Jaki polski klub ma najlepsze koszulki meczowe? "Oni są największymi wygranymi"
Tradycja, autorskie wzory i więcej nawiązań do stylu retro. Polskie kluby już jakiś czas temu zrozumiały, jak ważna staje się piłkarska moda, a jej najważniejszym elementem są oczywiście koszulki meczowe. Podobnie jak w latach ubiegłych, również w obecnym sezonie na rodzimych boiskach znajdziemy kilka ciekawych przykładów.
Więcej personalizowanych strojów, lepsze wykorzystanie znanych już motywów i podążanie z duchem czasu. Kolekcjonowanie koszulek piłkarskich to hobby, które staje się coraz bardziej popularne również w naszym kraju. Do pewnego czasu niektóre polskie kluby nie potrafiły lub nie chciały zauważyć potencjału drzemiącego w tym rynku i szły po najmniejszej linii oporu. Od kilku lat ten trend jest jednak odwracany i podobnie wygląda to również w obecnym sezonie.
Polskie kluby wyraźnie poprawiły się w tym segmencie i dotyczy to nie tylko ekstraklasowiczów, ale również przedstawicieli niższych lig. Choć koniec końców najbardziej liczy się to, ilu kibiców kupi nowe trykoty, kluby zdały sobie wreszcie sprawę z tego, że fani stają się coraz bardziej wymagający. Dlatego również i marketing związany z wprowadzaniem nowych kolekcji z roku na rok wchodzi na coraz wyższy poziom. A w tym przypadku często niekoniecznie liczą się budżety, ale przede wszystkim pomysł.
Wysoko zawieszona poprzeczka
Jeszcze kilka lat temu polscy kolekcjonerzy mogli tylko z zazdrością przyglądać się temu, jak zachodnie kluby prezentowały nowe komplety meczowe. Od pewnego czasu już na szczęście tak nie jest. Tylko przed tym sezonem nowe koszulki zaprezentowało w sumie 16 z 18 klubów Ekstraklasy. Później do tej grupy dołączył jeszcze Raków Częstochowa wraz ze świeżym kompletem domowym, a na początku przyszłego roku z jubileuszową kolekcją zestawienie uzupełni również Lechia Gdańsk. Marketing ekstraklasowych klubów poszedł mocno do przodu, a włodarze zrozumieli, że ich zespoły nie mogą sezon w sezon występować w tych samych koszulkach.
- Cieszy mnie to, że z każdym sezonem poprzeczka zawieszona jest coraz wyżej. Tak jak Ekstraklasa stoi na topowym poziomie pod kątem opakowania i realizacji meczowej, tak również na polu koszulkowo-marketingowym kluby robią to już naprawdę dobrze. Od razu na myśl przyszła mi Pogoń Szczecin. Personalizowane pod klub projekty, odwołania do miasta, klubowej historii, retro koszulek - to już u nich standard, robią to dobrze. A do tego ten klip promocyjny kompletnie pozamiatał. Generalnie rzecz biorąc, koszulki wszystkich klubów stoją już na solidnym poziomie. Jedni wykorzystali katalogowe wzory, inni mają personalizowane, ale tych nudnych projektów jest po prostu mało - opowiada w rozmowie z nami Tomek Witas, dziennikarz Canal+ Sport i kolekcjoner koszulek piłkarskich.
To już nie pierwszy raz, kiedy Pogoń wychwalana jest w tej kwestii. “Portowcy” znów postawili na mieszankę tradycji, lokalności i odwołań do historii. Ktoś mógłby powiedzieć, że szczecinianom było łatwiej, ponieważ dzięki umowie z Capelli mogli stworzyć w pełni dedykowane stroje. Tyle tylko, że w podobnym kierunku poszło też kilka innych klubów, wśród których są takie, które współpracują z dużo większymi graczami na rynku, takimi jak Nike, adidas czy Puma.
