Juventus FC - AC Milan. Pora wyrównać porachunki. Blask klasyku w cieniu "Afery Calciopoli"

Pora wyrównać porachunki. Blask klasyku w cieniu korupcyjnej "Afery Calciopoli"
charnsitr/shutterstock.com
„Rozumiem. W Turynie znalazłeś raj. Dobrze zarabiałeś, chroniła cię włoska federacja i niezawisłe sądy. Nie potrzebowałeś mej przyjaźni. A teraz przychodzisz do mnie: Don Moratti, sprawiedliwości. Ale nie czynisz tego z szacunkiem. Nie proponujesz przyjaźni. Nie zwiesz mnie ojcem chrzestnym. W dniu ważnego meczu prosisz, bym ustawiał spotkania piłkarskie za pieniądze”. Ta parafraza ze słynnego dzieła Mario Puzo idealnie odzwierciedla aferę Calciopoli, w której głównym winowajcą okrzyknięto działacza Juventusu, Luciano Moggiego.
Przypomnijmy: skandal wybuchł w maju 2006 roku, kiedy „La Gazetta dello Sport” ujawniła zapisy rozmów telefonicznych o charakterze korupcyjnym Luciano Moggiego z wysoko postawionymi urzędnikami, którzy odpowiadali za przydzielanie sędziów do wybranych meczów. Autorytet piłki nożnej na terenie Italii został podkopany na tyle, że nie tylko nadszarpnął reputację Serie A, ale przede wszystkim zniszczył piękno włoskiego futbolu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Moggi, pełniący wówczas funkcję dyrektora generalnego Juventusu, telefonował m.in. do Paolo Bergamo oraz Pierlugiego Pairetto, czyli panów czuwających nad wyznaczaniem arbitrów do sędziowania spotkań. Najistotniejszy czynnik zarzutów przeciwko „Capo Luciano” to jego naciski na selekcję sprzedajnych sędziów akurat podczas potyczek turyńskiej drużyny, których wagą były tytuły mistrzowskie. Jednak Moggi – jak się później okazało – to wierzchołek góry lodowej.

Przyjaciół trzymaj blisko

Dziwnym trafem w tamtym okresie stanowisko właściciela najpopularniejszej sportowej gazety we Włoszech obejmował niejaki Carlo Buora, zasiadający w przeszłości na stołku wiceprezesa Interu Mediolan. Oprócz tego zajmował podobną posadę w firmie telekomunikacyjnej Telecom, dzięki której sensacyjne informacje dotyczące nieuczciwości Moggiego wyciekły do mediów.
Nie trzeba być prorokiem, żeby zauważyć, iż akt spełnienia obywatelskiego obowiązku był tak naprawdę prywatną wendettą Buory, który nie mógł pogodzić się z faktem, że Inter od niespełna dwudziestu lat bezskutecznie walczył o Scudetto. Oczywiście, osobiste porachunki niczego nie dowodzą, ale pewnego rodzaju niesmak pozostał. W każdym razie, otaczanie parasolem ochronnym Moggiego nie jest moim celem, ponieważ występki tego jegomościa zasługują wyłącznie na potępienie.
Włoski Związek Piłki Nożnej miał twardy orzech do zgryzienia, gdy nad kadrą narodową zawisła groźba wykluczenia z Mundialu w 2006 roku. Tak, późniejsi zdobywcy złotych medali imprezy rozgrywanej na niemieckich arenach mogli w ogóle w czempionacie globu nie wystąpić. Czas działał na niekorzyść Italii, więc podjęto radykalne kroki, aby jak najprędzej rozwiązać problem.
„Starej Damie” odebrano dwa tytuły mistrzowskie i zdegradowano do drugiej klasy rozgrywkowej, przy okazji odejmując jej na początku nadchodzących zmagań ligowych dziewięć punktów. W obliczu wciąż napływających nowych materiałów dowodowych w sprawie, kary dotknęły również inne kluby, które zostały powiązane z przekrętami tego samego kalibru: Reggina oraz Fiorentina (-15 oczek), AC Milan (-8), Lazio (-3).
Wracając do Luciano Moggiego i jego relacji z Carlo Buorą, aż ciśnie się na usta kolejny cytat z „Ojca Chrzestnego”: „Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej”.

