Jamie Vardy, ale z La Masii. W tę drogę aż trudno uwierzyć. A Klopp mówił swoje

Jamie Vardy, ale z La Masii. W tę drogę aż trudno uwierzyć. A Klopp mówił swoje
pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper KlasińskiWczoraj · 18:45
Louie Barry ma bardzo nietypową karierę. Jako nastolatek trafił do Barcelony, ale szybko stamtąd odszedł, a w ostatnich latach zaliczył aż sześć wypożyczeń do niższych lig angielskich. Teraz strzela jak najęty i chce iść drogą Harry’ego Kane’a. W Anglii lepsi od niego są tylko Mohamed Salah i Erling Haaland.
Louie Barry zapisał się w historii Barcelony jako pierwszy Anglik, który dołączył do legendarnej La Masii. Nie zabawił tam jednak długo, a po powrocie do ojczyzny jego kariera wyhamowała. Ostatnio jednak ponownie złapał wiatr w żagle - błysnął w niższych ligach. Co ciekawe, w tym sezonie na czterech profesjonalnych poziomach w Anglii więcej bramek strzeliło tylko dwóch zawodników: Erling Haaland i Mohamed Salah. Teraz 21-latek stoi przed kluczową decyzją dotyczącą kolejnego kroku w karierze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Z Anglii do La Masii

Barry pierwsze kroki w piłce stawiał w akademii West Bromwich Albion. Trafił do niej jeszcze jako sześciolatek i piął się po kolejnych szczeblach przez dekadę, grając ze starszymi kolegami. Gdy skończył 16 lat, miał już reputację topowego talentu. Przepowiadano mu wielką przyszłość. Strzelał regularnie dla starszych roczników młodzieżowych reprezentacji Anglii i Irlandii (w niej również zaliczył epizod). Pytały o niego nie tylko krajowe, ale i zagraniczne marki. Zainteresowanie wyrażały m.in. Bayern Monachium, Paris Saint-Germain, RB Lipsk, lecz wszystkie zapytania zeszły na dalszy plan, gdy z młodym zawodnikiem skontaktowała się FC Barcelona. Perspektywa przeprowadzki do Katalonii absolutnie przyćmiła wszelkie inne opcje. “Blaugrana” pozyskała go latem 2019 roku na zasadzie wolnego transferu, bo Barry’ego nie obowiązywała żadna umowa na przyszłość z WBA. Nie obeszło się jednak bez kontrowersji.
Wokół przenosin Anglika do Hiszpanii zrobił się szum, bo “The Baggies” domagali się od “Barcy” wypłaty ekwiwalentu za wyszkolenie piłkarza - swoistego odszkodowania, wypłacanego, gdy ściąga się zawodnika z akademii innego klubu, jeżeli jest związany z nim kontraktem młodzieżowym. Sęk w tym, że według Barcelony Barry nie miał żadnej obowiązującej go umowy. Spór musiała rozstrzygnąć FIFA, a sprawa trwała ponad dwa lata. Ostatecznie przyznano rację Katalończykom.
Nastolatek stał się pierwszym Anglikiem w historii La Masii. Zapisał się tym samym w jej historii. Choć grał tam regularnie i potrafił błysnąć, odszedł bardzo szybko. Zaledwie pół roku po przenosinach na Półwysep Iberyjski 880 tysięcy funtów (plus ponad 2,5 miliona w bonusach) zapłaciła za niego Aston Villa. O chęci zmiany barw miała zadecydować frustracja Barry’ego, który liczył na szybsze przebicie się na wyższy szczebel w stolicy Katalonii.
- Gdy dzwoni “Barca”, to się nie odmawia. (...) Louie nie był zadowolony z tego, ile dostał okazji, zresztą w pełni zrozumiale. Zawsze grał dobrze i strzelał bramki. Koledzy uważali, że to świetny napastnik. Cieszył się, że jest w Barcelonie, ale nie chciał czekać kolejnego roku na swoją szansę - mówiło w rozmowie z portalem Goal.com anonimowe źródlo bliskie zawodnikowi.
- Gdy tylko usłyszałem o ich zainteresowaniu, mogłem iść tylko do jednej drużyny. Każdy dzień był wspaniały. Strasznie dużo uwagi poświęcano na utrzymanie piłki. Przed wszystkimi treningami przez godzinę graliśmy w “dziadka”, gdzie piłka musiała chodzić po ziemi - Barry wspominał swój pobyt w Katalonii w rozmowie ze Sky Sports. - Jeśli było inaczej, lądowałeś w środku. Wszystko kręciło się wokół posiadania piłki i zamęczania przeciwnika, cierpliwości oraz strzelania goli w ostatnich dziesięciu minutach. Trochę różniło się to od tego, do czego przywykłem w Anglii, gdzie grało się bardziej bezpośrednio.

