Juventus Turyn kupił pomocnika na lata. "Kapitan Ameryka" wyszedł z drugiego szeregu i nakrył czapką kolegów

Juventus kupił pomocnika na lata. "Kapitan Ameryka" wyszedł z drugiego szeregu i nakrył czapką kolegów
Giuseppe Maffia / Sportphoto24 / Sipa / PressFocus
Choć Schalke dryfuje do 2. Bundesligi, to właśnie w Gelsenkirchen oszlifowano diament, który dziś lśni blaskiem na największych piłkarskich scenach. Amerykanin Weston McKennie to bez wątpienia jedna z rewelacji bieżącego sezonu. Pół roku temu Juventus praktycznie za bezcen pozyskał pomocnika na minimum dekadę.
“Stara Dama” od kilku lat poszukiwała rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. Najpierw podpisano kontrakty z Aaronem Ramseyem i Adrienem Rabiotem, a niedawno Fabio Paratici i spółka udali się do Barcelony, aby uzgodnić transfer Arthura Melo. Jednak żaden z nich nie zachwycił kibiców, nie spełnił oczekiwań, nie oczarował włoskich mediów. Co najwyżej wszyscy prezentują się nieźle. Do akcji niespodziewanie wkroczył zatem Weston McKennie. Dziś dziennikarze na Półwyspie Apenińskim prześcigają się w znajdowaniu słów, które precyzyjnie opisują geniusz 22-latka pozyskanego w lecie z Schalke.
Dalsza część tekstu pod wideo

Od futbolu amerykańskiego do “soccera”

McKennie to jeden z najbardziej rozchwytywanych zawodników młodego pokolenia. A warto dodać, że początkowo Amerykanin w ogóle nie myślał o karierze piłkarskiej. Urodził się w Little Elm w Teksasie, gdzie ulubionym sportem większości mieszkańców pozostaje futbol amerykański. Weston również praktykował tę dyscyplinę i sam przyznał później, że tylko odrobinę bardziej kocha, jak to zwykli mawiać “Jankesi”, soccer.
Jego kariera z piłką rozpoczęła się przez przypadek. W dzieciństwie McKennie wraz z rodziną wyemigrował na trzy lata do Niemiec, ponieważ jego ojciec, który jest wojskowym, musiał odbyć służbę w bazie lotniczej Ramstein. Młody Weston był bardzo aktywnym dzieckiem, chciał praktykować jakiś sport, ale nasi zachodni sąsiedzi raczej nie są znani z uprawiania futbolu amerykańskiego. Z braku laku chłopiec został więc zapisany do piłkarskiego klubu FC Phoenix Otterbach. Legenda głosi, że w pierwszym meczu juniorów jego zespół wygrał 8:0. Wszystkie bramki zdobył właśnie Amerykanin. I w tak niecodziennych okolicznościach zaczęła się przygoda, która trwa do dziś.

Powrót do drugiego domu

W wieku dziewięciu lat McKennie wrócił do ojczyzny. Zakochał się w “soccerze”, jednak nie chciał porzucać swojego sportu narodowego. Przez kilka lat łączył zatem grę w piłkę z futbolem amerykańskim. Bywały weekendy, w których w ciągu jednego dnia rozgrywał dwa mecze w różnych dyscyplinach. To mu pomogło, bo dziś jest zawodnikiem niezwykle uzdolnionym technicznie, ale jednocześnie silnym, atletycznym, dobrze zbudowanym.
W końcu zdecydował, że futbol amerykański stanie się jego pasją, a piłka nożna sposobem na życie. Jako nastolatek dołączył do szkółki Dallas FC, jednej z najlepszych akademii w USA. Tam radził sobie znakomicie w roli środkowego pomocnika z ofensywnymi inklinacjami. Szybko zaczął otrzymywać powołania do młodzieżowej kadry narodowej. W zespole do lat 13 zaprzyjaźnił się z innym Amerykaninem, który dziś szturmuje europejski futbol.
McKennie poszedł w ślady Christiana Pulisica. Gdy miał 17 lat, otrzymał ofertę podpisania pierwszego profesjonalnego kontraktu z seniorskim zespołem FC Dallas. Uniwersytet w Wirginii zaoferował mu stypendium sportowe. Ale Weston postanowił zaryzykować. Wiedział, że sercem światowej piłki jest Europa. Wrócił do Niemiec. Nie wybrał jednak pierwszego lepszego klubu. Trafił do młodzieżowej ekipy Schalke, gdzie pracuje Norbert Elgert, człowiek odpowiedzialny za rozwój m.in. Manuela Neuera, Mesuta Oezila czy Juliana Draxlera. Każdy z nich przeszedł przez piłkarską szkołę w Zagłębiu Ruhry, aby później sięgnąć po mistrzostwo świata.
- Wiedziałem, że chcę wrócić do Niemczech. Tam nauczyłem się wielu nowych rzeczy, pojąłem czym jest piłka nożna. To miejsce stało się moim drugim domem - mówił McKennie na łamach portalu “Goal”.
- W Schalke bardzo mi pomogli. Jestem człowiekiem, który lubi zadawać pytania, więc uczyłem się od starszych kolegów. Leon Goretzka czy Nabil Bentaleb mogliby powiedzieć: “dzieciaku, grasz na mojej pozycji, chcesz mnie wygryźć, odczep się”, ale oni tacy nie byli. Pomogli mi dojrzeć jako piłkarz - podkreślał w wywiadzie dla “ESPN”.

