"Jak Lampard z najlepszych lat". Reprezentant Polski zachwycił. Będzie przełom? [POLACY ZA GRANICĄ]

"Jak Lampard z najlepszych lat". Reprezentant Polski zachwycił. Będzie przełom? [POLACY ZA GRANICĄ]
screen eleven sports
Mateusz - Hawrot
Mateusz HawrotDzisiaj · 13:00
Grill odpalony z pełną mocą, ale jest też sporo pozytywów. O co chodzi? O miniony, emocjonujący tydzień w wykonaniu polskich piłkarzy. Bohaterów mamy co niemiara - i tych na plus, i negatywnych.
Zaczynamy tradycyjnie od tych, którzy strzelali i asystowali.
Dalsza część tekstu pod wideo

WOKÓŁ GOLI

“Lewy” po rekord

Sześć ligowych zwycięstw Barcelony, sześć goli Roberta Lewandowskiego. “Lewy” ustrzelił dublet w wysoko wygranym meczu z Villarrealem (5:1). Obie bramki zdobył w pierwszej połowie. Najpierw w 20. minucie świetnie wykorzystał dogranie Pablo Torre i precyzyjnym uderzeniem otworzył wynik spotkania.
Kwadrans później napastnik fetował kolejne trafienie. Tym razem w ekwilibrystyczny sposób, pokazując coś w rodzaju przewrotki w wersji mini, wykazał się instynktem strzeleckim tuż przed linią bramkową. Zobaczcie sami:
Co więcej, RL9 mógł, a może i powinien skompletować hat-tricka. W drugiej odsłonie zmarnował jednak rzut karny. Huknął tylko w słupek.
Niemniej, Lewandowski może być zadowolony z dalszego śrubowania wyniku strzeleckiego w barwach “Barcy”. W La Liga strzelił już 48 goli, co daje mu miano najskuteczniejszego Polaka w historii rozgrywek, ex-aequo z Janem Urbanem. Tyle tylko, że obecny trener Górnika Zabrze wykręcił ten bilans w 168 meczach. “Lewy” ma tych występów 75.



- Genialnego początku pracy Flicka nie byłoby bez dyspozycji Lewandowskiego. Polak daje z siebie wszystko w tym sezonie - pisze Mundo Deportivo, a sam zawodnik, cytowany przez to źródło, chwali zmianę sposobu gry przez Niemca. - W tym sezonie szukamy większej liczby podań i dośrodkowań w pole karne. To jest moja strefa. Teraz mogę mieć więcej kontaktów z piłką.
Fantastyczną narrację psuje jedynie porażka w Lidze Mistrzów. “Barca” w pierwszej kolejce fazy ligowej przegrała na wyjeździe z AS Monaco (1:2). W Księstwie Lewandowski akurat wskórał niewiele.
W temacie “Lewego” pozostaje jeszcze jeden, ciekawy wątek. Z uwagi na poważną kontuzję Marka-Andre ter Stegena FC Barcelona pilnie potrzebuje nowego bramkarza. A bez klubu jest golkiper, który wprawdzie zakończył dopiero co karierę, ale do Katalonii daleko nie ma,a Lewandowski doskonale go zna. Ależ to byłaby historia, choć pewnie niemożliwa do realizacji.

Lampard? Batistuta? Urbański!

Co za tydzień Kacpra Urbańskiego! Młody pomocnik, który w tym sezonie był bardzo ostrożnie wprowadzany do składu Bolonii, wreszcie dostał poważniejszą szansę od Vincenzo Italiano. Odpłacił się jak należy. Kilka dni po wymarzonym debiucie w Lidze Mistrzów wyszedł na boisko w podstawowej jedenastce przeciwko Monzie i strzelił swojego pierwszego gola w Serie A. I to jakiego! Filigranowy przecież piłkarz idealnie złożył się do uderzenia głową i w 24. minucie nie dał szans bramkarzowi. Wielka klasa.
Niewiele brakowało, a 20-latek trafiłby do siatki raz jeszcze. Kilka minut później przytomnie przyjął piłkę klatką piersiową w polu karnym i uderzył z woleja. Pomylił się o centymetry [od 0:34]:
Urbański zebrał świetne oceny u włoskich dziennikarzy. Gdzie nie spojrzymy, ci ocenili go na “siódemkę” w skali 1-10. Zarówno w gazetach, co niżej cytuje Marcin Nowomiejski z Eleven Sports, jak i na portalach internetowych. Chociażby serwisy Fantacalcio i CalcioBologna zachwycają się Polakiem:
- Prawdziwy MVP tego meczu. Zasłużył na brawa - czytamy. - Zaskakująco wybrany przez Italiano, odwdzięczył się za zaufanie. Oprócz gola był jednym z najlepszych na boisku pod względem jakości gry i decyzyjności - napisano.
Jeszcze dalej poszli redaktorzy Bologna Today. - Wyglądał jak Lampard z najlepszych lat - wypalili, chwaląc pomocnika za wszechstronnie dobrą grę i w ataku, i w obronie. Porównali go jeszcze do słynnego Gabriela Batistuty. Szaleństwo! Oby był to przełomowy moment Urbańskiego w tym sezonie.

