Guardiola go żałuje, Emery wyciska maksa. "Jest wart co najmniej 100 milionów funtów"
W Manchesterze City nawet nie zadebiutował, a w Gironie jego występy przeszły bez większego echa. Douglas Luiz dostał jednak szansę od Aston Villi, a Unai Emery stworzył z niego największą gwiazdę zespołu. Dziś nikt w Birmingham nie wyobraża sobie “The Villans” bez brazylijskiego pomocnika, który właśnie wrócił też do kadry.
Pep Guardiola podczas pracy w Barcelonie, Bayernie, a obecnie w Manchesterze City zasłynął z wprowadzenia do piłkarskiego ekosystemu kilku szalenie utalentowanych środkowych pomocników. Niektórzy z nich pod wodzą Hiszpana zdołali wzbić się na wręcz wybitny poziom, lecz zdarzali się i tacy, którzy nie przebili się do prowadzonych przez niego drużyn. Spośród tej grupy chyba żaden nie jest jednak żałowany przez szkoleniowca “The Citizens” w taki sposób jak Douglas Luiz. Pomocnik Aston Villi najwięcej w karierze zawdzięcza najprawdopodobniej innemu hiszpańskiemu trenerowi. To bowiem Unai Emery odmienił jego losy. Z zawodnika bez liczb stworzył prawdziwą bestię środka pola, od której zaczyna budować skład. 25-latek stał się nie tylko kluczowym elementem “The Villans”, ale obecnie jednym z najlepszych piłkarzy w całej Premier League.
Największa przeszkoda
Wychowanek Vasco da Gama na Starym Kontynencie występuje już stosunkowo długo, bo od lata 2017 r. To właśnie wtedy ówczesny reprezentant brazylijskiej młodzieżówki zasilił za około 12 milionów euro Manchester City. Ze względów formalnych i w związku z brakiem pozwolenia na pracę Pep Guardiola nie mógł dać mu jednak szansy. “The Citizens” nie mieli więc wyboru i zdecydowali się go z marszu wypożyczyć do swojego de facto klubu filialnego, czyli Girony, wówczas beniaminka Primera Division.
- Osobiście nie wierzyłem, że osiągnie aż taki poziom, jaki prezentuje obecnie. W swoim pierwszym sezonie w Gironie praktycznie nie grał, ponieważ nie podobał się Pablo Machinowi. Był również bardzo młody, co nie pomogło drużynie, która grała po raz pierwszy w swoich dziejach w La Lidze i miała na celu przede wszystkim utrzymanie się. Wydawało się, że ma więcej talentu piłkarskiego, niż to, co pokazał tutaj, ale nie na tyle, by być ważnym graczem w całej Premier League, jakim się ostatecznie stał - mówi nam Alex Biescas, dziennikarz zajmujący się Gironą w “Diario AS”.
Minuty i statystyki w tym przypadku nie kłamią. Brazylijczyk w debiutanckim sezonie w Gironie wystąpił co prawda w 17 spotkaniach, ale tylko trzy razy wybiegł w podstawowym składzie, z czego dwukrotnie w Pucharze Króla. Po sezonie z katalońskiego klubu odszedł jednak trener Machin, a jego następca Michel postawił na młodego pomocnika. Choć rubryki goli i asyst wciąż świeciły pustkami, Douglas wreszcie mógł na poważnie zaprezentować swoje umiejętności. Tyle tylko, że niestety nie przełożyło się to na osiągnięcia drużynowe, bo Girona nie zdołała się utrzymać w Primera Division.
- Pierwszy sezon był dla niego bardzo ciężki, drugi zakończył się spadkiem. Podczas swojej przygody z ekipą z Estadi Montilivi nie zdobył żadnej bramki, ale wynika to też z faktu, że występował wówczas jako defensywny pomocnik. Girona grała wtedy w ustawieniu z trzema środkowymi obrońcami oraz skrzydłowymi i prawie cała gra ofensywna opierała się na skrzydłach, a piłki były podawane do napastników. Piłka często przechodziła przez jego strefę jedynie w fazie obronnej - dodaje Biescas.
