Jego mecze oglądały setki milionów. Dziś sam jest milionerem. Niespodziewany bohater tłumu
Nikt się nie spodziewał, że wśród kibiców stanie się kultowym bohaterem miło wspominanym do dzisiaj. Zagrał 151 meczów dla Manchesteru City w czasach, gdy klub nie grał w żadnych europejskich pucharach. Sun Jihai sprawił, że w Chinach znali City na długo przed wejściem szejków. Jego pierwsze mecze w Anglii oglądało ponad 100 milionów rodaków.
Sun Jihai spowodował, że Manchesterowi City dużo łatwiej było wejść na chiński rynek. Miał tam już starą bazę fanów jeszcze sprzed ery szejków. To dlatego, że ci kibicowali właśnie Sunowi na początku XXI wieku.
Chiny piłkarskim bogaczem, ale... biedakiem
Chiny to jeden z dwóch krajów, który ma ponad miliard mieszkańców. Jest zdecydowanie bogatszy od tego drugiego, czyli Indii. To samonakręcająca się spirala gospodarcza. Trudno nawet zliczyć, ile zabawek z dzieciństwa miało na sobie metkę "made in China". Niestety jednak żaden piłkarz "made in China" nie został wielką gwiazdą futbolu. Chiny są piłkarskim pariasem. Trzeci największy kraj globu miał gigantyczne ambicje, żeby w przyszłości zostać mistrzem świata. Chiński prezydent Xi Jinping wymyślił sobie, że pobije w piłce nożnej wszystkie kraje zachodnie. Poszły na to grube pieniądze.
W 2016 r. kluby chińskiej Super League wydały ponad 900 mln funtów na sprowadzenie znanych nazwisk. Wydatki te były kontynuowane rok później. Podczas zimowego okna transferowego 2016/17 przekroczyły nawet kasę wydaną przez Premier League. Do ligi chińskiej w ciągu dwóch lat trafili: Aleix Teixeira, Paulinho, Jackson Martinez, Robinho, Asamoah Gyan, Burak Yilmaz, Ramires, Gervinho, Odion Ighalo, Freddy Guarin, Demba Ba, Ezequiel Lavezzi, Carlos Tevez, Oscar, Hulk, Jonathan Soriano, Anthony Ujah, Brown Ideye, Graziano Pelle, Papiss Demba Cissé, Axel Witsel, Alexandre Pato. Grało tam przez lata więcej gwiazd, ale akurat ci wymienieni dotarli tam w momencie największego szału prezydenta.
A teraz ilu znacie chińskich piłkarzy? Gdyby nie Paris Platynov i jego legendarny Wu Lei, to prawdopodobnie żadnego. Jeżeli ktoś jest fanem Legii Warszawa bądź Manchesteru United (tak, grał w obu tych klubach), to może kojarzyć kompletny niewypał - Donga Fangzhuo. Przez krótki czas w Charltonie i Celtiku grał pomocnik Zheng Zhi. W sezonie 2002/03 za to Li Tie podpisał kontrakt z Evertonem, co w dużej mierze miało związek z chińskim sponsorem koszulek klubu - firmie telefonii komórkowej, Kejian. Chodziło też o to, by zainteresowanie Premier League w ich ojczyźnie wzrosło.
Szał na dwóch piłkarzy
Chińczycy mieli swój ulubiony klub w Europie pod koniec lat 90. Jaki? Otóż Crystal Palace, które 14 sierpnia 1998 roku zakontraktowało aż dwóch zawodników z tego kraju - byli to Fan Zhiyi (transfer definitywny) oraz Sun Jihai (wypożyczenie). Przez krótki czas klub uruchomił nawet chińskojęzyczną wersję swojej strony internetowej. Gdy 26 lat temu Palace grało z Sheffield United, był to pierwszy w historii mecz angielskiej ligi transmitowany na żywo w chińskiej telewizji ogólnokrajowej. Na Selhurst Park zgromadziło się około 18 000 kibiców, którzy obejrzeli zwycięstwo "Orłów" 1:0. Niektóre publikacje podają, że liczba widzów na całym świecie sięgała nawet 500 milionów. Te bardziej realistyczne mówiły, że maksymalnie 300. Z tego olbrzymiego grona co najmniej 100 milionów fanów w Azji śledziło wczesne wyczyny chińskiej pary. Hype był ogromny. Chińczycy oszaleli. Terry Venables ściągnął Fana do Palace, bo zaimponował mu w spotkaniu towarzyskim na Wembley tuż przed EURO 1996. Sun był może bardziej kimś do aklimatyzacji, zdolnym, ale mniej znanym 21-letnim chińskim obrońcą. Nawet jeszcze nie grał w kadrze.
