Jakub Błaszczykowski dokonał wielkiej rzeczy. "Niewielu jest takich piłkarzy na świecie"

Jakub Błaszczykowski dokonał wielkiej rzeczy. "Niewielu jest takich piłkarzy na świecie"
Krzysztof Porębski / PressFocus
Jakub Błaszczykowski podczas dzisiejszego meczu Wisły Kraków ze Stalą Rzeszów oficjalnie zakończy karierę piłkarską. Pełną trudnych momentów i bolesnych porażek, ale przede wszystkim dużych sukcesów. Tych mniej lub bardziej wymiernych. To na nich chcemy się dziś skupić.
Błaszczykowski to bez wątpienia jeden z najważniejszych i najlepszych polskich piłkarzy w XXI wieku. O jego karierze w reprezentacji Polski więcej pisaliśmy kilka tygodni temu, gdy oficjalnie w meczu z Niemcami po raz ostatni założył koszulkę z orzełkiem na piersi. Wówczas nie było wiadomo, czy urodzony w Truskolasach zawodnik całkowicie zawiesi buty na kołku, czy może zobaczymy go jeszcze w barwach Wisły Kraków.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nieco później wszystko stało się jednak jasne. Błaszczykowski kończy piłkarską karierę i zostanie pożegnany przed meczem Wisły Kraków ze Stalą Rzeszów. Choć wydawało się, że podobnie jak w przypadku reprezentacji, rozegra chociaż symboliczne kilka-kilkanaście minut, tak ostatecznie nie będzie. Uroczystość odbędzie się przed rozpoczęciem spotkania.
Czas pożegnań to też czas podsumowań, a jako że Kubie zdecydowanie należy się pokłon, to skupimy się dziś na największych sukcesach jego klubowej przygody z piłką.

Legenda dwóch klubów

Wielu piłkarzy w dziejach futbolu zasłużyło sobie na miano legendy danego klubu. Mało kto zapisał się jednak złotymi zgłoskami na kartach historii dwóch różnych klubów. Błaszczykowski tego dokonał. Dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, czy bardziej kochają go w Krakowie, czy może jednak w Dortmundzie.
W latach 2007-2015 przebojowy skrzydłowy występował w Borussii i na swoim koncie uzbierał aż 253 mecze, w których strzelił 32 gole i zanotował 52 asysty. Emocjonalnie zżył się z klubem i kibicami, a ci pokochali go nie tylko ze wielkie umiejętności i wkład w sukcesy BVB, ale przede wszystkim za ogromne serce i osobowość. W Dortmundzie pamiętają o nim do dziś.
Błaszczykowski do Borussii przeniósł się latem 2007 roku z Wisły Kraków, a gdy rozgrywał wówczas ostatni mecz dla “Białej Gwiazdy”, zademonstrował kibicom koszulkę z hasłem “jeszcze tu wrócę”. Chociaż wcześniej spędził w zespole ze stolicy Małopolski “tylko” dwa i pół roku, bardzo zżył się z klubem, a klub zżył się z nim. Kuba obiecał więc, że kiedyś ponownie założy tę koszulkę i słowa dotrzymał.
W 2019 roku, gdy Wisła była nad przepaścią i groziło jej bankructwo, wrócił do klubu i jest w nim do dziś. Nie tylko jako zawodnik, ale obecnie także jeden ze współwłaścicieli. W najtrudniejszym momencie nowożytnej historii Wisły okazał się prawdziwym bohaterem, poświęcając nie tylko swój czas i zdrowie na boisku, ale także pieniądze na spłacenie najpilniejszych długów. Jeśli po pierwszej przygodzie Błaszczykowskiego z Wisłą ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy to już legenda klubu, to w ostatnich latach zostały one rozwiązane. W 112 meczach dla “Białej Gwiazdy” zdobył 19 bramek i zaliczył 22 asysty, a z klubem święcił mistrzostwo Polski w sezonie 2004/05.

Uratowanie Wisły przed bankructwem

W tym miejscu możemy płynnie przejść do drugiego wielkiego sukcesu Błaszczykowskiego, o którym zdążyliśmy już zresztą wspomnieć. Gdyby nie on, być może dziś Wisła wciąż wygrzebywałaby się z niższych lig. Na przełomie 2018 i 2019 roku klub stanął bowiem nad przepaścią przez nieudolne rządy ówczesnych właścicieli. Kiedy stało się już jasne, że pamiętny przelew od Vanny Ly nie przyjdzie i klubu nie uratują tajemniczy inwestorzy z innych krajów, sytuacja była krytyczna.
Wtedy do gry wkroczyła grupa ratunkowa w postaci Błaszczykowskiego, Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego, wspomagana przez kilka innych postaci. Wszyscy trzej łącznie pożyczyli Wiśle cztery miliony złotych na spłacenie najpilniejszych zobowiązań i przejęli dowodzenie nad klubem, choć wtedy jeszcze nie w roli właścicieli. Nimi oficjalnie stali się dopiero później.
Błaszczykowski pokazał tym samym, że Wisła to dla niego coś więcej niż klub. To jedna z jego największych miłości. A kibice, których “Biała Gwiazda” ma naprawdę bardzo licznych i oddanych, na pewno nigdy nie zapomną mu wyciągnięcia ręki do klubu w najtrudniejszym momencie.

Udział w finale Ligi Mistrzów

Na moment odeszliśmy od zielonej murawy, ale już na nią wracamy i przypominamy kolejny wielki sukces, który jednocześnie można traktować jako bardzo bolesną porażkę Błaszczykowskiego. W sezonie 2012/13 Borussia Dortmund z nim w składzie była prawdziwą rewelacją Ligi Mistrzów. Dotarła do wielkiego finału, po drodze eliminując m.in. Real Madryt. W meczu o trofeum minimalnie przegrała jednak z Bayernem Monachium (1:2).
Każdy piłkarz marzy o tym, by zagrać w finale Ligi Mistrzów. Każdy marzy też, a może przede wszystkim, o tym, by ją wygrać. Ta druga sztuka Kubie się nie udała, ale już sam występ w meczu o takiej randze bez wątpienia trzeba traktować jako sukces i piękne wspomnienie. Nigdy później Borussia nie powtórzyła już takiego wyniku na arenie Champions League, co potwierdza jedynie, że Błaszczykowski tworzył wraz klubowymi kolegami piekielnie silny zespół.

Dwa mistrzostwa Niemiec i inne trofea

Bayern stanął na drodze Borussii do triumfu w Lidze Mistrzów, niejako rewanżując się za dwa wcześniejsze sezony Bundesligi, które dość niespodziewanie padły łupem ekipy z Dortmundu. BVB czekało wtedy na mistrzostwo Niemiec dziewięć długich lat, ale Błaszczykowski i spółka, dowodzeni przez niezawodnego Juergena Kloppa, zatrzymali licznik i wywalczyli dwa tytuły z rzędu. W obu sezonach Kuba grał regularnie i dokładał swoje cegiełki do znakomitych wyników, ale zdecydowanie lepiej szło mu w kampanii 2011/12, gdy na boiskach Bundesligi uzbierał sześć goli i dziesięć asyst.
Błaszczykowski może pochwalić się jednak również innymi trofeami zdobytymi z Borussią. To nie tylko wspomniane dwa mistrzostwa Niemiec, ale też krajowy puchar i dwa superpuchary. A ponadto m.in. tytuł piłkarza roku (2008) w głosowaniu kibiców BVB.
***
Bez wątpienia żegnamy dziś piłkarza, który zapisał się w historii polskiego futbolu. Kuba, dziękujemy!

Przeczytaj również