wydarzenia sportowe - piłkę nożną, żużel, kolarstwo, skoki narciarskie, siatkówkę, lekkoatletykę, ale oprócz pakietów musi być możliwość kupna transmisji pojedynczych wydarzeń w systemie PPV.
No dobrze, ale przecież nie samymi golami Roberta Lewandowskiego żyje kibic, a mecze z udziałem polskich drużyn oglądałoby się nie tylko w sierpniu, kiedy gros naszych przedstawicieli w europejskich pucharach kończy w nich udział.
Aby śledzić grę piłkarzy w PKO Ekstraklasie na platformie Player.pl trzeba zapłacić 50 zł miesięcznie. W tej cenie dostajemy też dostęp do meczów Premier League, które telewizja Canal+ ma na wyłączność. Dodajmy jeszcze rozgrywki w ramach Uber Eats Ligue 1, La Ligi, czy Bundesligi, która to jednak niedługo przejdzie do konkurencji. Jest także Iga Świątek na turniejach WTA, liga NBA, są wreszcie rozgrywki żużlowe w krajowym i międzynarodowym wydaniu.
Gdzie kucharek sześć, tam złotych czterdzieści
Liga Mistrzów - w przeciwieństwie do Ligi Europy - zostaje na kolejne trzy sezony w Polsacie.
Jeśli więc chcemy urozmaicić sobie telewizyjny jadłospis, a przy okazji zobaczyć najlepsze kluby na Starym Kontynencie, to taka przyjemność kosztuje obecnie 40 złotych miesięcznie. Polsat za pośrednictwem Ipli oferuje też dostęp m.in. do spotkań Fortuna Pucharu Polski, Fortuna I ligi, eliminacji do mundialu 2022, krajowych i międzynarodowych rozgrywek siatkarskich po bardzo preferencyjnych stawkach. Pojedyncze zdarzenie kosztuje w ipla.tv przeważnie 5 złotych, ale Ligę Mistrzów można obejrzeć tylko opłacając miesięczny abonament.
Ofertę dostępnych transmisji uzupełnia stacja Eleven Sports, która wraz z prawami do meczów ligi hiszpańskiej, niemieckiej - do końca sezonu - i włoskiej, a także Pucharu Anglii, Pucharu Ligi Angielskiej i wyścigów Formuły 1, stała się prawie dwa lata temu własnością Polsatu. Miesięczny dostęp do Eleven będzie nas kosztował niecałe 16 złotych. Sumujemy więc rachunek i na razie mamy do zapłaty 105 złotych i 90 groszy. Ale to nie koniec.
Pamiętajmy, że kibic sportowy płaci też za pokazywane w systemie Pay Per View gale sportów walki - z najpopularniejszym KSW na czele i z rozpoznającą polski rynek platformą DAZN. Jest też Gromda oferująca walki na gołe pięści oraz działające na pograniczu sportu i telewizyjnego show federacje Fame MMA i FFF, że wspomnimy tylko tych największych oferujących swoje produkty wszystkim tym, którzy zdecydują się wykupić transmisje.
- Polacy, po okresie korzystania z nielegalnych streamingów, chcą przede wszystkim dobrego produktu za rozsądną cenę. Gale MMA są sprzedawane w systemie PPV i to jest przyszłość. Proszę zwrócić uwagę, że za jedno wydarzenie KSW ludzie są w stanie zapłacić więcej niż za cały miesięczny sportowy pakiet na platformie - uważa Pawlukiewicz.
Coraz więcej treści za paywallem
Jeśli myśleliście, że na tym wyczerpaliśmy możliwości użycia karty płatniczej, to jesteście w dużym błędzie. Płaci się coraz więcej za coraz więcej treści i to nie zawsze tych z najwyższej półki. Mniejsza popularność dyscypliny wcale nie oznacza darmowego przekazu, co potwierdzą chociażby kibice hokeja. Za mecz Polskiej Hokej Ligi w sezonie zasadniczym trzeba było zapłacić 15 złotych.
Płaci się też za spotkania drużyn z niższych lig, choć tutaj - tak jak chociażby w przypadku Ruchu Chorzów - chodzi nie tylko o dostęp do transmisji, ale i wsparcie uczestniczącej w projekcie odbudowy “Niebieskich” społeczności kibiców. Całość rynku uzupełnia oferta bukmacherów, którzy oferują klientom dostęp do transmisji - głównie rozgrywek piłkarskich. Zalogowani gracze mogą też oglądać na przykład mecze NBA, NHL, czy KHL.
To sport na żywo. Ale jest jeszcze publicystyka. Za paywallem znajduje się już content Przeglądu Sportowego i Gazety Wyborczej. Możliwość sprzedawania treści sądowało ostatnio Newonce. Czy będzie to trend, za którym pójdą inne redakcje? W obliczu zmniejszających się wpływów z reklam, co w znacznej mierze spowodowała pandemia koronawirusa, jest to scenariusz wielce prawdopodobny. Ale czy w Polsce uda się komuś odnieść sukces - zachowując oczywiście rozmiar kapelusza - taki jak amerykańskiemu “The Athletic”?
