Guardiola się nie mylił? Miała być odbudowa, jest katastrofa. Reprezentant Anglii sunie w dół
W Anglii już zastanawiają się, czy to nie najgorsze wypożyczenie w historii Premier League. I trudno się dziwić. Kalvin Phillips miał szukać w West Hamie odrodzenia, a tymczasem jego pobyt w Londynie to absolutna katastrofa.
Wypożyczenie do West Hamu miało być dla Kalvina Phillipsa okazją na odbudowę po nieudanym transferze do Manchesteru City. “Obywatele” wydali na niego niemal 50 milionów euro i liczyli, że okaże się wartościowym ogniwem ich bardzo mocnego składu. Anglik nie potrafił jednak przebić się na Etihad i grał jedynie ogony. Przeprowadzka do Londynu otwierała przed nim szansę na złapanie regularnych minut i powalczenie o miejsce w kadrze na EURO 2024, które mu uciekło. Tymczasem, jak na razie, okazuje się spektakularną porażką. 28-latek zaliczył start rodem z koszmarów. Już po dwóch miesiącach wielu kibiców ma go dosyć.
Odstawiony przez Pepa
Zimą druga część sezonu West Hamu zapowiadała się bardzo intensywnie. Mając przed sobą rywalizację o miejsce w europejskich pucharach i decydujących fazach Ligi Europy, David Moyes stwierdził, że jego kadrze przyda się zastrzyk jakości. Z kolei w niebieskiej części Manchesteru przyszłość Kalvina Phillipsa zaczynała wisieć na coraz cieńszym włosku. Szkot postanowił więc ściągnąć piłkarza, który jeszcze kilka sezonów temu zbierał świetne opinie za występy w barwach Leeds United, a w ostatnie trzy i pół roku ponad 30-krotnie zagrał dla reprezentacji.
28-latek przez półtora sezonu w barwach “The Citizens” spędził na murawie niewiele ponad 900 minut, a więc ekwiwalent dziesięciu pełnych spotkań. Pep Guardiola po mistrzostwach świata w Katarze otwarcie krytykował jego kondycję fizyczną, mówiąc, że jest otyły. Odkurzenie Anglika odbyło się więc na “bezpiecznych” zasadach. Został wypożyczony, “Młoty” nie musiały płacić odstępnego, a decyzja co do ewentualnego transferu definitywnego leży po ich stronie. Niewiele do stracenia, ostrożność wskazana. Niemniej, oczekiwania kibiców stały na dość wysokim poziomie, bo - nawet pomimo faktu, że to powszechnie podważano - jeszcze jesienią znajdował się na liście powołań Garetha Southgate’a.
- Byłem wręcz pewny, że okaże się bardzo dużym wzmocnieniem. Patrząc na formę Tomasa Soucka, Jamesa Ward-Prowse’a oraz to, jak często Edson Alvarez lubi wylatywać za kartki, spodziewałem się, że Phillips na początku pogra trochę minut i szybko wejdzie w rytm meczowy i stanie się pierwszym wyborem - mówi nam Alan Rzepa, jeden z najbardziej znanych polskich kibiców West Hamu, współpracujący z youtube’owym kanałem Piłkarzyki. - Mimo braku gry w Manchesterze City, miałem nadzieję, że pokaże to, co w Leeds - okaże się bardzo energetycznym pomocnikiem, który potrafi otworzyć grę swoimi podaniami. Kimś, kogo brakuje po odejściu Declana Rice’a.
Fatalna seria
Zimowy nabytek nie musiał długo czekać na debiut. Ledwie kilka dni po zameldowaniu się w Londynie wyszedł od pierwszej minuty na spotkanie z Bournemouth. I już wtedy pierwszy raz zapaliła się czerwona lampka. Anglik zaspał i zaliczył katastrofalne wycofanie piłki (choć nie popisał się też podający mu Kurt Zouma) i sprezentował bramkę rywalom. Już w debiucie zanotował więc ogromną wpadkę. I tak zaczęła się fatalna seria.
