Katastrofa na wielu poziomach. Znany trener stracił wszystko, co zbudował. Pachnie zwolnieniem

Katastrofa na wielu poziomach. Znany trener stracił wszystko, co zbudował. Pachnie zwolnieniem
IMAGO / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski04 Apr · 13:00
Tottenham Hotspur będzie miał piątego trenera od 2019 roku, jeśli ostatecznie zwolni Ange'a Postecoglou. Smutno ogląda się zjazd Australijczyka. Jego twarz stała się kłębowiskiem nerwów, a spięcie z własnymi kibicami podczas meczu z Chelsea (0:1) jeszcze bardziej spycha go w przepaść. Jedyną nitką, na której wisi trener Spurs, jest dwumecz z Eintrachtem Frankfurt w Lidze Europy, ale na dziś ten zespół aż zieje defetyzmem.
Nie da się już zwalić winy na kontuzje, bo wrócili wszyscy podstawowi gracze poza Dejanem Kulusevskim. Bajki o zmęczeniu też trzeba zostawić na inną okazję - w końcu dopiero była przerwa na reprezentacje. Tottenham ciągle jest w pierwszej dziesiątce najbogatszych klubów świata, więc oczekiwania ma ogromne, ale żaden zespół z europejskiej elity nie przywalił w ścianę tak mocno jak przywalili “Spurs”. Manchester United, będący ciut wyżej w tabeli, przynajmniej zmienił trenera i ma złudzenie, że coś buduje od nowa. Tego uczucia nie ma już w Tottenhamie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Złe gesty

Nikt nie wraca do określenia “Angeball", ponieważ byłoby to karykaturalne. Tottenham w czwartkowym meczu z Chelsea stworzył jedną dogodną sytuację, gdy Robert Sanchez kapitalnie wybronił uderzenie Sona. Poza tym całkowicie oddał inicjatywę. W sumie zespół Postecoglou przegrał już 16 razy w lidze, co ostatni raz zdarzyło im się 21 lat temu. Australijczyk wiele razy powtarzał, że w drugim sezonie zawsze kończy z trofeum. Ale gdy w lutym w ciągu czterech dni odpadł z dwóch rozgrywek, to automatycznie sam zawiązał sobie pętlę. Kiedy przychodził do Premier League, kupował kibiców i dziennikarzy swoim czarem. Pięknie potrafił opowiadać o piłce i życiu - niestety nikt mu za to punktów w tabeli nie dopisze.
Absurdem jest to, że wywołał spięcie z kibicami po golu, który nawet nie został uznany. Pape Matar Sarr świetnym strzałem z dystansu wyrównał w drugiej połowie na 1:1. Ale Postecoglou zapomniał o dwóch podstawowych lekcjach: że najpierw należy poczekać na VAR, a poza tym nie warto bawić się w gesty, bo różnie mogą zostać odczytane. W tym przypadku Postecoglou przystawił dłonie do uszu, jakby chciał pokazać fanom, że miał rację, wpuszczając na boisko Sarra. Sam tłumaczył to tym, że chciał po prostu chłonąć energię tłumu i cieszyć się z bramki. Ale fani odczytali to inaczej, poza tym Sarr faulował Caicedo, a bramka nie została uznana.

Iraola na telefonie

Postecoglou regularnie rozmienia swój największy kapitał, czyli wiarę kibiców. Kiedy przychodził dwa sezony temu, był powiewem świeżego powietrza. Jego zespół grał ofensywnie, znakomicie punktował, a on sam stał się pierwszym trenerem w historii Premier League, który wygrał trzy statuetki menedżera miesiąca z rzędu. Nawet gdy przegrywał, jak w meczu z Chelsea (1:4) w listopadzie 2023 roku, to po heroicznym boju, grając w dziewiątkę i dalej chcąc atakować. Był Ikarem, który chciał za bardzo zbliżyć się do słońca, a dziś spada i wydaje się, że będzie tylko przyspieszał. Z dzisiejszej perspektywy łatwo do niego strzelać. Do teraz wspomina się, że to przecież ten facet, który w przeszłości opowiadał, że chce wygrać mundial z Australią.
Po meczu z Chelsea rzucił zdanie, że wkrótce spotkania zacznie sędziować sztuczna inteligencja. Wściekał się na VAR, który przez “sześć minut sprawdzał sytuację", choć stempel Sarra był ewidentny, co pokazuje, że Postecoglou traci już rozsądek, a chłodnej głowy nie ma w ogóle. Daniel Levy pewnie by już go zwolnił, gdyby nie tzw. efekt utopionych kosztów. Być może jest jedynym człowiekiem, który ma jeszcze nadzieję, że ta spirala się odwróci. Choć z drugiej strony, angielskie media pisały o pierwszych kontaktach z Andonim Iraolą z Bournemouth. Bask jest faworytem do przejęcia stołka po Ange'u. Jego historia i sposób, w jaki zadomowił się w Premier League, przypominają Levy'emu historię Mauricio Pochettino i jego wejście do ligi w 2014 roku.

Zacięta taśma

Problemem “Spurs” jest to, że nawet jeśli zrobią kilka kroków w przód, to za jakiś czas znowu cofają się na planszy. I znowu zaczyna się wzdychanie za czasami “Poche'a”, gdy Argentyńczyk w lidze trzy razy zajmował miejsce na podium i grał w finale Ligi Mistrzów. Postecoglou jest pierwszym trenerem od czasów zwolnienia Pochettino, który ma ponad 600 dni na zbudowanie zespołu. Dzisiaj opowiada, że zbyt intensywnie chciał wejść w sezon i że nie spodziewał się, że rozszerzony format Ligi Europy będzie tak wymagający. Owszem, rozpadanie się zespołu przez kontuzje jest częścią historii tego sezonu, ale ta taśma była grana już tyle razy, że nikt nie chce już jej słuchać.
Tottenham nie wygrał ostatnich czterech spotkań w Premier League i strzelił raptem dwa gole. W kiepskiej formie są liderzy jak Son i Maddison. Zacięli się skrzydłowi. Środek pola wygląda tak, że Yves Bissouma usiadł na ławce rezerwowych, a Postecoglou łapie się wszystkiego, choćby 19-letniego Lucasa Bergvalla. Szwed umie dryblować i ma w sobie pewien błysk, ale w 23 ligowych meczach nie strzelił gola i zanotował jedną asystę. Brakuje w tej drużynie harmonii i dyscypliny. Niewiele jest też stwarzanych okazji dla Dominika Solanke'ego, który ostatni raz gola strzelił na początku stycznia. W międzyczasie oczywiście stracił sześć spotkań przez kontuzję.

Widmo katastrofy

Wymowny jakiś czas temu był też wywiad z Djedem Spencem u Rio Ferdinanda, kiedy młody gracz “Spurs” na pytanie o liderów szatni lekko się zawahał, co zostało odebrane jako sygnał, że tych liderów nie ma. Cristian Romero przez pół sezonu leczył kontuzje, a parę obrońców z Mickym van de Venem w czwartkowym meczu z Chelsea stworzył pierwszy raz od grudnia. Teoretycznie teraz powinno zacząć się wszystko zazębiać. Postecoglou ma do dyspozycji prawie najmocniejszy skład i nie ma już presji w lidze, a mimo to trwa dryf na skałę z napisem Frankfurt. Eintracht jest na ten moment trzecią drużyną Bundesligi, a znakomity sezon rozgrywa Francuz Hugo Ekitike. Porażka będzie końcem Postecoglou, a dla Tottenhamu finansową katastrofą. To byłby drugi sezon w ciągu ostatnich trzech bez gry w europejskich pucharach.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również