- Największym wygranym jest Śląsk Wrocław. Jego trykoty są proste, ale z pomysłem i tożsamością, a to najważniejsze. Z kolei GKS Katowice pozostał przy ich jubileuszowej wyjazdówce, która stanowi absolutny top. Ciekawe koszulki pokazały Puszcza Niepołomice i Korona Kielce, bardzo solidnie prezentują się Legia Warszawa i Cracovia. Osobiście kupuję też pomysł na trykoty Lecha Poznań, choć wiem, że wzbudziły sporo kontrowersji wśród kibiców “Kolejorza”. Po przejrzeniu tegorocznych premier jestem jednak trochę zawiedziony i to nie dlatego, że te koszulki są słabe. Raczej przez to, że rok temu polskie kluby podniosły poprzeczkę naprawdę wysoko, więc teraz ciężko było doskoczyć - mówi z kolei w rozmowie z nami Mateusz Sebastian, specjalista ds. koszulkowego designu i autor Fusbal Sztand.
Od gór po tunele
Choć w tym roku ta lekka powtarzalność czy schematyczność jest zauważalna, być może rzeczywiście wynika to z faktu, że polskie kluby już jakiś czas temu wskoczyły na dotąd nieznany sobie poziom. Wcześniej często byliśmy raczeni kompletami strojów opartymi na najprostszych wzorach katalogowych, które czasem różniły się od zwykłych koszulek z dowolnego sklepu sportowego jedynie klubowym i ligowym brandingiem. Teraz wciąż w dużej mierze bazuje się na templatkach, ale są one wyraźnie bardziej rozbudowane, a i same kluby zyskały nieco większe pole do popisu.
- Katalogowe wzory są potrzebne, ale polski kibic - świadomie lub mniej - nie przepada za templatkami. Kluby to zrozumiały i potrafią wzbogacić takie koszulki o własne grafiki - tak zrobiły to w obecnym sezonie między innymi właśnie Śląsk Wrocław czy Zagłębie Lubin. Inne z kolei wiążą się z dostawcami sprzętu, którzy sami gwarantują unikatowe wzory. Ten problem jest generalnie globalny. Największe marki też już to zauważyły i zaczynają wprowadzać w tym segmencie odpowiednie zmiany - mówi nam z kolei Michał Mączka, czyli “Futboholik”, ekspert ds. koszulek piłkarskich i twórca projektu Polish Kit League.
Do tego wszystkiego ważna jest już nie tylko sama koszulka, ale również sposób jej opakowania. Lech postawił na przykład na ckliwy materiał ze związanym od lat z Poznaniem aktorem Michałem Grudzińskim. W klipie przytaczana jest bogata historia poznańskiego klubu. Pogoń na swoim wideo świetnie przybliżyła “storytelling” stojący za poszczególnymi koszulkami. Podobnie postąpiła też choćby Cracovia z ujęciami Tatr. Natomiast Legia i Raków, zgodnie z zaleceniami adidasa, nowe koszulki zaprezentowały w tunelach swoich stadionów.
- Obserwując aktywność Łukasza Biwana z pionu sprzedaży Pogoni czy Piotrka Świtalskiego i Bartka Domina z pierwszoligowego ŁKS-u, wyraźnie widać, że koszulki piłkarskie i generalnie budowanie marki polskich klubów zyskały na wartości i są obecnie wyżej priorytetyzowanie przez kluby niż w przeszłości. Marketing w piłce nożnej, projektowanie trykotów, kręcenie klipów - to nie jest jakaś mega łatwa robota, ale też nie należy tego traktować jako “rocket science”. Po prostu - inwestując relatywnie niewiele czasu w przygotowanie nowych koszulek i odpowiednie ich opakowanie, można zyskać w dzisiejszych czasach naprawdę sporo. Na szczęście wiele osób decyzyjnych w polskich klubach wreszcie wyciągnęło wnioski i to jest chyba największa zmiana - dodaje Sebastian.
Niższe ligi też potrafią
I ta zmiana dotyczy nie tylko klubów z Ekstraklasy. W niższych ligach już wcześniej kluby miały nieco więcej autonomii i dzięki temu w przeszłości to właśnie wśród nich należało szukać piłkarskich perełek. Nie inaczej jest również teraz. Co jakiś czas w Internecie pojawiają się te ciekawsze realizacje klubów spoza piłkarskiej elity. W obecnym sezonie na uwagę na pewno zasługuje choćby Zawisza Bydgoszcz ze swoim domowym trykotem będącym połączeniem klasycznego pasiaka i mapy miasta. Sporo dobrego dzieje się również w ekipach z 1. i 2. Ligi.
