Gwiazda zablokowana na maksa. Dwa miesiące bez gola i asysty. "Nic nie idzie po jego myśli"
Przez półtora roku był nie do zatrzymania, a w ostatnich dwóch miesiącach się zaciął i nie daje żadnych liczb. Cole Palmer mierzy się ze znanym w środowisku piłkarskim casusem butelki z ketchupem. I dla Chelsea kluczowe jest, by wreszcie się ona odetkała.
Fani nie tylko Chelsea, ale i całej Premier League mogą zachodzić w głowę, pytając: co stało się z Cole’em Palmerem? Lider “The Blues” się zaciął i czeka na gola lub asystę już prawie dwa miesiące. Zmarnowane stuprocentowe sytuacje, niewykorzystana pierwsza jedenastka w karierze - ostatnio nic mu nie siedzi. A siedziało przecież nieprzerwanie od momentu, gdy jego talent rozbłysnął na wielkiej scenie. Taki kryzys Anglika to problem dla jego klubu i nowe wyzwanie dla niego samego. A to, jak sobie z nim poradzi, może zdefiniować sezon indywidualnie i drużynowo.
Jak nie on
22. minuta ostatniego ligowego meczu z Leicester City. Jadon Sancho pada w polu karnym. Sędzia wskazuje na wapno. To ta chwila. Chwila, na którą czekali fani Chelsea i jej najlepszy piłkarz, Cole Palmer. Rzut karny, jego specjalność. Okazja, żeby przełamać niemal dwumiesięczny okres posuchy strzeleckiej. Na Anglika w takich sytuacjach zawsze można stawiać domy - wszak w profesjonalnej karierze wykonywał wcześniej 13 karnych i nie pomylił się ani razu. Jego 12 jedenastek bez pudła w Premier League stanowiło rekord. Tymczasem szok. Przegrywa pojedynek z Madsem Hermansenem, piłka ląduje na rzucie rożnym. Trybuny Stamford Bridge są w szoku. I słusznie. Palmer z 11 metrów się nie myli. Trudno o lepszy dowód, że coś jest nie tak.
Spotkanie z “Lisami” było dla niego dziewiątym z rzędu występem bez bramki lub asysty. W każdym z nich grał od początku, we wszystkich spędził na murawie co najmniej 70 minut. Dotychczas w barwach Chelsea nie zaliczył więcej niż trzech kolejnych meczów z “pustym przelotem”. Stanowił gwarancję liczb - nawet gdy jeszcze wdzierał się do podstawowej jedenastki “The Blues”.
Wychowanek Manchesteru City przeniósł się na Stamford Bridge zeszłego lata jako chłopak, który nie zaliczył jeszcze poważnego wejścia w dorosły futbol. Nie przeszkodziło mu to jednak w błyskawicznym zapracowaniu na status absolutnie kluczowego gracza i wykręceniu fenomenalnych liczb już w debiutanckiej kampanii w nowych barwach. W 45 występach na wszystkich frontach Cole strzelił 25 goli i dorzucił 15 asyst. Zapisywał “cyferki” łącznie w 25 spotkaniach, w samej Premier League maczał palce w 33 trafieniach. Jak na pierwszy sezon regularnych występów robiło to szalone wrażenie. A dodać do tego można przecież bramki w meczach o Tarczę Wspólnoty i Superpuchar UEFA zdobyte jeszcze przed odejściem z City.
Latem zachodziliśmy w głowę, czemu Gareth Southgate mu nie ufa podczas EURO, ale ostatecznie, nawet pomimo roli zmiennika, Palmer zaliczył asystę w półfinale i gola w finale turnieju. Obecne rozgrywki zaczął, nawiązując do formy sprzed mistrzostw. Już w drugiej kolejce popisał się hattrickiem asyst w starciu z Wolverhampton. W siódmej wbił aż cztery bramki Brighton. Do połowy stycznia zanotował 14 trafień i sześć asyst w 23 spotkaniach. I wtedy się zaciął. Ostatniego gola strzelił 14 stycznia. Poprzednią asystę zanotował 1 grudnia. Tak długa posucha? Brzmi, jak nie on.
Dobija do średniej
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy u Palmera coś się zepsuło. Co? Trudno jednoznacznie powiedzieć, ale można chyba zakładać, że problem siedzi w głowie. Jeśli chodzi o ogólną postawę Anglika na boisku, to poza finalizacją akcji nie odbiega ona zbytnio od normy. Wciąż wygrywa mnóstwo pojedynków. Dalej przechodzi przez niego większość ataków Chelsea. W pierwszych 21 kolejkach tego sezonu Premier League zaliczał średnio po 51,4 kontaktów z piłką i 5,5 akcji prowadzącej do strzału na mecz. W ostatnich siedmiu, gdy nie może znaleźć drogi do bramki, ma bardzo zbliżone liczby: odpowiednio 48,6 i 5,0. Jeśli chodzi o próby dryblingu, spadek jest trochę większy, bo z 4,5 do 3,4, ale ich skuteczność wzrosła niemal dwukrotnie - z 28,7% do 54,2%. Generalnie można uznać, że nie ma większych zmian co do jego roli i wpływu na grę.
Efekty przestały jednak przychodzić. I to pomimo tego, że wychowanek City dochodzi do szans o podobnej jakości, co wcześniej. Tak samo wygląda też sprawa sytuacji kreowanych kolegom. Pierwsze 21 kolejek to średnio 0,6 expected goals i 0,3 expected assists na mecz. Ostatnie siedem? 0,5 xG oraz 0,2 xA - ponownie różnica kosmetyczna. Ale to liczby “teoretyczne”. Te “praktyczne” są już diametralnie inne, bo począwszy od serii gier numer 22, nie ma ich… w ogóle.