Massimo Moratti śpi z rybkami

Procedura ustawiania meczów na zlecenie niemal zawsze odbywała się na tej samej zasadzie. „Capo Luciano” wybierał numer do np. Pairetto, po czym – delikatnie rzecz ujmując – składał mu propozycję nie do odrzucenia. Oto fragment jednej z ich rozmów:
- Gigi, co ty nam przysłałeś za sędziego?
- Przecież Fandel jest z absolutnego topu, to jeden z lepszych sędziów.
- On naprawdę schrzanił to spotkanie. Rewanż w Sztokoholmie ma być zabezpieczony.
- O nie! Ten mecz musi być czysty.
- Potrzebujemy zwycięstwa, dotarło? Na Messinę przyślij mi Consolo i Battaglię, może z Cassarą?
- Nie ma problemu. Będzie Consolo z Battaglią. Przydzieliłem też kogoś na Livorno.
- Na Livorno będzie Rocchi, tak?
- Tak.
- Na pojedynek z Milanem musi być Pieri.
Moggi wykorzystywał sprzyjający układ zamknięty do czasu, gdy Buora nie nakazał swoim dziennikarskim „żołnierzom” kompromitującej Juventus publikacji. Niemniej nad jego głową stał ktoś znacznie wyższy rangą oraz renomą, a mianowicie Massimo Moratti. To właśnie on wydał „rozkaz” i wytypował na następcę sternika włoskiej federacji piłki nożnej Guido Rossiego.
Naturalnie, wyłącznie zbieg okoliczności – może to przeznaczenie? – sprawił, że obaj panowie byli silnie powiązani z Interem. Dopiero Christian Vieri podczas konferencji prasowej zwołanej przy zakończeniu kariery sportowej wydał komunikat, który ponownie wstrząsnął futbolowym światem:
Nie mogę dłużej trzymać tego wszystkiego dla siebie. „Aferę Calciopoli” wywołał Moratti. Za moich czasów każdy piłkarz Interu musiał podpisać dokument, w którym deklarował, że nie wspomni o związkach Interu z Telecomem. Siedemdziesiąt procent mojego wynagrodzenia płacił klub, a resztę Telecom, któremu – jak wszyscy piłkarze Interu – musiałem świadczyć usługi reklamowe. Wszystko po to, aby obejść system podatkowy. Współczuję Juventusowi i Milanowi, cierpiałem razem z nimi, ale wtedy wszyscy chcieliśmy działać na rzecz naszego prezesa, który okazał się człowiekiem dwulicowym.
Ten komentarz stanowił przejrzysty sycylijski telegram: „Massimo Moratti śpi z rybkami”.

Futbolówka to broń

Powyższe słowa wcale nie są zwiastunem futbolowej śmierci Morattiego, lecz dowodem na to, że w szwindle na poziomie Serie A w tamtym czasie były zamieszane największe kluby piłki nożnej i każdemu przysługiwał „telefon do zaprzyjaźnionego sędziego”. Szkoda, że nie z aresztu śledczego. Sieć intryg jest tak zawiła, że ciężko ją pojąć prawdziwie oddanym sympatykom tej dyscypliny sportu.
Oficjalnie nie potwierdzono doniesień Vieriego, zatem włodarze Interu czuli się bezkarni. Przestępczość na tym pułapie rozgrywek, w jednej z mocniejszych lig europejskich, wzbudza kolejne domysły. Czy starcie, które oglądamy za pośrednictwem teleodbiorników, jest rzeczywiście meczem piłkarskim, a może to następstwa ciągnącej się od ponad dekady „Afery Calciopoli”? Z dnia na dzień mnożą się pytania, które łączą się z brakiem jednoznacznych odpowiedzi. Pozostali nieznani sprawcy.
Po problemach z obsługą VAR-u, jakie na początku kampanii mieli sędziowie, trudno się dziwić tego rodzaju dygresjom. Dlatego też głęboko wierzymy, że dzisiejszego wieczoru na Allianz Stadium w Turynie zatryumfuje futbol. Czysty, pozbawiony gierek, układzików, znający własną wartość na scenie europejskiej, zyskujący uznanie w oczach kibiców.
Że pierwszoplanowymi aktorami będą zawodnicy Juventusu oraz Milanu, natomiast arbitrzy odegrają role epizodyczne, bez żadnego wpływu na ostateczny rezultat spotkania. Z tego miejsca apelujemy do wszystkich dygnitarzy myślących, że finansami zaskarbią przychylność świata: „Futbolówka to broń, a piłka nożna to wiedza, kiedy pociągnąć za spust”.
Nie ulega wątpliwości, że faworytami dzisiejszego starcia będą gospodarze, ale mecze pomiędzy tymi drużynami to odwieczna batalia o każdy centymetr boiska, których rzeczywistą stawką jest prestiż, więc skreślanie “Rossonerich” uznalibyśmy za koszmarny błąd. Polscy fani zacierają ręce na myśl o rywalizacji Krzysztofa Piątka z Wojciechem Szczęsnym, zatem radujmy się, że możemy obserwować naszych stranierich we wspaniałym klasyku Serie A. Szczęsny ma większe szanse, żeby wyjść zwycięsko z tej konfrontacji, lecz nie zdziwimy się, jeśli po spotkaniu Piątek spuentuje swój występ okraszony golem, posiłkując się słowami Michaela Corleone: “To nic osobistego, Wojtek. To czysty biznes”.
Mateusz Połuszańczyk

Przeczytaj również