Saudyjczycy mogą zacierać ręce. EURO burzy wielki mit. "Ludzie są uprzedzeni"
Wyjazd do Arabii Saudyjskiej miał być wypisaniem się z poważnego grania. Tymczasem EURO pokazuje, że nie jest to prawdą. Saudi Pro League broni się na tle solidnych europejskich lig zarówno liczbą, jak i jakością piłkarzy, którzy w niej występują.
Wyjazd z Europy na wschód z perspektywy europejskiego kibica najczęściej oznacza, że piłkarz poszedł na kasę lub po prostu chce spędzić emeryturę w ciekawym miejscu. Tak uważano, gdy ofensywę transferową przeprowadzały kilka lat temu Chiny, tak jest też teraz, gdy mocną ligę pragnie budować Arabia Saudyjska. Na Półwysep Arabski w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przeniosło się wiele poważnych nazwisk, kuszonych oczywiście wielkimi apanażami. I choć ten kierunek niektórzy rzeczywiście mogli uznać za “umieralnię”, niekoniecznie stało się to prawdą. EURO w Niemczech pokazuje, że występy w Saudi Pro League nie skreślają z powołań nawet do najmocniejszych reprezentacji. To jedna z najliczniej reprezentowanych lig w fazie pucharowej Mistrzostw Europy 2024, a jej piłkarze grają (a nie tylko zajmują miejsce) w naprawdę mocnych drużynach.
Best of the rest
Już na samym starcie turnieju liczby wyglądały nieźle dla Saudyjczyjków. Pojechało na niego 14 zawodników z ich ligi (12. miejsce w rankingu, 11. jeśli chodzi o kraje, bo wysoko plasuje się druga liga angielska). Liczba ta nie wygląda imponująco na pierwszy rzut oka, ale wypada ją docenić. Pierwsza piątka oczywiście zabetonowana została przez ligi tzw. TOP5. Wysłały one do Niemiec ponad połowę z powołanych na turniej zawodników (344 z 622). Te są bezkonkurencyjne, więc o rywalizacji z nimi nie mogło być mowy.
(Powołania na EURO 2024 wg ligi - TOP15 rankingu | Źródło: statista.com)
Saudi Pro League wypada solidnie na tle rozgrywek o ugruntowanej pozycji w Europie. Melduje się tuż za plecami Eredivisie (16 zawodników), wyprzedzając m.in. portugalską Primeira Ligę (12). Jest najlepsza, jeśli chodzi o ligi z krajów niewystępujących na EURO (druga grecka Super League - 12), a co za tym idzie, i lig pozaeuropejskich. Liczbowo wypada dobrze, jakościowo również, bo bilans wyglądał równie przyzwoicie nawet po zakończeniu fazy grupowej.
Arabia Saudyjska z dziesięcioma zawodnikami w fazie pucharowej przesunęła się na dziesiątą lokatę wśród państw z największą liczbą piłkarzy ze swoich klubów. Na etapie 1/8 finału była gorsza od Holandii, Belgii czy Austrii o zaledwie jednego zawodnika, plasując się na równi z Portugalią. Utrzymała też miano lidera wśród krajów spoza kontynentu oraz tych, których kadry nie grały w tej fazie EURO.
Nie są statystami
Same suche cyferki bez kontekstu to jednak niekoniecznie pełen obraz. Warto zwrócić uwagę na to, kogo dokładnie SPL wysłała na mistrzostwa Europy. A dostarczyła ważnych zawodników - i to nie tylko do w teorii słabszych drużyn. Cristiano Ronaldo gra w barwach Portugalii niemal wszystko i to nie może dziwić z uwagi na jego status. Pewniakiem w obronie Hiszpanów jest Aymeric Laporte, a motorem napędowym środka pola u Francuzów N’Golo Kante. W Portugalii znajdziemy też zmiennika Rubena Nevesa, a na ławce Holendrów widzimy Georginio Wijnalduma. Bohaterem Turków w 1/8 finału został z kolei Merih Demiral. Do tego można tych, którzy odpadli przed ćwierćfinałami: Belga Yannicka Ferreirę Carrasco i Nicolae Stanciu, lidera Rumunów. W grupie z kolei pożegnaliśmy też istotne dla swoich kadr postaci: Sergieja Milinkovicia-Savicia i Aleksandara Mitrovicia, którzy odpadli z Serbią, czy Chorwata Marcelo Brozovicia.
Zawodnicy z Saudi Pro League nie przyjechali występować tylko w roli statystów. Już w pierwszej serii gier fazy grupowej widzieliśmy tego dowód. Nagrodami dla najlepszych zawodników spotkań - po dwie - podzielili się piłkarze pięciu najmocniejszych lig europejskich i… właśnie SPL. Jeśli chodzi o jej przedstawicieli, błysnęli Kante i Stanciu.