Palmer w pierwszych 21 kolejkach wykręcał liczby trochę ponad stan. Miał bezpośredni udział w 2,3 goli więcej, niż należałoby się spodziewać (16 goli, cztery asysty z 17,7 xG+xA). W kolejnych siedmiu w teorii powinien przyłożyć się do około pięciu trafień (dokładnie 4,9 xG+xA), ale nie strzelił i nie wypracował ani jednej bramki. Skoro zaś w poprzednim sezonie (22 trafienia z 18,2 xG, i 11 asyst z 8,7 xA w Premier League 2023/24) i pierwszej połowie obecnego cały czas był na “plusie”, to można powiedzieć, że zwyczajnie “dobija do średniej”. Choć biorąc pod uwagę jego klasę, należy spodziewać się, że w optymalnej formie będzie tę średnią w dłuższej perspektywie przebijał.
“Nic nie układa się po jego myśli”
Wcześniej wychowanek City potrafił zrobić coś z niczego. Tu siadł mu strzał po “widłach” z dystansu, tam wymyślny lob, nie mylił się w dogodnych okazjach. Ostatnio marnuje nawet teoretycznie łatwe szanse. Nie pomagają też koledzy, bo asysty to oczywiście również wynik ich wykończenia po jego dograniach, ale trudno nie zwrócić uwagi na okazje, których nie wykorzystywał sam Palmer. Tylko w wygranym spotkaniu z Southampton miał dwie absolutne setki, jednak się przy nich pomylił.
Karny z Leicester tylko dodatkowo unaocznił jego brak pewności siebie. Wykonał go w niecharakterystyczny dla siebie sposób. Z reguły robi to na spokoju, czekając na bramkarza. Tym razem uderzył mocno, wybrał proste rozwiązanie - jakby w myśl zasady “nie kombinuj, stawiaj na prostotę, gdy ci nie siedzi”. Hermansen jednak go wyczuł i zatrzymał strzał.
- To nie był karny kogoś pewnego siebie. Wybrał siłę zamiast precyzji, a bramkarz spisał się bardzo dobrze. To nie była jego najlepsza jedenastka. Aktualnie nic się nie układa po myśli Cole’a Palmera. Im dłużej to będzie trwać, tym bardziej będzie sfrustrowany i tym więcej pojawi się u niego samolubności i błędnych decyzji - oceniał w rozmowie z BBC Radio 5 Live eks-golkiper Chelsea, Mark Schwarzer.
Wydarzenia z meczu z Leicester może co prawda tłumaczyć fakt, że Anglik nie trenował w ciągu 48 godzin przed spotkaniem z powodu choroby i problemów żołądkowych, ale trudno nie zauważyć, że brak liczb ciąży mu na psychice. Po wcześniejszym starciu z Southampton, pomimo wygranej 4:0, zamieścił na Instagramie post zdradzający duży zawód. Zapewniał w nim, że jeszcze “wróci”.
Otworzyć butelkę
Obecny przestój to problem, z jakim Palmer jeszcze nie zmagał się w trakcie swojej krótkiej kariery na najwyższym poziomie. Właściwie od razu, gdy zaistniał na poważnie w Premier League, wskoczył na prawdziwie gwiazdorską półkę i się na niej utrzymywał. Pierwszy kryzys musiał prędzej czy później nadejść, dodatkowo zbiegł się w czasie ze słabszą dyspozycją drużyny. Chelsea już trochę wcześniej zaczęła okres gorszej formy, ale gdy nałożyła się ona z “liczbowym” kryzysem Palmera, przyniosło to m.in. passę czterech porażek w pięciu meczach, która postawiła pod znakiem zapytania awans do Ligi Mistrzów i wykluczyła “The Blues” z Pucharu Anglii. Dobrze unaoczniło to fakt, że uzależnili się oni od lidera. A właściwie od jego umiejętności wykręcania “cyferek” ponad stan - bo tak było właściwie zawsze i nieraz pomagało wyciągać zespół z tarapatów w razie gorszej dyspozycji.
- Musi dalej pracować, być szczęśliwy, wciąż uśmiechać się tak, jak ma w zwyczaju. To normalne, że przechodzi się przez takie okresy, gdy masz problemy ze strzelaniem, ale to nie jest ważne. Po prostu idź dalej i strzelisz ich naprawdę sporo - mówił pod koniec lutego o swoim podopiecznym menedżer Chelsea, Enzo Maresca, w programie BBC Match of the Day.
I faktycznie Palmerowi pozostaje tylko konsekwentnie pracować. W końcu mu wpadnie, bo to naprawdę świetny piłkarz. A po przebiciu muru, który się przed nim pojawił, powinien być w stanie wrócić do prezentowanej wcześniej częstotliwości notowania liczb. Przejście przez taki spadek formy z pewnością będzie stanowiło dla niego wartościowe doświadczenie, potencjalne pomocne w przyszłości.
- Bramki są jak ketchup. Możesz się starać i nic nie będzie wychodzić. Ale gdy już się zacznie, to leci wszystko - powiedział kiedyś znakomity napastnik, Ruud van Nistelrooy, młodemu wówczas Gonzalo Higuainowi. I teraz Palmer musi otworzyć właśnie tę butelkę z ketchupem. Zarówno on sam, jak i Chelsea, liczą zapewne, że uda się to zrobić możliwie szybko. “The Blues” potrzebują go bowiem w walce o Ligę Mistrzów, a także o triumf w Lidze Konferencji. Bo kto inny mógłby wejść w buty zawodnika kręcącego 40-tkę w kanadyjce?
Przytoczone statystyki według danych portalu FBref dotyczących meczów Premier League.