Hipokryzja FIFA znów poraża. Tym razem chodzi o przestępstwa seksualne. "Jak oni mogą to robić?!"
Futbol w obecnych czasach musi stanąć do walki z jedną ze swoich najczarniejszych zmór - przestępstwami seksualnymi. Na jaw wychodzą kolejne przypadki i skandale z najróżniejszych zakątków świata. FIFA chce zmierzyć się z tym ogromnym problemem. Pytanie brzmi jednak, czy to na pewno ona powinna się nim zająć.
International Safe Sport Agency albo International Safe Sport Centre - tak może nazywać się organ, który chciałyby wspólnie powołać do życia FIFA oraz ONZ (dokładniej Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości). Miałby on zajmować się walką z nadużyciami seksualnymi w sporcie. Wśród potencjalnych lokalizacji wymienia się Holandię, Francję, Nairobi, Bliski Wschód, Singapur, ale faworytem jest oczywiście Szwajcaria. Szczegóły planu zostały nakreślone w raporcie przygotowanym wspólnie przez te dwie światowe organizacje i opublikowanym pod koniec ubiegłego roku.
- Naszym celem jest stworzenie niezależnego, zajmującego się wieloma sportami, wieloagencyjnego i międzynarodowego podmiotu, który miałby pomóc sportowym organom sądowniczym w odpowiedniemu zbadaniu i zarządzaniu przypadkami nadużyć przy użyciu podejścia skoncentrowanego na pomocy jednostce - powiedział rzecznik prasowy FIFA w komunikacie, który tak jak cała sprawa, jest wielowątkowy i zawoalowany.
Przypadki na całym świecie
W Afganistanie prezydent federacji Keramuudin Karim został oskarżony o znęcanie się fizycznie i psychiczne nad młodymi zawodniczkami z reprezentacji narodowej. W Kanadzie za napaści seksualne aresztowany został były selekcjoner kadry młodzieżowej kobiet, Bob Birarda. W Wielkiej Brytanii byli zawodnicy Crewe oraz Manchesteru City oskarżyli trenera Barry’ego Bennella o wielokrotne nadużycia na tle seksualnym.
To tylko pierwsze z brzegu przypadki, które znalazły się na liście opublikowanej niedawno na łamach “Guardiana”. Ed Aarons oraz Romain Molina, dziennikarze tej cenionej brytyjskiej gazety, od dłuższego czasu gromadzą fakty, przeprowadzają wywiady i ujawniają kolejne szokujące historie z całego świata. Z danych, które publikują, niemal z miejsca można niestety wysnuć wniosek, że przestępstwa seksualne są zmorą obecną w tak naprawdę każdym zakątku naszej futbolowej planety.
- Myślę, że ludzie podchodzą do tego pomysłu FIFA jednak ze sporą rezerwą. To na pewno jest idea zmierzająca w dobrym kierunku, ale te wątpliwości są po prostu zbyt wyraźne. Z mojego punktu widzenia coś się jednak musi zadziać. Na świecie mamy zbyt wiele przypadków przestępstw seksualnych w sporcie, w tym również w piłce nożnej. FIFA na przestrzeni ostatnich lat nie potrafiła odeprzeć niektórych z poważnych zarzutów w satysfakcjonujący sposób. Stąd też teraz właśnie taka ostrożność w wydawaniu wyroku, czy to ta instytucja powinna się zająć tym problemem - mówi nam Aarons.
Największy problem futbolu
Podstawowym bowiem pytaniem jest, czy FIFA powinna sądzić w sprawach, w które często sama jest zamieszana. Niejednokrotnie zdarza się, że oskarżenia padają pod adresem piłkarskich władz danego kraju. Te z kolei poniekąd decydują natomiast o przyszłości międzynarodowej konfederacji sprawującej pieczę na światowym futbolem. Powstaje błędne koło, a ofiar regularnie przybywa.
- Na papierze wszystko wygląda nieźle, ale w rzeczywistości FIFA robi to bardziej dla poklasku niż działania. Naprawdę, trzeba prześledzić każdą federację z osobna, a to przecież podmioty mające wpływ na FIFA. Pedofilia i przestępstwa seksulane są obecnie największym problemem futbolu. Nie jest to też dobre dla biznesowej strony tego sportu - zaznacza w rozmowie z nami Molina, który oprócz “Guardiana” współpracuje też z “CNN”, “BBC” czy “New York Timesem”.
FIFA wraz z ONZ porywają się więc nieco z motyką na słońce. Na świecie istnieją już instytucje pomagające ofiarom przestępstw seksualnych. W Stanach Zjednoczonych od pół dekady istnieje Center for SafeSport. Wśród europejskich instytucji na czoło wyłania się natomiast brytyjskie Safe Sport International. Obie organizacje wykonują solidną robotę i odnoszą swoje sukcesy, lecz to wciąż kropla w morzu potrzeb w tej nierównej walce. Choć być może rzeczywiście potrzebne jest kompleksowe działanie, to pytanie, czy nadzorować powinna je akurat FIFA, pozostaje aktualne.
- Plan FIFA ma zakładać walkę z przemocą seksualną nie tylko w piłce nożnej, ale również w każdej innej dyscyplinie sportu i trzeba przyznać, że jest to naprawdę ogromne wyzwanie. Być może uważają, że kompleksowe działanie może być w tym przypadku skuteczniejsze. Cokolwiek powstanie, musi być to niezależny organ. FIFA oczywiście w wielu tych przypadkach jest przecież jedną ze stron. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że z jednej strony taka instytucja potrzebuje wsparcia ze strony rządu, a z drugiej pewnie najlepiej, gdyby była to organizacja pozarządowa - tłumaczy Aarons.