Zaskoczył Kloppa

Po powrocie na Wyspy młody napastnik nie miał miejsca w pierwszym zespole, ale zamiast występów w młodzieżówkach szybko wskoczył do drugiej drużyny. Jako 17-latek grał już głównie w rozgrywkach U23. To go satysfakcjonowało. Rok po transferze nadeszła też zaskakująca szansa. Z powodu pojawienia się ogniska koronawirusa w dorosłej ekipie, w styczniu 2021 roku “The Villans” nie mogli zebrać składu na mecz z Liverpoolem w trzeciej rundzie Pucharu Anglii, więc skorzystali z drużyn do lat 23 i 18. Nastolatek zagrał w podstawowym składzie i strzelił honorowego gola przy okazji porażki 1:4 z rywalem, który wystawił zdecydowanie mocniejszy skład.
- Ten chłopak zaprezentował się ze świetnej strony. Nie pomyślałbym, że to debiutant. Na murawie wyglądał, jak młody Jamie Vardy - komplementował go po meczu Juergen Klopp.
- Cała moja rodzina darła się przed telewizorem. Bardzo ciężko pracowałem. Gdy cieszyłem się z gola, wszystko to z siebie wyrzuciłem. To była ulga. Nigdy nie czułem takiej dumy z drużyny. Daliśmy z siebie wszystko od pierwszego do ostatniego gwizdka - mówił Barry w rozmowie z BBC.
To był dla niego jedyny do tej pory występ w pierwszej drużynie Villi. Od kolejnego sezonu, 2021/22, zaczął wędrówkę po wypożyczeniach, zmieniając zespoły co pół roku i często wychodząc na skrzydle, choć najlepiej czuje się na szpicy. Najpierw wylądował w trzecioligowym Ipswich, gdzie miał problemy z tym, aby w ogóle grać. Potem zszedł o poziom niżej, do Swindon Town, i zanotował przyzwoite liczby. Następnie nadeszła pora na trzecioligową ekipę, MK Dons, ale w pierwszej części rozgrywek 2022/23, pomimo regularnej gry, strzelił tylko jedną bramkę. Niewiele lepiej poszło mu po zimowej przeprowadzce do Salford City w League Two - tam trafił dwukrotnie. Szło mu średnio. Aż wreszcie, przed poprzednim sezonem, wylądował w Stockport County.
Tam z miejsca wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce, czego zresztą należałoby oczekiwać od 20-letniego już gracza, liczącego, że zrobi karierę w angielskiej piłce. Miał regularnie występować jako napastnik i odpłacił się za tę szansę. Po otwarciu konta strzeleckiego w czwartej kolejce, trafiał jeszcze w sześciu następnych meczach, ustanawiając powojenny rekord klubu. Przy okazji wybrano go też najlepszym zawodnikiem ligi we wrześniu.
Po 14 seriach gier miał już na koncie dziewięć trafień i dwie asysty - to był zdecydowanie najlepszy sezon w jego krótkiej wciąż profesjonalnej karierze. W kolejnym meczu złapał jednak kontuzję, która wykluczyła go z gry na prawie pół roku. Wrócił jeszcze na końcówkę rozgrywek, ale szykował siły na kolejny sezon. Stockport wywalczyło awans do trzeciej ligi, a on miał pomóc im w walce na wyższym poziomie.

Lepsi tylko Salah i Haaland

Obecną kampanię, już w League One, Barry rozpoczął fenomenalnie. W 23 występach zdobył 15 goli - nawet pomimo tego, że znów regularnie grywał na skrzydle. Lepszy wynik strzelecki w czterech profesjonalnych ligach w Anglii mają aktualnie tylko Mohamed Salah i Erling Haaland. O 21-latku robiło się głośno już od pewnego czasu. Barcelona w CV i imponujący dorobek bramkowy sprawiły, że jego nazwisko często pojawiało się w mediach. Głównie pomógł jednak fakt, że regularnie grał.
- Mam 21 lat i uzbierałem prawie 120 występów w seniorskiej piłce. Tego chciałem. Na pierwszym wypożyczeniu w Ipswich mi nie poszło, nie wiedziałem, co mogę zrobić. Miałem 18 lat, nie łapałem się do składu, ale miałem w sobie niezaspokojony głód, więc poszedłem do Swindon Town. (...) Niewielu 21-latków ma na koncie tyle meczów ligowych i boiskowego doświadczenia - tłumaczył w rozmowie z portalem iNews. - Gorsze okresy, z którymi się zmagałem, pozwoliły mi dojrzeć i zaszczepiły we mnie poczucie, że nie chcę już nigdy do nich wrócić. Nawet jeśli strzelasz co mecz, nie chcesz zawalić treningu, bo nie chcesz znów ich doświadczyć. Gdybym miał porozmawiać z młodszym piłkarzem, to powiedziałbym mu: “Idź na wypożyczenie - nieważne, jak ci pójdzie, to i tak lepsze niż granie w lidze U21”. To bezcenne doświadczenie.
- Zawsze powtarzam, że 80% pracy na wypożyczeniu to zdobycie szacunku sztabu szkoleniowego, piłkarzy i kibiców - dodał. - Gdy już na nie zapracowałeś, jak w moim przypadku w tym sezonie, pozostaje ci tylko zadbać o pozostałe 20%: wiarę w siebie, a mam jej aż nadmiar. Dlatego tu jestem.

