Kariera Polaka stoi w miejscu. Wszedł na tonący statek, o kadrze nie ma mowy. "Pojawia się i znika"
Kiedy zdecydował się wejść na pokład tonącego statku, jakim była Granada w zeszłym sezonie, wielu pukało się w czoło. I być może krytycy tego ruchu mieli jednak rację. Kamil Jóźwiak z Granadą najpierw spadł bowiem z Primera Division, a teraz nie do końca potrafi się odnaleźć na jej zapleczu.
Transfer Kamila Jóźwiaka na początku lutego do próbującej oszukać przeznaczenie Granady był sporym zaskoczeniem. “Los Nazaries” przez cały sezon szorowali po dnie ligi hiszpańskiej, tylko po trzech kolejkach nie znajdowali się strefie spadkowej i niewiele wskazywało, że w drugiej części rozgrywek będą w stanie dokonać cudu i uniknąć degradacji. Zimą klubowi działacze postanowili jednak chwycić się ostatniej deski ratunku i hurtowo ruszyli po nowych piłkarzy. W sumie sprowadzili ich aż dziewięciu, w tym dwóch Polaków - Kamila Piątkowskiego oraz Kamila Jóźwiaka.
O ile 24-letni stoper był do Hiszpanii jedynie wypożyczony z Salzburga, o tyle bardziej doświadczony skrzydłowy przeniósł się na Półwysep Iberyjski na zasadzie transferu definitywnego z Charlotte FC. To właśnie Estadio Nuevo Los Carmenes miało okazać się dla wychowanka Lecha Poznań nową ziemią obiecaną, a on sam miał przełamać passę nieudanych transferów Polaków do ligi hiszpańskiej - z oczywistym wyłączeniem Roberta Lewandowskiego. Po niecałym roku spędzonym w Andaluzji można stwierdzić, że szanse na to są raczej niskie.
Gdyby nie defensywa
Tuż po tym, jak podpisał kontrakt z Granadą, drużyna na chwilę złapała nieco tlenu. Na początku lutego zanotowała trzy mecze bez porażki, co nie zdarzyło się jej od października poprzedniego roku. Jóźwiak zadebiutował w jednym z tych spotkań, zremisowanym 3:3 starciu z Barceloną. Później Polak zyskiwał coraz mocniejszą pozycję w zespole, w wygranym 3:0 pojedynku z Osasuną zanotował nawet asystę. Tylko że wówczas los jego drużyny był już niemal przesądzony. Ostatecznie Granada spadła w połowie maja i stało się jasne, że latem czeka ją głęboka przebudowa.
Wietrzenie szatni na Los Carmenes było ogromne, a drużynę od nowa miał stworzyć Guillermo Abascal, trener o przeszłości w FC Basel i Spartaku Moskwa. Wydawało się, że Jóźwiak może u niego pełnić ważną rolę i to nawet pomimo transferów kilku innych ofensywnych piłkarzy. Ale Abascal odstawił Polaka na boczny tor. Spośród sześciu meczów, w których 35-latek poprowadził Granadę, skrzydłowy wystąpił w zaledwie trzech, a w tym okresie w wyjściowym składzie pojawił się tylko raz - na inaugurację z Albacete (1:2).
- Guillermo Abascal był w Granadzie kompletną katastrofą pod względem taktycznym. Swoimi pomysłami i zmianami przyprawiał piłkarzy o prawdziwy zawrót głowy. Problem z Jóźwiakiem jest taki, że nie jest specjalistą od gry w defensywie. Uważam, że zamiast tego powinien skupić się na rajdach skrzydłem i wykonywaniu ostatnich podań do swoich kolegów z zespołu. Polak w Granadzie tego nie robi - albo mu na to nie pozwalają - zauważa w rozmowie z nami Carlos Carino, korespondent Diario AS w Andaluzji.
Powróciły wątpliwości
Pod wodzą Abascala zespół w sześciu meczach zdobył tylko sześć punktów. To nie był zadowalający dorobek jak na drużynę, która od początku miała bić się o jak najszybszy powrót do Primera Division. Trener został więc szybko pogoniony, a na jego następcę wybrano o wiele bardziej doświadczonego Frana Escribę. Były szkoleniowiec Getafe czy Villarrealu z miejsca odmienił postawę Granady, a w swoich pierwszych spotkaniach w nowej roli zdecydowanie postawił też na Jóźwiaka.
