Kibice Wisły wściekli, Kolegium Sędziów PZPN zszokowało. Gorąco po brutalnym faulu, kontrowersje w I lidze
Kibice Wisły zerkają w obsadę sędziowską najbliższego meczu “Białej Gwiazdy” i nie dowierzają. Trudno zrozumieć, dlaczego Kolegium Sędziów PZPN wysyła na Reymonta Piotra Rzucidłę. Arbitra, który w ostatnich tygodniach jako sędzia VAR był zamieszany w dwie bardzo kontrowersyjne decyzje przeciwko drużynie z Krakowa.
Co rusz głośno jest o błędach sędziowskich w Ekstraklasie, ale nie inaczej wygląda sytuacja na jej zapleczu. Niemal co kolejkę I ligi decyzje arbitrów co najmniej budzą kontrowersje - nowa runda i nowy rok nie przyniosły zmian na tym polu. Uznane i nieuznane gole, podyktowane i niepodyktowane rzuty karne, wręczone i odpuszczone czerwone kartki - do wyboru, do koloru.
W minionej, 26. kolejce, najgłośniej było o sytuacji z meczu Warta Poznań - Wisła Kraków. Po upływie kwadransa gry przy linii bocznej o piłkę walczyli warciarz Jakub Kiełb i wiślak Kacper Duda. Pierwszy z nich tę walkę przegrał i spóźniony brutalnie sfaulował przeciwnika. Sytuacja zupełnie niegroźna, wczesny fragment spotkania, nieopodal linii środkowej - Kiełba nie podejrzewamy o złośliwość, natomiast faul był ewidentny i bardzo ostry. Duda miał duże szczęście, że nie skończyło się to poważną kontuzją. Kilka centymetrów wyżej i młody pomocnik mógłby na długi czas wypaść z gry. Jego głośny krzyk wyraźnie usłyszeli nie tylko zgromadzeni na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim, ale i oglądający transmisję w TVP Sport. Zobaczcie sami:
Prowadzący mecz Damian Kos wycenił to zagranie jedynie na żółtą kartkę. Być może nie widział dokładnie całego zdarzenia, bo znajdował się dobre kilkanaście metrów dalej.
Po to jednak jest wsparcie na wozie VAR, by sędziego głównego w takim momencie wspomóc. Skorygować błąd, gdyż nie ma wątpliwości, że faul Kiełba od ręki zasługiwał na czerwoną kartkę. Główny “VAR-owiec” Piotr Rzucidło nie wezwał jednak kolegi do monitora. Grę zaraz wznowiono, Kiełb został z żółtą kartką. Nie dowiedzieliśmy się, czy ta decyzja wypaczyła wynik, bo Wisła finalnie zgarnęła trzy punkty. Pozostał niesmak i wręcz przyzwolenie, by podobne brutalne faule nie kończyły się wyrzuceniem sprawcy faulu z boiska.
Zatrzymajmy się przy Piotrze Rzucidło. Ten sam arbiter dowodził VAR-em, gdy 28 lutego doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji w innym wyjazdowym meczu Wisły, z Arką w Gdyni. Wówczas nie chodziło o “czerwo”, a niepodyktowany rzut karny za zagranie ręką. O ile głównego Pawła Raczkowskiego jeszcze da się rozgrzeszyć, o tyle brak korekty jego decyzji z VAR-u był absurdalny. Rękę Tornike Gaprindaszwiliego widział każdy. VAR zaś uznał, że na “jedenastkę” to się nie kwalifikuje.
Co ciekawe, po tamtej sytuacji sędzia Rzucidło zabrał głos na łamach TVP Sport. Wraz z asystentem Tomaszem Listkiewiczem przyznali się do błędu.
- Po rozmowie z obserwatorem sędziów PZPN na pomeczowej analizie uważamy, że zdecydowanie więcej aspektów przemawia za rzutem karnym. Powinniśmy wezwać sędziego głównego do monitora. Ręka była ułożona w sposób nienaturalny. Zbyt mocno poszerzyła obrys ciała, nie jest współmierna do walki o pozycję. (...) Finalnie nasza decyzja była po prostu zła i wynikała z przyjęcia nieprawidłowych kryteriów - tłumaczył.
Nie chodzi nam o grillowanie akurat Piotra Rzucidły, bo myli się większość jego kolegów po fachu. Trudno natomiast zrozumieć, co kierowało Kolegium Sędziów PZPN, by kilka dni po meczu z Wartą wyznaczyć tego arbitra na “jedynkę” w kolejnym spotkaniu Wisły.
Oto bowiem w środę 9 kwietnia “Biała Gwiazda” zmierzy się u siebie z Chrobrym Głogów. Posędziuje jej osoba zamieszana w dwie bardzo kontrowersyjne decyzje na jej niekorzyść, w tym jedną bardzo świeżą. Absurd! Nawet jeśli to zmiana z VARU-u na boisko.
Słusznie pisze dla TVP Sport Rafał Rostkowski o “grubym nietakcie, niepotrzebnym ryzyku”. Można odczytywać to jako, owszem, ryzyko, głupotę, strzelenie przez wspomniany organ gola do własnej bramki, ale też dowód bezkarności sędziów, bo ci się mylący nie ponoszą realnych konsekwencji. Umówmy się, rotacja między boiskiem, VAR-em albo byciu arbitrem technicznym to żadna realna kara, żadna odpowiedzialność. Zresztą, po wspomnianym starciu Arka - Wisła pan Rzucidło kilka dni później był właśnie sędzią technicznym w Ekstraklasie. I tak to się kręci.
Dodajmy, że wtorkowe południe zadzwoniliśmy do szefa Kolegium Sędziów PZPN Tomasza Mikulskiego, by zapytać o powód desygnowania Piotra Rzucidły na mecz Wisła - Chrobry. Tomasz Mikulski szerszego komentarza odmówił, tłumacząc, że “taka decyzja została podjęta”.
Swoją drogą, zgadnijcie, co spotkało Karola Arysa, który był sędzią głównym spotkania Lech Poznań - Korona Kielce w minionej kolejce Ekstraklasy i nie podyktował rzutu karnego za ostry atak Bartosza Mrozka na Marcela Pięczka. Otóż wtorkowa wizyta na VAR-ze w Gdyni podczas meczu Arki z Wartą Poznań. No chyba że Kolegium Sędziów PZPN idzie tokiem myślenia Adama Lyczmańskiego i ani myśli klasyfikować to starcie jako przewinienie.
Nie dziwi, że nerwy puszczają już nie tylko kibicom i piłkarzom, ale także trenerom.
- To jest kompromitacja sędziów VAR. Czasem trzeba pieprznąć pięścią w stół. Chłopak jedzie do szpitala, bo ma złamane żebra, a nie ma reakcji sędziów. Mogą mnie karać, ale niewiele mnie to obchodzi - grzmiał trener Korony Jacek Zieliński.
Najwyraźniej Kolegium Sędziów PZPN także niewiele obchodzi.
Oglądaj najnowszy program I Liga Raport na kanale Meczyki.pl:
