Kamil Kiereś wraca ratować Stal Mielec. "Należy mniej opowiadać i więcej robić" [NASZ WYWIAD]
- To taki moment, że należy mniej opowiadać i więcej robić, a wiarygodność w postaci punktowania udowodnić w najbliższych meczach ligowych - mówi nam Kamil Kiereś, świeżo zakontraktowany trener Stali Mielec.
Stal Mielec to jeden z trzech klubów Ekstraklasy, zaraz obok Górnika Zabrze i Lechii Gdańsk, który zdecydował się podczas przerwy reprezentacyjnej na zmianę szkoleniowca. Z pracą na Podkarpaciu pożegnał się Adam Majewski, a w jego miejsce przyszedł Kamil Kiereś, który do niedawna regularnie gościł w Magazynie Ekstraklasy na naszym kanale Youtube. Porozmawialiśmy z trenerem Kieresiem o tym, co czeka go w Mielcu.
BŁAŻEJ ŁUKASZEWSKI: Jakie wrażenia po pierwszym dniu w nowym klubie?
KAMIL KIEREŚ: Pracowity dzień. Wiadomo, że na początek to człowiek musi się zakorzenić. Organizacyjny dzień, dużo spotkań i rozmów. Najbliższy tydzień będzie taki buforowy, tak, by przygotować się do tego co będzie po weekendzie. Wtedy czeka nas sześciodniowy mikrocykl. W sumie dobrze, że będzie dłuższy, bo będzie można dokładniej przygotować się do meczu z Jagiellonią.
Rozmawiał Pan z trenerem Adamem Majewskim, chociaż telefonicznie?
Nie, nie było okazji porozmawiać.
Jaki jest cel na resztę sezonu? Jakie są oczekiwania po rozmowie z prezesem Jackiem Klimkiem?
Wiadomo, że Stal nie wygrała od ośmiu ligowych spotkań i zdobywała mało punktów. Przede wszystkim drużyna musi grać skuteczniej zarówno w obronie, jak i ataku, i zacząć systematycznie punktować, co pozwoli utrzymać rejony obecnie zajmowane w tabeli. W tabeli jest bardzo ciasno. Jest jeszcze dziewięć kolejek i wszystko się jeszcze może wydarzyć.
Co było dotychczasowym problemem Stali? Patrzymy na wyniki klubu w tym roku i rzeczywiście jest bardzo źle - pięć porażek i trzy remisy. Co mówi się w klubie na temat przyczyn tego? Kwestie fizyczne, brak szczęścia, brak pewności, a może wypalenie na linii zespół - poprzedni trener?
Chcę zwrócić uwagę, że przede mną bardzo dużo pracy. Wszystko działo się szybko. Pierwszy kontakt w niedzielę, a jestem tu dopiero od wtorku. Muszę skrupulatnie przeanalizować grę zespołu. Ten tydzień będzie poświęcony temu, by wypracować schemat pracy na mikrocykl przed meczem z Jagiellonią. Z szacunku nie chcę oceniać pracy Adama Majewskiego.
A jaki jest cel długoterminowy? Można zapytać, na jak długo związał się Pan z klubem?
Do końca czerwca 2024 roku.
Rozumiem, że głęboka analiza drużyny dopiero przed Panem, ale bywał Pan w naszym Magazynie Ekstraklasy i jest Pan na bieżąco z całą ligą. Co Pańskim zdaniem, było dotychczasową bolączką Stali?
Trzeba powiedzieć, że w niektórych meczach Stali Mielec brakowało szczęścia, jak w meczu z Piastem Gliwice, kiedy był np. słupek z rzutu wolnego, a przeciwnik zaraz strzelił gola. W meczu z Górnikiem Zabrze Stal zaczęła bardzo dobrze, ale potem w kontrowersyjnych okolicznościach nie uznano jej bramki. Z Rakowem zdaje się, że Hinokio zdobył gola na początku meczu, po zagraniu Maka, ale VAR to anulował. Także było trochę takich sytuacji, które mogły częściowo zadecydować o innym obrazie. Ale patrząc na to, że drużyna nie wygrała od ośmiu spotkań, to są rzeczy, które muszę uszeregować i poprawić. Nie chcę ich wyszczególniać. To taki moment, że należy mniej opowiadać i więcej robić, a wiarygodność w postaci punktowania udowodnić w najbliższych meczach ligowych.
Patrzę na mecze, które zostały Stali, to większość z nich to starcia z bezpośrednimi rywalami o utrzymanie.
No tak. Jagiellonia, Miedź, Lechia, Korona czy Zagłębie. To są mecze bezpośrednie.
Ma Pan doświadczenia z takich sytuacji, kiedy drużynę trzeba było bronić przed spadkiem. Tutaj chyba trzeba więcej dbać o rozmowy, komunikację? Bo cudów też pewnie się nie stworzy.
Na pewno w tej chwili bardziej skupimy się na zwykłej codzienności, żeby nie wyprzedzać tego, co będzie za dwa tygodnie czy za miesiąc. To przyjdzie w swoim czasie. Kolejnością takich dni można zbudować odpowiednie nastawienie czy też wypracować ustawienie i organizację gry. Ogólnie stawiamy na stopniowość tego co chcemy zrobić.
Spotka się Pan z zawodnikami, z którymi już pracował, prawda?
Tak, chociażby Marcin Flis czy Mateusz Mak, którzy podczas mojej pracy w GKS Bełchatów debiutowali w Ekstraklasie. Jest też Leandro, z którym przez trzy lata pracowałem w Górniku Łęczna.