Inspiracja? Kane i Vardy

Aston Villa postanowiła ściągnąć Barry’ego z powrotem już w styczniu. Sztab klubu z Birmingham uważa bowiem, że napastnikowi przydałaby się zmiana otoczenia na bardziej wymagające. Mocno prawdopodobne jest siódme wypożyczenie - tym razem do Championship. Najgłośniej mówi się o walczących o awans do Premier League Leeds United oraz Sunderlandzie. Villa w ostatnich latach potrafiła też sprzedawać swoich młodych zawodników, aby niedługo potem korzystać z klauzuli odkupu zawartej w umowie transferu, jeśli gracz imponował w teoretycznie słabszym klubie. Trudno więc wykluczyć i takie rozwiązanie, choć Unai Emery dopuszcza również zatrzymanie Anglika.
- Bardzo dobrze spisywał się w zeszłym i w tym sezonie. Zaliczył z nami okres przygotowawczy, a teraz chcemy ponownie go wprowadzić, żeby podjąć kolejną decyzję, bo ma potencjał. Jesteśmy z niego zadowoleni - cytuje słowa Hiszpana portal Birmingham Mail. - Jeśli może nam pomóc, to zrobi to. Jeśli jednak uznamy, że dla jego rozwoju lepsze będzie wypożyczenie i częstsza gra, zebranie większej liczby minut i pewności siebie na wyższym poziomie, niż ten, na którym dotychczas występował, to oczywiście (...) podejmiemy decyzję. Jego potencjał jest jasny, to fantastyczne dla niego i dla klubu, bo to nasz zawodnik.
To będzie prawdziwy test dla utalentowanego 21-latka. Liczy, że pójdzie drogą Harry’ego Kane’a, bo on również za młodu zbierał doświadczenie na wypożyczeniach do czterech klubów Football League.
- Gdy był młodszy, przeszedł podobną drogę do mnie, a teraz spójrzcie. Zaliczył kilka wypożyczeń, lepszych i gorszych. Wszystkie jednak przyniosły naukę, tak samo, jak w moim przypadku. Wiem, że bardzo ciężko pracował. Wypożyczenia pokazują, że ci zależy. Dlatego to robię. Gdybym mógł mieć choć w połowie tak udaną karierę, jak on czy Jamie Vardy, to byłbym dumny - opowiadał w wywiadzie dla Sky Sports.
Porównania do Vardy’ego zresztą nie skończyły się tylko na wspomnianych wcześniej słowach Kloppa sprzed czterech lat. Styl gry Barry’ego pod wieloma względami przypomina gracza Leicester, co zresztą sam dostrzega.
- Mocno pracuję bez piłki, (...) cofam się i pracuję w obronie, ale kiedy czuję, że mogę dostać podanie lub futbolówka się do mnie odbije, to po prostu ją zbieram i myślę tylko o tym, aby ruszyć do przodu. Nie lubię się odwracać. Nawet jeśli kilka razy ją stracę, to chcę być jak najbardziej bezpośredni - tłumaczył iNews.
Barry przeszedł już długą i nietypową drogę. Chłopak z La Masii od kilku lat kopie piłkę w niższych ligach w Anglii. W wieku 21 wciąż nie zadebiutował w Premier League, ale wierzy, że mu się uda. Historia Vardy’ego pokazuje, że nigdy nie jest za późno, żeby marzyć, o ile tylko naprawdę w siebie wierzysz. Louie Barry nie ma z tym problemu, więc niewykluczone, że jego nazwisko jeszcze kiedyś przebije się na najwyższym poziomie.

Przeczytaj również