Pomógł lockdown
Po spadku Girony skończyło się też wypożyczenie Luiza i Manchester City wspólnie z piłkarzem musieli zadecydować o dalszej przyszłości. Mimo ogromnej chęci do współpracy ze strony Pepa Guardioli, ostatecznie Brazylijczyk latem 2019 roku opuścił definitywnie Etihad Stadium i zasilił szeregi Aston Villi. Za jego sprowadzeniem do ekipy z Birmingham stał Jesus Garcia Pitarch, ówczesny dyrektor sportowy klubu, który był wtedy tuż po awansie do Premier League. Były specjalista od transferów w takich ekipach jak Valencia czy Atletico jest doskonale obeznany w hiszpańskim rynku, dlatego znalezienie brazylijskiego pomocnika nie było dla niego trudnym zadaniem.
- Kiedy Douglas Luiz przyszedł do Aston Villi, był niezbyt znanym piłkarzem, bo w Manchesterze City nie zdołał nawet zadebiutować. Fakt, że Pep Guardiola bardzo go lubił, przekonał jednak “The Villans” do ryzyka i wydania 15 milionów funtów. Zresztą po ogłoszeniu transferu hiszpański szkoleniowiec wyraził publicznie niezadowolenie ze względu na utratę tego pomocnika. Oczywiście na początku kibice Aston Villi dużo sobie obiecywali, a Brazylijczyk już w swoim pierwszym meczu domowym przeciwko Bournemouth strzelił przepięknego gola. Później nie wszystko układało się jednak po jego myśli - opowiada nam Ashley Preece, pochodzący z Birmingham dziennikarz, który na co dzień współpracuje z “BBC”.
Pomocnik początek na Villa Park miał niezły, ale po chwili mocno spuścił z tonu. Do końca 2019 roku strzelił tylko dwa gole - przeciwko wspomnianemu już Bournemouth oraz Norwich, a więc późniejszym spadkowiczom. Forma Brazylijczyka podczas pierwszych miesięcy w zespole Deana Smitha była mocno niestabilna. Wszystko zmieniło się tuż przed przymusową przerwą w rozgrywkach. Douglas stał się wtedy kluczowym zawodnikiem zespołu i jego występy wydatnie przyczyniły się do uniknięcia przez “The Villans” spadku z Premier League.
W City woleli weterana
O ile za kadencji zarówno Smitha i później Stevena Gerrarda nie zobaczyliśmy najlepszej wersji Douglasa Luiza w Aston Villi, o tyle przyjście Unaia Emery’ego odwróciło całą optykę na Brazylijczyka. Wcześniej nikt nie potrafił bowiem odpowiedzieć na pytanie, skąd ten wieczny brak liczb oraz na której w sumie pozycji w środku pola powinien grać. Władze klubu wciąż jednak mocno w niego wierzyły. Dodatkowo o jego potencjale niech najlepiej świadczy fakt, że Manchester City mocno rozważał użycie klauzuli odkupu, ale ostatecznie zdecydował się przedłużyć kontrakt z klubową legendą i weteranem, Fernandinho.
- Musimy pamiętać o tym, że potencjał Douglasa w Gironie był marnowany, bo grał głębiej niż teraz, a zobaczcie, jak obecnie wygląda jego wkład bramkowy - Brazylijczyk wchodzi w pole karne i ma udział przy wielu golach. Przy tym wszystkim zachowuje jednak również dobre cechy z czasów gry w La Lidze. Widać, że Unai Emery potrafi wyciągnąć z niego maksimum. Rozmawiałem ze szkoleniowcem “The Villans” w zeszłym sezonie i Hiszpan wyznał, że Douglas jest najlepszy w klubie pod względem wykonywania tego, czego on od niego oczekuje. Oprócz jego umiejętności technicznych i tradycyjnego brazylijskiego stylu gry, Luiz charakteryzuje się silną mentalnością i gotowością do walki - mówi Preece.
