Im szybciej Legia Warszawa go sprzeda, tym lepiej? "Gra zbyt wolno. Najlepszy byłby zagraniczny transfer"

Im szybciej Legia go sprzeda, tym lepiej? "Gra zbyt wolno. Najlepszy byłby zagraniczny transfer"
Tomasz Kudala / PressFocus
Dopiero co trudno było wyobrazić sobie podstawowy skład Legii Warszawa bez Bartosza Slisza. Przynajmniej z pozoru. Po bliższym przyjrzeniu się jego sytuacji w klubie, wygląda na to, jest ona bardziej złożona niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Slisz to ekstraklasowy rekordzista. Zimą 2020 r. trafił z Lubina do Warszawy za 1,5 mln euro, co stanowi najwyższą w historii transakcję między polskimi klubami. Kwota ta wzbudzała tyleż zachwyt, bo niosła ze sobą nadzieję na powrót do transferów gotówkowych wśród drużyn Ekstraklasy, co zdumienie, bo zapłacono ją za defensywnego pomocnika. Niewątpliwie było to wydarzenie dużego kalibru.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wszyscy zadowoleni

Wychowanek ROW Rybnik miał za sobą bardzo dobre występy w Zagłębiu i młodzieżowych reprezentacjach. Gdy rozmawialiśmy wówczas o nim z trenerem Jackiem Magierą, ten nie mógł nachwalić się podopiecznego z kadry U-20. Zachwalał przede wszystkim jego inteligencję, pracowitość, znakomity odbiór piłki, czytanie gry i ogromną odporność psychiczną. Do tego znakiem firmowym Slisza były diagonalne podania, przenoszące ciężar gry.
Transfer dla wszystkich stron stanowił optymalne rozwiązanie. “Miedziowi” zarobili potężne pieniądze. Legia zyskała perspektywicznego piłkarza, który zabezpieczył pozycję młodzieżowca w drużynie po odejściu Radosława Majeckiego do Monako, a jednocześnie zwiększał rywalizację w środku boiska. Zawodnik zaś chciał zrobić krok do przodu w piłkarskim rozwoju, wygrywać, lepiej zarabiać i przygotować się do zagranicznego wyjazdu. Zespół z Warszawy miał być znakomitą trampoliną do realizacji tego celu.

“Najlepszy transfer w historii klubu”

Pomocnik powoli się wdrażał do składu. Wiosną 2020 r. zagrał w dziewięciu meczach odzyskującej tytuł Legii, z czego w pięciu od pierwszej minuty. Nie strzelił gola, zanotował jedną asystę i ... obejrzał aż pięć żółtych kartek. Wyjściowy bilans był więc taki sobie, ale trener Aleksandar Vuković na konferencji po zdobyciu mistrzostwa Polski powiedział:
- Ostatni transfer wyniósł nas 1,5 mln euro i w przypadku Bartosza Slisza, to są to najlepiej wydane pieniądze w historii klubu. Najtańszy transfer, jaki można by sobie wyobrazić. Jestem w 100% przekonany, że wszyscy już niebawem to zobaczą. Nie potrzebujemy żadnych Robertów Carlosów czy Mbappe, tylko takich zawodników, których uznajemy, że mogą nas wzmocnić, sprawić, że zrobimy kolejne kroki.
Dla niektórych takie słowa mógłby być ciężarem, Slisza zmobilizowały.

Stachanowiec

Od momentu jego transferu Legia rozegrała 61 meczów, a piłkarz wystąpił aż w 50 z nich. Był pewniakiem u Vukovicia i Czesława Michniewicza, ale i od pewnego momentu jedynym młodzieżowcem, jakiego szkoleniowiec miał do dyspozycji. Można powiedzieć, że musiał grać, bo Michniewicz nie posiadał żadnego pola manewru. Niemniej, prezentował się dobrze, a nawet bardzo dobrze, zwłaszcza jesienią ubiegłego roku. Nawet jeszcze wiosną nazywano go “odkurzaczem”. Według danych statystycznego portalu Instat w sezonie 2020/21 odzyskiwał futbolówkę średnio sześć razy na spotkanie. Do tego prawie czterokrotnie na mecz odbierał piłki, przy średniej skuteczności na poziomie 50%. Twarde liczby ma jednak przeciętne - 3 gole, 1 asysta.

