"Wyważył drzwi i wjechał na salony". Bohater Arsenalu miał być od innej roboty. Ryzykowny plan wypalił
Declan Rice wyważył drzwi i spektakularnie wjechał na salony. Takimi wieczorami, takimi meczami jak wtorkowy, na największej z piłkarskich aren, buduje się legendę. Bohater Arsenalu jest na ustach wszystkich i nie ma tu mowy o przypadku. Kat Realu to jednoosobowa maszyna, co możemy na co dzień podziwiać w Premier League.
Zero. Declan Rice nigdy wcześniej w karierze nie zdobył bramki bezpośrednio z rzutu wolnego. A mowa o piłkarzu, który w lidze angielskiej i europejskich pucharach rozegrał ponad 300 spotkań. Lider Arsenalu zachował jednak najmocniejszy arsenał na prawdopodobnie jak dotąd najważniejszy mecz klubu w ostatnich dwóch dekadach. Nawet taki specjalista jak Thibaut Courtois nie był w stanie wyjąć dwóch perfekcyjnych strzałów reprezentanta Anglii. Rice skradł serca kibiców i poprowadził “Kanonierów” do demolki Realu Madryt. To był jego dzień, jego wieczór. Zabłysnął na wielkiej scenie w sposób absolutnie spektakularny. Tak jeden z najlepszych zawodników Premier League zaprezentował się szerokiej publiczności.
Potwór, kreator, strzelec
Może i Rice wcześniej nie dał się poznać jako profesor od rzutów wolnych, natomiast jego nazwisko na liście strzelców Arsenalu to nic nowego. Z wysokiej klasy “szóstki” Mikel Arteta stworzył piłkarza, który coraz lepiej czuje się w grze ofensywnej i coraz częściej odnajduje w polu karnym przeciwnika. Są momenty, gdy pełni nawet rolę fałszywej “dziewiątki”, wymieniając się czy to z Mikelem Merino, czy Leandro Trossardem. Obie ligowe bramki w tym sezonie zdobył z “szesnastki” - łącznie we wszystkich rozgrywkach ma ich na koncie siedem, przy ośmiu asystach. Jest na dobrej drodze, by pobić i tak świetny wynik z roku wcześniej, kiedy to do siedmiu goli dorzucił dziesięć asyst. Do tego warto odnotować, że kolekcjonuje “cyferki” w ważnych meczach. Choćby w dwumeczach z Manchesterami City i United popisał się golem i trzema asystami, miał też udział przy bramce z Liverpoolem, teraz wrzucił na karuzelę Real w Lidze Mistrzów, gdzie niedawno błysnął w 1/4 finału przeciwko PSV.
Jednocześnie Rice pełni fundamentalną rolę jako najważniejszy element drugiej linii zespołu. Poza tym, że kreuje, podaje i strzela, daje coś ekstra w odbiorze. Wygrywa też pojedynki, wybija, blokuje. Stał się pomocnikiem właściwie kompletnym i - przy kontuzji Rodriego - nie będzie przesadą nazwanie go numerem jeden na tej pozycji w Premier League. Jest też potworem fizycznym, niemal zawsze dostępnym do gry. Zaraz stuknie mu 100 występów dla “Kanonierów” w niespełna dwa sezony. Obecny to 3366 minut i 43 mecze. Poprzedni - 4274 minut i 51 spotkań, w tym wszystkie (!) w Premier League. Było to widoczne podczas EURO 2024. Niemniej, “Dec” to jednoosobowa maszyna i zaufany żołnierz Mikela Artety.
Guardiola wiedział, co robi
Co więcej, mówimy o piłkarzu 26-letnim, z potencjałem, by być jeszcze lepszym. Dziś zapłacone za niego latem 2023 roku 105 mln funtów brzmi jak okazja. Wtedy tę kwotę potrafiono podważać, teraz nie ma żadnych wątpliwości, że Arsenal trafił w środek tarczy. I nie dziwi udział w wyścigu po Rice’a nie tylko Chelsea, ale i Manchesteru City Pepa Guardioli. Guardiola wiedział, jak wiele reprezentant Anglii może wnieść do jego zespołu, chciał rozbijać bank. Piłkarz, po dekadzie spędzonej w West Hamie, postawił jednak na The Emirates. Raczej nie żałuje.
“Dec” na ogół nie miewa wahań formy. Rzadko można mieć do niego pretensje, podczas gdy inni liderzy zespołu, jak Martin Odegaard czy Gabriel Martinelli, są w tym sezonie mocno nierówni. Anglik stał się kimś w rodzaju talizmanu Artety. Nawet jeśli nie idzie, Hiszpan może na nim polegać. Ponadto Rice błyskawicznie dołączył do grona ulubieńców trybun. Widać po nim taką naturalną, powiedzielibyśmy dziecięcą radość, kiedy robi coś dobrego dla zespołu. Może to być gol, ale i przechwyt piłki, wybicie, wślizg. Ewidentnie gra dla Arsenalu sprawia mu frajdę. A że idą za tym umiejętności piłkarskie i cechy przywódcze - tym lepiej i dla drużyny, i kibiców.
Gdzie jest sufit Declana Rice’a? Zważywszy na to, że potrafił nas właśnie zaskoczyć dwoma przepięknymi golami z rzutów wolnych, odpowiadamy: naprawdę wysoko. Odkąd trafił pod skrzydła Artety, mocno idzie w górę. Może i “Kanonierzy” obejdą się smakiem, jeśli chodzi o mistrzostwo Anglii, ale ewentualny sukces w Lidze Mistrzów będzie miał przede wszystkim twarz “Deca”.