Francuz to zresztą chyba najlepszy dowód tego, że liga saudyjska nie musi być miejscem na spokojne wyczekiwanie emerytury. Wyjeżdżał na Bliski Wschód po sezonie naznaczonym kontuzjami, gdy wydawało się, że piłkarz, który zachwycał cały świat swą pracowitością, już nie wróci. Tymczasem na EURO przypomina dawnego siebie. W Arabii Saudyjskiej się odbudował - możliwe, że mniejsza intensywność pomogła mu nie przeciążać organizmu.
- N’Golo Kante kończył sezon 2022/23 bez zbyt wielu występów. Zaliczył całe rozgrywki poza Europą i odzyskał swoje atuty fizyczne. (...) Możemy mówić o intensywności w Arabii Saudyjskiej, ale rozegrał tam ponad 4000 minut, to ponad 40 meczów - tłumaczył decyzję o powołaniu go cytowany przez RMS Sports Didier Deschamps.
Efekty są świetne, bo Kante stanowi bardzo ważne ogniwo reprezentacji Francji. Do nagrody najlepszego gracza za spotkanie z Austrią dorzucił też podobną statuetkę za konfrontację z Holandią, a jego pogoń za Patrickiem Wimmerem z pierwszego z tych meczów to jedna z najbardziej imponujących akcji defensywnych Mistrzostw Europy 2024.
Wbrew niedowiarkom
Pierwszy wielki turniej po tym, jak rozpoczęła się ofensywa transferowa Saudyjczyków, w pewnym sensie stanowił sprawdzenie tego, co stało się z piłkarzami, którzy podpisali u nich kontrakty. To swoista weryfikacja, możliwość sprawdzenia ich formy i poziomu sportowego po zniknięciu z oczu większości kibiców, śledzących jedynie najmocniejsze ligi. Zwłaszcza że na rozgrywki w Arabii Saudyjskiej wiele osób wciąż nie patrzy w pełni poważnie.
- Ludzie są uprzedzeni do Saudi Pro League. To fakt - zwracał uwagę po drugiej serii grupowych gier Laporte, cytowany przez portal World Soccer Talk. - Wszyscy wiemy, że to “nowa liga”, ale ludzie z Europy będą tam cały czas przechodzić. (...) Muszę też zwrócić uwagę, że N’Golo Kante dwa razy z rzędu był najlepszym zawodnikiem meczów reprezentacji Francji, a to o czymś świadczy. Każda liga ma swój poziom. Tam rytm jest podobny [do EURO], a przynajmniej ja tak to widzę.
Największe jej gwiazdy, jeszcze niedawno występujące w czołowych europejskich rozgrywkach (przecież Laporte, Carrasco czy Mitrović w ostatnich rozgrywkach pojawiali się na boiskach Premier League i La Liga), nie straciły magicznie swego talentu. To wciąż dobrzy lub bardzo dobrzy zawodnicy o ugruntowanej pozycji, co duża część z nich skrzętnie udowodniła podczas europejskiego czempionatu.
Dla nich wyjazd nie stanowił zbytniego ryzyka, choć są i wyjątki, jak np. Jordan Henderson. W przypadku Anglika przeprowadzka na Półwysep Arabski stanowiła początek końca przygody w kadrze związany ze sportowym zjazdem z ostatnich kilku lat, a jego pobyt w Al-Ettifaq okazał się gigantycznym niewypałem, o czym więcej pisaliśmy TUTAJ. Jeśli chodzi o młodszych graczy, zagrożenie “zmarnowaniem” kariery stoi na wyższym poziomie, bo to jednak rynek, który nie jest regularnie śledzony. Pokazuje to przykład Gabriego Veigi, uważanego za elitarny talent, ale zapomnianego po przenosinach do Al-Ahli. Z czasem, jeśli do Saudi Pro League przejdą kolejne wielkie nazwiska, to i takim zawodnikom będzie łatwiej utrzymać się w orbicie zainteresowania kibiców, selekcjonerów, a także uznanych europejskich klubów.
Mistrz z Saudi Pro League?
Na razie EURO pokazało nam, że Arabia Saudyjska to nie magiczna otchłań, gdzie znani nam piłkarze przepadają w niebyt. W wielu przypadkach są w stanie utrzymać tam wysoki poziom i miejsce zajmowane w piłkarskiej hierarchii, a nawet mogą się odbudować, jak Kante. Może i Saudyjczycy nie stworzą najmocniejszej ligi świata - w to nie sposób uwierzyć - ale trudno mówić o niej w kategorii całkowicie “ogórkowych” rozgrywek. Wszak przysyła na EURO zdecydowanie więcej piłkarzy niż chociażby zyskująca coraz większe uznanie amerykańska Major League Soccer. Zaraz jeden z gwiazdorów SPL może zostać mistrzem Europy. Sportowo saudyjski projekt się rozwija, choć oczywiście nie znikają wciąż wątpliwości światopoglądowe i związane z respektowaniem praw człowieka w tamtym kraju.