Co za start Marczuka!

Z drzwiami wparował do MLS Dominik Marczuk. Były zawodnik Jagiellonii ma za sobą wyborny tydzień, z asystą i golem. W obu przypadkach pokazał kunszt piłkarski. Przeciwko Dallas (jego Real Salt Lake wygrał 3:2) popisał się idealnym dograniem w pole karne:
Z Portland Timbers (3:3) zaimponował zaś eleganckim wykończeniem. Nie stracił głowy, zachował zimną krew, po czym zdobył debiutancką bramkę za oceanem:
Dodajmy, że ligę “niżej”, w USL Championship, błysnął Dariusz Formella z Phoenix Rising:

Rollercoaster Klimali

Z USA wędrujemy do Australii, gdzie debiut w Sydney FC zanotował Patryk Klimala. Wypożyczony ze Śląska Wrocław snajper miał mocną huśtawkę nastrojów. Z jednej strony przywitał się efektowną asystę, z drugiej zmarnował rzut karny. Uderzył z “wapna” naprawdę kiepsko.
Szukając strzelców bramek rzucamy okiem na Cypr. Tam gola w “polskim” meczu zdobył Patryk Lipski z Ethnikosu Achnas. Pomocnik wbiegł w pole karne i sprytnym strzałem głową zaskoczył bramkarza [od 4:04]:
Lipski wyszedł w podstawowym składzie, a jego klubowy kolega Artur Sobiech pojawił się na boisku z ławki, podobnie jak napastnik AEK Larnaka, Karol Angielski.

Kamiński z asystą

Jakub Kamiński nie oddaje miejsca w jedenastce Wolfsburga. “Kamyk” wziął udział w nieprawdopodobnym meczu z Bayerem Leverkusem, zakończonym porażką jego drużyny 3:4 po golu straconym w 93. minucie gry. Jedna z bramek dla “Wilków” padła po asyście reprezentanta Polski, który świetnie dośrodkował z rzutu rożnego. Ogólnie Kamiński wypadł umiarkowanie przyzwoicie, kicker ocenił go na notę 3,5. 22-latek znów został ustawiony jako lewy obrońca, ale im dłużej trwało to spotkanie, tym szedł “wyżej” - na wahadło i skrzydło. 90 minut dla VfL rozegrał też Kamil Grabara. Obronił kilka strzałów, ale cztery wpuszczone gole nigdy nie są dobrą wiadomością dla bramkarza. Kicker wręczył mu “trójkę”.
Skrót meczu niżej, asysta “Kamyka” od [0:26]:

Co za samobój! Niemożliwe!

Michał Helik przyzwyczaił nas, że często ląduje w rubryce “wokół goli” jako strzelec goli dla swojej drużyny. Tym razem stoper Huddersfield zdobył jednak bramkę samobójczą. I to taką, że najlepiej ją po prostu obejrzeć. Futbolowe jaja!

INNE WYDARZENIA

Zieliński się doczekał

Piotr Zieliński zagrał od pierwszej minuty w barwach Interu Mediolan. “Zielu” pokazał się w Lidze Mistrzów przeciwko Manchesterowi City i udowodnił, że może być przydatnym elementem układanki Simone Inzaghiego. Dostał ponad godzinę gry i należał do wyróżniających się piłkarzy w hicie na Etihad Stadium.
- Zawsze wiedział gdzie ma być i co ma zrobić - zachwycał się dziennik Corriere della Serra. - Podejmuje ryzyko, czasami traci piłkę, ale gra odważnie, odzyskuje futbolówki i napędza kontratak. Jesteśmy już pewni, że jest częścią planu Inzaghiego - zauważyła redakcja Calciomercato.
Mistrzowie Włoch wywieźli z Anglii korzystny rezultat, ale nie poszli za ciosem w lidze. Niespodziewanie przegrali bowiem niedzielne derby z Milanem (1:2). Zieliński wszedł z ławki, jednak nie odmienił losów spotkania.

