Jako junior wygrał niemal wszystko, Mourinho był zachwycony. Smutny i wczesny finał kariery wielkiego talentu
Isaiah Brown miał być przyszłością angielskiego futbolu. Nigdy jednak nie spełni pokładanych w nim wielkich nadziei. Problemy zdrowotne zmusiły dawny ogromny talent Chelsea do zakończenia kariery w wieku zaledwie 26 lat. Przepowiednia Jose Mourinho się nie spełniła.
Gdy Chelsea ściągała Isaiaha Browna, wydawało się, że nastolatka czeka wspaniała kariera. Na poziomach młodzieżowych wygrał prawie wszystko, co mógł: mistrzostwo i Puchar Anglii, Ligę Mistrzów, nawet mistrzostwa Europy. Jose Mourinho był przekonany, że to talent na miarę reprezentacji kraju.
Los doświadczył go jednak bardzo boleśnie - poważne problemy zdrowotne najpierw zatrzymały jego rozwój, a potem zmusiły do przedwczesnego zakończenia kariery. 26-latek poinformował niedawno, że zawiesza buty na kołku. Tym samym można już mówić o nim jako “straconym” talencie. I choć popularny “The Special One” twierdził, że weźmie odpowiedzialność za ewentualne niespełnienie potencjału piłkarza na swoje barki, nie należy go winić. O smutnym finale opowieści zadecydowały bowiem kwestie niezależne właściwie od nikogo.
Materiał na reprezentanta
Izzy Brown był swego czasu uważany za jeden z największych talentów na Wyspach. Jako nastolatek błyszczał w młodzieżówce West Bromwich Albion. Pod koniec sezonu 2012/13 zadebiutował nawet w Premier League w wieku 16 lat, trzech miesięcy i 27 dni. Stał się wówczas drugim najmłodszym zawodnikiem w jej historii.
O ofensywnego gracza zabiegała Chelsea. Choć “The Baggies” stawiali zaporowe warunki, “The Blues” wykorzystali nowo wprowadzone przepisy, by ostatecznie pozyskać Anglika, wpłacając jedynie niewysokie odszkodowanie za wyszkolenie. Prezes klubu z West Midlands, Jeremy Pearce, oburzony okolicznościami utraty jednego z największych talentów akademii, otwarcie mówił w mediach o tym, że rozważa jej rozwiązanie.
- Odnoszenie sukcesów oznacza zatrzymywanie naszych piłkarzy, wprowadzanie ich do pierwszego zespołu. Jeśli znikają w wieku 15-16 lat, to gdzie w tym wszystkim sens? - Twierdził rozżalony, cytowany przez “Express and Star”.
Mowa bowiem o zawodniku, z którym wiązano naprawdę duże nadzieje. Rok po transferze Jose Mourinho wyróżnił go w gronie największych talentów młodzieżówki Chelsea.
- Moje sumienie podpowiada mi, że jeżeli, przykładowo [Lewis] Baker, Brown i [Dominic] Solanke nie będą za kilka lat reprezentantami, to powinienem wziąć za to odpowiedzialność - stwierdził pod koniec lipca 2014 roku.
Pełna gablotka
Na poziomach młodzieżowych Brown błyszczał, występując na różnych pozycjach w ofensywie. Sam stwierdził, że najlepiej czuje się za plecami napastnika, ale pojawiał się na murawie również w ataku czy na skrzydle. Stanowił bardzo ważne ogniwo niesamowicie mocnych ekip “The Blues” do lat 18 i 21. Poza wymienionymi przez Mourinho zawodnikami, występował w nich m.in. u boku Andreasa Christensena, Nathana Ake i Fikayo Tomoriego - dziś obrońców odpowiednio FC Barcelony, Manchesteru City oraz AC Milan, reprezentującego wciąż Chelsea Rubena Loftusa-Cheeka czy napastnika AS Romy, Tammy’ego Abrahama. Czterech z nich wygrało z londyńskim zespołem Ligę Mistrzów.
W niebieskich barwach sięgnął po mistrzostwo Anglii U21 i dwukrotnie wygrywał FA Youth Cup, trafiając nawet do siatki Manchesteru City w finale z 2015 roku. W sezonie 2014/15, jako kapitan, poprowadził też drużynę do triumfu w Lidze Młodzieżowej UEFA, zapewniając go dubletem w finałowym spotkaniu z Szachtarem Donieck. Sukcesy święcił ponadto w koszulce “Trzech Lwów”, odgrywając ważną rolę w drodze do zdobycia miana najlepszej reprezentacji Europy U17 w 2014 roku. Jako nastolatek miał praktycznie pełną gablotkę. Wygrał właściwie wszystko, co mógł.
Dobra postawa spotkała się z nagrodą. Brown kilka razy pojawił się na ławce pierwszego zespołu Chelsea. Zaliczył też występ w Premier League, wchodząc z ławki w meczu z West Bromem. Dostał nawet medal za mistrzostwo kraju, bo klub zadbał o to, by zapewnić co najmniej replikę dla każdego zawodnika zaangażowanego w działania pierwszej drużyny. Choć w oficjalnych statystykach nie widnieje jako mistrz Anglii (nie ma bowiem wymaganej liczby spotkań) może się nim mianować.
