"Jak manekin". Szczęsny przyjechał do Barcelony i nie dowierzał

"Jak manekin". Szczęsny przyjechał do Barcelony i nie dowierzał
S4Press/Pixathlon / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski30 Sep · 08:48
Wojciech Szczęsny i FC Barcelona. Ten związek staje się faktem. Polak zasila szeregi zespołu, który już wcześniej stawał na jego drodze. I to nie zawsze z przyjemnym skutkiem. Oto wszystkie jego występy przeciwko "Dumie Katalonii"
Praktycznie cała Polska od kilku dni żyje tematem powrotu Wojciecha Szczęsnego z emerytury. Chociaż jeszcze tydzień temu wydawało się to nieprawdopodobne, 34-latek faktycznie odwiesi buty z kołka i znów stanie między słupkami. Wszyscy wiemy, że bramkarz trafia do klubu wielkiego, topowego, wręcz kultowego. Chociaż targanego problemami, to wciąż działającego na piłkarzy jak magnes. W przeszłości sam zainteresowany miał okazję przekonać się o sile “Dumy Katalonii”. Sprawdźmy, jak “Szczena” radził sobie we wszystkich oficjalnych meczach przeciwko Barcelonie.
Dalsza część tekstu pod wideo

16 lutego 2011 roku, Arsenal - Barcelona 2:1

Jak już zaczynać, to z wysokiego C. Wojciech Szczęsny nie mógł wymarzyć sobie lepszego debiutu w rozgrywkach Ligi Mistrzów. W fazie grupowej sezonu 2010/11 z wysokości ławki obserwował występy swojego rodaka, Łukasza Fabiańskiego. W 1/8 finału Arsene Wenger postawił jednak na młodszego z Polaków, rzucając go na najgłębszą z możliwych wód. Na Emirates przyjechała wówczas wielka Barcelona Pepa Guardioli. Jej skład aż ociekał talentem i jakością. Wystarczy przywołać nazwiska Messiego, Xaviego, Iniesty czy Busquetsa. A jednak nawet tak mocny gwiazdozbiór nie wystarczył do wygranej.
“Barca” przez długi czas prowadziła po trafieniu Davida Villi, ale w końcówce Robin van Persie i Andrij Arszawin przechylili szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy.
Sam Szczęsny pokazał się z solidnej strony, notując cztery udane interwencje. Zatrzymał wówczas strzały Messiego i Daniego Alvesa. Katalończycy nie stworzyli jednak wielu bardzo dogodnych sytuacji. Bardzo wysokie posiadanie piłki na poziomie 66% nie przełożyło się na wiele. “Kanonierzy” bezlitośnie to wykorzystali. Zapachniało sensacyjną klapą mistrzów Hiszpanii.
- Nadal nie jesteśmy faworytami. Ale wierzymy, że mamy szansę. Po dzisiejszym meczu wierzę, że możemy ich pokonać, co nie udało nam się w poprzednim sezonie. Moi piłkarze pokazali niesamowitą siłę i jedność, to wzmocni nas przed rewanżem. Jestem dumny z bycia częścią Arsenalu. Dziś cierpieliśmy w pewnych momentach, ale nigdy się nie poddaliśmy, udźwignęliśmy to mentalnie. A Barcelona to rywal, który ukarze cię, jeśli pokażesz słabość. Wiem, że w Hiszpanii czeka nas bardzo ciężkie spotkanie, ale będziemy maksymalnie skoncentrowani, aby wygrać - mówił wtedy Wenger cytowany przez The Guardian.

8 marca 2011 roku, Barcelona - Arsenal 3:1

Po udanym występie Szczęsny oczywiście utrzymał miejsce w składzie. W rewanżu z Barceloną spędził jednak na murawie tylko 19 minut. Już na początku spotkania doznał urazu palca, broniąc strzał Daniego Alvesa. Późniejsze badania wykazały uszkodzenie więzadła, przez które pauzował ponad pięć tygodni. Fabiański również zmagał się wtedy z kontuzją, przez co na murawie zameldował się Manuel Almunia. A był to dopiero początek złych wieści dla Arsenalu.
Barcelona odwróciła losy dwumeczu za sprawą trafienia Xaviego i dubletu Messiego. Starcie do dziś bywa przywoływane w dyskusjach kibicowskich ze względu na kontrowersyjną czerwoną kartkę Robina van Persiego. Holender obejrzał drugą żółtą za odkopnięcie piłki, rzekomo po gwizdku arbitra. Cała sytuacja miała miejsce przy wyniku 1:1, który premiował londyńczyków awansem. Nigdy nie dowiemy się, jak potoczyłby się tamten rewanż, gdyby RvP pozostał na murawie. Fakty są takie, że “Barca” awansowała, po czym w kolejnych rundach zdeklasowała Szachtar, Real Madryt i Manchester United, sięgając po swój przedostatni Puchar Europy.