Skorupski show

W Champions League błysnął także Łukasz Skorupski. Golkiper Bolonii znowu przypomniał, dlaczego jest istnym specjalistą od obrony rzutów karnych. Heorhij Sudakow nie dał rady go pokonać, dzięki czemu mecz z Szachtarem Donieck zakończył się wynikiem 0:0. “Skorup” zagrał w LM po blisko dekadzie przerwy, bo w 2014 r. dostał szansę jako zawodnik Romy. Powrót idealny!

Ale babol!

Gorzej przywitanie z nową odsłoną Ligi Mistrzów zapamięta Kamil Piątkowski. Obrońca Salzburga w juniorski sposób stracił piłkę, co otworzyło Sparcie Praga drogę do jednej z trzech bramek w bezapelacyjnie wygranym 3:0 spotkaniu.
Jakiś pozytyw? Ten błąd nie przekreśla udanych tygodni Polaka w Austrii. Dopiero co wybrano go piłkarzem miesiąca, ponadto kilka dni po meczu ze Spartą defensor rozegrał 90 minut w lidze z WSG Tirol (0:0).

Kiwior-niespodzianka

Kto by wymyślił, że pierwszy występ Jakuba Kiwiora w tym sezonie Premier League przypadnie na hitowy mecz z Manchesterem City? Sytuacja kadrowa zmusiła jednak Mikela Artetę, by sięgnąć w drugiej połowie spotkania po Polaka, dotychczas głębokiego rezerwowego. Ten pojawił się na murawie w 74. minucie za Riccardo Calafioriego i… nie zawiódł. Arsenal był w głębokiej obronie, a Kiwior, który zaczął na lewej obronie, a skończył jako stoper w pięcioosobowej formacji, dźwignął temat. Nie popełnił błędu, był o włos od zostania bohaterem, bo to on klatką piersiową zatrzymał zmierzający do bramki strzał na 2:2 dla City. Niestety, po jego interwencji piłkę zgarnął John Stones, i tak trafiając do siatki (niżej, od 1:29). Reprezentant Polski zrobił jednak wszystko, by uratować londyńczyków. Zawsze to plusik, każde minuty są istotne, a tych zaraz powinno być więcej, bo w środę Arsenal czeka Puchar Ligi Angielskiej z trzecioligowym Boltonem.
W tych samych rozgrywkach zdążył już zagrać Jakub Moder. Brighton ograło 3:2 Wolves, ale polski pomocnik wypadł przeciętnie. Zresztą kilka dni później w Premier League wylądował poza kadrą meczową.

Szymański na grillu

Fenerbahce przegrywa, Jose Mourinho zbiera cięgi, a wraz z nim jeden z jego ulubionych piłkarzy, Sebastian Szymański.
- Kiedy widzę Szymańskiego czy Tadicia, nie rozumiem, dlaczego Irfan Can Kahveci nie gra w pierwszej jedenastce. Gdybym nim był, zadałbym sobie pytanie, czemu oni grają, a ja siedzę na ławce - irytował się ekspert Tivibu Spor, były piłkarz Erkut Ozturk, który oceniał przegrany przez “Fener” hitowy mecz z Galatasaray (1:3). - Nie rozumiem “miłości” Mourinho do Sebastiana Szymańskiego. W tym sezonie Szymańskiego nie ma - surowo ocenił Nihat Kahveci, zasłużony reprezentant Turcji w latach 2000-2010.
Polak jest też obiektem mocnej krytyki ze strony kibiców, którzy wytykają mu słabszą formę. Zauważają to tureckie media, chociażby Aksam pisze o “trzęsieniu ziemi Szymańskiego” i “bilecie od kibiców na ławkę”.
sebastian szymański tureckie media
Aksam
Oby pomocnikowi udało się wrócić na właściwe tory.

