Pokłony! Lewandowski znowu to zrobił. "Kylian Mbappe już wie"
Pękła “setka”. Robert Lewandowski rozegrał dokładnie 100 meczów w barwach FC Barcelony. I po raz kolejny w karierze zapisał się w historii.
Kiedy to minęło? Jeszcze przed momentem żyliśmy sagą transferową z Robertem Lewandowskim w roli głównej. Pierwsza oferta Barcelony odrzucona, druga też nieprzekonująca. Kiedy wszystkie strony doszły już do porozumienia, pojawiły się kolejne palące tematy. Najpierw dość abstrakcyjny filmik wypuszczony przez klub przedstawiający snajpera na plaży w Miami. Wreszcie nieoficjalny debiut w El Clasico z “12” na plecach. W końcu pierwsze bramki, puchary, Trofeo Pichichi. Później nagły spadek formy i powolny renesans. Ani się obejrzeliśmy, a jesteśmy na starcie trzeciego sezonu “Lewego” w mieście Gaudiego. I już teraz wiemy, że to nie koniec tej - trzeba to uczciwie przyznać - pięknej historii.
Znów w annałach
Lewandowski przyszedł do Barcelony, aby zagwarantować bramki. Podsumowując setkę występów, z łatwością można dojść do wniosku, że wywiązał się z tego zadania. Polak ma obecnie na koncie 63 trafienia w barwach "Blaugrany". To rewelacyjny wynik w skali całej historii “Dumy Katalonii”. W XXI wieku tylko dwóch zawodników strzeliło więcej goli po pierwszych 100 meczach w tym klubie. To Luis Suarez (88 trafień), a także Samuel Eto’o (68). “Lewy” przebił jednak tak wielkie postacie, jak Neymar (57 bramek), Ronaldinho (44) czy nawet Leo Messi (41).
Oczywiście, że suche liczby to nie wszystko. Trzeba brać pod uwagę okoliczności i styl gry. Messi, wchodząc do składu jako 16/17-latek, nie mógł od razu nękać bramkarzy rywali w każdym meczu. Z kolei Ronaldinho czy Neymar nigdy nie byli zawodnikami kojarzony głównie z wykończeniem. Oni mieli przede wszystkim zapewnić uśmiech, radość, słynną już joga bonito. I w drugą stronę, gorszy wynik od Suareza czy Eto’o również nie może być żadną ujmą z perspektywy Lewandowskiego. Jego poprzednicy trafiali bowiem do Barcelony w szczytowych momentach kariery. Urugwajczyk miał 27 lat, Kameruńczyk 23, a Robert aż 33. “El Pistolero” przyszedł po sezonie, w którym zgarnął Złotego Buta i niemal w pojedynkę trzymał Liverpool w walce o mistrzostwo Anglii. Nic dziwnego, że później jeszcze poprawił swoje statystyki, grając w lepiej poukładanym zespole.
Tymczasem “Lewy” zmienił klub, mając już peak formy prawdopodobnie za sobą. Raczej trudno wyobrazić sobie, aby jeszcze osiągnął poziom z najlepszych lat w Bayernie, gdzie przez jakiś czas był bezdyskusyjnie najlepszym graczem globu. Dodatkowo trafił do Barcelony targanej problemami, które nie zniknęły nawet po upływie ponad dwóch lat od momentu tego transferu. Ale Lewandowski, nawet nie będąc w życiowej dyspozycji, wciąż pozostaje absolutnie topowym napastnikiem. Regularnie to udowadnia.
- 63 gole Lewandowskiego w 99 meczach Barcelony. Powinniśmy to szanować, pokłonić się i zapamiętać. Za naszego życia, a przynajmniej za mojego, nie trafimy już na takiego polskiego piłkarza - powiedział przed niedzielnym meczem Jacek Laskowski na kanale Meczyki.pl.
Spośród 100 meczów w Barcelonie, Lewandowski aż 72 rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Łącznie spędził na murawie 8166 minut, biorąc udział przy 82 bramkach. Średnio co 99 minut notuje bramkę lub asystę. Jego indywidualne wyczyny przełożyły się na 65 zwycięstw, 14 remisów i 21 porażek. Już teraz liczby te wyglądają bardzo dobrze. A z biegiem czasu pewnie docenimy je jeszcze mocniej. Nie zapowiada się bowiem na to, aby w najbliższej przyszłości polski zawodnik ofensywny brylował w topowym klubie. Ale na razie możemy jeszcze podziwiać 36-latka w akcji.
