Gwiazda musi uciec od Guardioli? Najlepszy kierunek. "Czas wyjść z cienia"

Gwiazda musi uciec od Guardioli? Najlepszy kierunek. "Czas wyjść z cienia"
Mark Cosgrove/News Images / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski22 Jul · 11:49
Skompletował futbol. Pod kątem drużynowym wygrał praktycznie wszystko, co mógł. Gra w topowym klubie, zarabia dobre pieniądze. A jednak chyba przyszedł czas, aby Julian Alvarez wydostał się ze strefy komfortu.
Niedawno wygrał Copa America, już po raz drugi w karierze. Kolekcjonowanie trofeów to właściwie jego ulubione boiskowe hobby. W wieku 24 lat prywatna gablota Juliana Alvareza musi pękać w szwach. Wcześniej został pierwszym piłkarzem, który w tym samym sezonie sięgnął po mundial i potrójną koronę. Trudno jednak uznać, aby był głównym architektem większości osiągnięć. Na razie sprawdza się jako idealne dopełnienie prawidłowo funkcjonujących maszyn, jakimi są Manchester City i reprezentacja Argentyny. Być może teraz, po wcześniejszym zdobyciu wszystkiego, co się da, powinien mocniej postawić na indywidualny wkład w sukcesy. Aby tak się stało, najprawdopodobniej konieczna będzie zmiana barw.
Dalsza część tekstu pod wideo

W cieniu

Kiedy dwa lata temu “Arana” trafiał na Etihad, nie był żadną gwiazdą. W dokumencie o City Manuel Akanji i Rodri przyznali nawet, że nazwisko Alvareza zupełnie nic im nie mówiło. Tak naprawdę nie wiedzieli, kto właśnie zasila ich szeregi. Na szczęście wiedza działaczy klubu była nieco bardziej rozległa. Postawiono na zawodnika, który posiadał wszelkie parametry niezbędne, aby odnaleźć się w układance Guardioli. Wszechstronność, kreatywność, umiejętność gry na kilku pozycjach, czutka do goli - wychowanek River Plate od początku przygody w Anglii oferował to wszystko i wiele więcej.
- Julian gwarantuje nam nie tylko gole, ale też intensywność, wizję, to bardzo wyjątkowy zawodnik. Zawsze wie, gdzie są jego koledzy z drużyny, wie, jakie wykonają ruchy, co trzeba zrobić, aby znaleźć ich piłką. Za każdym razem, kiedy gra, gwarantuje nam wszystko. Posiadanie jego i Erlinga to niesamowita broń. W zeszłym sezonie Alvarez nie dostawał tylu minut, ponieważ mieliśmy Ilkaya Guendogana, do tego Rodriego i Kevina, ale on nigdy nie narzekał. Jego mentalność bardzo mi się podoba - chwalił Guardiola na antenie TNT Sports.
- Zawsze chcę działać krok po kroku. W pierwszym sezonie widziałem, że drużyna radzi sobie bardzo dobrze, więc starałem się maksymalnie wykorzystać minuty, które otrzymałem. Zawsze czekam na swoją kolej, a moje relacje z Pepem są znakomite. Możliwość pracy z nim to przywilej. Tak samo uważam, że gra z najlepszymi czyni cię lepszym piłkarzem. Dlatego cieszę się, że mogę występować np. u boku Erlinga Haalanda. Myślę, że pokazaliśmy, że możemy razem funkcjonować na boisku i w ten sposób pomóc drużynie - analizował Alvarez kilka miesięcy temu, w rozmowie z Goal.com.
Argentyńczyk oczywiście na każdym kroku docenia możliwość współpracy z Haalandem, De Bruyne i innymi gwiazdami. Problem polega na tym, że ich obecność wpływa na ograniczenie jego szans gry. W debiutanckim sezonie rozegrał nieco ponad 2500 minut. W minionych rozgrywkach było już lepiej, otarł się o 3500 minut. Wzrost wynikał jednak głównie z problemów zdrowotnych konkurencji. KDB stracił praktycznie całą rundę jesienną, urazy nie opuszczały też norweskiego Wikinga. Kiedy już obaj wrócili do gry, Argentyńczyk znów musiał akceptować rolę drugoplanową. Od lutego, czyli momentu, w którym Haaland zwalczył kontuzję, jego południowoamerykański konkurent rozegrał tylko 1151 minut w 25 spotkaniach, średnio 46 na mecz.
Co najgorsze, 24-latek zwykle jest posyłany w bój w meczach o najmniejszym ciężarze gatunkowym. Od momentu przenosin do Anglii rozegrał w fazie pucharowej Ligi Mistrzów tylko 179 minut, czyli łącznie niecałe dwa spotkania. To mizerny wynik, biorąc pod uwagę, że rok temu “The Citizens” wygrali turniej, a ostatnio doszli do ćwierćfinału. Okazji na grę było zatem mnóstwo, ale nie dla każdego. Rywalizacja z Realem Madryt czy Bayernem to nie dla pana, panie Julianie. Dla pana jest ligowa młócka z Luton. Z przymrużeniem oka, być może tak Guardiola tłumaczy swoje wybory kadrowe. Przy czym trudno mieć ogromne pretensje do samego Katalończyka. Jako trener korzysta z dobrobytu w postaci bardzo szerokiej i jakościowej kadry. Niewiele klubów dysponuje aż taką głębią składu. W większości drużyn gracz pokroju Alvareza miałby niemal zagwarantowane miejsce w jedenastce. I właśnie dlatego powinien on poszukać takiego miejsca.