Zahamowany rozwój?

Pojawiły się też głosy, że w Warszawie zawodnik się nie rozwinął, nie pokazuje niczego nowego, jest tym samym Sliszem, który półtora roku temu trafił na Łazienkowską. Świadczą o tym także dane z Instat. We wszystkich statystykach nie tylko nie widać progresu, ale w niektórych wypada gorzej, zwłaszcza jeśli spojrzymy na aspekty związane z grą ofensywną: w pierwszych dziewięciu spotkaniach miał średnią 1,44 strzału na mecz, stworzył trzy okazje, zaliczył cztery kluczowe podania. Dla porównania w sezonie 2020/21 było to już tylko 1,14 strzału na mecz, pięć okazji wykreowanych i siedem kluczowych podań w 35 występach. Słabsze są też średnie wygranych pojedynków, odzyskanych piłek, przechwytów i odbiorów. Średnią z Instat Index ma w Legii przyzwoitą, bo 270, ale w rozbiciu też widać tendencję spadkową: wiosną 2020 r. wyniosła ona 281, w minionych rozgrywkach 272,7, a w obecnych już tylko 258. Oczywiście statystyki to nie wszystko, wpływ na te dane ma wiele zmiennych, do tego niedawno zawodnik znalazł się w orbicie zainteresowania selekcjonera Paolo Sousy.

Transfer, po którym znów wszyscy byliby zadowoleni?

Jednak niejako na potwierdzenie opinii o stagnacji Slisza niedawno usłyszeliśmy w Legii takie słowa:
- Bartek to świetny chłopak, ale gra zbyt wolno, jest statyczny, nie bardzo pasuje do pomysłu trenera na zespół. Pod koniec sezonu grał głównie dlatego, że wciąż miał status młodzieżowca.
W nowym już go utracił, a Michniewicz wielokrotnie podkreślał, że poszukuje jeszcze jednego piłkarza na pozycję środkowego pomocnika. Właśnie na tę, na której występuje były zawodnik Zagłębia. Jak dotychczas ktoś taki nie trafił do ekipy mistrzów Polski. Slisz utrzymał więc miejsce w składzie i grał, chociaż nie zachwycał. W końcu jednak został rezerwowym i nawet poważna kontuzja Bartosza Kapustki nie pomogła mu w powrocie do wyjściowej jedenastki.
- Na tę chwilę chyba najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich byłby zagraniczny transfer. Klub by zarobił, miałby środki na lepszego piłkarza, a Bartek znalazłby miejsce, gdzie mógłby grać - usłyszeliśmy.
Przy Łazienkowskiej nie jest tajemnicą, że Slisz sposobi się do zagranicznego wyjazdu. W Legii również mają świadomość, że z upływem czasu coraz trudniej będzie korzystnie sprzedać 22-latka (mówi się o oczekiwaniach rzędu ok. 4 mln euro), a i sztab trenerski też nie rozdzierałby szat. Wydawało się, że uraz Kapustki może poprawić jego pozycję, ale rywalizacja w środku pola i tak jest już duża, a przecież dyrektor sportowy nie ustaje w poszukiwaniach środkowego pomocnika.
Co więc dalej ze Sliszem? Z jednej strony ciężko sobie wyobrazić, by tak często grający piłkarz stał się w Legii niepotrzebny. Z drugiej jednak, biorąc pod uwagę okoliczności, w tym kolejną przebudowę zespołu i utratę przez niego statusu młodzieżowca, niczego nie można wykluczyć. Patrząc całościowo na tę historię, to po ligowym rekordziście chyba można było w Warszawie spodziewać się więcej. Jakby jednak nie oceniać, wydaje się, że “Wojskowi” mogą być zadowoleni z rozbicia banku na pomocnika - pomógł zdobyć dwa tytuły, zapewnił spokój na pozycji młodzieżowca, a do tego najprawdopodobniej uda się nie tylko zbilansować jego transfer, ale jeszcze na nim zarobić.

Przeczytaj również