Jeśli to się nie zmieni, kadra nigdy nie zrobi kroku naprzód. "Wręcz kryminał"

Jeśli to się nie zmieni, kadra nigdy nie zrobi kroku naprzód. "Wręcz kryminał"
Piotr Matusewicz / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz HawrotDzisiaj · 07:00
Bolesna lekcja i obnażenie słabości, których nie da się przypudrować ofensywnymi zrywami. Reprezentacja Polski w być może najważniejszym elemencie będącym kluczem do jakiegokolwiek sukcesu, nadal stoi w miejscu. A czas leci.
Pierwszy niesmak sobotniego wieczoru pojawił się zanim jeszcze sędzia zagwizdał, by rozpocząć mecz Polski z Portugalią. Z perspektywy trybun pożegnanie Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka wyszło bardzo… zwyczajnie. Zupełnie jakby kariery w reprezentacji kończyły mniejsze persony niż jedni z najlepszych piłkarzy ostatniej dekady. I żaden to zarzut w stronę PZPN-u, bo Łukasz Wachowski i Cezary Kulesza wręczyli dwójce przyjaciół pamiątkowe koszulki, pojawił się też sympatyczny motyw “oprawy” na boisku. Na pewno była to podniosła chwila dla obu zawodników, moment wzruszenia, do zakodowania w pamięci.
Dalsza część tekstu pod wideo
Trybuny PGE Narodowego nie stanęły jednak na wysokości zadania. Nie było skandowania nazwisk zasłużonych reprezentantów, nie było ryknięcia “dziękujemy”. Ot, błyskawicznie temat został zamknięty. Trochę to przykre, choć znając realia kibicowskie na galowym polskim stadionie, nie można być zdziwionym. Najlepiej mówią o tym fragmenty meczu, w których to garstka żywiołowych fanów z Portugalii przekrzykiwała kilkadziesiąt tysięcy biało-czerwonych. Pierwszy doping po polskiej stronie pojawił się po około kwadransie, a największą ekscytację budził Cristiano Ronaldo. Raz wygwizdywany, raz uwielbiany, z dość ikonicznym momentem, gdy Narodowy zawył “SIUUUUUUU” po golu legendarnego napastnika.
Tego typu atmosfera na Narodowym (z wyjątkiem genialnej końcówki hymnu a capella) to jednak nic nowego.
Niestety, podobnie możemy określić występ reprezentacji Polski.

Ta sama nędza

Można zażartować, że jedyne, co było po obu stronach równe, to właśnie doping, mimo gigantycznej różnicy kibicowskich “głów” na korzyść Polaków. Gigantyczną różnicę widzieliśmy też na boisku. Większość meczu to była przepaść pomiędzy gospodarzami a gośćmi. Brutalna lekcja, nawet jeśli wynik o niej nie traktuje, bo przecież - to wcale nie przesada - niewiele brakowało do arcy-niezasłużonego remisu. Widzieliśmy już takie rzuty karne jak za starcie Nelsona Semedo z Michaelem Ameyawem. W Ekstraklasie pewnie byliby sędziowie, którzy zamaszystym ruchem wskazaliby na “wapno”. Przy podyktowanej i wykorzystanej “jedenastce” zrobiłoby się sensacyjne 2:2.
Przy czym pamiętajmy, że zanim doszło do tej sytuacji, a właściwie zanim - patrząc wcześniej - Piotr Zieliński po efektownej akcji trafił na 1:2, mogło być cztery czy pięć bramek w plecy. Portugalczycy zbyt łatwo robili co chcieli. Nieskuteczność w połączeniu z kilkoma kapitalnymi paradami Łukasza Skorupskiego spowodowała najniższy wymiar kary. Znów Polacy “wisieli” na bramkarzu. Był Szczęsny, jest Skorupski, będzie Bułka - zdrowaśka do golkipera i jazda. Czasami działa.
Wybaczcie spłycenie tematu, natomiast prowadzi to wszystko do prostego wniosku: obrona reprezentacji Polski dalej wygląda tak, jak wyglądała. Nawet nie chodzi tutaj stricte o personalia. Kolejni selekcjonerzy przejmują ster, a gra w defensywie (bo nie wyłącznie ta formacja) okropnie kuleje. Rządzi przypadek, zawodnicy się starają, ale niezmiennie brakuje organizacji, automatyzmów, pomysłu, jak załatać oczywiste dziury. Biało-czerwoni zostawiają rywalom tyle przestrzeni, że to się nie mieści w głowie. Pół żartem, pół serio, doszli do takiego poziomu, że odblokowali nawet na ogół zawodzącego w kadrze Rafaela Leao. Ten miał na Narodowym autostradę do pokazania swojej najlepszej wersji. Tyle przestrzeni, że mógłby tam zaparkować kilka odrzutowców.
Rozliczając rok pracy Michała Probierza, nie sposób pominąć tego, jak bardzo kadra nie rozwinęła się, jeśli chodzi o grę obronną. Mija czas, a defensywa jest tak samo nieuporządkowana. Jasne, Polska nie dysponuje bardzo dobrymi w skali europejskiej stoperami, ale - litości - to nie może wyglądać aż tak słabo. Wypada nam wymagać postępów, a nie wiecznego pożaru i losowości. Przecież to wręcz kryminał - rywale notorycznie robią, co chcą. I nie chodzi o Portugalię, bo to przeciwnik z najwyższej półki. Ale Szkoci też odpalali tryb La Zabawa. Wcześniej Austriacy, Turcy. Ile można? Jeśli to się nie zmieni, kadra nigdy nie zrobi kroku naprzód. Być może receptą na zminimalizowanie strat jest powrót do czwórki z tyłu. Przy tylu słabościach warto je schować na tyle, ile się da.

Momenty brutalnie kasowane

Jeśli zaś chodzi o grę do przodu, tutaj trzeba oddać biało-czerwonym, że mają możliwości, są momenty, potrafią naprawdę zagrać kawał dobrej piłki. Gol tego koronnym dowodem. Przebłysków było zresztą więcej i choć łatwo można podważyć stałą narrację selekcjonera o ofensywnej wizji reprezentacji (bo boisko weryfikuje piękną teorię), to powiedzmy sobie wprost: oni coś z przodu umieją. Były próby, zbyt często brakowało ostatniego zagrania, odpowiedniej finalizacji, natomiast przy lepszej defensywie spojrzenie na poczynania w ataku zmieniłoby się. Niestety, kompletne zagubienie w tyłach niejako “kasuje” pozytywne strony tego, co udaje się zdziałać patrząc w kierunku pola karnego rywali.
Przykład? Proszę bardzo. W 20. minucie meczu dało radę stwierdzić, że “jest nieźle”. Świeżo po akcji Frankowskiego, wstrzeleniu Walukiewicza i sytuacyjnym strzale Świderskiego. Brakło relatywnie niewiele. Tyle że po chwili Portugalia trafiła na 1:0. Momentum poszło do kosza, a później Polacy za często odpalali tryb zbiorowego paraliżu, niemocy.
To nie miało prawa się udać. Generalnie, krótką kołdrę pozytywów przykrywają te mniej optymistyczne elementy. Wiele musiało się w polskiej kadrze zmienić, by istotna część problemów nie zmieniła się w ogóle. Nie ma jednak przypadku w tym, że ostatnie zwycięstwo nad jakimkolwiek reprezentacyjnym gigantem to 11 października 2014 r. i słynny mecz z Niemcami.
Bo właśnie w tym miejscu niestety jesteśmy.
Z PGE Narodowego, Mateusz Hawrot

Przeczytaj również