Zamiatanie pod dywan
Aby lepiej zobrazować, dlaczego organ do walki z przestępczością seksualną w sporcie niekoniecznie powinien powstać z inicjatywy piłkarskich władz, niech posłuży historia z Gabonu. Ostatnio szerokim echem odbiła się sprawa byłego selekcjonera tamtejszej reprezentacji do lat 17. Patrick Assoumou Eyi, znany jako “Capello”, został oskarżony o znęcanie się nad swoimi podopiecznymi. Z zarzutami o podobnym charakterze spotkał się też Serge Mombo, jeden z najbardziej wpływowych działaczy w tamtejszej federacji.
- FIFA jest doskonale świadoma tego, że w Gabonie istnieje krąg pedofili zarządzających tamtejszą federacją od lat. Polecili, by komitet etyczny FEGAFOOT, czyli właśnie gabońskiego związku, przeprowadził śledztwo we własnym zakresie. Ten komitet przyznał jednak niektórym świadkom, że nie będzie w stanie ścigać pewnych podejrzanych, bo są oni zbyt wpływowi. Ciężko w to uwierzyć. Jak FIFA może prosić FEGAFOOT, by ta przeprowadziła śledztwo przeciwko samej sobie?! Wszyscy w tej federacji są świadomi, co tam się dzieje. W 2018 roku Pierre-Alain Mounguengui, ówczesny prezes federacji, przyznał to nawet publicznie. To pokazuje wszystko. Wstyd - mówi w rozmowie z nami Molina.
Oczywiście nie wszystko należy zrzucać na barki FIFA. W niej pracuje wielu świetnych specjalistów, którzy mogliby okazać się bezcenni w zwalczaniu przestępczości seksualnej w futbolu. Niestety doniesienia z ostatnich lat wskazują, że FIFA nie zawsze pomagała zgłaszającym się również do niej ofiarom. Zdaniem badających te sprawy dziennikarzy, czasem próbowała wręcz ratować poniekąd własną reputację, nawet kosztem pokrzywdzonych.
- Rozmawiałem z przedstawicielami tego pomysłu i powiem ci to samo, co im: niektórzy ludzie w FIFA zamiatają pod dywan przestępstwa seksualne! Haiti, Mongolia, Zimbabwe… Ta lista jest długa. Jedynym rozwiązaniem tego problemu jest stworzenie naprawdę niezależnego organu, który mógłby badać te sprawy z punktu widzenia sprawiedliwości zarówno tej cywilnej, jak i sportowej. Byłbym bardzo szczęśliwy, by przy tym pomóc, ale nie w sposób, w który aktualnie jest to wszystko tworzone - deklaruje Molina.
Walka będzie trwać
Aarons i Molina skupiają się więc przede wszystkim na wyławianiu kolejnych skandali i afer. Tych niestety nie brakuje. Na wspomnianej wyżej liście znajduje się 18 krajów, gdzie odnotowano przestępstwa seksualne w piłce nożnej na przestrzeni ostatnich lat. A przecież nieodkrytych spraw o podobnym charakterze mogą być setki czy nawet tysiące. Dziennikarze mogą starać się je nagłośnić, ale trzeba uzmysłowić sobie, że nie jest to łatwa praca.
- Przede wszystkim trzeba znaleźć dowody potwierdzające nasze przypuszczenia. Gdy pracujemy nad kolejnymi tekstami, pojawia się też sporo wyzwań typowo prawnych. Musisz pozwolić drugiej stronie na odpowiedź i ustosunkowanie się do zarzutów. Do tego dochodzi też kontakt z różnymi organizacjami i instytucjami i wysłuchanie ich stanowiska. To dość długi proces, który się tak naprawdę nigdy nie kończy. Mój kolega Romain codziennie spotyka się z kolejnymi sprawami i nad każdą staramy się pochylić i ją opisać. To wszystko pokazuje jednak, że naprawdę jest potrzebny niezależny organ, który zająłby się tymi zarzutami, niekoniecznie powinna to robić gazeta czy dziennikarze - uważa Aarons.
Ich działania są jednak tylko preludium do dalszej walki. Trzeba mieć nadzieję, że ofiary nie będą bały się zgłaszać spraw. Niektórzy nie mają lub stracili zaufanie do lokalnych władz w swoich krajach, dlatego przestępstwa wobec nich pozostają nieścigane. Choć nasi rozmówcy mają nadzieję, że powstanie odpowiednia droga do bezpiecznego zgłaszania nadużyć i przestępstw seksualnych, ciężko jest im określić, czy pozwoli to na całkowite pozbycie się tego problemu.
- Największym wyzwaniem, kiedy pracujemy nad tymi sprawami, jest nie zwariować i nie tracić wiary w człowieczeństwo. Rozumiem, że na świecie są przestępcy. Czego nie jestem w stanie pojąć, to dlaczego tak wielu ludzi ich chroni. Dlaczego?! Tu tkwi problem. Możesz naprawdę odpłynąć, kiedy śledzisz takie sprawy, ponieważ są one straszne. A to dopiero początek. Nie sądzę, by udało się całkowicie wyplenić ten problem ze sportu, ale przynajmniej FIFA oraz sprawcy będą mieli tę świadomość, że ktoś patrzy na ich ręce. Uwierz mi, że przebadam federację po federacji - zapowiada Molina.