Kacper Przybyłko już strzela gole dla Chicago Fire. "Były rozmowy z Legią, ale..." [NASZ WYWIAD]
Po ponad trzech latach i 40 strzelonych golach Kacper Przybyłko zamienił Philadelphia Union na Chicago Fire. Ceniony w MLS napastnik opowiedział nam, czemu zdecydował się zmienić klub na teoretycznie słabszy, dlaczego wciąż wierzy, że wróci do Europy, co czeka w Stanach Karola Świderskiego i... jak próbowała go oszukać Korona Kielce.
RADOSŁAW PRZYBYSZ: Masz już za sobą pierwszy występ w barwach Chicago Fire. Jak poszło?
KACPER PRZYBYŁKO: Tak, zagraliśmy mecz towarzyski z drużyną uniwersytecką, dwa razy po 35 minut. Pierwsza połowa była dla pierwszej jedenastki, a druga dla młodych. To był dobry mecz na zbudowanie pewności siebie. Good for confidence, jak tu mówią. Wygraliśmy 7:0, a ja dostałem ostatnie 15 minut, ale strzeliłem gola.
Jak go strzeliłeś?
Dostałem fajną wrzutkę z boku i główką. W moim stylu. To była moja jedyna okazja i od razu zdobyłem bramę.
Jak wyglądał twój transfer? Ile w MLS ma do powiedzenia sam zawodnik?
Philadelphia musiała dać przyzwolenie żebym mógł rozmawiać z dyrektorem sportowym Chicago. Od razu jak dostali zgodę, to już czekała na mnie oferta. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, Philadelphia od razu się zgodziła i w ciągu trzech dni mogłem rozmawiać z Chicago. Ale potem tydzień czekałem na potwierdzenie transferu. Natomiast piłkarz ma tyle samo do powiedzenia, co w Europie. Jeśli oferta ci nie pasuje, to nie idziesz. Jak dostaniesz zgodę na rozmowy to też możesz powiedzieć "coś mi nie pasuję, nie idę". Oferta Chicago była jednak na tyle dobra, że musiałem ją przyjąć.
Czym cię przekonali?
Ludzie myślą, że poszedłem tam dla pieniędzy. Oczywiście, że mam tam podwyżkę, ale w Philadelphii czułem się niedoceniany. Co rok musiałem walczyć o przedłużenie kontraktu. Oficjalnie miałem umowę na cztery lata, ale to zawsze była opcja przedłużenia o rok, to znaczy, że co sezon musiałem strzelać bramy, dobrze grać żeby ta opcja została wykorzystana. Miałem dużą presję żeby przypadkiem nie złapać kontuzji, wiadomo jak jest w piłce. Teraz mam gwarantowany kontrakt na trzy lata. To znaczy, że we mnie wierzą, mimo że w marcu skończę 29 lat. Od razu dodam, że na tyle się nie czuję. Ciało dobrze funkcjonuje, od trzech lat nie miałem kontuzji. Narzuciłem sobie dyscyplinę.
Poszedłem do trenera Philadelphii i powiedziałem mu o tej propozycji. Powiedział mi tak: "Kacper, chyba każdy w twoim wieku i w twojej sytuacji postąpiłby tak samo. Teraz są dwie opcje: albo idziesz, bo każdy by przyjął taką ofertę, albo zobaczymy, czy Philadelphia przynajmniej wyrówna tę propozycję".
Nie wyrównali.
Niestety, nie walczyli o mnie aż tak, ale nie jestem zły, mam wielki szacunek dla trenera i wszystkich piłkarzy, miałem też dobry kontakt z dyrektorem sportowym. Po prostu taki jest ten biznes. Oczywiście, że jest podwyżka, nie będę teraz mówił liczb, ale jak na koniec roku MLS upubliczni wszystkie pensje, to będziesz widział, że nie poszedłem za nie wiadomo jakie pieniądze. Poza tym, miałem fenomenalne rozmowy z ludźmi z Chicago. Przestawili mi plan, jaki na mnie mają i po prostu musiałem przyjąć tę ofertę.