Emery potrafi na maksa wykorzystać obecny potencjał Douglasa Luiza. Za dobrą grą przyszły też liczby, poprzedni sezon zakończył w lidze z sześcioma golami i również tyloma asystami. Pozytywne występy Brazylijczyka wydatnie przyczyniły się także do powrotu klubu do europejskich pucharów. Do tego wszystkiego doszedł również nowy kontrakt, który zrzucił z niego ciężar presji. Z kolei pracujący w sztabie Emery’ego trener Austin MacPhee pomógł stworzyć z Brazylijczyka specjalistę od stałych fragmentów gry.
- Jego umiejętności gry piłką i sposób, w jaki nią operuje, jest niesamowity. Jeśli chodzi o przyjmowanie i rozdysponowywanie futbolówki, to typowy brazylijski piłkarz. Świetnie wykonuje stałe fragmenty gry, potrafi dokładnie dośrodkować i podać, minimalizując przy tym wszelkie zagrożenie. Jest kompletnym pomocnikiem. Trudno powiedzieć, w czym mógłby jeszcze się poprawić, szczególnie biorąc pod uwagę jego niesamowitą formę, w jakiej się znajduje. Strzela gole, odzyskuje piłkę - robi dosłownie wszystko! - wychwala go Preece.
100 milionów?
Luiz rozegrał w barwach Aston Villi 150 meczów w Premier League, a ostatnio został nominowany do tytułu najlepszego piłkarza października. Do tego wszystkiego bije kolejne klubowe rekordy. Niedawny mecz z Luton był pierwszym od kwietnia domowym spotkaniem “The Villans” w Premier League, w którym Brazylijczyk nie uczestniczył przy akcji bramkowej. 25-latek stał się filarem drużyny z Birmingham i nie dziwią kolejne padające pod jego adresem ochy i achy. Paul Merson, były pomocnik Aston Villi, w rozmowie z “The Athletic” przyznał nawet ostatnio, że jego zdaniem Douglas Luiz jest najbardziej niedocenianym zawodnikiem w całej Premier League.
Co oczywiste przy takiej formie Brazylijczyka (w obecnym sezonie ma już sześć goli i dwie asysty), zaczynają pojawiać się pytania, czy aby Villa Park powoli nie staje się dla niego za ciasny. Douglas już kilkukrotnie był bliski odejścia z klubu. W sierpniu zeszłego roku Aston Villa odrzuciła cztery oferty Arsenalu, w tym samym czasie wciąż nerwowo musiała spoglądać na ewentualny ruch ze strony Manchesteru City. “The Villans” byli na tyle przekonani, że prędzej czy później mogą stracić swoją gwiazdę, że zawczasu zakontraktowali jako jego następcę Morgana Sansona. Francuz obecnie jest już jednak na wypożyczeniu w Nicei, a Douglas Luiz nadal rządzi w Birmingham. A teraz po dwóch latach powrócił też do reprezentacji Brazylii, zagrał z Kolumbią oraz Argentyną.
- Douglas jest bardzo zadowolony ze swojej obecnej sytuacji. Przenosiny do Arsenalu były możliwe już w zeszłym roku, ale wtedy podpisał nową, czteroletnią umowę. Wkrótce pewnie pojawi się kolejny kontrakt. Trzeba mieć na uwadze, że powrót do reprezentacji jest dla niego szczególnie ważny. Walczy w Premier League, gra z Aston Villą w europejskich pucharach, a wszystko to pod okiem jednego z najlepszych trenerów na świecie. Można powiedzieć, że cieszy się życiem. A jeśl chodzi o jego obecną wartość, to patrząc na transfery takich piłkarzy jak Enzo Fernandez czy Moises Caicedo, Douglas jest wart co najmniej sto milionów funtów - podsumowuje nasz angielski rozmówca.