Kolejny mecz: Manchester United. Tym razem wejście z ławki i… trafienie rywali na 0:3 po jego nieodpowiedzialnej stracie. Po laniu 0:6 z Arsenalem, gdzie również wystąpił jako zmiennik, wrócił do podstawowej jedenastki na starcie z Nottingham Forest. I znowu narobił bigosu, łapiąc dwie żółte kartki w odstępie zaledwie trzech minut, osłabiając tym samym drużynę.
- Przed chwilą dostał napomnienie za bezsensowne spięcie z Nico Dominguezem. Dwie minuty później Morgan Gibbs-White przerzucił mu piłkę nad głową, a on go kopnął w nogę. Ta druga żółta kartka była głupia. Grając tak, marnuje swój czas, dla mnie w ogóle nie wygląda na zainteresowanego - komentował tę sytuację na antenie telewizji Sky Sports eks-sędzia Mike Dean.
Lista boiskowych grzechów Anglika jest jednak dłuższa. Po remisie z Burnley zwracano uwagę na jego bierną postawę, gdy gola strzelał David Datro Fofana.
Niedawno, z Newcastle United, gdy West Ham wypuścił prowadzenie 3:1, aby ostatecznie przegrać na terenie rywali, sprokurował karnego, za długo zwlekając z wybiciem piłki i dając się zaskoczyć Anthony’emu Gordonowi, a przy zwycięskim golu dla “Srok” został łatwo ograny przez Harveya Barnesa.
Dotychczasowy bilans Phillipsa w barwach “Młotów” wygląda fatalnie: siedem meczów w lidze plus dwa “ogony” zagrane w Lidze Europy, łącznie 304 minuty. W tym czasie: trzy gole dla rywali wynikające bezpośrednio z jego błędów, dwa kolejne, przy których można mieć do niego uzasadnione zarzuty, do tego czerwona kartka. Od momentu jego przenosin do Londynu, gdy nie pojawia się na murawie w Premier League, “The Irons” nie przegrywają (1,67 pkt/mecz). Kiedy występuje - przegrali cztery z siedmiu spotkań, wygrali zaledwie jedno (0,71 pkt/mecz).
- Nie pokazał kompletnie nic, co mogłoby go postawić w jednym rzędzie z Alvarezem lub Tomasem Souckiem. Widać gołym okiem, że w ostatnich dwóch sezonach grał bardzo mało, jest kompletnie bez formy, brak mu pewności siebie i nie daje drużynie nic - mówi o nim Marcin Pochojka, redaktor Angielskiego Espresso, zadeklarowany fan West Hamu.
- Jest tragiczny. Dawno nie widziałem, żeby jakikolwiek zawodnik tak bardzo odstawał od poziomu tej drużyny. To, że na boisku pojawia się tak rzadko to tylko i wyłącznie jego wina. Gdy już rozgrywał dobre spotkanie z Forest, to wyleciał za głupią czerwoną kartkę. A od tego czasu jest równia pochyła, prowadząca do szybkiego powrotu na ławkę City - podsumowuje jego postawę Rzepa.
Niedawno na antenie radia talkSPORT po pomocniku przejechał się Graham Souness. Były piłkarz Liverpoolu kwestionował wypowiedź dawnego menedżera m.in. West Hamu czy Newcastle United, Alana Pardew, który nazwał go “świetnym zawodnikiem”:
- Nie można mówić, że to bardzo dobry gracz, to zły ruch West Hamu. Zagrał chyba z 65 meczów w Premier League. Grał w Leeds, awansował, spędził w niej jeden sezon i zaliczył wielki transfer do Manchesteru City na podstawie czyjej opinii. Szybko zdali sobie sprawę, że myśleli, że kupili kogoś lepszego i po prostu się go pozbyli - stwierdził.
Już nawet zapatrzony w niego Southgate, powołujący go niegdyś nawet z Championship, przyznał, że nie widzi uzasadnienia dla stawiania na jednego ze swoich ulubieńców.
- Widząc jego występy w ostatnich tygodniach, nie mogę czuć pewności, że wyjdzie na boisko i pokaże to, na co wiemy, że go stać. Może doszedł do momentu, w którym nie może już być dla niego gorzej… Teraz musi po prostu przeć do przodu i być sobą - cytował selekcjonera Anglików Guardian.