Nowy sezon, nowy Robert
Lewandowski zasługuje na ogromne pochwały za wytrwałość i regularność. Jeszcze kilka miesięcy temu dobicie do granicy 100 występów w Barcelonie nie było bowiem żadną oczywistością. Jesienią poprzedniego roku grał przecież znacznie poniżej oczekiwań. Strzelał mniej goli niż powinien, zdarzały mu się proste straty, potrafił przegrywać pojedynki z rywalami, których w normalnych warunkach chowałby do kieszeni. Katalońska prasa już przebąkiwała o regresie, co stanowiło przedsmak rozpędzenia medialnej machiny zagłady. W kilku wywiadach sam zainteresowany przyznał, że w 2023 roku czuł spadek formy, więc zwiększył liczbę treningów, położył jeszcze większy nacisk na przygotowanie fizyczne. Opłaciło się.
Już wiosną widać było zalążki powrotu do dawnej formy. Szczególnie w lidze hiszpańskiej odzyskał blask, dzięki czemu przez moment włączył się nawet do walki o Trofeo Pichichi, które ostatecznie padło łupem Artema Dowbyka. Prawdziwy renesans nastąpił jednak w ostatnich tygodniach. Zmiana trenera wpłynęła pozytywnie na całą Barcelonę, która wręcz fruwa w niektórych meczach. Starcia z Realem Valladolid czy Gironą były dowodem na to, że Hansi Flick może dokonać z tym zespołem naprawdę ciekawych rzeczy. A swoją cegiełkę do tych sukcesów dokłada Lewandowski, który po pięciu kolejkach ma na koncie cztery gole i dwie asysty. W ligowej klasyfikacji kanadyjskiej ustępuje jedynie rewelacyjnemu Lamine Yamalowi. Kylian Mbappe już wie, że będzie musiał się postarać, aby zdobyć koronę króla strzelców w premierowym sezonie na Półwyspie Iberyjskim.
- Znam dobrze Roberta i nie sądzę, że on wrócił do formy, bo zawsze postrzegałem go jako takiego piłkarza. Jestem z niego bardzo zadowolony, nie chodzi tylko o bramki, ale też o wysiłek, który wkłada w pomoc drużynie, zakładany pressing. Pod względem fizycznym widać, że gra na 100%. To absolutny profesjonalista i świetny piłkarz. Jest ważnym elementem na boisku, ale również w szatni - chwalił Flick na antenie DAZN. - Robert jest światowym punktem odniesienia. To jeden z najlepszych napastników w historii futbolu. Nadal strzela gole, jest zadowolony z gry w Barcelonie, a my jesteśmy zadowoleni, że mamy takiego zawodnika - wtórował Deco dla Barca One.
Gramy dalej
Na tę chwilę trudno wyobrazić sobie ofensywę Barcelony bez Lewandowskiego. Vitor Roque i Marc Guiu, wstępnie typowani na potencjalnych następców Polaka, już opuścili klub. Ferran Torres nie przekonuje na starcie sezonu. Pau Victor pozostaje graczem tylko do rotacji. Nic nie wskazuje na to, aby tym sezonie "Lewy" musiał obawiać się o miejsce w składzie. A to powinno zagwarantować mu kolejny rok w stolicy Katalonii.
Kontrakt Lewandowskiego z Barceloną tylko teoretycznie obowiązuje do końca sezonu 2025/26. Aby ostatni rok formalnie wszedł w życie, napastnik musi w bieżących rozgrywkach wystąpić w 55% meczów przez co najmniej 45 minut. Zapis ten najprawdopodobniej zostanie aktywowany. Hansi Flick nie ma bowiem żadnego powodu, aby rezygnować z usług weterana. Ten w porównaniu z minionym rokiem gra lepiej, skuteczniej i dokładniej. Nawet kiedy ma gorszy dzień, potrafi pomóc drużynie. Choćby w ostatnim spotkaniu z Gironą zmarnował dwie okazje, ale zanotował jednocześnie asystę przy trafieniu Yamala. Nieco przypadkową, jednak co zostało zapisane w statystykach, to tam zostanie.
W najbliższych dniach licznik występów Lewandowskiego w Barcelonie jeszcze nabierze tempa. Do następnej przerwy reprezentacyjnej “Blaugrana” rozegra aż sześć spotkań i pewnie w każdym ujrzymy jej snajpera. Na dystansie 100 meczów Polak już przebił Messiego, Neymara czy Ronaldinho. Czas gonić za kolejnymi rekordami. Śrubowanie ich to przecież jego specjalność.