Amerykański sen

W wieku 18 lat pomocnik zadebiutował w Bundeslidze. Rok później był już etatowym członkiem wyjściowego składu “Die Knappen”. Chociaż ekipa z Gelsenkirchen stąpała po równi pochyłej, McKennie wciąż się rozwijał. Praktycznie zawsze znajdował miejsce w wyjściowym składzie ze względu na swoją wszechstronność. W sezonie 2018/19 Domenico Tedesco wystawiał go na pozycji środkowego pomocnika, na dziesiątce, na prawej obronie, prawym skrzydle, a nawet zdarzały się epizody na środku defensywy czy w roli fałszywego napastnika.
- Mogę zagrać praktycznie na każdej pozycji. Nie chciałbym jedynie być bramkarzem - mówił z uśmiechem McKennie.
Dobre występy przykuły uwagę klubów z czołówki. Amerykanin był zbyt dobry, aby bić się o utrzymanie w Bundeslidze u boku Omara Mascarella i Guido Burgstallera. Zasługiwał na grę z lepszymi zawodnikami. Na przykład - Cristiano Ronaldo, Paulo Dybalą i innymi gwiazdami Juventusu. Mistrz Włoch wykorzystał okazję, sprowadzając 22-latka praktycznie za bezcen. Schalke otrzymało 4,5 miliona euro za roczne wypożyczenie, po którym “Stara Dama” przeleje na konto Niemców jeszcze 18 mln. Niska cena, jak za pomocnika, który już stanowi o sile układanki Andrei Pirlo.
Nowy szkoleniowiec “Bianconerich” odważnie postawił na młodego pomocnika. Wszyscy zaczęli u niego z czystą kartą i to właśnie McKennie najszybciej wkupił się w łaski byłego wybornego pomocnika. W ligowym debiucie Pirlo Amerykanin rozegrał całe spotkanie. Później miał pewne problemy, gdy otrzymał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, ale wrócił do formy i od kilku tygodni bryluje w niemal każdym spotkaniu.
- Weston bardzo mnie zaskoczył. To piłkarz, który gra na niesamowitej intensywności. Potrafi przez cały mecz biegać od pola karnego do pola karnego. Pracuje w defensywie i do tego zdobywa bramki. Jest bardzo dobrym pomocnikiem, jednym z najlepszych - chwalił go rywal o miejsce w składzie, Arthur Melo.
McKennie strzelił w tym sezonie cztery gole i zaliczył dwie asysty. Żaden inny pomocnik “Juve” nie jest tak produktywny. Do tego haruje w defensywie, notując średnio ponad dwa przechwyty na mecz. Świetnie rozumie się z partnerami, choć niedawno udowodnił, że nie opanował jeszcze podstaw języka włoskiego. Cóż, dobrze, że bezbłędnie posługuje się uniwersalnym językiem futbolu.
W spotkaniu z Bologną Amerykanin zaprezentował cieszynkę w stylu Harry’ego Pottera, bo to jeden z jego ulubionych bohaterów literackich. Czasem może się wydawać, że to McKennie po cichu szepcze zaklęcie “Expelliarmus”, po którym rywale zostają rozbrojeni. Gdy 22-latek wychodzi na boisko, można spodziewać się magicznych popisów.

Przeczytaj również