Cierpliwość kibiców również się kończy. Trybuny mają go już powoli dosyć, bo stał się boiskowym uosobieniem chodzącego nieszczęścia. Niedawno podpadł też im zachowaniem poza murawą. Na nieeleganckie zaczepki słowne ze strony fanów zareagował pokazując im środkowy palec. To tylko ponownie podgrzało atmosferę wokół jego osoby.
“To byłby gwóźdź do trumny”
Na boisku widać słabą formę fizyczną Phillipsa. Jest powolny, ślamazarny i pozbawiony werwy, chwilami wręcz “nieobecny”. Rzadko też prezentuje swój największy atut - precyzyjne, mocne przerzuty, przez które porównywano go nawet do zawodników futbolu amerykańskiego występujących na pozycji quarterbacka.
- Fizycznie Kalvin to tragedia. Absolutnie zero energii. Gra tak, jakby ktoś go puścił w prędkości 0,5. Ciągle spóźniony, za długo zastanawia się, gdy ma piłkę i wykazuje kompletny brak decyzyjności - najlepszymi przykładami są czerwona kartka przeciwko Forest i karny z Newcastle - ocenia Rzepa. - Nie wiem, co się dzieje u niego w głowie, ale jeżeli dostajesz jedną z ostatnich szans, w dodatku od menedżera, który sprzedałby za ciebie pół klubu i to w drużynie, która walczy o wygranie Ligi Europy, a po dwóch miesiącach treningów dalej wyglądasz niczym zawodnik na testach w drużynie League Two, to coś musi być nie tak.
- Jest cieniem piłkarza, którego oglądaliśmy w Leeds. Rzeczywiście wygląda to tak, jakby po kilku przeciętnych występach “siadła mu psycha”. Już pomińmy środkowy palec pokazany kibicom po tragicznym występie z Newcastle. Podsumowując: te kilkanaście tygodni, które jest w West Hamie, to za mało, aby nadrobić braki z poprzednich 18 miesięcy - twierdzi z kolei Pochojka.
Sytuacja Anglika wygląda coraz gorzej. Jego notowania spadają właściwie z każdym kolejnym występem, bo nie daje pozytywnych sygnałów. Spędził w całości na ławce dwa z trzech ostatnich meczów Premier League, przeciwko walczącym o miejsce w Lidze Mistrzów Aston Villi i Tottenhamowi. Paradoksalnie może mu to jednak pomóc.
- Wynik meczu z Tottenhamem [skończyło się 1:1] praktycznie cały czas balansował na ostrzu noża. Uważam, że Moyes uznał, że Phillips nie udźwignie presji tego spotkania, a podejrzewam, że jakikolwiek błąd, który doprowadziłby do gola i zwycięstwa “Spurs”, to byłby już gwóźdź do trumny 28-latka na London Stadium. Moyes, doświadczony menedżer, zapewne widzi więcej, niż my i jest z tym zawodnikiem na co dzień. Na Phillipsie spoczywa ogromna presja i skupia się na nim uwaga już nie tylko kibiców “Młotów”, ale z zaciekawieniem i rozbawieniem spogląda na niego masa fanów Premier League - zwraca uwagę Pochojka.
Sam Szkot wypowiadał się zresztą o sytuacji pomocnika. Wyraził wsparcie po incydencie z obraźliwym gestem pod adresem jednego z wyszczekanych kibiców. Podkreślał, że kluczowe dla piłkarza jest aktualnie wsparcie trybun.
- Kalvin to tylko człowiek i w trudnych chwilach zachowuje się tak samo, jak my wszyscy. Potrzebuje wsparcia, ludzi, którzy mu pomogą. Staniemy za nim murem na tyle, na ile możemy. Oczywiście potrzebujemy, żeby nasi kibice oferowali swoją pomoc wszystkim piłkarzom, niezależnie o kim mowa - cytowało go Independent.
- Moim zdaniem Moyes spróbuje się teraz bardziej nim zaopiekować. Pewnie dostanie minuty przeciwko Wolves, którzy są bardziej komfortowym rywalem i gdzie będzie mógł faktycznie mieć szansę na rozegranie się - przekonuje Rzepa. - Nie powiedziałbym, że trenerowi skończyła się cierpliwość. Raczej po prostu zawiódł się bardzo na Phillipsie, ale nie przestanie go próbować odbudować.
