Oto idealny następca Iniesty. Czapki z głów. "Cudownie znów widzieć go w akcji"
Futbol nie znosi próżni. Jeden wybitny piłkarz kończy karierę, drugi zaczyna wchodzić na najwyższe obroty. W sztafecie pokoleń Andres Iniesta przekazał pałeczkę Pedriemu.
Na pierwszy rzut oka łączą ich pozycja, numer na koszulce i przynależność klubowa. Na tym jednak nie kończą się podobieństwa między Andresem Iniestą i Pedrim. Legendarny 40-latek zapisał się w historii jako unikatowa perła hiszpańskiej piłki. Wciąż wyprzedza on konkurencję pod względem osiągnięć i magicznych momentów pokroju bramek z Chelsea czy Holandią. Patrząc jednak wyłącznie na styl gry, sposób poruszania się, wachlarz preferowanych zagrań, nie można uciec od porównań weterana z Pedrim. Kiedy 21-latek dopiero zaczynał karierę, zestawienie go z Don Andresem pewnie byłoby przesadą. Ale obecny gracz Barcelony, chociaż wciąż pozostaje młody, to już udowadnia, że jest w stanie udźwignąć presję bycia lustrzanym odbiciem wirtuoza właśnie kończącego karierę.
Na jedną modłę
Historie Iniesty i Pedriego mają wiele punktów wspólnych. Obaj są niezwykle rodzinnymi osobami, Andres już jako dorosły człowiek mieszkał z rodzicami i siostrą. Z kolei 21-latek przeprowadził się do Barcelony wraz z bratem. Matka i ojciec pozostali na Wyspach Kanaryjskich tylko dlatego, że od wielu lat prowadzą tam restaurację. Chociaż prawdziwe gotowanie urządza ich syn na boisku.
- W dzieciństwie najwięcej uwagi poświęcałem Inieście. Bardzo podobała mi się jego gra, spokój, którym emanował. Pamiętam, że raz oglądaliśmy mecz Barcelony i powiedziałem tacie, że chciałbym obciąć włosy, żeby wyglądać jak Iniesta. Ojciec przekonał mnie, że nie mogę tego zrobić - z uśmiechem wspominał Pedri na łamach El Pais. - Od zawsze kocham Iniestę. To dla mnie punkt odniesienia. Wydaje mi się, że obejrzałem wszystkie jego mecze, czy to na żywo czy na Youtube. Coś z jego gry mogło we mnie pozostać. Ale chciałbym oczywiście pozostać Pedrim - dodał.
W grze tegorocznego mistrza Europy widać inspirację swoim poprzednikiem. Obaj dali się poznać jako piłkarze, którzy nieco odstają od kanonu idealnego pomocnika. Nie są zbyt postawni, ich odejście na pierwszych metrach pozostawia wiele do życzenia, nie dysponują “armatą” w nodze. A jednak wszelkie braki potrafią nadrabiać sprytem. Szybkość biegu zastępują szybkością myślenia. Tam, gdzie inni wykonają dwa niepotrzebne kroki, oni zatrzymają grę, poczekają. Hiszpanie stosują nawet termin La Pausa, który oznacza pozorne spowolnienie tempa akcji, aby poczekać na ten jeden odpowiedni moment. Wtedy jednym zagraniem można zmienić obraz meczu.
- Andres Iniesta to największy talent w historii hiszpańskiego futbolu. I Pedri mi go przypomina. Robi różnicę, to, w jaki sposób kontroluje piłkę, jak porusza się między liniami... Nie widziałem wielu takich zawodników - mówił Xavi, kiedy jeszcze prowadził Barcelonę.
Różnica w eksploatacji
Pedri potwierdził talent w niedawnym meczu z Young Boys Berno. Rywal nie był oczywiście z najwyższej półki, ale wciąż mówimy o uczestniku Ligi Mistrzów, najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych. Tymczasem Szwajcarzy wyglądali na tle Hiszpana jak pierwszoklasiści, którzy przypadkowo trafili na SKS ze starymi wygami. Lider drugiej linii Barcelony zaserwował prawdziwy spektakl i to w dniu, kiedy gruchnęła wiadomość o końcu kariery Iniesty. To wyglądało tak, jakby chciał pokazać światu, że 40-latek może spocząć. On zajmie się kontynuowaniem jego dziedzictwa.
- Tego samego dnia, kiedy informowaliśmy o zakończeniu kariery przez Iniestę, Pedri przebrał się za mieszkańca La Manchy, aby złożyć mu hołd. Z tak grającym Pedri Barcelona może marzyć o wszystkim. Flickowi udało się wydobyć najlepszą wersję "ósemki" - pisał Jordi Cardero z Relevo.
W przypadku oceny gwiazdy Barcelony częstym problemem pozostawała jego niedostępność. Trudno było nazywać go piłkarskim spadkobiercą Iniesty, kiedy nie mógł w miarę regularnie prezentować swoich umiejętności. Trzy poprzednie sezony wychowanka Las Palmas upłynęły pod znakiem ciągłej walki z nawracającymi urazami. W tym czasie opuścił aż 85 spotkań. Dla porównania, Andres przegapił tylko 72 mecze od 2008 do 2017 roku. Tak duża różnica nie wzięła się znikąd. Jeden w wieku 21 lat miał na koncie 72 występy w barwach “Blaugrany”, drugi aż 153. Przy czym Pedri spokojnie przekroczyłby barierę 200 spotkań, gdyby nie wspomniane kontuzje. Chociaż nawet uporczywe problemy zdrowotne nie odebrały mu wiele piłkarskiej jakości.
