Jak naziści budowali klub w Katowicach wbrew Polakom. Wyjątkowa historia z niesamowitym epilogiem [REPORTAŻ]

Jak naziści budowali klub w Katowicach wbrew Polakom. Wyjątkowa historia z niesamowitym epilogiem [REPORTAŻ]
wykorzystano zdjęcia z archiwum M. Kowolla
To jest naprawdę wyjątkowa opowieść. Futbol stanowi zaledwie jej część. Bo w latach 20. i 30. XX w. piłka nożna na Śląsku nie mogła nie mieszać się z polityką. W Katowicach działał klub, który w pewnym momencie do tego stopnia wspierał nazistów z Trzeciej Rzeszy, że nakazano go zdelegalizować. Ale to nie pomogło. W 1939 r. Niemcy dopięli swego. To nie był jednak koniec tej niesamowitej historii. Wręcz przeciwnie. Główną rolę w niej odgrywają dwaj bracia.
Ale po kolei...
Dalsza część tekstu pod wideo
1.FC Katowice występowało w biało-czarnych strojach. Te barwy nie wzięły się z przypadku. Nawiązywanie do flagi Królestwa Prus miało bić po oczach. Mimo że FC Preussen 05 Kattowitz było na wskroś niemieckim klubem, najważniejsze mecze z jego udziałem - z punktu widzenia tej historii - wydarzyły się w polskich rozgrywkach.
***
Croydon Kings FC kopią piłkę w Australii. Piłkarze wychodzą na mecze w biało-czerwonych barwach. W herbie klubowym widnieje dobrze wszystkich znana warszawska syrenka.
***
Mimo że 1.FC - czyli prawny kontynuator Preussen 05 - i Croydon Kings dziś rozgrywają swoje mecze na różnych kontynentach i istnieje duże prawdopodobieństwo, że piłkarze i kibice obu tych drużyn nic do tej pory o sobie nie słyszeli, to jest jednak coś, co ich łączy. To bracia Ernst i Georg Joschke. Przed wojną związani z jawnie wspierającym Trzecią Rzeszę na Górnym Śląsku klubem.

