Kapitalny start, potem wielka posucha. Miał być zbawieniem Wisły Kraków, dopadła go blokada

Miał być zbawieniem Wisły Kraków, teraz dopadł go problem. "Całkowita posucha"
Krzysztof Porębski / PressFocus
Angel Rodado miał być wielkim wzmocnieniem Wisły Kraków. Przy Reymonta czekali na niego z wypiekami na twarzy, a on kapitalnym wejściem do drużyny tylko rozbudził apetyty. Potem jednak popadł w stagnację, która trwa już trochę zbyt długo.
Rodado przyszedł do Wisły latem tego roku z hiszpańskiego UD Ibiza. Saga związana z jego transferem trwała długo i była dość zawiła, ale ostatecznie zakończyła się happy endem. 20 sierpnia “Biała Gwiazda” poinformowała o podpisaniu z napastnikiem umowy do 2025 roku.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Zadecydowała osoba trenera Jerzego Brzęczka. To on tak naprawdę przekonał mnie do tego transferu. Od samego początku czułem, że trener bardzo mnie chce w swojej drużynie, że chce mi dać duże zaufanie. To jest bardzo ważne dla zawodnika. Poza tym decydował również fakt, jakim klubem jest Wisła. To po prostu wielki klub. Ok, teraz ma problemy, gra w I lidze, ale ja przyszedłem tutaj właśnie po to, żeby pomóc to zmienić. Mocno wierzę, że na koniec sezonu wszyscy będziemy się cieszyć z awansu do ekstraklasy - mówił Rodado w rozmowie z “Gazetą Krakowską”.

Wejście smoka

Wisła bardzo potrzebowała napastnika. Zdenek Ondrasek od wielu miesięcy leczy kontuzję. Luis Fernandez, choć wyróżnia się skutecznością, nie jest klasyczną “dziewiątką”. Podobnie jak pełniący tę funkcję na starcie sezonu Michał Żyro. Z przyjściem Rodado wiązano więc naprawdę duże nadzieje i początek tego związku wyglądał wręcz perfekcyjnie.
Hiszpan na pierwszego gola czekał… sześć minut. Fantastyczną podcinką otworzył wynik meczu z Chrobrym Głogów. Wisła ostatecznie przegrała, ale 25-latek pokazał, że zna się na swojej robocie.
Do siatki trafiał też w dwóch kolejnych meczach. Najpierw w pucharowej rywalizacji z rezerwami Legii ustrzelił dublet, a potem popisał się fantastycznym strzałem podczas meczu z Puszczą Niepołomice. Po rozegraniu trzech spotkań miał więc na koncie cztery gole i nic nie wskazywało na to, że przez kolejne miesiące tak mocno obniży loty.

Bez gola w lidze od ponad 1000 minut

Dziś Rodado to napastnik, który na ligową bramkę czeka od… 2 września. Prawie pół roku. I to mimo tego, że regularnie wychodzi w podstawowej jedenastce. Do wcześniej wspomnianego przez nas dorobku dołożył w międzyczasie jedynie gola w meczu Pucharu Polski z Puszczą Niepołomice. Poza tym - całkowita posucha. Żadnych bramek, tylko jedna asysta.
Licznik bez ligowego gola Rodado tyka i pokazuje dziś 1012 minut. A to wynik, który chluby zdecydowanie nie przynosi. Nawet jeśli 25-latek pracuje dla zespołu i niewątpliwie ma też atuty wykraczające poza samo zdobywanie bramek, o czym jeszcze przed meczem z Arką Gdynia wspominał szkoleniowiec zespołu, Radosław Sobolewski.
- Jeśli chodzi o Ángela Rodado to zgadzam się, że nie ma liczb, nie strzela bramek, ale na pewno zacznie je strzelać. Kolejną rzeczą, jeśli chodzi o tego piłkarza, jest to, że wykonuje on niesamowitą pracę dla całego zespołu. Jest niesamowicie zaangażowany w grę defensywną. Bardzo pomaga, by już w pierwszej linii odbierać piłki, przesuwać. Bardzo dobrze współpracuje z Luisem Fernándezem, a często to, że Luis strzela bramki jest zasługą Ángela. Ja to widzę, ja to zauważam, a zespół również to zauważa. Kwestią czasu jest to, kiedy Ángel zacznie trafiać do bramki i również mieć asysty - tłumaczył trener “Białej Gwiazdy”.

A może jego rodak?

W dłuższej perspektywie Wiśle potrzebny jest skuteczny napastnik. Nie zawsze bowiem piłkarzy ofensywnych wyręczać będzie środkowy obrońca, Boris Moltenis, który najpierw przy pomocy rywala otworzył wynik wygranego meczu z Resovią Rzeszów, a potem strzelił dwa bardzo ważne gole w Gdyni, skąd “Biała Gwiazda” mimo przeciętnej gry przywiozła trzy punkty.
Rodado niewątpliwie ma odpowiednie umiejętności, by wyróżniać się przynajmniej na tle pierwszej ligi. Można jednak odnieść wrażenie, że dopadła go jakaś blokada, którą trudno jest mu zwalczyć.
Póki co cierpliwości do Rodado nie traci trener zespołu, który w każdym kolejnym spotkaniu wystawia go w podstawowym składzie. Być może dlatego, że konkurencji za bardzo nie widać. Sergio Benito, sprowadzony kilka tygodni temu, póki co dostaje epizodyczne szanse, ale też nie wygląda najlepiej.
To właśnie ta dwójka została oceniona przez użytkowników portalu “wislaportal.pl” najniżej po ostatnim meczu z Arką. Benito otrzymał notę 4,38, Rodado 4,16. Drugi z wymienionych nie miał też dobrych notowań po pierwszym spotkaniu wiosny przeciwko Resovii. Wówczas na niższą ocenę od niego zasłużył jedynie Michał Żyro.
Kolejną szansę na odblokowanie się Rodado dostanie zapewne już dziś. Wisła przy Reymonta zmierzy się z Odrą Opole. Pierwszy gwizdek arbitra o godzinie 20.30.

Przeczytaj również