Artykuł sponsorowany
Historyczny transfer w Ekstraklasie. Już mogą liczyć grube miliony

Jeśli jesteś polskim klubem, którego budżet trzeba sklejać na taśmę i ślinę, to musisz szukać nieoczywistych transferów. Jagiellonia w takiej sytuacji była i zdołała wyłowić perłę. Perłę, która regularnie podbija swoją wartość na rynku.
Tajemnicą poliszynela jest, że Afimico Pululu mógł trafić do Lecha Poznań i to jeszcze za kadencji Macieja Skorży. "Kolejorz" się jednak z takiego ruchu wycofał i, co potwierdził Mateusz Rokuszewski, poszedł po Adriela Ba Louę. Pululu był więc na orbicie polskich klubów, ale jego sprowadzenie pozostawało ruchem nieoczywistym.
Lech interesował się Angolczykiem, gdy ten był związany z FC Basel, miał za sobą przyzwoity sezon w barwach szwajcarskiego giganta, zdobył trzy bramki i zanotował osiem asyst. Gdy zaś Łukasz Masłowski sprowadzał Pululu do Białegostoku, ten był na zakręcie kariery. Nie grał w drugoligowym Greuther Fuerth, w 13 występach strzelił tylko jednego gola.
Nastroje wśród kibiców Jagiellonii nie były więc najlepsze. Nowy zawodnik rodził więcej pytań niż dawał odpowiedzi. Owszem, nazbierał ponad 80 spotkań dla Basel, jednak w dorosłej piłce nigdy nie przekroczył progu pięciu trafień w sezonie. Kibice, jeszcze zanim zobaczyli go w akcji, już określali Pululu mianem "defensywnego napastnika".
A jednak białostoczanie zaryzykowali... po swojemu. Był to transfer obarczony ryzykiem, jednak stosunkowo niewielkim. Niemcy nie dostali za Pululu nawet jednego euro. Masłowski wyciągnął piłkarza z niebytu i pokazał, dlaczego jest najlepszym dyrektorem sportowym w Polsce. Z Angolczykiem trafiono idealnie.
Nie było mówienia o potrzebie aklimatyzacji, trudach dostosowania się do systemu Adriana Siemieńca, całej listy wymówek wyciąganej, gdy ktoś nie potrafi sprowadzić skutecznego piłkarza. Debiutanckie rozgrywki w wykonaniu Pululu nie były wprawdzie genialne, lecz nikt w Białymstoku nie mógł narzekać. 14 goli we wszystkich rozgrywkach, w tym tak kluczowe jak w meczach z Widzewem, Radomiakiem, ŁKS-em czy Pogonią.
Bez niego nie byłoby tytułu, nie byłoby też Ligi Konferencji. A to właśnie dzięki nim 25-latek przedstawił się pięknie szerszej publiczności.
***
W Polsce transmisje Ligi Europy oraz Ligi Konferencji UEFA są dostępne w telewizji i online.
W obecnym sezonie prawo do emisji meczów ma Grupa Polsat Plus - można je oglądać w kanałach Polsat Sport Premium w Polsat Box i w streamingu w Polsat Box Go. Spotkania dostępne są online w pakiecie Sport, na dowolnym urządzeniu i w dowolnym miejscu.
***
Europa da się lubić
Pululu w 13 meczach europejskich pucharów, uwzględniając kwalifikacje, zdobył dziesięć bramek. W samej Lidze Konferencji strzelił ich aż osiem, jest niekwestionowanym liderem klasyfikacji strzelców, o czym pisaliśmy TUTAJ. Przegonił tuzy pokroju Christophera Nkunku i Joao Felixa, nie mówiąc już o Jonathanie Ikone lub Cedricu Bakambu.
Ważne jest również to, że strzelane przez Angolczyka gole trudno określić mianem wyłącznie zwykłych. Zdarzają się trafienia z rzutów karnych, jednak zdarzają się też piętki lub przewrotki, co świadczy o dużych umiejętnościach i wielkiej pewności siebie zawodnika. Takie zachowanie niewątpliwie działa na potencjalnych kupców. Dostawiaczy nóg na rynku jest przecież więcej niż uniwersalnych napastników.
Pululu niewątpliwie zalicza się do tej drugiej grupy, bo przecież nie tylko bramka za bramką, ale też wygrany pojedynek za wygranym pojedynkiem. Białostockiego dzika naprawdę trudno przestawić, w grze plecami do bramki odnajduje się niemal tak dobrze, jak w strzelaniu. Nic dziwnego, że wokół lidera Jagiellonii zaczął węszyć Besiktas.
Przy okazji ostatnich popisów 25-latka okazała się jeszcze jedna bardzo ciekawa rzecz. On już teraz jest drugim najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii występów polskich drużyn w europejskich pucharach. Wyłączmy z tego kwalifikacje, gdyż one nie powinny zaliczać się do tego rodzaju zestawień. Wówczas na pierwszym miejscu znajdzie się Mikael Ishak z dziesięcioma golami, a drugi będzie Pululu z ośmioma.
W jeden sezon, w jedną kampanię Ligi Konferencji, niemal dogonił wieloletni dorobek Szweda i prześcignął Miroslava Radovicia. Niezwykłe.
Dużo, to znaczy ile?
Biorąc pod uwagę to wszystko, można z pełną odpowiedzialnością napisać, że sprowadzenie Pululu było historycznym transferem w Ekstraklasie. Gość walnie przyczynił się do pierwszego mistrzostwa Jagiellonii, jest absolutnym kozakiem w Lidze Konferencji, gdzie "Duma Podlasia" notuje jedyne takie wyniki w swoich dziejach. Nawet przez krótką chwilę nie dał się poznać jako piłkarz z muchami w nosie.
Pululu wie, że wiele zawdzięcza Jagiellonii, a ona wiele zawdzięcza jemu. Z tego względu rozstanie latem, które - umówmy się - wisi w powietrzu, nie będzie rozstaniem dramatycznym. Nic na to nie wskazuje. To raczej naturalna kolej rzeczy, a dla klubu wręcz szansa na to, aby zarobić grube pieniądze. No właśnie - jak bardzo grube?
Na ten moment rekordem dla Jagiellonii była sprzedaż Patryka Klimali do Celticu za cztery miliony euro. Jeśli transakcja Pululu dobije do tej kwoty, będzie świetnie. Jeśli ją przekroczy, będzie cudownie. Nie ma jednak większych szans na to, aby Angolczyk odszedł za sumy rzędu dziesięciu milionów euro.
Pululu nie jest zawodnikiem starym, ale rychłe 26 lat na karku robi swoje. Nie płaci się już za najcenniejszy kruszec, czyli potencjał. Równie mocno oddziałuje krótki kontrakt, ważny tylko do 30 czerwca 2026 roku, co znacznie osłabia pozycję negocjacyjną "Dumy Podlasia". Ale spokojnie, spokojnie, do dramatu w Białymstoku nie dojdzie. Nie z ludźmi, którzy obecnie zarządzają tym klubem.
Oglądaj polskie drużyny w rozgrywkach Ligi Konferencji UEFA w Polsat Box Go:
- W pakiecie Sport w Polsat Box Go,
- Na stronie polsatboxgo.pl oraz w aplikacji na urządzeniach mobilnych z systemami Android, iOS i Harmony OS, w wybranych Smart TV, Android TV, za pośrednictwem Apple TV i Amazon Fire TV oraz dekoderów,
- Dzięki funkcjom Chromecast i AirPlay umożliwiającym przesyłanie obrazu z telefonu lub tabletu np. na ekran TV.
Materiał powstał w ramach współpracy płatnej z Polsat Box Go.