Wiatr zmian

Potencjalne opuszczenie zespołu pokroju Manchesteru City zapewne nie należy do najłatwiejszych. Niełatwo zrezygnować z bycia częścią projektu, który od kilku sezonów dominuje angielskie podwórko i regularnie próbuje podbić całą Europę. Wygląda jednak na to, że sam Alvarez zrozumiał konieczność walki o własne dobro. Zbieranie medali za mistrzostwa Anglii musi być przyjemne, ale pewnie jeszcze lepiej smakuje prowadzenie do sukcesów w roli bezdyskusyjnego lidera. Na razie nie zanosi się na to, aby w najbliższych latach “Arana” miał dostąpić tego zaszczytu na Etihad. Czas zatem wyjść z cienia Haalanda, De Bruyne czy Fodena i podjąć się nowego wyzwania.
- Julian Alvarez poprosił Manchester City o odejście. Na koniec sezonu odrzucił ofertę przedłużenia umowy o dodatkowy rok. Chce, aby klub wprowadził go na rynek i ustalił cenę - informował Marcos Benito z El Chiringuito. - Manchester City uważa Alvareza za kluczowego zawodnika, zatem musiałaby się pojawić bardzo duża oferta. W przeciwnym razie nie ma mowy o transferze, nie ma też szans na żadne wypożyczenie - podkreślał zaś Fabrizio Romano. - Manchester już prowadzi rozmowy w sprawie transferu Juliana Alvareza. Piłkarz chce odejść, aby odgrywać większą rolę w innym miejscu - to już doniesienia Cesara Merlo ze stacji TyC Sports.
Warto zatem pochylić się nad możliwymi kierunkami, których wbrew pozorom nie jest aż tak wiele. Raczej nie dojdzie do transferu wewnątrz Premier League, ponieważ konkurenci City mają inne pozycje do wzmocnienia. Kilka lat temu Alvareza przymierzano do Barcelony, ale teraz nie ma tematu ze względu na pozostanie Roberta Lewandowskiego. Swego czasu w mediach pojawiały się też doniesienia o zainteresowaniu PSG. Na pierwszy rzut oka byłaby to ciekawa opcja, biorąc pod uwagę możliwość bycia pierwszoplanową gwiazdą po odejściu Mbappe. Trzeba jednak przypomnieć, że Luis Enrique ma już do dyspozycji Goncalo Ramosa, Kolo Muaniego i niewykluczone, że niedługo do tej listy dojdzie Victor Osimhen. Alvarez pewnie miałby szansę wygrać z nimi rywalizację, ale i tak musiałby akceptować dzielenie minut. A jeśli już miałby opuścić Manchester, to tylko dla klubu, w którym faktycznie brakuje napastnika i lidera. Jest taki jeden w lidze hiszpańskiej.