- Granada znacznie poprawiła się po zmianie szkoleniowca. Drużyna pod wodzą Frana Escriby wygrała cztery mecze z rzędu, dzięki czemu poszybowała w górę tabeli. Teraz, po dwóch kolejnych porażkach, powróciły jednak wątpliwości. Jóźwiak u nowego trenera “Los Nazaries” nie jest już podstawowym piłkarzem. Escriba widzi go bardziej w roli takiego jokera, który może zaskoczyć podmęczonego rywala w końcówce. Trener na jego pozycji dużo bardziej preferuje Pablo Saenza lub Theo Corbeanu. Również Reinier otrzymał swoje minuty właśnie na tej flance - mówi hiszpański dziennikarz.
Na osiem spotkań Escriby Jóźwiak i tak rozegrał całkiem sporo minut (390). Będąc jeszcze graczem podstawowego składu, popisał się niezwykle udanym rajdem, po którym zanotował bardzo ważną asystę (zobaczycie ją TUTAJ) przy golu Shona Weissmana w spotkaniu z Mirandes (1:0). Pod koniec października 59-latek posadził go jednak na ławce rezerwowych. W spotkaniu z Levante (1:2) Polak nawet się z niej nie podniósł, natomiast w ostatnim starciu z Realem Saragossa (1:2) pojawił się na boisku na ostatnie kilkanaście minut.
Musi uniknąć stagnacji
I być może to właśnie spotkanie przesądzi o przyszłości Polaka na Nuevo Los Carmenes. Jóźwiak w meczu z Saragossą wszedł w 67. minucie przy stanie 0:2, zmieniając innego byłego piłkarza Lecha, Giorgiego Citaiszwiliego. Na pięć minut przed końcem kapitan Myrto Uzuni strzelił gola kontaktowego, a polski skrzydłowy chciał jak najszybciej wyjąć piłkę z siatki, by wznowić grę. Bramkarz rywali, Gaatan Poussin, próbował mu to uniemożliwić i w pewnym momencie został odepchnięty przez naszego rodaka. Stojący dość blisko całej sytuacji sędzia Saul Ais Reig nie miał wątpliwości i wyrzucił Jóźwiaka z boiska, co zobaczycie na poniższym wideo od [1:44]:
- Kamil jest dobrym zawodnikiem, ale jego problemem jest brak stabilizacji. Na boisku pojawia się i znika. To właśnie dlatego w pewnym momencie wyleciał z pierwszego składu. Nie ma tej regularności i w trakcie meczów często po dobrym początku z upływem minut słabnie. Mam wrażenie, że jeśli pojawi się za niego jakaś oferta w zimowym okienku, wielce prawdopodobne, że opuści Estadio Los Carmenes. A biorąc pod uwagę, że teraz grożą mu trzy czy nawet cztery mecze zawieszenia, tych meczów w Granadzie być może wcale nie zostało mu już za wiele - tłumaczy Carino.
Sytuacja ze spotkania z Saragossą podzieliła opinię publiczną. Część kibiców uważa, że arbiter przesadził, ale pojawiły się też głosy wytykające zachowanie 22-krotnego reprezentanta Polski. Jeśli sam Jóźwiak chce, by tych występów w kadrze pojawiło się więcej, musi teraz poważnie zastanowić się nad swoją przyszłością. Mijają bowiem trzy lata od ostatniego powołania dla skrzydłowego, którego kariera w pewnym momencie po prostu stanęła w miejscu. Ale to wcale nie znaczy, że nie da się jej jeszcze uratować.
- Jóźwiak na pewno jest piłkarzem z potencjałem na grę nawet w Primera Division. Jeśli chce się dalej rozwijać, musi jednak wziąć się w garść albo odejść z Granady. Uważam, że sprawdziłby się w drużynach pokroju Leganes, Realu Valladolid czy Mallorki. Spadek z Granadą nie wpłynął na niego najlepiej, co oczywiście się często zdarza. Ale myślę, że to wciąż jest bardzo interesujący piłkarz. Tylko że jeśli nie zrobi w najbliższym czasu kroku naprzód, może popaść w stagnację - podsumowuje nasz rozmówca.