Fan rozegrał później 97 spotkań dla Crystal Palace, ale wszystkie na poziomie drugiej ligi i krajowych pucharów. Został nawet najlepszym piłkarzem klubu w 2001 roku. Dużo większą karierę na Wyspach zrobił Sun Jihai, który trafił później do Manchesteru City za 2 miliony funtów z Dalian Shide i stał się małą ikoną, tzw. "cult hero". Podobno interesował się nim wtedy także AC Milan. Stał się w Manchesterze bohaterem, po którym nikt się nie spodziewał, że zdobędzie serca fanów. Dlaczego? Chodziło o waleczny styl gry, jego życzliwość dla kibiców, egzotyczny kraj pochodzenia oraz to, że po prostu nikt się po nim niczego wielkiego nie spodziewał.
Sun Jihai odegrał jednak ogromną rolę w ekspansji klubu na rynek azjatycki. Ten solidny ligowiec występował na środku obrony bądź na prawej stronie. Dla City zagrał 151 razy. To dużo, biorąc pod uwagę, że dziś zawodnicy nabijają sobie także licznik europejskimi pucharami. David Silva - 55 meczów w City w Lidze Mistrzów, Kevin de Bruyne - 56 meczów, Raheem Sterling - 67 meczów. Sun Jihai - oczywiście 0 meczów. Manchester City był wtedy za słaby na te rozgrywki.
Sezon 2002/03 był rokiem życia dla Sun Jihaia. Zaliczył wtedy - z pozycji prawego obrońcy - aż pięć asyst w Premier League, wywalczył karnego i strzelił nawet jednego gola. Rozegrał 33 mecze. W tamtych czasach mógłby być niskobudżetową opcją w Fantasy Premier League. W końcu grał dla drużyny, która zajęła 16. miejsce i ledwo się utrzymała (a od tamtego czasu nieprzerwanie gra w najwyższej lidze).
Ambasador
Wcześniej mowa była o tym, że chiński prezydent zapragnął stworzyć imperium. Manchester wyczuł pismo nosem i w 2015 r. zatrudnił w roli ambasadora swoją ikonę, pierwszego Chińczyka, który zdobył bramkę w Premier League i przez kilka lat gry stał się nieoczekiwanym ulubieńcem kibiców. Cel był prosty - promować klub na swoim gruncie, a przecież renomę w tym kraju Sun Jihai miał ogromną, skoro miliony oglądały jego występy. Chińskich kibiców w żadnym wypadku nie można nazwać "sezonowcami". Ba, są oni z Manchesterem jeszcze z czasów przed szejka Mansoura. Jihai miał ogromny wpływ na rozwój i wiedzę o futbolu w Chinach i na postrzeganie zespołu Manchesteru City. Sprawił, że niejeden mały chiński dzieciak pragnął być Nicolasem Anelką, Claudio Reyną czy Shaunem Wright-Phillipsem.
- Zmieniłem wizerunek chińskich zawodników w oczach brytyjskich fanów. Pozwoliłem im zobaczyć to, co reprezentujemy, zamiast ich tradycyjnego poglądu - powiedział w 2017 roku dla The Times.
"Chińskie derby", czyli mecz Evertonu, w którym grał Li Tie, z Manchesterem City Sun Jihaia w sezonie Premier League 2002/03, obejrzało prawie 400 milionów ludzi! Mecz zrobił szał w Chinach. Jihai odszedł z klubu dopiero latem 2008 roku. Zbiegło się to z ogromną transformacją i wkroczeniem do klubu Sheikha Mansoura.
Po tym, jak został ambasadorem, Sun po raz pierwszy podzielił się tą informacją w wyjątkowych okolicznościach. Zrobił to podczas transmisji na żywo popularnego programu telewizji CCTV Who is the King - poświęcony jest on rozgrywkom piłkarskim w szkołach, do którego Sun został zaproszony jako gość specjalny, aby zaprezentować drużynom piłkarskim uczniów ze wszystkich grup wiekowych, od tych ze szkół podstawowych do studentów. Częścią tej roli ambasadora była promocja działań podejmowanych przez City wśród lokalnej społeczności oraz we współpracy z lokalnymi partnerami w Chinach.
Sun do dziś pomaga w akcjach promocyjnych. Tak było na przykład podczas "4-In-A-Row Trophy". Chodzi o to, że cztery puchary Premier League (zdobyte z rzędu) jeżdżą po świecie do kibiców. Tour trwa... cały czas, a puchary były już w Chinach, Japonii i Indiach. Można sobie zrobić z nimi zdjęcie, wziąć udział w evencie, spotkać się z dawnymi gwiazdami, które akurat do danego kraju jadą (np. Paul Dickov, Nedum Onuoha). Pod koniec listopada trofea polecą do Brazylii, gdzie będzie transmitowany mecz z Tottenhamem.