- Przed wydawcami, w mojej opinii, wiele wyzwań, by nauczyć odbiorcę, że w Internecie nie wszystko jest za darmo - mówi Monika Płaczkowska, ekspertka zajmująca się marketingiem sportowym, marketing manager w LV BET. - Jednak podkreślę, że odbiorcy za płatnymi dostępami szukają wartościowych, z ich punktu widzenia, treści, mając na uwadze także niereplikowalność. Ja osobiście także czytam gazety, z każdego wyjazdu poza granice Polski wracam z pięknie wydanymi magazynami z bardzo ciekawymi materiałami pisanymi. Mam nadzieję, że płatne paywalle będą także dla dziennikarstwa szansą na takie drukowane materiały i nie ulegniemy w stu procentach digitalizacji.
Za państwa pieniądze z abonamentu
W całym zalewie płatnych treści silnej pozycji na rynku broni skutecznie nadawca publiczny. Telewizja Polska pokaże piłkarskie Euro w 2024 i 2028 roku. Na najbliższe siedem lat TVP pozyskała też prawo do pokazywania meczów reprezentacji Polski. W pakiecie znalazły się spotkania eliminacji do wspomnianych finałów mistrzostw Europy i mistrzostw świata 2026, są trzy edycje Ligi Narodów: 2022, 2024 i 2026 oraz mecze towarzyskie. Przypomnijmy tylko, że mecze reprezentacji są dostępne w TVP od 2016 roku.
- Nowe podmioty bardzo agresywnie starają się przejąć kluczowe, z punktu widzenia polskiego kibica prawa, ale po raz kolejny udowadniamy, że jesteśmy poważnym, lojalnym i po prostu najlepszym partnerem dla takich podmiotów jak UEFA czy FIFA. Kibicom obiecuję, że będziemy jeszcze lepsi niż podczas mundialu w Rosji - czytamy w komunikacie prasowym słowa dyrektora TVP Sport, Marka Szkolnikowskiego.
- TVP radzi sobie, tak jak oczekujemy od telewizji publicznej. Przede wszystkim działa na tyle różnorodnie, by trafiać do bardzo szerokiego grona odbiorców - zarówno kibica reprezentacji, jak i ligowego w wielu sportach, nie tylko tych najbardziej popularnych. W dodatku wygrywając przetarg na mecze reprezentacji Polski w piłce nożnej do 2028, TVP dała mocny sygnał, że sport jest dla niej ważny i nadal będzie walczyć o prawa telewizyjne - dodaje Płaczkowska.
- Dziesięć lat temu, w telewizji publicznej, nie przywiązywano do sportu dużego znaczenia. W ostatnich latach kanał TVP Sport osiągnął bardzo wysoki poziom pod względem jakości merytorycznej i technicznej - uzupełnia Adam Pawlukiewicz. - Jeżeli chodzi o prawa, to strategia TVP polega na kupowaniu praw do najatrakcyjniejszych wydarzeń sportowych dla polskiego widza, jest to w pewnym stopniu misja. Nad komercyjnymi nadawcami kanał TVP Sport ma tę przewagę, że ma zasięg ogólnopolski i jest niekodowany. To umożliwia osiągniecie wyższych udziałów w rynku.
Mówiąc wprost, polegając wyłącznie na dostępnej bezpłatnie dla internautów platformie TVP Sport, mamy oczywiście zdecydowanie bardziej ograniczony dostęp do treści, ale wybór i tak jest całkiem spory. Na mocy wspomnianych powyżej praw TVP może transmitować w każdym z trzech cykli eliminacyjnych 14 spotkań z udziałem biało - czerwonych i drugie tyle z udziałem innych drużyn. Dodajmy, że TVP w największym stopniu w Polsce promuje też kobiecy futbol, na co składają się transmisje meczów drużyny narodowej i cotygodniowe ze spotkań Ekstraligi.
Na rynku dostępnych w Polsce transmisji sportowych - mimo ich dość sporej różnorodności - raczej trudno stwierdzić, że w kwestii wykładanych na nie środków przez widza “Sky is the limit”. Nawet zsumowawszy wszystkie możliwe pakiety i eventy PPV w perspektywie miesiąca, nie jest to kwota, która “może zabić”. Dla nadawców problem leży zdecydowanie gdzie indziej niż w zasobności portfeli ich widzów.
Kłopotem staje się czas wolny konsumentów. Chcąc nie chcąc - mając tak duży wybór, zmuszeni jesteśmy po prostu… wybierać. Stąd też przenoszenie rozgrywek na dni i pory, o których dotąd nikt nie myślał, wydaje się tym, co dysponenci praw transmisyjnych będą chcieli w niedalekiej przyszłości wyegzekwować.
A pozostając w tematach dość bliskiej przyszłości, coraz głośniej słychać o zainteresowaniu nabyciem praw do najpopularniejszych rozgrywek piłkarskich przez światowych gigantów, Facebooka i Amazona. Czy zatem kolejna rewolucja w oglądaniu sportu czai się tuż za rogiem? Wygląda na to, że teraźniejszość w mediach sportowych zalicza się już w znacznej mierze… do czasu przeszłego.