Górny Śląsk przed II wojną

- Awantura wisi w powietrzu, bo sport za bardzo wiąże się tu z polityką. Futboliści 1. FC Katowice to drużyna, która przed decyzjami zwycięskich w I wojnie światowej mocarstw była jedną z mocniejszych ekip grających w niemieckich rozgrywkach regionalnych. Trzykrotni wicemistrzowie południowo-wschodnich Niemiec, pięciokrotni mistrzowie Górnego Śląska, znani wówczas jako FC Preussen 05 Kattowitz. W najlepszym razie słabo mówiący po polsku. Występujący już bez pruskiego orła na koszulkach, którego noszenia polskie władze zakazały. Wbrew sobie wepchnięci do polskiej piłki ligowej, chcący uczestniczyć w rozgrywkach niemieckich, na co jednak nie przystały władze DFB, nie chcąc zaogniać i tak nienajlepszych stosunków między oboma krajami. [Skarby Miasta, Saga Śląska - “Pierwszy i jedyny” - Adam Drygalski]
- Karny! Jest 78.minuta meczu ligowego między 1.FC Kattowitz i Wisłą Kraków, rozgrywanego 25 września 1927 roku; gospodarze przegrywają już 0:2. Nie jest to wcale w żadnej mierze zwykły mecz ligowy, lecz swego rodzaju finał - oba zespoły znajdują się na czele nowo utworzonej, składającej się z czternastu zespołów Ligi. Wisła prowadzi zaledwie jednym punktem [“Czarny orzeł, biały orzeł” - Thomas Urban, Wydawnictwo Śląsk, 2012]
W 78. minucie meczu na stadionie w Katowicach trwa już gigantyczna zadyma. Miejscowi kibice chcą zlinczować sędziego po tym, jak ten nie uznał prawidłowo ich zdaniem zdobytej bramki kontaktowej dla “Ersterów”. Prowadzący spotkanie Zygmunt Hanke z Łodzi kompletnie nie panuje nad tym, co dzieje się na boisku. Prowadzi zawody stronniczo, bo, jak sam przyzna po latach - nie mógł inaczej. 1.FC nie może bowiem zostać pierwszym historycznym mistrzem Polski. Dla młodego państwa oznaczałoby to wizerunkową katastrofę. Hanke myli się więc często - a to celowo, a to nie wytrzymując presji. Przedwcześnie kończy zawody, aby wkrótce naprawić pomyłkę i wznowić je w kompletnie niecodziennych okolicznościach. Kapitan miejscowych i zarazem strzelec nieuznanego gola wręczy mu futbolówkę mówiąc, że jego koledzy już na plac nie wyjdą. Tym kapitanem jest Ernst Joschke. Reakcja arbitra - podyktowanie rzutu karnego, o którym pisał Thomas Urban. Ponieważ Joschke wziął w dłonie piłkę w polu karnym i przekazał ją sędziemu, ten… podyktował jedenastkę dla Wisły za zagranie ręką.
Do opuszczonej bramki trafił Henryk Reyman. - Wisła czuła się w obowiązku bronić barw Polski, aby nie dopuścić do pożałowania godnej sytuacji, w której tytuł mistrza Polski dostałby się w obce ręce - wspominał później strzelec ostatniego gola. [„Z Białą Gwiazdą w sercu. Wiślacka legenda: Henryk Reyman” - Paweł Pierzchała]
Jak można było przypuszczać, koniec meczu nie oznaczał wcale końca napięć. Przyszłość pokazała, że było to zaledwie preludium do tego, co miało nastąpić za kilka lat. Jednak znacznie wcześniej zareagowała prasa. Ta niemiecka, spod znaku “Kattowitzer Zeitung”, zamieszczając niepozostawiający złudzeń tytuł: “Oszustwo! Oszustwo! Oszustwo!”
Pierwsza strona Kattowitzer Zeitung z 21.września 1927 r.
Pierwsza strona Kattowitzer Zeitung z 21.września 1927 r.
Pierwsza strona Kattowitzer Zeitung z 21 września 1927 r.
Ale też polskie gazety nie były Niemcom dłużne:- Bo to co uprawia 1.FC i zwolennicy tego klubu nie ma nic wspólnego ze sportem. Z sportu robi się kwestię prestiżu niemczyzny na Śląsku. Niemcy finansują ten klub w wyraźnych celach politycznych. Stwierdzić trzeba, że klub 1.FC składa się przeważnie z graczy, których utrzymuje się z funduszy gadzinowych.(...) Niesłychanie prowokacyjnie zachowywała się publiczność niemiecka. Zdarzały się wypadki obrzucenia Polaków obelgami, jak „Polnisches Schwein”. Należy więc jak najszybciej odebrać 1.FC boisko i oddać go do dyspozycji Wydziałowi Wychowania Fizycznego. Klub 1.FC należy rozwiązać. - „Skończyć z tą prowokacją” - „Gazeta Robotnicza”, 27 września 1927
„Gazeta Robotnicza”, 27 września 1927
„Gazeta Robotnicza”, 27 września 1927
„Gazeta Robotnicza”, 27 września 1927
Aby zdać sobie sprawę z sytuacji, jaka panowała na Górnym Śląsku po zakończeniu I Wojny Światowej, warto przywołać wyniki plebiscytu, który został przeprowadzony 20 marca 1921 roku. Wyniki niekorzystne dla Polski, a w samych wręcz Katowicach dla niej miażdżące - ponad 85 procent mieszkańców miasta opowiedziało się za przyłączeniem go do Republiki Weimarskiej. Po ogłoszeniu rezultatów wybuchło III Powstanie Śląskie zakończone polskim sukcesem. Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa przyznała II RP relatywnie mniejszą część obszaru niż Niemcom, ale za to bardzo dobrze uprzemysłowioną. Katowice znalazły się więc po biało-czerwonej stronie. W walkach o Śląsk naprzeciw siebie stanęli Henryk Reyman i Georg Joschke - brat Ernsta i późniejszy prezes 1.FC Kattowitz.
Jeśli wspomina się grę Ernsta, od razu wracają wspomnienia ze starym boiskiem w Katowicach. Szalał tam bowiem na lewym skrzydle. Był wówczas uważany za jednego z najdoskonalszych lewoskrzydłowych, a jego nazwisko kojarzono daleko poza granicami Górnego Śląska i Polski. Wyróżniał się zmysłem do kombinacyjnej gry i szybkością, które czyniły jego grę nad wyraz skuteczną i widowiskową. Często zaskakiwał bramkarzy fałszywymi dośrodkowaniami. Potrafił celnie uderzyć z ostrego kąta, a piłka ku uciesze widzów trzepotała w siatce. Dla publiczności była to uczta dla oczu. [Heimatblatt rodziny Joschke]
Po meczu 1.FC z Wisłą, gwiazda tych pierwszych zaczęła powoli blednąć. Do Ruchu Chorzów został sprzedany perspektywiczny młodzian - Ernest Wilimowski. Ernst Joschke trafił do Legii Warszawa, w której rozegrał zaledwie cztery mecze i wkrótce potem wrócił na stare śmieci. Pogrążonym w kryzysie “Ersterom” prezesował już wówczas Georg. Klub spadł z ligi, tracąc nie tylko pozycję w polskiej ligowej hierarchii, ale także to, co miał najcenniejsze - stadion piłkarski, z którego polskie władze go wywłaszczyły. Z biegiem lat opór niemieckich klubów ze Śląska przed polonizacją malał. Jedne poddawały się presji i względnie asymilowały z otoczeniem, inne po prostu się rozpadały. Ale jeden z nich trwał niepodzielnie przy swoim, nie bacząc ani na szykany, ani na swój interes. Tym klubem było właśnie 1.FC Katowice, cały czas tak samo dumne ze swoich biało-czarnych barw.
