Guardiola znów zaskoczył. Wymyślił nową rolę swojemu pupilowi. "Ma niesamowite wyczucie"

Guardiola znów zaskoczył. Wymyślił nową rolę swojemu pupilowi. "Ma niesamowite wyczucie"
News Images / PressFocus
Większość osób spodziewała się, że w buty Kevina De Bruyne spróbuje wejść Phil Foden, bo puzzle same się łączą, ale to... byłoby dla Pepa Guardioli zbyt łatwe i przewidywalne. Dlatego w roli dziesiątki zaskakuje Julian Alvarez.
Mówiło się o nim, że w każdym innym klubie miałby pewny pierwszy skład, a w City musi robić za zmiennika Erlinga Haalanda. Jak się jednak okazuje, Norweg i Argentyńczyk mogą ze sobą świetnie współpracować. Julian Alvarez potrzebuje tylko dużej swobody.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mundial punktem zwrotnym

Julian Alvarez miał z Manchesterem City umowę ważną do końca sezonu 2026/27. Długoterminowy kontrakt, stosunkowo niskie zarobki w porównaniu do kolegów, status rezerwowego, na którego można liczyć przy rotacji. Perfekcyjny zmiennik Haalanda, bo przecież gra toczy się na wielu frontach. To charakterystyka Argentyńczyka do... mundialu w Katarze. Wygryzł tam fatalnie grającego Lautaro Martineza i miejsca nie oddał.
Bohaterem narodowym stał się po półfinale, gdzie wywalczył karnego, a później zdobył dwie bramki. Argentyna pokonała Chorwację aż 3:0. Oświetlały go największe reflektory. Mówiono tylko o nim, bo chwilowo przyćmił nawet Leo Messiego. Zaczął znaczyć więcej w świecie piłki nożnej reprezentacyjnej niż na własnym, klubowym podwórku. Momentalnie rozpoczęły się pytania... czy taki piłkarz może się marnować na ławce? Po co mu łatka zmiennika Haalanda? Był łączony z innymi klubami. Bo po prostu zasługiwał na więcej minut. Choćby w Niemczech pisano, że Hasan Salihamidzic planował zarzucić sieć i złowić go dla Bayernu.
Manchester City, będąc świadomym, że renoma zawodnika wystrzeliła, postanowił coś z tym zrobić. Przypomnijmy, że Alvarez miał korzystną (dla klubu) umowę do 2027 roku, zatem można było machnąć ręką, ale... wtedy w końcu poczułby, że zasługuje na więcej. Może zacząłby kręcić nosem. Dlatego dostał możliwość przedłużenia kontraktu o rok, ale na dużo korzystniejszych warunkach. Podwoił tygodniówkę, która w tej chwili wynosi około 100 tysięcy funtów. W rzeczywistości chodziło o to, by odrzucić zalotników i pokazać piłkarzowi, że klub na niego liczy. Wynagrodzić za udany mundial, brak narzekania i to, że nie zawodził, gdy Guardiola go potrzebował. A przecież wcale tego kontraktu nie trzeba było przedłużać. Zadbano jednak o interes samego piłkarza i to, by czuł się doceniony. Nawet nie miał czasu na zastanowienie, że mógłby grać gdzieś indziej. Temat został skasowany.
- Jestem bardzo zadowolony z mojego pierwszego sezonu tutaj, ale stać mnie na dużo więcej. Wiem, że mogę być lepszy, a City oferuje mi wszystko, czego potrzebuję, aby wykorzystać mój potencjał. Chcę podziękować menedżerowi, trenerom i wszystkim, którzy pracują za kulisami, za wszystko, co dla mnie zrobili, odkąd dołączyłem tu latem - komentował przedłużenie kontraktu w połowie marca 2023 roku.