- W 1. Lidze najbardziej podobają mi się teraz domówki GKS-u Tychy i całe zestawy koszulek Stali Rzeszów, ŁKS-u oraz Arki. 2. Liga to dla mnie przede wszystkim świetne propozycje od Zagłębia Sosnowiec, za które trzeba pochwalić Hummela oraz okolicznościowa “trójka” Polonii Bytom. Fajne lokalne akcenty przygotowało znów Podbeskidzie we współpracy z Kappą. A jeśli chodzi o “jeszcze niższe ligi”, to polecam profil “Koszulki z Niższych Lig” na Twitterze, bo tam Tomek regularnie pokazuje trykoty drużyn od 4. ligi w dół - opowiada Sebastian.
Taka 1. Liga też jest przecież łakomym kąskiem dla marketingowców. Ruch grający na Stadionie Śląskim, Wisła Płock na nowym obiekcie, zawsze mocne kibicowsko Arka czy ŁKS. Potencjał sprzedażowy klubów z zaplecza Ekstraklasy jest równie spory, a za tym idzie również rynek koszulkowy. W tym przypadku chwalony jest wspomniany już wcześniej Łódzki Klub Sportowy, który już w zeszłym roku oczarował ekspertów. Teraz “Rycerze Wiosny” również nie zawiedli.
- Wśród klubów z niższych lig na pewno wyróżniłbym ŁKS. Na domowej koszulce poszli w zasadzie sprawdzony motyw cienkich pasów, który fajnie wyszedł im już w ubiegłym roku. W obecnym sezonie na nowym wzorze bazowym adidasa może nie prezentuje się to już tak dobrze jak ostatnio, ale to nadal ciekawa koszulka. Podoba mi się za to ich wyjazdówka, ale to głównie przez pryzmat kapitalnej krwistej czerwieni - podkreśla Mączka.
Czas na zmianę mentalności
Jedni próbują więc zaskoczyć nawiązaniem do historii, inni z uwielbieniem wykorzystują wątki lokalne, a jeszcze kolejni starają się zachwycić ciekawym wykorzystaniem istniejących już wzorów. Wszystkie te działania na koniec mają jednak na celu to samo - zdobyć pieniądze od spragnionych nowości kibiców i kolekcjonerów. Ten rynek z roku na rok jest coraz większy również w Polsce, co widać na przykładzie wzrostu sprzedaży w wielu ekstraklasowych klubach. Dokonane przez nich zmiany okazały się słuszne i teraz zbierają swoje plony.
- Myślę, że w najbliższych latach w dziedzinie koszulek piłkarskich w Polsce czeka nas rozwój wyznaczoną ostatnio ścieżką. Kolejne kluby będą dołączały do trendu spersonalizowanych projektów. Jednak dopóki nie zmieni się sytuacja ekonomiczna oraz kwestia bezpieczeństwa dotycząca możliwości założenia koszulki danego klubu w innym mieście, dopóty będzie bardzo trudno o szybkie dogonienie topowych lig. Niemniej, już dziś kluby robią wiele, aby to zmienić i to jest w tym wszystkim najważniejsze - uważa Witas.
Problem z zakładaniem koszulek ulubionego lokalnego zespołu w innych polskich miastach jest powszechnie znany. To jeden z reliktów dawnej sceny kibicowskiej, która w wielu aspektach powoli odchodzi do lamusa. W przypadku koszulek wciąż jednak ciężko wyobrazić sobie kibica Lecha paradującego w Warszawie czy nawet fana Cracovii chodzącego w pasiastym trykocie po swoim własnym mieście.
- W cywilizowanym i rozwiniętym kraju nie może być tak, że kibic boi się wyjść na zakupy albo spotkanie ze znajomymi w koszulce ukochanego klubu. To jest jakaś paranoja. I to też ogromnie wstrzymuje koszulkowy rozwój w Polsce. Bo po co projektanci mają robić coś ekstra na pograniczu sportu i lifestyle'u, a producenci mają przygotowywać koszulki w lepszych technologiach, skoro kibic w najlepszym wypadku ubierze taki trykot raz na dwa tygodnie w dniu meczu na własnym stadionie? Marzę o lecie, podczas którego młodzież spaceruje sobie po mieście w dżinsach i koszulkach Legii, Cracovii czy Górnika, zamiast Realu, Manchesteru i PSG. Ale od tego jesteśmy jeszcze niestety bardzo, bardzo daleko - podsumowuje Sebastian.