- Mimo przeszkód ze strony władz, zarządowi 1.FC udało się po dwóch latach trudnych rokowań zawrzeć nową umowę dotyczącą dzierżawy innego terenu. Jak pisała “Kattowitzer Zeitung”, “sprawą honoru” dla pozostałych w mieście niemieckich kupców i przedsiębiorców stało się finansowe wsparcie i udział w budowie nowego stadionu. Jeden z nich, właściciel firmy spedycyjnej i starszy brat napastnika Ernsta Joschkego - Georg Joschke, został nowym prezesem klubu. (...) Tymczasem w 1.FC Katowice członkowie wspieranej przez nazistów Partii Młodoniemieckiej (Jungdeutsche Partei), pod przewodnictwem Georga Joschke, wyparli z zarządu niemieckich kupców, którzy co prawda nie byli zadowoleni z istniejących stosunków politycznych, ale zawsze starali się zawierać kompromis z polskimi władzami. [“Czarny orzeł, biały orzeł” - Thomas Urban, Wydawnictwo Śląsk, 2012]
Po dojściu Hitlera do władzy środowisko skupione wokół 1.FC zradykalizowało się do tego stopnia, że wojewoda śląski Michał Grażyński podjął decyzję o zdelegalizowaniu klubu. Wojna wisiała w powietrzu, a Georg Joschke nadmiar wolnego czasu wykorzystał, aby… do tej wojny naziści przystąpili w możliwie jak najlepszej sytuacji. Zniknął jak kamfora i tu pojawia się bardzo interesujące pytanie. Gdzie był, jak go nie było?
Standartenfuhrer SA, Kreislaiter NSDAP i długoletni prezes 1.FC Katowice Georg Joschke./arch: M.Kowoll
Standartenfuhrer SA, Kreislaiter NSDAP i długoletni prezes 1.FC Katowice Georg Joschke./arch: M.Kowoll
Wiarygodna wydaje się hipoteza stawiana przez polskich historyków, że brał on udział w aktach sabotażowych na Śląsku. Przygotowywał zamachy, planował akcje dywersyjne, szmuglował broń, tworzył składające się z ochotników oddziały do walki z polskim wojskiem. Jesienią 1939 roku nie musiał już się ukrywać. Powrócił jako powiatowy szef NSDAP. 1.FC Kattowitz mogło już bez przeszkód rozgrywać mecze. Co więcej - kaperować do drużyny Ślązaków w bardzo przekonywujący sposób. Jak? “Albo grasz u nas albo... jedziesz do obozu”. Bracia Joschke konstruowali więc na papierze zespół marzeń, a tych, którym ta wizja nie do końca się podobała, do podpisania karty członkowskiej przekonywano na posterunku gestapo. Jeden z filarów 1.FC, Erwin Nytz, na rozmowy kontraktowe został tam zaproszony dwukrotnie. Co ciekawe, wymarzona dla sterników 1.FC sytuacja polityczna wcale nie przełożyła się na lepsze wyniki. Jak opisuje w swojej książce “Futbol ponad wszystko” Mariusz Kowoll, “Erstery” za swój wkład w obronę niemieckich interesów przed wojną były co prawda ciągnięte za uszy przez władze piłkarskie - wspomnijmy chociażby o przydzieleniu 1.FC do słabszej grupy zespołów walczących o Gauligę - ale niewiele to dawało.
Co więcej, starszy z braci wkrótce wylądował na froncie wschodnim. Choć niektóre ze źródeł podają, że była to jego decyzja, a do walk z sowietami zgłosił się na ochotnika, bardziej prawdopodobne jest jednak, że został do wyjazdu z Katowic przymuszony. Możliwe, że zaszedł za skórę komuś wysoko postawionemu z hitlerowskich władz i dostał tzw. propozycję nie do odrzucenia. Faktem jest jednak, że na froncie wschodnim walczył do ostatniego dnia. Dochrapał się tam nawet awansu na porucznika - co dla żołnierzy, którzy nie kończyli szkół wojskowych, było wydarzeniem rzadko spotykanym - i żelaznego krzyża, w nagrodę za męstwo w czasie boju i siedem odniesionych ran. Hitlerowcem był przykładnym nie tylko na pierwszej linii ognia. Przebywając na Górnym Śląsku, wyczulony był na każdy akt nieposłuszeństwa polskiej społeczności. Gdy słyszał, że Polacy rozmawiają na boisku w swoim języku, denuncjował ich za te wymierzone w wielkość Trzeciej Rzeszy akty nieposłuszeństwa i nalegał na rozwiązywanie takich drużyn w trybie pilnym.
Georg Joschke stanął po wojnie przed wymiarem sprawiedliwości, ale realnej kary za swoje czyny w służbie nazizmowi uniknął. O karach nie ma więc co mówić. Zdecydowanie więcej było bowiem… nagród, jak chociażby ta przyznana 9 września 1971 roku przez niemiecką federację. DFB uhonorowała Georga złotą odznaką odwagi za wybitne zasługi dla niemieckiej piłki nożnej w ramach prowadzenia Preussen 05 Kattowitz. Brzmi upiornie? Nie jest żadną tajemnicą, że lata wojny są dla niemieckiej federacji okresem, którego ta - mówiąc dyplomatycznie - uczciwie nie rozliczyła. Ponad 35 lat po ogłoszeniu pokoju na świecie przyznano naziście medal za wkład w rozwój niemieckiej piłki poza granicami kraju.
Jednak nie to w całej historii obu braci zaskakuje najbardziej. Ernst, który pod koniec wojny trafił do radzieckiej niewoli, wrócił do Niemiec w 1946 roku. Nie pomieszkał jednak w nich zbyt długo, bo dość szybko przeniósł się do Australii. Zachowane źródła znów nie są do końca zgodne co do przyczyn takiej decyzji. W rodzinnych księgach można wyczytać, że w Niemczech nie czuł się dobrze, ale kilka stron dalej autor pisze, że młodszy z braci tęsknił za ojczyzną. Ernst Joschke rozpoczął nowe życie w Australii. Tak jak przed wojną trafił do klubu, który wszelkie przejawy polskości po prostu zwalczał, tak po wojnie życie przyniosło zgoła odmienny scenariusz. Otóż wiosną 1950 roku Alek Cmielewski i Karol Metanomski założyli klub piłkarski, który występował w biało-czerwonych strojach, a w jego herbie widniała warszawska syrenka. Tym klubem była Polonia Adelaide. Jej trzon stanowili Polacy, z wyróżniającymi się Izydorem Sierocińskim, Jerrym Demczukiem i Stanisławem Czerkawskim. Trenerem polonijnego klubu z Adelajdy zostanie na początku lat sześćdziesiątych nie kto inny, tylko właśnie Ernst Joschke! Historia nie tyle zatoczyła koło, co wywinęła spektakularnego fikołka.