“Głupota, stracił rozum”

Najlepszych dni nie ma również za sobą Paweł Dawidowicz. W zeszły poniedziałek obrońca Hellasu nie spisał się zbyt dobrze przeciwko Lazio (1:2), maczając palce przy obu straconych bramkach. Jeszcze gorzej było w weekendowym starciu z Torino. Dawidowicz nie wytrzymał ciśnienia i zaczepiany przez rywala poczęstował go łokciem. W “nagrodę” wyleciał z boiska.
- Ogromna głupota Dawidowicza - pisała redakcja Eurosportu. - Stracił rozum, bezsensowny łokieć - wtórowała La Gazzetta dello Sport, a TuttoMercatoWeb dorzuciło: - Szaleństwo, bardzo zły wieczór Polaka.
Na drugim biegunie jest Sebastian Walukiewicz, który w barwach Torino rozegrał 82 minuty. Eurosport uznał go za jednego z najlepszych zawodników na boisku, TuttoMercatoWeb nazwało piłkarzem “nie do przejścia”, a kibicowski serwis toro.it pochwalił za “uważność w tyłach i dodatkową wartość w ataku”, zwracając uwagę na zagrożenie tworzone przez obrońcę w polu karnym przeciwnika. “Walu” dostał też laurkę w Tuttosport:
W drugiej połowie na boisku pojawił się także Karol Linetty, którego media pochwaliły za niezłą zmianę i pomoc drużynie w grze defensywnej.

Po co ten wślizg?

A propos czerwonych kartek - był to wyjątkowy “kolorowy” tydzień polskich piłkarzy. Poza Dawidowiczem podobnie ukarano Krystiana Bielika, który w poprzedni poniedziałek wykonał bezsensowny wślizg, mając na koncie żółtą kartkę.
“Czerwo” wyhaczył także Mariusz Stępiński z Omonii Nikozja, choć nie podejrzewamy go o celowość w faulu na zawodniku Anorthosisu [od 2:31]:

Co z Milikiem i Zalewskim?

Kontynuujemy mniej pozytywne wieści. Włoskie Sky twierdzi, że znów wydłużyła się pauza Arkadiusza Milika. Napastnik Juventusu jest poza grą od kilku miesięcy i choć miał stosunkowo szybko wrócić na boisko, nadal Thiago Motta nie może korzystać z jego usług. Według dziennikarzy aktualna data powrotu Polaka to połowa października.
Na kolejny mecz w Romie czeka też Nicola Zalewski, z Udinese (3:0) znów poza kadrą. Niemniej, w jego przypadku pojawiło się światełko w tunelu. Nowy trener Ivan Jurić otwarcie przyznał, że będzie brał Zalewskiego pod uwagę do składu. Co więcej, następca Daniele De Rossiego preferuje grę wahadłami, a tam “Giallorossi” nie dysponują wieloma “szablami”. Niewykluczone, że jeszcze we wrześniu Nicola zamelduje się na boisku.

Smutny debiut

31 minut. Tyle trwał debiut Mateusza Łęgowskiego w szwajcarskim Yverdon-Sport. Pomocnik zdążył zarobić żółtą kartkę i szybko został odesłany przez trenera do szatni. Mecz do zapomnienia.
Niewiele dłużej, bo 45 minut, rozegrał dla Holstein Kiel Tymoteusz Puchacz. To kolejna sytuacja w tym sezonie, gdy “Puszka” wychodzi w podstawowej jedenastce, po czym opuszcza boisko w przerwie. Jego zespół zremisował 2:2 z VfL Bochum, a kicker dał mu notę 4,5.

Hołd dla Szczęsnego

Kończymy ten raport bardziej optymistycznym akcentem. Po pierwsze, Czesław Michniewicz wprowadził FAR Rabat do Afrykańskiej Ligi Mistrzów. Po drugie, Wojciech Szczęsny, o którym wspomnieliśmy wyżej w kontekście “marzeń o Barcelonie”, został z honorami pożegnany przez Juventus. Przed meczem “Juve” z Napoli (0:0) zameldował się na murawie, gdzie odebrał koszulkę z numerem 252, symbolizującym liczbę meczów, w których zagrał dla turyńskiej drużyny. Kibice przywitali go burzą braw.
- Dziękuję wszystkim kibicom za siedem lat miłości, szczególnie za tą, którą okazaliście mi w ostatnim miesiącu. Sprawiliście, że czułem się kochany i szanowany, wiedząc, że nie mogłem już odwdzięczyć się za to paradami. Sprawiliście, że poczułem się tu jak w domu. To jest mój dom, a wy wszyscy jesteście moją rodziną - przemawiał Szczęsny.
Polak wrócił też do szatni utytułowanego zespołu. Bardzo miłe obrazki.

Przeczytaj również