- Zawsze będą pojawiać się porównania. Kiedy ja wchodziłem do pierwszego składu, też zestawiano mnie z innymi zawodnikami. Ważne jest to, aby zewnętrzna presja na ciebie nie oddziaływała. Kiedy oglądasz Pedriego w akcji, widzisz, że cieszy się futbolem i to jest najważniejsze. Na pewno są rzeczy, w których jesteśmy do siebie podobni. Gramy na tej samej pozycji, niektóre ruchy czy zagrania mogą być zbliżone. Tak, myślę, że na pewno mamy ze sobą coś wspólnego - przyznał dwa lata temu Iniesta w rozmowie ze Sportem. - Porównania to tylko szum. Ja mam swoją historię, Pedri tworzy swoją. Widać, że ma wystarczający potencjał, aby stać się punktem odniesienia w Barcelonie i w reprezentacji Hiszpanii - dodał w wywiadzie z dziennikiem AS.
Nowe otwarcie
W ostatnich tygodniach sytuacja Pedriego uległa widocznej zmianie. Przede wszystkim wytrzymał on trudy początku sezonu. Poprzednia kontuzja, której doznał, nie była już mięśniowa. Wcześniej często pauzował po urazach bez kontaktu z rywalami. Na początku lipca wyleciał na kilka tygodni, ale wyłącznie z powodu agresywnego faulu Toniego Kroosa. Niedługo potem przyznał wprost, że jedyne, o czym marzy, to możliwość pozostania w zdrowiu.
- Mój cel na ten sezon? Przede wszystkim chcę uniknąć kolejnych kontuzji. To wszystko, o co proszę. Kiedy doznałem urazu w meczu z Niemcami, przestraszyłem się. Myślałem o tym, co stało się z Gavim. Ja miałem szczęście, to była drobnostka w porównaniu z jego kontuzją. Teraz czuję się dobrze, bardzo dobrze, dużo pracowałem z trenerami od przygotowania fizycznego, odpowiednio się zregenerowałem - mówił w sierpniu dla Mundo Deportivo.
Pomocnik miał szczęście, ponieważ Barcelona wreszcie zatrudniła bardziej kompetentnych specjalistów. Katalońska prasa informowała, że Julian Tous, nowy trener od przygotowania fizycznego, przygotował dla Pedriego specjalny plan treningowy. Co więcej, klub zorganizował badania włókien mięśniowych, które przesłano do laboratorium w Stanach Zjednoczonych. “Barca” skontaktowała się z najlepszymi fachowcami, aby poznać wewnętrzną strukturę organizmu 21-latka i ewentualne przyczyny poprzednich kontuzji. Alex Pintanel z Relevo dodał, że sam zawodnik położył większy nacisk na dobre przygotowanie do sezonu. Zatrudnił nowego szkoleniowca indywidualnego, zwiększył liczbę jednostek treningowych, do codziennej rutyny wprowadził pilates.
- Pod względem fizycznym mogę powiedzieć, że znajduję się w o wiele lepszym miejscu. Myślę, że cały zespół wkłada w grę jeszcze więcej wysiłku. Nowi trenerzy od przygotowania fizycznego bardzo nam pomagają. Ciężko pracujemy i to widać na murawie. Już nie zwalniamy tempa po 70. czy 80. minucie - podkreślał w rozmowie z Ferranem Martinezem.
Efekty ciężkiej pracy owocują na boisku. W tym sezonie Barcelona jest liderem w najlepszych ligach Europy pod względem odbiorów w ofensywnej tercji boiska. Zaliczyła ich aż 48, z czego dziesięć było udziałem Pedriego. Przy czym większy wkład w grę obronną nie wpłynął na ograniczenie jego potencjału w zakresie kreacji. W bieżących rozgrywkach posłał 16 prostopadłych podań, które później zakończyły się strzałem. To najlepszy wynik w TOP5 ligach przed Lucasem Paquetą (15) i Rodrigo de Paulem (11). Dodatkowo uzbierał już cztery punkty w klasyfikacji kanadyjskiej. Wygląda to naprawdę dobrze.
Rola trenera
- Pedri wrócił do zdrowia, będąc w bardzo dobrej formie. To dla nas niezwykle ważny zawodnik, wprowadza niezbędny balans, potrafi chronić piłkę, jest cierpliwy, odgrywa kluczową rolę w rozegraniu. Cudownie jest znów widzieć go w akcji - podkreślał Flick na starcie sezonu.
Niemiec doskonale wie, w jaki sposób wykorzystać możliwości swojego podopiecznego. Hiszpan od pierwszej kolejki jest ustawiany jako lewa “ósemka”, gdzie może maksymalizować potencjał, stawiać stempel na każdej akcji. Za Xaviego bywały mecze, w których występował jako najwyżej ustawiany pomocnik, często w linii ze stoperami rywali. To ograniczało jego liczbę kontaktów z piłką i wpływ na konstruowanie gry. Teraz prawie wszystko, co dobre w ofensywie Barcelony, zaczyna się od rozgrywającego. Naprawdę wielu zawodników zyskało na przybyciu Flicka, a Pedri jest jednym z nich.
- Jeśli Pedri chce dalej grać w pierwszym składzie, musi świętować gole razem ze mną - ironicznie przyznał Flick po triumfie nad Gironą.
Nawiązując do słów Pedriego, pozostaje życzyć mu zdrowia, ponieważ tylko tego potrzebuje. Wszystko inne już ma. Talent, umiejętności, arsenał zagrań porównywalny z tym, którym dysponował Andres Iniesta. Kiedy legendarny pomocnik opuścił Camp Nou, jego numer przejął Arthur Melo. Później dzierżyli go Miralem Pjanić i Dani Alves. Jak dobrze, że barcelońska “ósemka” wreszcie doczekała się godnego spadkobiercy.