Jerzy Engel zachwycony. "On się nie boi, lubię takich piłkarzy" [NASZ WYWIAD]

Jerzy Engel zachwycony. "On się nie boi, lubię takich piłkarzy" [NASZ WYWIAD]
własne
Błażej - Łukaszewski
Błażej Łukaszewski09 Sep · 18:45
- Mateusz Bogusz? Myślę, że został wrzucony na bardzo głęboką wodę, bo na mecz z Chorwatami. Dlatego ja bym od razu go nie skreślał, po meczu, w którym niewiele mógł zdziałać, bo możliwe, że w następnych spotkaniach będzie grał zdecydowanie lepiej - przekonuje były selekcjoner reprezentacji Polski, Jerzy Engel.
Reprezentacja Polski zakończyła wrześniowe zmagania, po których do tabeli Dywizji A Ligi Narodów dopisuje trzy punkty. Dzień po zgrupowaniu naszej drużyny skontaktowaliśmy się z byłym selekcjonerem, Jerzym Engelem, którego poprosiliśmy o podzielenie się wrażeniami z gry biało-czerwonych przeciwko Szkocji i Chorwacji.
Dalsza część tekstu pod wideo
BŁAŻEJ ŁUKASZEWSKI: Jakie są pańskie wrażenia po tym zgrupowaniu? Wynikowo i stylistycznie.
JERZY ENGEL: Najważniejszy jest wynik, bo przecież zadanie jest znane. Zespół ma się utrzymać w dywizji A Ligi Narodów, to jest najważniejsze. To jest ten cel, który ma przed sobą selekcjoner. W związku z tym trzy punkty z tych dwóch meczów wyjazdowych, to pozytywny wynik. Myślę, że on daje nadzieję na to, że ten plan może być zrealizowany.
Widział pan jakiś krok w przód, jeżeli chodzi o rozwój drużyny?
Na pewno tak. Mieliśmy zupełnie nową formację pomocy, wreszcie widzieliśmy bardzo ofensywne nastawienie naszego zespołu. Ono się jeszcze nie przekłada aż tak bardzo na stworzenie sobie wielu sytuacji, szczególnie z takim zespołem, jak chociażby Chorwacja, ale to dało nam efekt. W pierwszym meczu wygraliśmy 3:2 na trudnym terenie w Szkocji i myślę, że to napawa optymizmem na przyszłość.
Jak podoba panu się pomysł gry z Piotrem Zielińskim na szóstce?
Dobry pomysł. Bardzo mi się podoba, bo z Piotra zostały zdjęte te wszystkie obciążenia, które miał wcześniej, czyli strzelanie i asystowanie. W tej chwili on jest tym zawodnikiem, który ma odbierać piłkę od obrońców i ładnie ją rozdzielać w środku pola. Ma przed sobą zawodników, którzy również są kreatywni, czyli cała czwórka, począwszy od Zalewskiego z lewej, poprzez Urbańskiego i Szymańskiego w środku i z prawej strony Frankowskiego. I to może być bardzo ciekawa linia środkowa w przyszłości.
W pierwszym meczu ze Szkocją zagrał Jakub Kiwior, który został zdjęty po przerwie. W drugim spotkaniu już nie wystąpił. Zastąpił go Sebastian Walukiewicz. Widać po Kiwiorze brak minut w klubie.
Zdecydowanie tak. U większej liczby zawodników było to widać, bo też w zupełnie innej dyspozycji był Kacper Urbański. U Piotra Zielińskiego również było widać brak formy meczowej. W związku z tym największym wygranym tego zgrupowania jest Walukiewicz, który wszedł w pierwszym meczu, zagrał w drugim i wyglądał poprawnie.
Pewnie wywalczył sobie kredyt zaufania na październikowe zgrupowanie.
Pewnie tak. I z tego się trzeba cieszyć, zwłaszcza jeśli Kiwior nadal będzie miał problemy i będzie w takiej dyspozycji, jaką widzieliśmy w 45 minutach pierwszego meczu. To bardzo dobra alternatywa dla selekcjonera.
Kuba Moder. Jego wejście na boisko z Chorwacją dało nam tyle, co nic.