Widziałem, że kibiców Philly zasmuciła ta wiadomość, ale przyjęli ją ze zrozumieniem.
Było mi bardzo miło, że dostałem tyle pozytywnych wiadomości. Chcę jeszcze raz podziękować kibicom w Chicago za wspaniałe przyjęcie, ale też wszystkim w Filadelfii za pożegnanie. Każdy pożegnał się tak ładnie, życzyli mi wszystkiego najlepszego. Mówię: nie mam do nikogo żalu, po prostu czasem takie jest życie. Chcę tylko, żeby ludzie zrozumieli, że nie chodziło o pieniądze, tylko o stały, dłuższy kontrakt. Żeby ta codzienna presja nie była tak duża. Chociaż tu presja też będzie, bo Chicago potrzebuje poprawy wyników. Chcę pomóc drużynie, nie przyjechałem tu żeby siedzieć na dupie i odpoczywać.
Chicago ładnie przedstawiło cię na swojej stronie internetowej. W komunikacie o transferze klub przypomniał, że od twojego debiutu w MLS więcej goli strzelili tylko dwaj piłkarze, a więcej goli i asyst łącznie uzbierało tylko czterech zawodników. Wiedzieli, kogo biorą.
Najważniejsze, że ostatnie trzy lata byłem zdrowy. Od trzech lat pokazuję, że jestem w formie. Teraz może być jeszcze lepiej, w Chicago mogę zdobyć najwięcej bramek w jednym roku. Przyjechałem pomóc drużynie, oczywiście zawsze jestem głodny, żeby strzelać bramy, nie? Hungry for goals.
A nie boisz się, że idziesz do słabszej drużyny? Że okazji będzie mniej?
Co ty, o to się nie martwię. To i tak będzie zupełnie inna drużyna niż w zeszłym roku. Buduje się tu nowy zespół, wielu z pierwszej jedenastki odeszło. Sam, jako jeden zawodnik, mogę dużo zmienić. Dojdzie drugi i czasami wystarczy dwóch, trzech zawodników, nowych liderów, którzy poprowadzą drużynę. Jest też tutaj dużo młodych, utalentowanych zawodników. Dlatego się nie martwię. Jest wielki spokój, fajna atmosfera, dobry trener i pomysł na drużynę.
Jak wrażenia po pierwszych kilku dniach?
Tak jak mówię: młoda, utalentowana drużyna. Czekamy jeszcze aż dotrze do nas niemiecki obrońca Rafael Czichos z Kolonii. Słyszałem, że planują jeszcze dorzucić dwóch, trzech zawodników. Muszę przyznać, że treningi są bardzo ciężkie. Na razie wszystko mi się bardzo podoba i o nic się nie martwię.
Swego czasu było u nas głośno o młodym bramkarzu Fire, Gabrielu Sloninie, ale teraz jest na dorosłej kadrze USA i wygląda na to, że bliżej mu do reprezentowania Stanów Zjednoczonych.
Dlatego go jeszcze nie poznałem, ale słyszałem, że podobno mówi po polsku. Może nie będziemy nadawać na tych samych falach, bo ja jestem już w tym wieku, że wiesz, rodzina, dziecko, ale na pewno dobrze dogadam się tu ze wszystkimi.
Wspominali ci o Przemku Frankowskim?
Właśnie muszę się do niego odezwać, o wszystko wypytać. Jeszcze nie miałem możliwości, bo pierwsze dni tutaj to naprawdę był duży stres, zamieszanie, wywiady, potem poznać wszystkich tutaj. Muszę zadzwonić do Przemka, widziałem, że dobrze mu idzie we Francji.
W każdym razie liczba Polaków w MLS się zgadza. Do debiutującego w lidze Charlotte FC właśnie dołączył Karol Świderski.
Widocznie ta liga jednak nie jest aż taka słaba skoro tylu nas tu przychodzi. Jestem ciekaw, jak Karol się tu przyjmie. Wielu piłkarzom, którzy tu przychodzą, wydaje się, że będzie łatwo, ale trzeba trochę czasu żeby się odnaleźć. Gra jest trochę inna, ale poziom rośnie. Łatwo mu nie będzie, jeszcze do tego nowa drużyna, nowy system. Jestem ciekawy i życzę mu jak najlepiej.
