Jak ma wyglądać Bayern w najbliższej przyszłości? Wymowne słowa dyrektora klubu. "W Anglii robią to inaczej"

Jak ma wyglądać Bayern w najbliższej przyszłości? Wymowne słowa dyrektora klubu. "W Anglii robią to inaczej"
Philippe Ruiz / Xinhua / PressFocus
Jak ma wyglądać Bayern w najbliższej przyszłości? W Monachium nie mają pieniędzy, by utrzymać kadrę naszpikowaną samymi gwiazdami. Pomysł jest więc inny. Tylko czy skuteczny? Ten sezon pokazuje, że może być różnie. A sytuacja finansowa mistrzów Niemiec mocno się pogorszyła.
- Mamy w Bayernie jasną filozofię. Chcemy mieć w kadrze 14 topowych piłkarzy, a obok nich uzdolnioną młodzież, którą chcemy rozwijać. Nie mamy pieniędzy na kolejne gwiazdy. W Anglii wygląda to inaczej, ale naszą siłą jest nasz trener. Chcemy nadal należeć do czterech najlepszych drużyn w Europie. Wątpliwe, byśmy ruszyli pieniądze z naszego stałego konta na jakąś gwiazdę. Nie chcemy zagrażać przyszłości klubu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Słowa Hasana Salihamidzicia z minionej niedzieli, wypowiedziane w studiu “Sky”, przeszły nieco niezauważone w mediach. Być może niemieckim dziennikarzom też udzielił się świąteczny nastrój po zdobyciu przez Bayern dziesiątego mistrzostwa Bundesligi z rzędu. Mnie natomiast lekko uderzyły, bo na pierwszy rzut oka tchną one desperacją. Obskoczyć cały sezon w 14 ludzi i grać o wszystkie możliwe trofea? Da się tak w ogóle?
A potem zacząłem liczyć. Neuer, Suele, Upamecano, Hernandez, Pavard, Kimmich, Davies, Goretzka, Sabitzer, Coman, Sane, Gnabry, Mueller, Lewandowski. No rzeczywiście, 14. Pomijając tych, których klub chce się pozbyć (Roca, Richards) i tych, których minuty mimo wszystko niewiele zmieniły w wynikach klubu (Choupo-Moting, Tolisso), faktycznie zostaje jedynie sama zdolna młodzież (Musiala). Bayern rzeczywiście rozegrał sezon w oparciu o schemat naszkicowany przez Salihamidzicia. Z drugiej strony jednak - wyniki są dalece niezadowalające. Zaledwie jedno trofeum na niemieckim podwórku (i to drugi rok z rzędu) i zaledwie ćwierćfinał Ligi Mistrzów, nikogo tam nie satysfakcjonują.

Za wąska kadra

W Monachium mówią, że odpadli z Villarreal nie dlatego, że mieli za słabą kadrę. I ja się z tym w pełni zgadzam. Odpadli dlatego, że ta kadra była za wąska, a nie za słaba. Jeśli w arcyważnym meczu, na poziomie ćwierćfinału Ligi Mistrzów, kiedy nie idzie ci w ofensywie, masz na ławce tylko jednego piłkarza, który rzeczywiście jest w stanie dać ci trochę jakości w ataku (w tym przypadku był to Gnabry), to jednak trudno myśleć o podboju Europy.
Jeśli masz tylko jednego topowego napastnika w kadrze, nawet jeśli ciągle zdrowego, to jednak musisz drżeć o to, by nic mu się nie stało. A urazy czasem dopadają nawet tych niezłomnych i to w najmniej odpowiednich momentach (vide poprzedni sezon).
Jeśli masz tylko jednego przyzwoitego prawego obrońcę (choć ten sam o sobie mówi, że bardziej się czuje środkowym), który na dodatek niespecjalnie czuje się w grze do przodu, to jesteś niewolnikiem jednego ustawienia, albo musisz szukać wariantów zastępczych na wahadłach, ku niezadowoleniu piłkarzy, których tam obsadzasz.
Jeśli masz tylko jednego piłkarza, którego można określić mianem “szóstki” (choć są tacy w Niemczech, jak na przykład Jens Lehmann, którzy twierdzą, że Kimmich to też nie jest typowa “szóstka”), to masz problem, kiedy ten wypada ci z obiegu, a musisz zagrać z mocną w ofensywie drużyną.
Salihamidzic zrzuca presję na Nagelsmanna i stawia go pod ścianą. Mówi, że to właśnie trener jest od tego, by swoją pracą zrównoważyć braki kadrowe względem potentatów z Anglii czy Hiszpanii. Rummenigge uderza w podobne tony. Chwali Nagelsmanna za jesień, ale zauważa, że wiosną popełnił on błędy.
- To wciąż jednak młody trener i musi mieć możliwość popełnienia błędów - skwitował “Kalle”.