Problemy
Przebicie się na Stamford Bridge, zwłaszcza w czasie walki o wygranie tytułu, stanowiło trudne zadanie. Wszechstronnego ofensywnego zawodnika postanowiono więc wysłać na wypożyczenie. Jak większość popularnej “loan army” zaliczył pobyt w holenderskim Vitesse. Potem, w latach 2015-21 dalej przebywał poza macierzystym klubem. Obskoczył jeszcze sześć angielskich zespołów, m.in. Brighton & Hove Albion czy Leeds United.
Kopał piłkę głównie na poziomie Championship. Pomógł Huddersfield Town w wywalczeniu awansu poprzez wygraną w barażach. Dostał również szansę w Premier League, gdy przed startem rozgrywek 2017/18 dołączył do Brighton. Regularnie wchodził z ławki, wydawało się, że to będzie udane przetarcie na poziomie elity. W styczniu zerwał jednak więzadła. W tym momencie zaczęły się problemy.
Do końca kampanii się kurował, potem przeprowadził się do prowadzonego przez Marcelo Bielsę Leeds. Nie był jeszcze w stu procentach gotowy, a na dodatek złapał kolejną kontuzję. Argentyńczyk słynie z wysokich wymagań w stosunku do podopiecznych, których powracający do zdrowia młody Anglik nie spełniał. W efekcie właściwie stracił kolejny rok, łącznie spędzając na murawie zaledwie 11 minut.
- Przeszedłem do Leeds jakieś siedem miesięcy po zerwaniu więzadła i byłem gotowy do gry, ale niewystarczająco dla Marcelo Bielsy. (...) Chciałbym osiągnąć poziom, którego oczekiwał. Gdyby się to udało, rozwinąłbym się i pod jego wodzą stałbym się najlepszą wersją samego siebie. Nie powiedziałbym, że żałuję tego ruchu, ale chciałbym być w lepszej dyspozycji - opowiadał portalowi “The Athletic”.
Po półtora roku bez gry kariera Izzy’ego Browna stanęła na zakręcie. Okresami nie mógł nawet oglądać futbolu w telewizji, bo rozbrat z nim stanowił zbyt bolesne doświadczenie. Później zaliczył jeszcze przystanki i regularne występy w plasujących się w dolnych rejonach tabeli Championship Luton Town i Sheffield Wednesday. W 2021 Chelsea nie zaoferowała mu nowej umowy.
To koniec
Anglika latem przygarnęło Preston North End. Miał tam znaleźć przystań, miejsce do odbudowy. W rozmowie ze “Sky Sports” stwierdził nawet, że wierzy w wywalczenie jeszcze kiedyś powołania do reprezentacji Anglii. Tymczasem już na samym starcie wszystko się posypało. W przedsezonowym sparingu z Celtikiem poczuł ukłucie w okolicach ścięgna Achillesa. Kilka dni później, na treningu, pękło. Tak zaczęła się kolejna seria fatalnych zdarzeń.
- Przeszedłem operację i poszła dobrze, ale zauważyliśmy mały ubytek w Achillesie. Myśleliśmy, że może nie do końca się zagoił, ale to stało się dopiero po dwóch miesiącach, więc daliśmy temu czas. Wtem poszedłem na obiad i schodząc ze stopnia, ponownie doszło do zerwania. Miałem więc dwie operacje Achillesa w ciągu trzech i pół miesiąca. Powrót po jednej jest trudny. Po dwóch jest właściwie niemożliwy - wspominał na łamach “The Athletic”.
W związku z tym 26-latek prawdopodobnie do końca życia będzie miał kłopoty z powrotem do pełnej sprawności - nawet w kontekście życia codziennego. Problemy fizyczne nałożyły się z psychicznymi. Samobójcza śmierć przyjaciela sprawiła, że piłkarz miał problemy ze snem i zaczął uczęszczać na spotkania z terapeutą, ale i tak nie potrafił w pełni skupić się na futbolu. Zatrudniony już w trakcie jego rehabilitacji trener Ryan Lowe nie rozumiał, z czym zmaga się podopieczny. Klub rozwiązał kontrakt z Brownem, a menedżer zarzucał mu brak profesjonalizmu i odpowiedniego podejścia.
Co więcej, w międzyczasie okazało się, że piłkarz cierpi na zespół Guillaina-Barrego. Jego układ immunologiczny atakuje i wyniszcza komórki nerwowe - na obecnym etapie powoduje to drętwienie stóp, ale może się rozwinąć. Wszystkie te okoliczności doprowadziły go do trudnej decyzji. Postanowił zawiesić buty na kołku.
Tak zakończyła się kariera wielkiego angielskiego talentu. Przepowiadano mu wielką przyszłość, ale przekreśliły ją czynniki niezależne od niego. Teraz musi znaleźć nowy plan na siebie. Dotychczas znał tylko boisko, obcował z nim od dziecka. Przed nim miesiące i lata bez sportu, z którym wiązał całe swoje dotychczasowe życie.