Ciekawe, że zamienił solidną, europejską ligę na MLS.
Przychodzi tu coraz więcej młodych graczy, którzy potem potrafią odejść do najlepszych klubów Europy. Brendan Aaronson odszedł rok temu z Philadelphii do Red Bulla Salzburg, a teraz Leeds United już daje za niego 27 milionów euro. Wcześniej poszedł tam Jack Harrison. Alphonso Davies trafił do Bayernu Monachium, teraz Ricardo Pepi do Augsburga. To chyba nie może być taka słaba liga.
Czytam często, że znacznie lepsza od MLS jest jednak liga meksykańska.
W Lidze Mistrzów CONCACAF graliśmy ze słynnym Clubem America. Co prawda przegraliśmy dwa razy po 0:2, ale byliśmy na zbliżonym poziomie. Muszę przyznać, że na wyjeździe byli lepsi, ale u siebie to my dominowaliśmy, mieliśmy swoje szanse. Gdybyśmy wykorzystali karnego na początku drugiej połowy, to mogliby mieć kupę w gaciach. Nie wiem jak to się mówi. Uważam, że trochę wyolbrzymiamy różnice między poszczególnymi ligami. Dlatego nigdy nie ukrywam, że chciałbym wrócić do Europy, bo wiem, że na trochę wyższym poziomie też bym sobie dał radę. Może po roku w Chicago zgłosi się europejski klub, nigdy nie wiadomo.
Muszę zapytać o Legię. Rzeczywiście było blisko?
Było, ale oni chyba koncentrują się na lecie. To normalne, że zimą nie ma aż tyle pieniędzy. Były rozmowy, były plany, ale na końcu dnia Chicago było jedynym klubem, który od razu dał ofertę, walczył i dał do zrozumienia, że im na mnie zależy. Nie czekali nawet jednego dnia, tylko od razu działali. To było najważniejsze. Pamiętam, że nawet jak odchodziłem do Ameryki w 2018 roku, to miałem propozycje z klubów polskiej Ekstraklasy. Byłem blisko takiej jednej drużyny, jak ona się nazywała...
Korona Kielce?
Tak, Korona Kielce! Znałem tam trenera, Gino Lettieriego. Wszystko było dogadane, warunki były ustalone, a potem jak przyszło do podpisania, to na papierze zmienili sobie cyferki. No ludzie... To już nie chodzi o pieniądze, ale rozmawiamy jak dorośli, a wy w ciula walicie.
Buksa, Klimala, Przybyłko, Świderski. Kto jest najlepszy?
Nie zapomnij o Niezgodzie!
No tak, biję się w pierś, a on jest chyba w najlepszym klubie.
Szkoda tylko, że chłopak ma znowu kontuzję. Rozmawiałem z każdym z nich, naprawdę fajne chłopaki, ale teraz będzie walka, kto będzie lepszy...
Jakie plany na najbliższe tygodnie?
Teraz mamy pierwszy, przedsezonowy obóz, który skończy się 3 lutego. Na trzy dni wrócę do Filadelfii i 6 lutego lecimy do Austin, Texas, na drugi obóz. Mamy wrócić 20 lutego i 26 gramy pierwszy mecz nowego sezonu na wyjeździe z Interem Miami. Zobaczymy, jaka będzie pogoda w Chicago. Jak będzie zimno, to prawdopodobnie polecimy z Teksasu prosto na Florydę żeby aklimatyzować się do meczu w Miami. Mam więc przed sobą ostatnie kilka dni w Filadelfii żeby zobaczyć żonę, synka i psa. I szukamy już domu w Chicago, dzisiaj złożyliśmy już pierwszą ofertę. A za równo miesiąc startuje sezon.
Życzę zatem co najmniej play-offów.
Dzięki, takie są moje ambicje. Chcę pomóc drużynie tam dojść. W nowej drużynie wszystko powinno być powoli, ale u mnie nie ma powoli. Zaczynamy na maksa, american attitude.
Wywiad w wersji wideo można obejrzeć poniżej.