Niełatwy bój Nagelsmanna

Oczywiście, na porażkę z Villarreal nie ma wytłumaczenia. Nagelsmann ma dziś pełną świadomość, że mógł ten dwumecz rozegrać inaczej, zwłaszcza końcówkę rewanżu. Ale zrzucanie całej winy czy też odpowiedzialności za wynik na jego barki, nie jest fair. Trzeba trenera rozliczać z wyników, lecz wypadałoby stworzyć mu odpowiednie warunki do pracy, dać możliwość wyboru ustawienia i zestawienia. Bo przy 14 doświadczonych piłkarzach, kartkach i kontuzjach, na pewnym etapie sezonu, kiedy organizmy piłkarzy są już mocno przeciążone, skład Nagelsmannowi układa się po prostu sam. Nie ma mowy o wyborze, o dopasowaniu się pod konkretnego rywala. Nawet Hansi Flick, który toczył zażarte boje o transfery i domagał się wzmocnień, miał do dyspozycji 17 uznanych na arenie międzynarodowej zawodników, nie wliczając w to Daviesa, który już wtedy był maszyną. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że Flick sam sobie tę maszynę stworzył, ale przecież Nagelsmann też ma ogromne zasługi w rozwoju Jamala Musiali.
Krytycy Nagelsmanna mówią, że Julian sam sobie jest winny, bo próbuje upychać w składzie wszystkich możliwych piłkarzy ofensywnych. Ale to przecież nic nowego. W Hoffenheim potrafił rozpoczynać mecze z trzema napastnikami i dodatkowo Kramariciem na “ósemce”. To trener myślący na wskroś ofensywnie. Bayern doskonale wiedział, kogo do siebie sprowadza. Są pretensje do Nagelsmanna, że wystawia Comana i Gnabry’ego na wahadłach. No ale kogo ma tam wystawiać, skoro Pavard nie potrafi grać na tej pozycji, a Davies wypadł na parę miesięcy? Mówi się też, że powinien w takim razie przejść na system z czterema obrońcami. Ale zastanówmy się - czy trener zespołu aspirującego do wygranej w Lidze Mistrzów ma być zakładnikiem jednego systemu taktycznego? Mówimy o tym, że o wygranej w Lidze Mistrzów decydują detale. Brak możliwości wyboru konkretnego systemu taktycznego ze względu na zbyt wąską kadrę to nie jest detal. To duże utrudnienie.
Bayern, według słów Salihamidzicia, chce rozwijać młodzież. Chwalebne i godne pochwały, tyle że przypomina to trochę łapanie wszystkich możliwych srok za jeden ogon. Nie jestem przekonany, że da się ogrywać nastolatków i jednocześnie liczyć na fajerwerki w Europie w starciu z potężnymi Wyspiarzami, tym bardziej, że szkolenie w Niemczech zostało lekko w tyle w stosunku do Francji, Anglii czy Hiszpanii. Czasem Bayern znajdzie na rynku transferowym perełki pokroju Musiali czy Daviesa. Czasem jednak nie trafia, jak w przypadku Omara Richardsa czy nawet Tanguya Nianzou, nad którym Nagelsmann cały czas mocno pracuje, ale jego rozwój nie posuwa się do przodu tak szybko, jak należałoby oczekiwać.
Jeśli więc Bayern ma grać o tytuły i robić to młodzieżą, to wypadałoby, żeby Nagelsmann miał do dyspozycji najzdolniejszych ze zdolnych. A nie takich, których musi na bieżąco uczyć i rozwijać. Na poziomie ćwierćfinału czy półfinału Ligi Mistrzów nie ma na to miejsca. Nagelsmann jest świetnym trenerem, ale nie jest magikiem. Nie wygra z City czy z Liverpoolem z Gabrielem Vidoviciem, Josipem Stanisiciem i Paulem Wannerem w składzie. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Straty finansowe