Kuba wszedł z musu, bo widzieliśmy, że inni piłkarze potrzebowali zmiany. Pewnie gdyby nasi zawodnicy byli w pełnej dyspozycji, to by na boisko nie wszedł. Nie ma się co dziwić, że wypadł blado, bo u takich zawodników jak on czy Kiwior, to trzeba bardzo wysokiej formy ligowej, żeby grali tak, jak grali wcześniej. Moder i Kiwior to piłkarze, którzy w tej reprezentacji pokazywali się już bardzo dobrze i to z trudnymi przeciwnikami, jak chociażby z Anglią.
Moder przyznał po ostatnim spotkaniu, że grał z urazem na EURO 2024 w meczu z Francją, czego skutki odczuwa do dzisiaj. To był wyraz nieodpowiedzialności czy ofiarności?
To jest bardzo częsta kalkulacja, z którą zderzamy się w narodowej reprezentacji. Ja również tak miałem, że zawodnicy ukrywali mniejsze lub większe urazy, bo chcieli zagrać w drużynie narodowej. I potem był kłopot, bo w klubach nie ma takiego wysiłku, jaki oni ponoszą w grze na poziomie reprezentacji. I tutaj, jeżeli ktokolwiek ma jakąkolwiek ukrytą lub nieukrytą kontuzję czy uraz, który się nawarstwia, to on potem wyjdzie. Czy chce, czy tego nie chce.
Z jednej strony można myśleć przede wszystkim o własnym zdrowiu, ale z drugiej trzeba się cieszyć, że mamy zawodników, którzy chcą się poświęcić i oddać wszystko dla reprezentacji Polski, bo tylko wtedy można osiągnąć dobre wyniki. Tak zdarzało się bardzo często - np. Adam Matysek nabawił się bardzo ciężkiej kontuzji w meczu z Norwegią i potem to spowodowało, że jego kariera już właściwie dobiegała końca.
Podobnie inni zawodnicy. Jacek Zieliński wysiłek w reprezentacji okupił później zerwaniem ścięgna Achillesa w klubie. No więc można takich przykładów przytaczać bardzo wiele, ale najważniejsze jest to, że oni mają w sercu reprezentację narodową i dla tej drużyny chcieliby oddać wszystko.
Jak ocenia pan debiut Mateusza Bogusza?
To nie był pozytywny debiut. Myślę, że został wrzucony na bardzo głęboką wodę, bo na mecz z Chorwatami. Dlatego ja bym od razu nie skreślał Bogusza, po meczu, w którym niewiele mógł zdziałać, bo możliwe, że w następnych spotkaniach będzie grał zdecydowanie lepiej. Ale wczoraj, niestety, on jak i Kuba Kamiński mieli bardzo trudno, żeby zaistnieć.
To teraz może coś bardziej pozytywnego - Nicola Zalewski.
Mamy jednego zawodnika, który się nie boi. Jednego zawodnika, który bierze grę na siebie, który idzie w drybling, nawet ryzykując takie akcje jak ta, kiedy wrócił z piłką w nasze pole karne i tam dryblował. Ja lubię takich piłkarzy, na nich warto opierać drużynę. Oni dają pewność, że nie pękną w żadnym meczu i że są zawodnikami, którzy będą ciągnąć tę reprezentację w przyszłości. On był naszym najsilniejszym punktem w meczach ze Szkocją i z Chorwacją.
Trudno jest też nie zachwycać się tym co pokazał Luka Modrić.
Tak, to był mecz jednego aktora, Modricia. Myśmy później już właściwie się tylko przyglądali jego grze, a nie temu, co się dzieje na boisku. Wszyscy pamiętamy pewnie jak prostował nogi w 90. minucie i robił stretching, kiedy po wślizgu bolały go nogi. Na tym się skupialiśmy - żeby patrzeć, czy on dotrwa do końca, czy nie. Z przyjemnością oglądało się grę tego 39-letniego zawodnika, który świetną postawę w tym meczu okrasił bramką, która przeszła pewnie już do legendy i będzie powtarzana przez wiele lat jako jedna z najpiękniejszych zdobytych przez niego w meczach międzypaństwowych.

Przeczytaj również