Epilog

1.FC Katowice zostało zdelegalizowane po II wojnie światowej, choć władzom komunistycznym wykreślenie klubu z rejestru polskich stowarzyszeń zajęło kilka lat. Sieroty po “Ersterach” przeniosły związane z nim pamiątki do niemieckiego Salzgitter. Jednak wiosną 2007 roku klub o takiej samej nazwie… został zgłoszony do rozgrywek w Śląskim Związku Piłki Nożnej. Początkowo funkcjonowały w nim dwie sekcje: kobieca, która przeszła potem pod opiekę GKS-u Katowice i z powodzeniem walczy do dziś w Ekstralidze oraz męska. Panowie grają w rozgrywkach katowickiej B Klasy. Po dawnej wielkości nie ma już śladu. Zostały jednak biało-czarne barwy i herb klubowy, który oplatają wokoło litery układające się w znajomo brzmiącą nazwę. Ester Fussball-Club Kattowitz Gegr.1905.
Polonia Adelaide w 1993 roku zmieniła nazwę i do dziś funkcjonuje pod szyldem Croydon Kings. Biało-czerwone barwy i warszawska syrenka na koszulkach grających tam pań i panów obecna jest jednak cały czas. Nawet pobieżne przejrzenie klubowych social mediów daje podstawy myśleć, że ślady polskości zostały zachowane do dziś. Brytyjczyków i po kilku tygodniach wypuszczony z niewoli. Standartenfuhrer SA i Kreislaiter NSDAP w Katowicach dożył spokojnie starości w Bremie, gdzie zmarł w 1983 roku. Niemieckie źródła donoszą, że po powrocie z frontu wschodniego, w ostatnich dwóch latach wojny, krytycznie oceniał postępowanie Adolfa Hitlera, co jednak nie przeszkadzało mu zbytnio w dalszej służbie dla III Rzeszy aż do jej niechlubnego końca. Ernst Joschke pod koniec życia planował podróż do Niemiec, o czym pisał w listach do swoich byłych kolegów z boiska. Plany pokrzyżowała jednak choroba serca. Grób skrzydłowego 1.FC Katowice znajduje się w Adelajdzie.
***

Autor dziękuje Mariuszowi Kowollowi za udostępnienie wielu cennych materiałów archiwalnych, bez których praca nad powyższym tekstem nie byłaby możliwa.

Przeczytaj również