16 września 2015 roku, Roma - Barcelona 1:1

Przenosimy się w czasie o cztery lata w przód. W Barcelonie nie ma już Guardioli, za to jest zabójczy tercet MSN. Z kolei Szczęsny, po wypaleniu w Arsenalu o jednego papierosa za dużo, zostaje odesłany do Romy. I chociaż nic dwa razy się nie zdarza, to jednak pewna historia się powtórzyła. Polak po raz kolejny uszkodził dłoń w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Katalończykom. Tym razem prowodyrem całego zdarzenia był Luis Suarez, znany z walki o każdą piłkę tak, jakby była jego ostatnią. Atak Urugwajczyka spowodował uraz golkipera, który opuścił murawę Stadio Olimpico w 50. minucie. Miejsce Polaka zajął żelazny rezerwowy, Morgan De Sanctis.
Szczęsny zszedł z boiska przy wyniku 1:1. Najpierw z bliskiej odległości do siatki trafił właśnie Suarez. I chociaż trudno w to uwierzyć, był to ostatni wyjazdowy gol “El Pistolero” dla Barcelony w Lidze Mistrzów. Kolejnego strzelił sześć lat później, będąc już piłkarzem Atletico. W 2015 roku “Giallorossi” zdołali jednak urwać punkty faworyzowanej ekipie Luisa Enrique. A to wszystko za sprawą błędu zawodnika, którego kontuzja otworzyła dziś “Szczenie” możliwość gry w stolicy Katalonii. Ter Stegen zachował się fatalnie przy strzale Alessandro Florenziego z połowy boiska.

24 listopada 2015 roku, Barcelona - Roma 6:1

Nie drażnij lwa. Roma to zrobiła i mocno pożałowała. W rewanżowym meczu fazy grupowej Barcelona wgniotła “Giallorossich” w murawę Camp Nou. Tym razem Messi, Suarez i Neymar zaserwowali kibicom 90-minutowy recital. Argentyńczyk i Urugwajczyk zakończyli mecz z dubletami. Rzymianie w wielu akcjach mogli tylko patrzeć i podziwiać kataloński walec.
Szczęsny wpuścił sześć goli, chociaż robił, co mógł, aby uratować swój zespół. Przy wyniku 0:5 obronił rzut karny wykonywany przez Neymara. Na nic się to jednak zdało, ponieważ skuteczną dobitkę zanotował Adriano Correia.
Dopiero w doliczonym czasie gry Edin Dżeko strzelił honorowego gola na otarcie łez. Najlepszym podsumowaniem tamtej rywalizacji był pomeczowy wywiad Polaka, który po prostu oddał hołd lepszej drużynie.
- Nie przegraliśmy tego meczu w głowach. Widoczna była różnica klas. Grały dwie drużyny z różnych planet. Czasami aż ręce same składały się do oklasków po akcjach Barcelony. Jej piłkarze potrafią robić rzeczy, których w życiu nie widziałem. My jesteśmy nastawieni na atak i wysoką grę w obronie. Strzelamy więcej goli od innych drużyn, ale czasami też dużo tracimy. Z Barceloną kończyło się tak, że rywale wychodzili ze mną dwóch na jednego, a ja rzucałem się jak manekin. We Włoszech nie wszyscy potrafią to wykorzystać, ale w europejskich pucharach rywale są silniejsi - powiedział wówczas na antenie Canal+ Sport.

28 października 2020 roku, Juventus - Barcelona 0:2

Ostatnie starcie Szczęsnego z Barceloną też nie zakończyło się pomyślnie. Golkiper miał pecha, ponieważ na mecz w Turynie “wylosowała się” wersja Ousmane’a Dembele jako topowego skrzydłowego. Dobrze wiemy, że Francuz potrafi być najbardziej nieprzewidywalnym zawodnikiem świata, zaskakując czasami nawet samego siebie. Jednego dnia marnuje akcję za akcją, żeby trzy dni później wyglądać jak materiał na Złotą Piłkę. W tamtym starciu z Juventusem “Dembouz” pokazał się z tej lepszej strony.
Polak zanotował wówczas dwie skuteczne interwencje oraz 21 na 21 celnych podań. W końcówce wynik meczu ustalił Leo Messi, wykorzystując rzut karny. Wtedy żaden z nich nie wiedział, że dwa lata później znów będzie dzieliło ich 11 metrów. I to na imprezie większej rangi, jaką były ostatnie mistrzostwa świata. Ale zanim Szczęsny został niekwestionowanym bohaterem polskiej reprezentacji, musiał przełknąć gorycz jeszcze jednej porażki z Barceloną.
- Barcelona wygrała 2:0, stworzyła sobie kilka sytuacji, pewnie była odrobinę lepsza, chociaż my też mieliśmy swoje okazje. Szkoda nieuznanych bramek Alvaro Moraty, ale spalony to spalony, więc trzeba to uszanować. Spodziewałem się, że przeciwko Barcelonie trzeba będzie się wykazać. W tym spotkaniu aż tak wiele tej pracy nie było, ale mimo wszystko byli bardzo groźni, mieli łatwość w stwarzaniu sytuacji. Pierwszy gol? Strzał wydawał mi się w miarę łatwy, bo leciał prosto we mnie. Po rykoszecie mogłem tylko modlić się, by pomogła mi poprzeczka. Nie pomogła - ocenił w rozmowie z Polsatem Sport.
***
Pięć spotkań, dziesięć wpuszczonych goli, tylko jedno czyste konto i to po opuszczeniu boiska w 19. minucie. Do tego dwie kontuzje dłoni, przez które łącznie przegapił prawie dwa miesiące. Wojciech Szczęsny raczej nie może miło wspominać poprzednich spotkań z Barceloną. Teraz znajdzie się jednak po drugiej stronie barykady. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to już za kilka miesięcy wróci na odnowione Camp Nou, gdzie ma niedokończone interesy. W swoim debiucie na tym stadionie uszkodził palec, za drugim razem przyjął sześć goli. Czas zebrać bardziej pozytywne wspomnienia. I za to trzymamy kciuki.

Przeczytaj również