Grał z Kiwiorem czy Doku. Teraz kolekcjonuje olimpijskie złota w… innej dyscyplinie
Jest jedną z największych gwiazd kolarstwa. Potwierdził to na igrzyskach olimpijskich, gdzie w cuglach wywalczył dwa złote medale. Remco Evenepoel rządzi na szosowych trasach, ale niewiele brakowało, by dominował na piłkarskich boiskach. Zaczynał bowiem od futbolu i do pewnego momentu szło mu całkiem nieźle.
Pierwszego dnia paryskich igrzysk bez problemu zgarnął złoto w jeździe indywidualnej na czas. Był faworytem do wygranej i z kilkunastosekundową przewagą zameldował się na mecie jako pierwszy. Kaszka z mleczkiem.
Kilka dni później udowodnił, że na najważniejszej imprezie czterolecia do stolicy Francji nie przyjechał nikt, kto potrafiłby się mu postawić w jeździe na rowerze. W wyścigu ze startu wspólnego znów wpędził wszystkich w kompleksy samotnie dojeżdżając na kreskę. Przed finiszem zdążył jeszcze zejść z roweru i dać się sfotografować na tle Wieży Eiffla w postawie znanej z cieszynki Jude’a Bellinghama. Ręce rozłożone szeroko, a na twarzy szelmowski uśmiech. Paryż i świat na kilka chwil leżały u jego stóp. Co ciekawe, z angielskim pomocnikiem mógł mieć jeszcze więcej wspólnego.
Gdyby siedem lat temu wszystko potoczyło się inaczej, być może 24-latka moglibyśmy zobaczyć nie na igrzyskach olimpijskich, a na piłkarskich mistrzostwach Europy.
Płuco drużyny
Tak, Evenepoel zaczynał przygodę ze sportem od kopania w piłkę. W wieku pięciu lat trafił do akademii Anderlechtu Bruksela, sześć lat później przeniósł się do Holandii, by reprezentować barwy PSV Eindhoven, a następnie, mając już 14 lat, wrócił do Brukseli ekipy ze stolicy Belgii. Tam jego ścieżki skrzyżowały się z Albertem Sambim Lokongą czy Jakubem Kiwiorem, którzy dziś znajdują się na liście płac Arsenalu.
Od początku zadziwiał wszystkich wydolnością. Był niesamowicie wybiegany. Kiedy inni resztkami sił pokonywali kolejne okrążenia na rozgrzewce, on mógł przebiec dwu- lub trzykrotny dystans bez cienia zmęczenia. Podczas testów wytrzymałościowych kontynuował bieg, gdy inni już schładzali głowy w szatni. Jeszcze za młodu doczekał się pseudonimu “Terminator”.
- Zawsze porównywałem go do motoroweru - cytuje słowa trenera młodzieżówki Anderlechtu The Athletic. Marc van Ransbeeck przypomniał też, że Remco przyszedł do klubu z zamiarem zostania bramkarzem, ale szybko znaleziono na niego lepszy pomysł.
Pozycja? Oczywiście środkowy pomocnik. Latał pomiędzy jednym i drugim polem karnym jak szalony. Nie można jednak powiedzieć, że był surowy technicznie. Według trenerów miał bardzo dobrze ułożoną lewą nogę, świetny przegląd pola i niezły strzał. Brakowało mu natomiast warunków fizycznych. Mierząc niespełna 170 centymetrów wzrostu stawał się łatwym celem dla roślejszych przeciwników. Został więc cofnięty do ostatniej linii, do boku. Jako boczny, lewy obrońca spisywał się zdecydowanie najlepiej.
Pozwoliło mu to otrzymać powołanie do młodzieżowych reprezentacji Belgii, najpierw U-15, a potem U-16. W tej starszej grał z dzisiejszymi filarami drużyny narodowej: Jeremym Doku i Loisem Opendą. Trenerzy zaufali mu na tyle, że w kilku meczach dzierżył opaskę kapitana.