Najlepszy wybór

Jako 11-latek Alvarez był na testach w Realu Madryt. Ostatecznie nie został na dłużej w “Królewskiej” La Fabrice. Teraz powinien za to rozważyć opcję ponownego odwiedzenia stolicy Hiszpanii. Tym razem kierując swój wzrok w stronę rywali “Los Blancos” zza miedzy. Na papierze Atletico wygląda na idealne miejsce, w którym mistrz świata mógłby kontynuować karierę.
Argentyńskie media od kilku dni podgrzewają temat potencjalnej przeprowadzki Alvareza na Civitas Metropolitano. W tym przypadku zgadza się bowiem kilka ważnych elementów. Przede wszystkim “Rojiblancos” pilnie potrzebują nowego filaru ofensywy. Umowa Memphisa Depaya wygasła, Alvaro Morata odszedł do Milanu, a Antoine Griezmann od kilku miesięcy zawodzi. Do Madrytu wrócił diabelnie utalentowany Samu Omorodion, ale nie wiadomo, czy zdoła potwierdzić formę w klubie z wyższej półki niż Granada czy Alaves. Przed graczem City można by zatem rozłożyć czerwony dywan i zaproszenie do poprowadzenia ataku czwartej siły ostatniego sezonu ligi hiszpańskiej.
Kolejnym plusem może być osoba Diego Simeone. I nie chodzi tu jedynie o kwestię narodowości. Argentyńczyk, chociaż ma łatkę trenera skrajnie defensywnego, to potrafi znakomicie rozwijać napastników. Pod jego wodzą Radamel Falcao stał się zawodnikiem na miarę XI roku FIFA. To “Cholo” ulepił z Diego Costy prawdziwe monstrum i wyciągnął maksimum ze schyłkowego Luisa Suareza. Nawet w poprzednim sezonie potrafił poukładać atak w taki sposób, aby zmaksymalizować potencjał duetu Griezmann - Morata. Oczywiście, koniec końców wystarczyło im sił tylko na rundę jesienną. Warto jednak przestać myśleć o Simeone w kontekście osoby, która tłamsi zawodników ofensywnych. Snajperzy wcale nie muszą znikać w otchłani Civitas Metropolitano. Wprost przeciwnie.
- Julian Alvarez? Dyrekcja techniczna nie ustaje w działaniach, a kiedy będziemy mieli konkretne informacje, to na pewno przekażemy je do publicznej wiadomości. Pracujemy nad tym, aby zbudować bardzo dobry i konkurencyjny zespół - rzucił niedawno Enrique Cerezo, prezes “Atleti”, cytowany przez Cope.

No Way Home

Kibice Atletico naturalnie są niezwykle entuzjastycznie nastawieni względem potencjalnego transferu. Wiele klubowych postów w mediach społecznościowych zalewa fala komentarzy namawiających na kupno Alvareza. Fani masowo wrzucają emotikony pająka, czyli nieformalnego symbolu 24-latka. Zabijają w ten sposób nudę, którą na razie można podsumować działania “Rojiblancos”. Do zespołu jeszcze nie trafił żaden nowy piłkarz, a pozbyto się już Depaya, Moraty, Saula czy Hermoso. O ile w obronie czy pomocy i tak jest kim grać, o tyle ofensywa potrzebuje wzmocnień na wczoraj. I raczej nie da się wskazać lepszego kandydata niż Julian Alvarez.
Pozostaje kwestia tego, czy Atletico zechce rozbić bank. Według niektórych źródeł Manchester City nie zamierza rozpocząć rozmów w sprawie sprzedaży Argentyńczyka poniżej kwot rzędu 70-80 mln euro. To dużo, chociaż trzeba pamiętać, o jakim zawodniku mówimy. Alvarez to podstawowy napastnik mistrzów świata, w ekipie “Obywateli” bierze udział przy golu średnio co 111 rozegranych minut. Sprawdza się jako “dziewiątka”, ale w razie potrzeby potrafi operować bliżej lewego skrzydła lub na pozycji ofensywnego pomocnika. Za jakość się płaci, więc to oczywiste, że ewentualny nabywca będzie musiał wyłożyć na stół kilkadziesiąt milionów. Ale warto. Król Julian potrzebuje nowego królestwa.

Przeczytaj również