Jest jednak jeszcze jedna strona medalu. Przesadą byłoby stwierdzenie, że Bayern zmaga się z problemami finansowymi, ale pandemia znacząco ograniczyła jego możliwości. Ma drugi największy stadion w Niemczech, który zawsze jest wypełniony w komplecie, a to oznacza, że na grze przy pustych trybunach stracił potężne pieniądze. Na świetnym blogu “miasanrot.de” pojawiło się niedawno opracowanie poświęcone finansom klubu. Wynika z niego, że tylko na tym obszarze Bayern stracił około 100 mln €. Całościowy obrót klubu za sezon, w którym po raz ostatni wygrał Ligę Mistrzów (2018/2019), wynosił 750 mln €. Rok temu były to już tylko 644 miliony, a za bieżący sezon kalkulowany jest dalszy spadek, na poziom 550-580 milionów €.
Mówiąc inaczej - pandemia cofnęła Bayern w rozwoju o osiem lat, bo taki budżet monachijczycy mieli ostatnio w sezonie 2014/2015. Klubowi oczywiście nie pomaga też to, że traci kolejnych piłkarzy bez odzyskania odstępnego, a także fakt, że jest na etapie przedłużania kluczowych umów. Budżet płacowy wynosi w przybliżeniu 350 mln € i mimo skurczonych przychodów ma zostać utrzymany na podobnym poziomie. A pamiętajmy o tym, że przedłużono umowę z Comanem na lepszych warunkach, a za chwilę nowe kontrakty podpiszą Manuel Numer i Thomas Mueller. To z kolei pociąga za sobą konsekwencje dla słynnego, monachijskiego “Fesrgeldkonta”. W dużym uproszczeniu jest to konto, na którym Bayern gromadzi wolne środki (albo inaczej - odkłada je sobie na trudniejsze czasy). Jeszcze w sezonie 2017/2018 było ich ponad 220 mln €. Obecnie jest ich już tylko 113 mln €, a prognozy głoszą, że w przyszłym sezonie zostanie zaledwie 60.
To sprawia, że Bayern zmienił nieco kształt swojej polityki transferowej. Coraz mocniej zaznacza swoją obecność w obszarze, który do tej pory był przede wszystkim poletkiem Borussii Dortmund. W Monachium mają świadomość, że muszą nadrabiać braki finansowe względem topowych klubów w Europie kreatywnością. Coraz częściej sięgają więc po uzdolnionych nastolatków z całego świata. Tylko w ostatnim czasie ściągnięto 16-letnich Matteo Vinloefa i Jonathana Aspa Jensena, czy 15-letniego Gabriela Gonzaleza, a mówi się, że w ich ślady pójdzie niebawem… 13-letni Michael Wisdom z Gladbach. Są to jednak w komplecie piłkarze na jutro, a nawet na pojutrze. Dla Nagelsmanna liczy się tu i dziś, jeśli ma zdobywać trofea.

Przeczytaj również