Piłka? To już nie dla niego
Charakter, wytrzymałość i odpowiednie podejście do wyczynowego sportu - wszystko można wypracować, ale też część pochodzi z genów. Ojciec Remco był kolarzem, a jak wiadomo, nawet najgorszy kolarz jest wybitnym sportowcem. Patrick Evenepoel zresztą wcale nie należał do tych najsłabszych w peletonie. Wygrał m.in. “Walońską Strzałę” w 1993 roku, czyli jeden z najbardziej prestiżowych klasyków. Dziadek również się ścigał, z tymże nie na rowerze, a w sportowych autach.
Zdolność do nieustannego bycia w ruchu i mental należą do najsilniejszych cech Remco, a jednak nie udało mu się zbudować wielkiej kariery piłkarskiej. Dlaczego? Podobno kompletnie nie czuł taktyki. Trenerzy, z którymi kontaktował się The Athletic, wskazywali na to, że młody Belg nie potrafił poprawnie ustawiać się na boisku, mimo że pozycja lewego obrońcy nie wymagała całkowitej taktycznej dyscypliny.
- Miał najlepszą wytrzymałość spośród naszych zawodników, ale czasami liczy się bardziej boiskowy zmysł, a tego koniec końców nie potrafił się nauczyć - mówił Stephane Stassin, główny trener Evenepoela z Anderlechtu U-16.
Po latach Evenepoel zgadza się z surową z oceną swojego byłego trenera.
- Mój styl gry był trochę podobny do jazdy na rowerze. Miałem duży silnik i starałem się ogarnąć każde źdźbło trawy. Mimo że nie dysponowałem najlepszą techniką, to i tak dobrze radziłem sobie z piłką przy nodze - powiedział w 2020 roku.
W pewnym momencie Remco stracił miejsce w podstawowym składzie młodzieżówki Anderlechtu, w efekcie przestano go powoływać na mecze reprezentacji. Na koniec klub po prostu się go pozbył. To mocno zabolało. Dopiero niedawno nawiązał do trudnego czasu, przyznając, że był bliski depresji. Będąc towarzyską, ekstrawertyczną osobą wycofał się, przez dłuższy czas nie rozmawiał ze znajomymi. Rozważał porzucenie sportu, zostanie fizjoterapeutą. Po namowie przyjaciół i dawnych trenerów, zdobył się na ostateczny ruch. Zmianę dyscypliny.
Kolarski pół-bóg
Wsiadł na rower, odbył kilkanaście ciężkich treningów i błyskawicznie osiągnął niesamowity sukces. Zaledwie kilka miesięcy od początku przygotowań wygrał czasówkę i wyścig szosowy na mistrzostwach Europy juniorów. Drugiego zawodnika na mecie wyprzedził o 9 minut i 44 sekundy. Przepaść.
Z pierwszych 44 zawodowych wyścigów wygrał 34. A w ciągu ostatnich siedmiu lat niemal skompletował kolarskiego Świętego Graala. Ma już na koncie mistrzostwo świata, Vueltę i teraz dwa olimpijskie tytuły. W przyszłym roku powalczy o różową koszulkę Giro di Italia i oczywiście żółtą Tour de France. Eksperci są przekonani, że zrobiłby karierę w dowolnej dyscyplinie sportu.
W Belgii jest uwielbiany. Pomimo całego piłkarskiego kalejdoskopu gwiazd, kolarze w tym kraju od pięciu lat są uznawani za najlepszych sportowców. Serię w 2019 roku zapoczątkował właśnie 19-letni Remco, zdobywający wówczas po raz pierwszy tęczową koszulkę mistrza świata i odbierający miano Sportowca Roku z rąk Edena Hazarda. W ciągu kolejnych dwóch lat kibice wybierali innego kolarza Wouta van Aerta i znów Evenepoela, a smakiem musieli się obejść choćby Kevin De Bruyne czy Thibaut Courtois.
Po olimpijskim dublecie otrzymał wiele gratulacji na portalach społecznościowych: właśnie od bramkarza Realu, Leandro Trossarda czy… Anderlechtu. Remco nadal jest kibicem “Fiołków” i nierzadko pojawia się na trybunach podczas meczów. Złej krwi nie ma. Jest poczucie, że obie strony wykonały właściwy ruch w odpowiednim momencie.