Zastępca wszystkich

Weźmy ostatnie spotkanie z West Hamem. Guardiola nie mógł skorzystać z kilku naprawdę ważnych piłkarzy, między innymi trzech z podstawowego składu, który wyszedł na finał Ligi Mistrzów. Kevin De Bruyne prawdopodobnie nie zagra do końca 2023 roku, ale brakowało też Jacka Grealisha oraz Johna Stonesa, gwarantującego taktyczną rotację i płynność przy rozgrywaniu piłki. Oprócz tego, nie było też Mateo Kovacicia, który dobrze wkomponował się w zespół. Pojechał na zgrupowanie reprezentacji, ale przesiedział mecze z Łotwą i Armenią na ławce.
Wobec takich braków wchodzi Julian Alvarez cały na biało i mówi: no problem. Przez 90 minut miał 67 kontaktów z piłką, a zaledwie cztery z nich miały miejsce w polu karnym West Hamu. Phil Foden miał takich sześć, a grał przez 67 minut, nie wspominając już o Haalandzie, który stamtąd oddał dziewięć strzałów (sześć celnych) i oprócz tego miał też dwa inne kontakty (czyli w sumie 11). Najbardziej szalał Jeremy Doku. Co rusz próbował dryblingów z lewej strony i wjeżdżał w pole karne gospodarzy. Belg aż 13 razy dotknął piłkę w szesnastce.
Mapa
Whoscored
O czym świadczy ta grafika? Że Julian Alvarez nie był tym, który wbiegał w wolne strefy i czekał na podanie od partnerów. To on wziął do ręki kierownicę i wybierał, gdzie pojedziemy. Widać wyraźną aktywność zawodnika przed polem karnym z lewej strony i w samym centrum. Nie ma w tym przypadku, że Argentyńczyk zapisał na koncie dwie asysty. Wystarczy spojrzeć na tę “lalę” poniżej:
Przecież tego nie powstydziłby się sam Kevin De Bruyne. Zagranie godne najlepszego playmakera. To Julian Alvarez z piłką przy nodze był dla przeciwników najgroźniejszy. Inni ją wprowadzali, zbierając tzw. progresywne podania, żeby przed polem karnym oddawać piłkę Argentyńczykowi. Posłał on cztery tzw. key passy, czyli kluczowe podania. Nawet rzut wolny uderzył w stylu Kevina De Bruyne. Było śmiało 25-27 metrów do bramki Areoli. Alvarez zakręcił tak, że jakby wkleić tam komputerowo postać Belga, to nikt by się nie zorientował, że to nie on kopał. Piłka wylądowała na słupku. Przy bramce Erlinga Haalanda na 3:1 to Argentyńczyk posłał najważniejsze w tej akcji podanie, wypuszczając Bernardo Silvę z prawej strony. Proszę zobaczyć z jakiej strefy zagrał "pomocniko-napastnik" City.
Manchester City
screen
- Ma niesamowitą jakość i wyczucie ruchu, etykę pracy bez piłki, wyczucie, co do bramek i asyst. Jego wpływ w tym meczu był ogromny. Jesteśmy bardzo, bardzo zadowoleni - mówił po spotkaniu z West Hamem Guardiola, który wyraźnie cieszył się z tego, że ma takiego wszechstronnego piłkarza.

Grać bliżej Haalanda

- Kiedy wszyscy nasi ofensywni pomocnicy odsuwali się od Erlinga, to mieliśmy problem ze zdobywaniem bramek albo w ogóle z tworzeniem okazji - to kolejny wniosek Pepa Guardioli po zwycięstwie na London Stadium.
Na czym najbardziej zależy Katalończykowi? Żeby ułatwić Haalandowi funkcjonowanie w ataku. Bywało tak, że wszyscy próbowali go szukać w polu karnym, ale trudno o dobrą dostawę, kiedy osamotnionego Norwega pilnuje kilku obrońców, a nikt mu za bardzo nie pomaga. Wszyscy chcą być kurierami, a nikt nie chce przyjąć paczki. Niespodziewanie CV do firmy kurierskiej złożył też Julian Alvarez. Ma już dwie bramki i trzy asysty w tym sezonie. W poprzednim zajął dopiero 15. miejsce w zespole pod względem rozegranych minut. W tej chwili w takim zestawieniu jest na czwartej pozycji. Więcej od niego grali tylko Kyle Walker, Rodri i Erling Haaland. Argentyńczyk to w pierwszej części sezonu absolutnie niezbędny element składu.
Manchester City miał sporo problemów personalnych. Przede wszystkim chodzi o Kevina De Bruyne. Niestety podatność na urazy Belga jest tak duża, że powoli staje się normą. Belg zaczyna być wartością ekstra, a nie kimś, na kogo można liczyć. Johna Stonesa trudniej zastąpić, bo zmienia się cały plan taktyczny. Ostatnio też niedostępny jest Jack Grealish, który nie mógł grać z Fulham i West Hamem. To szansa dla innych. Najlepiej z niej korzysta właśnie Julian Alvarez, który wyrasta na bohatera jesieni. Potrzebujesz dobrego rozegrania? Jestem, szefie. Potrzebujesz ważnej bramki, jak z Newcastle? Jestem, szefie.

Urok Guardioli

Guardiola oczywiście może kombinować, przestawiać, cudować. To o Philu Fodenie mówiło się jako potencjalnym następcy De Bruyne w kreowaniu. Wystarczy obejrzeć sobie skrót jego występu z Newcastle i każdy by w to uwierzył. Julian Alvarez miał wtedy zupełnie inną rolę. Zresztą, wystarczy spojrzeć na liczbę kontaktów z piłką. Miał ich zaledwie 40. Bardziej szukał gry, robiąc ruch. Nie miał zadania, by rozgrywać. Za to Anglik miał najwięcej tzw. podań progresywnych (11) i aż siedem kluczowych podań. Gdyby nie nieskuteczność Haalanda, to mógł w jednym spotkaniu uzbierać dobre trzy lub cztery asysty. To on był wtedy Kevinem De Bruyne.
Taki już urok Guardioli, że uwielbia zaskakiwać nowymi pomysłami, jak na przykład granie czterema nominalnymi stoperami w obronie. Wypadł John Stones? No to w jego rolę próbuje wejść na początku sezonu Manuel Akanji. Gdy to się nie za bardzo udaje, to wracamy do normalnego grania, wykorzystujemy nową energię i drugą młodość Kyle’a Walkera. Nie ma Kevina De Bruyne? Też żaden problem, skoro Phil Foden i Julian Alvarez mogą podzielić się serwisem do tworzenia okazji. Alvarez w ogóle staje tak uniwersalnym zawodnikiem, że trudno go jednoznacznie scharakteryzować. W tym jego siła.

Przeczytaj również