Jak zagrać bez Lewandowskiego? To może być najlepsza opcja Probierza. "Pewniak, świetna forma i statystyki"
Z powodu kontuzji Robert Lewandowski nie przyjedzie na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski. Wśród powołanych napastników znaleźli się Arkadiusz Milik, Adam Buksa i Karol Świderski. W jakiej konfiguracji możemy zagrać z Mołdawią i Wyspami Owczymi? Michał Probierz ma kilka opcji.
Część osób chciała zobaczyć, jak będzie wyglądała reprezentacja Polski bez Lewandowskiego. Teraz nadarza się ku temu okazja. Niestety przymusowa, bo kapitan drużyny narodowej zmaga się z urazem, a na znalezienie nowych rozwiązań czasu nie ma zbyt wiele. Mimo wszystko, patrząc na potencjał przeciwników, to może być dobry moment, by choć spróbować zagrać bez “Lewego”. Jak? Kilka zestawień wydaje się być ciekawymi pomysłami, a z niektórych dobrze zrezygnować już na starcie, bo w dłuższej perspektywie mogą nie być korzystne. Co by nie mówić, Polska nie ma zbyt dużego doświadczenia w grze bez RL9 w ostatnich latach. Dlatego też można się poważnie zastanawiać, jak to wszystko poukłada selekcjoner Michał Probierz.
Bez “Lewego”, bez wyniku
Ostatnie mecze reprezentacji Polski o stawkę - bez jej kapitana w składzie - nie wypadały najlepiej. Z sześciu takich pojedynków wygrać udało się tylko jeden, z Bośnią i Hercegowiną. Na pocieszenie warto zaznaczyć, że w ogólnym rozrachunku mówimy o konfrontacjach z rywalami o dwie klasy lepszymi niż Mołdawia czy Wyspy Owcze. Można więc poszukać w obecnej sytuacji nuty optymizmu: jeśli uczyć się gry bez “Lewego”, to lepiej z Mołdawią i Wyspami Owczymi, niż z Holandią czy Anglią.
O tym, jak ważny dla całego organizmu drużyny narodowej jest Lewandowski, najlepiej świadczy też inna statystyka. Tylko od początku 2022 roku napastnik Barcelony miał udział przy 11 z 19 bramek zdobytych przez biało-czerwonych. Mówimy o blisko 60% ogółu strzelonych goli. I to w momencie, gdy często o kapitanie mówiono, że jest pod formą. A przecież kiedy Lewandowski był w swoim szczytowym momencie, to drużyna bywała jeszcze bardziej “lewocentryczna”. Jeśli jednak największej gwiazdy nie ma na murawie, to trzeba wymyślić orbitowanie w nieco inny sposób. I dostępnych opcji wcale nie brakuje.
Dwójka w formie
W meczach przeciwko Mołdawii i Wyspom Owczym reprezentacja Polski nie powinna kalkulować. Tu potrzebne jest ofensywne ustawienie, w którym wykorzystamy swoje atuty. Trzeba wyrzucić z głowy kompromitację w Kiszyniowie i męczarnie na Stadionie Narodowym. Najlepiej zrobić to, wychodząc na rywali bez kompleksów. Co to może oznaczać? Przede wszystkim grę dwoma napastnikami. Patrząc na zawodników, których powołał Michał Probierz, dostępne są trzy konfiguracje z ich ustawieniem w ataku:
- Świderski - Milik
- Świderski - Buksa
- Milik - Buksa
Zawodnikiem, który wydaje się pewniakiem do gry, jest Karol Świderski. Przemawiają za nim: świetna forma w ostatnich tygodniach, a poza tym bardzo dobre statystyki w narodowych barwach (24 mecze, dziewięć goli). “Świder” przyjedzie na zgrupowanie z bilansem czterech bramek i asysty w ostatnich czterech spotkaniach, co tylko pokazuje, w jak dobrej jest dyspozycji. Grzechem byłoby nie skorzystać z jego umiejętności pod nieobecność Lewandowskiego. Równie dobrze w Turcji radzi sobie Buksa, który zostawił za sobą kłopoty zdrowotne i także wykręcił dwa dublety i asystę w minionych trzech kolejkach. Najsłabiej pod tym względem prezentuje się Milik. I chyba można zgodzić się z tezą, że obecnie powinien być numerem trzy w hierarchii snajperów. Tym bardziej, że Świderski i Buksa mogą nieźle się uzupełniać. Ten pierwszy dobrze radził sobie jako wsparcie dla “Lewego”, a Buksa z powodzeniem może występować w roli “dziewiątki”. Historia meczów reprezentacji Polski pokazuje, że w takim zestawieniu często grało się łatwiej, niż z osamotnionym w ataku Robertem Lewandowskim.
Fałszywy skrzydłowy?
Ostatecznie spory wpływ na zestawienie w ataku będzie miał cały system wymyślony przez Michała Probierza. W zależności od tego, czy kadra wyjdzie na trzech czy czterech obrońców, przesunięcia możliwe są także w ofensywnych formacjach. Nie można wykluczyć rozwiązania, w którym Karol Świderski wcieli się w rolę fałszywego skrzydłowego. To nie byłoby dużym zaskoczeniem.
Warto jednak ocenić mocne i słabe aspekty tego ruchu. Z jednej strony, to opcja na wzmocnienie np. środka pola lub defensywy, ale z drugiej Polska grałaby wtedy de facto z jednym skrzydłowym. Bo założyć trzeba, że Świderski i tak często schodziłby do środka pola. Niemniej jednak, i takie epizody w swojej karierze miał, a akurat Michał Probierz dobrze zna atuty gracza Charlotte i zapewne potrafiłby je wykorzystać również w tej konfiguracji. Choć sporym ograniczeniem tego wariantu jest fakt, że wszystko opiera się właściwie tylko na mobilności i uniwersalności Świderskiego. W przypadku Milika i Buksy lawirowanie między formacjami wydaje się być słabym pomysłem.
Jeden z mocnym wsparciem
Powołanie dla Kamila Grosickiego w miejsce Roberta Lewandowskiego może jednak zwiastować, że selekcjoner ma zupełnie inny plan na październikowe mecze eliminacji do EURO 2024. Być może grać będziemy z jednym nominalnym napastnikiem, który otrzyma solidne wsparcie od skrzydłowych i ofensywnych pomocników. I wcale nie jest to pomysł zły, choć od razu pojawia się pytanie: kto wówczas powinien wystąpić na szpicy? Jeśli spojrzymy na historię meczów bez “Lewego”, to najczęściej w takim przypadku do gry desygnowany byli Arkadiusz Milik lub… Krzysztof Piątek. Tego drugiego w reprezentacji nie ma, a Milik - patrząc tylko na statystyki goli i asyst - pozostaje w cieniu dwóch pozostałych napastników powołanych na to zgrupowanie.
Druga kwestia, to czy dostępni skrzydłowi gwarantują obecnie dobrą “obsługę” napastnika? Ostatnie mecze pozwalają w to powątpiewać. I oczywiście, można liczyć na to, że klubową formę na reprezentację przeniesie Sebastian Szymański, a Piotr Zieliński wejdzie w rolę lidera pod nieobecność Lewandowskiego. To jednak wciąż szukanie rozwiązań zastępczych, które rolę napastnika przenoszą na graczy występujących na innych pozycjach.
Warto zauważyć, że Michał Probierz powołał na zgrupowanie Filipa Marchwińskiego, który w Lechu Poznań występował w roli snajpera. Trudno jednak przypuszczać, aby w swoim debiucie w roli selekcjonera trener postawił na debiutanta i od razu wsadził go w buty zawodnika Barcelony.