Galeria Sław
Co ciekawe, w 2015 roku Jihai został dołączony do Galerii Sław Narodowego Muzeum Piłki Nożnej w Anglii. Jego nominacja obok takich gwiazd jak Thierry Henry czy Eric Cantona wzbudziła wielkie dyskusje i kontrowersje. Fakty łączono w ten sposób, że była to próba przypodobania się i zyskania przychylności wizytującego prezydenta Chin Xi Jinpinga. Sun stał się wówczas dopiero ósmym zagranicznym piłkarzem na tej liście. Oprócz wyżej wymienionych byli to jeszcze: Dennis Bergkamp, Osvaldo Ardiles, Patrick Vieira, Gianfranco Zola oraz Peter Schmeichel. Chińczyk pasował jak pięść do nosa, ale został wprowadzony do Galerii Sław przez Xi Jinpinga, gdy chiński przywódca odwiedził muzeum wraz z Davidem Cameronem, premierem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii. Zresztą, kiedy prezydent Chin przyjechał do ośrodka szkoleniowego City na wizytację, to... selfie zrobił sobie z nim i Cameronem Sergio Aguero.
W 2015 roku Manchester City rozegrał letni sparing z reprezentacją Wietnamu w Hanoi i zwyciężył 8:1. Rok później miał zagrać w Chinach dwa mecze towarzyskie - przede wszystkim z Manchesterem United w Pekinie, co miało przyciągnąć i zainteresować kibiców, podobnie jak teraz organizowane letnie El Clasico w Stanach Zjednoczonych. Zły stan nawierzchni po ulewnych opadach sprawił jednak, że Jose Mourinho i Pep Guardiola obawiali się o zdrowie zawodników. "Obywatele" zagrali za to kilka dni później z Borussią Dortmund w Shenzhen. Z kolei w 2019 roku cały dwutygodniowy tour objął tę część Azji - przede wszystkim Chiny i ich PL Asian Trophy organizowany dla zespołów angielskich, ale i Hong Kong oraz Japonię. Rok temu Manchester znów odwiedził Japonię. W Chinach jednak boom na klubowy futbol upadł na dno, a gwiazdy opuściły kraj. Więcej można o tym przeczytać więcej TUTAJ.
Warto dodać, że Chiny tylko raz zagrały na mundialu - w 2002 roku. To był właśnie czas Sun Jihaia oraz Fan Zhiyiego w lidze angielskiej. Przegrały wszystkie trzy mecze - z Kostaryką 0:2, z Brazylią 0:4 oraz z Turcją 0:3. Sun doznał kontuzji z Kostaryką i w pozostałych dwóch spotkaniach nie wystąpił. Nigdy później Chińczycy nie weszli już na taki poziom. Obecnie zajmują 91. miejsce w rankingu FIFA.
Milioner
Co dziś słychać u Sun Jihaia? Jest obecnie asystentem selekcjonera U21 w Chinach. Robi to, ponieważ to jego pasja. Tak naprawdę mógłby sobie bimbać i leżać do góry brzuchem. Chociażby Martin Branthwaite oraz Mathieu Flamini są przykładami piłkarzy, którzy poczynili inwestycje z ogromnym wzrostem kapitału. Sun Jihai zrobił podobnie. Firma byłego obrońcy dostarcza media sportowe i technologię. Doprowadziło to również do rozpoczęcia przez niego talk show, w którym promował swoją aplikację społecznościową MiaoHi, która łączy celebrytów z fanami i zawiera narzędzie do przewidywania meczów. Jihai otrzymał inwestycję od China Media Capital, które kupiło też 13 procent udziałów w City Football Group. Aplikacja ma podobno ponad 400 milionów użytkowników i była używana przez chińską drużynę piłkarską do przesyłania strumieniowego treści podczas nieudanej oferty Mistrzostw Świata 2018.
- Myślałem o założeniu firmy w listopadzie 2015 r., a powstała ona w lutym 2016 r. - decyzję podjęliśmy dość szybko. Dla przeciętnego piłkarza wejście do sektora technologicznego byłoby raczej trudne. Miałem szczęście, że miałem przyjaciół i partnerów, którzy znają się na technologii i innych podobnych obszarach. Porozmawiaj z różnymi przyjaciółmi, którzy mają zdolności, nie tylko finansowe, ale także biznesowe. Kiedy dowiesz się więcej i poznasz rynek, być może uda ci się wymyślić coś ciekawego do zrobienia. Ale jako sportowiec musisz mieć swój zespół ludzi. Sukces w świecie komercyjnym jest naprawdę trudny do osiągnięcia w pojedynkę. Zespół jest bardzo ważny - mówił w Daily Star w 2017 roku, a jego słowa podkreślają też to, że zawsze był graczem zespołowym.
Jihai cały czas przyznaje, że ma nadzieję wykorzystać swoją pozycję jako znanej postaci w Chinach, aby zrobić więcej dla piłki nożnej w tym kraju. Szacuje się, że majątek netto Jihaia, dzięki jego niezwykłemu przedsięwzięciu biznesowemu, przekracza 20 milionów funtów. Pracował w kadrze olimpijskiej z Guusem Hiddinkiem. Próbuje tworzyć system szkolenia w Chinach, żeby cokolwiek w tym kraju ruszyło. Pracował nad systemem dla młodych zawodników i cały czas w tym uczestniczy. Bardziej jako pasjonat i idealista aniżeli biznesmen.