Nikłe nadzieje, ale…
Niezależnie od kilku ostatnich tygodni, kluczowa sprawa to zmiana obecnej tendencji dotyczącej formy Anglika. Znalazł się on w negatywnej spirali. Presja oczekiwań i zawiedzionego jego słabą postawą otoczenia stale narasta, co tylko utrudnia mu wyjście na prostą. Postawą na murawie nie broni się na tyle, aby łapać więcej minut. Aktualnie wydaje się, że to jeden z najbardziej nieudanych transferów “The Irons” - nawet biorąc pod uwagę fakt, że to tylko wypożyczenie.
- Zobaczymy, jak się potoczy reszta sezonu, ale na ten moment zdecydowanie mieści się w tym gronie - mówi nam Rzepa. - Patrząc z perspektywy tego, jak bardzo Moyes go chciał (West Ham płaci 100% jego tygodniówki) i na fakt, że klub ma uzgodnioną klauzulę wykupu za około 40 milionów funtów, co sprowadza całość potencjalnej transakcji do regionu 50 milionów, gwarantujących miejsce na podium klasyfikacji najdroższych transferów w historii klubu, to po prostu tragedia. Dziękować można tutaj tylko prezesowi Davidowi Sullivanowi, który przeforsował wypożyczenie zamiast kupna.
- Na szczęście West Ham, poza tygodniówką, dużo nie stracił. Natomiast trudno mi przypomnieć sobie zawodników, których występy tak bardzo różnią się od oczekiwań. Hype spory, rezultaty tragikomiczne. Topka najbardziej nietrafionych ruchów transferowych? Myślę, że spokojnie mieści się w TOP3 ostatnich kilku lat - przyznaje Pochojka.
Przed “Młotami” jeszcze siedem ligowych spotkań i ćwierćfinał Ligi Europy z niepokonanym w tym sezonie Bayerem Leverkusen (a w razie awansu - kolejne rundy). Anglik wciąż może jeszcze się przydać i obronić, a przynajmniej częściowo zmazać plamę fatalnego wejścia do nowej drużyny. Nadzieje są jednak nikłe.
- Jedyna szansa na odbudowanie zaufania kibiców to bardzo, naprawdę bardzo szybki powrót do formy i kilka niesamowitych występów w ważnych meczach. Dobrym przykładem był np. Andrij Jarmołenko, który swoim zwycięskim golem przeciwko Sevilli (1/8 finału LE 2021/22, skończyło się na półfinale) przywrócił kibiców na swoją stronę. Osobiście tego nie widzę, ale nie takie rzeczy działy się w piłce nożnej - przyznaje Rzepa.
- Wydaje mi się, że w West Hamie może mu nie starczyć czasu. Może gdyby przepracował całe przyszłe lato, to odnalazłby się w nowych realiach i znalazł dawną formę, ale na to nie ma co liczyć po dotychczasowych występach - zgadza się Pochojka. - W innym klubie, jeśli zaliczy cały okres przygotowawczy i zacznie regularnie występować w pierwszym składzie, pozostając przez pewien czas w cieniu, to odbuduje swoją formę. Może dobrze zrobiłby mu powrót na stare śmieci - do Leeds?
“Pawie” rzeczywiście mają wyrażać zainteresowanie swoim wychowankiem. Jak informuje Daily Star, ekipa z Elland Road, w razie awansu do Premier League, chętnie ściągnęłaby go do siebie z powrotem, choć konieczna będzie znaczna obniżka wynoszącego 150 tysięcy funtów wynagrodzenia. Dla Phillipsa mógłby to jednak być wyczekiwany promyk nadziei. W Leeds mógłby liczyć na wsparcie i zaufanie trybun, które przecież jeszcze nie tak dawno absolutnie go ubóstwiały. W Londynie chyba już całkowicie je stracił. Odbudowa w takich warunkach to syzyfowa praca. Każdy błąd, każda wpadka sprawia, że osuwa się w dół zbocza. I dobrze to widać po kilku ostatnich tygodniach w jego wykonaniu.