Grał dla Realu Madryt, zachwycał na mundialu, teraz zaszokował. Druga liga. I to gdzie!
Spędził długie lata w akademii Realu Madryt, dostał swoją szansę w pierwszym zespole “Królewskich”, zachwycił świat na mundialu i solidnie ograł się na boiskach La Liga. Dziś, jako 33-latek, wylądował jednak na peryferiach poważnego futbolu. Nie tak miała potoczyć się droga Denisa Czeryszewa.
Urodził się w Rosji, ale szybko wyemigrował do Hiszpanii, gdzie w piłkę grał jego ojciec. Senior rodu, Dmitrij Czeryszew, najpierw przez pięć długich lat reprezentował Sporting Gijon, a później przywdziewał jeszcze barwy Burgos FC i Realu Aranjuez. Denis pierwsze piłkarskie kroki też stawiał zatem na Półwyspie Iberyjskim.
Talent z wielkiego Realu
Jako młokos uchodził za spory talent i w końcu przykuł uwagę wielkiego Realu Madryt. Do akademii “Królewskich” powędrował w wieku 12 lat. Tam krok po kroku wspinał się po klubowej drabinie, aż w końcu doczekał się swojej szansy w pierwszym zespole. Nieoficjalny debiut, czyli sparingowe starcie z Realem Oviedo, zwieńczył golem. A kilka miesięcy później zagrał już w meczu o stawkę. Jose Mourinho dał mu 60 minut w spotkaniu Pucharu Króla z CD Alcoyano. U boku Rosjanina wystąpili wtedy choćby Mesut Oezil, Luka Modrić, James Rodriguez czy Alvaro Morata.
Oficjalny debiut w Realu zbiegł się w czasie z pierwszym występem w narodowych barwach. Chociaż Czeryszew ma też hiszpańskie obywatelstwo, zdecydował się na reprezentowanie Rosji. Najpierw robił furorę w młodzieżowych ekipach “Sbornej”, a o jego umiejętnościach przekonała się m.in. Polska U21. W dwumeczu przeciwko biało-czerwonym pomocnik urodzony w Niżnym Nowogrodzie zanotował bilans… trzech goli i dwóch asyst. Niedługo później, nie bez powodu, był już w seniorskiej kadrze.
Real Madryt okazał się natomiast w tamtym okresie po prostu zbyt silny, by wciąż nieoszlifowany Czeryszew mógł być jego istotnym ogniwem. Pomóc miały wypożyczenia. Najpierw do Sevilli, potem Villarreal. To pierwsze, okraszone zaledwie pięcioma występami, było jeszcze niewypałem, ale już w ekipie “Żółtej Łodzi Podwodnej” rosyjski pomocnik wskoczył na zdecydowanie wyższe obroty. Sezon 2014/15 zakończył wówczas z siedmioma golami i dziesięcioma asystami.
Nie mógł zagrać, a… strzelił gola
Świetne występy Czeryszewa zauważył oczywiście Real, który tym razem, zamiast wysłać swojego pomocnika na kolejne wypożyczenie, włączył go do kadry na rozgrywki 2015/16. Rosjanin dostał kilka szans jako zmiennik, a jego najlepszy występ okazał się jednocześnie kompromitujący dla Realu. Czeryszew otworzył wynik pucharowego meczu z Cadiz i wszystko byłoby dobrze, bo “Królewscy” wygrali 3:1, ale… Rosjanin w ogóle nie miał prawa przebywać na murawie. Był zawieszony za kartki.
Jak to się w ogóle stało? Czeryszew podczas wypożyczenia do Villarreal kilka razy otrzymywał żółte kartoniki w meczach Pucharu Króla. W końcu się doigrał i zgodnie z przepisami miał odcierpieć karę zawieszenia. Nie zdążył natomiast zrobić tego jako gracz Villarreal, bo wrócił do Madrytu. Nie zmieniało to faktu, że absencja wciąż obowiązywała. A ludzie z ekipy “Królewskich” dali ciała i najwidoczniej nie sprawdzili wszystkiego odpowiednio. Czeryszew wyszedł na murawę, strzelił gola, ale… ludzie na trybunach już wiedzieli. Wykrzykiwali do szkoleniowca Realu, Rafaela Beniteza, by ten sprawdził Twittera.
Spanikowany menedżer ekipy z Santiago Bernabeu zdjął rosyjskiego pomocnika już w przerwie, ale to nic nie dało. Chociaż Real na zielonej murawie wygrał 3:1, to niedługo później został ukarany walkowerem i odpadł z rozgrywek. Czeryszew nigdy później nie zagrał już dla Realu. Jego bilans zamknął się na siedmiu występach i jednym strzelonym golu. Właśnie w tym feralnym starciu.
Lata w La Liga i kapitalny mundial
Rosjanin nie podbił zatem Madrytu, ale wciąż mógł liczyć na zainteresowanie ze strony przedstawicieli La Liga. Najpierw kilka miesięcy spędził na wypożyczeniu do Valencii, potem z Realu za siedem milionów euro definitywnie odszedł do Villarreal, a po roku reprezentowania “Żółtej Łodzi Podwodnej” znów - tym razem już na dłużej - obrał kurs na Valencię. Czy zrobił tam furorę? No nie. To co prawda klub, w barwach którego Czeryszew zagrał aż 122 razy, ale niewiele z tych występów można było oklaskiwać. Pokazują to dobrze liczby - po prostu kiepskie w przypadku skrzydłowego. 11 goli i 12 asyst. Taki bilans piłkarze grający na tej pozycji potrafią wykręcić w jednej kampanii. Rosjanin potrzebował do tego… czterech i pół sezonu.
W międzyczasie chwile chwały Czeryszew przeżywał natomiast w reprezentacji Rosji. Latem 2018 roku zagrał w jej barwach na mundialu i wówczas prezentował się fantastycznie. Zaczął od dwóch goli w meczu z Arabią Saudyjską, dołożył trafienie przeciwko Egiptowi, a w ćwierćfinale skarcił Chorwację. Zajął wtedy drugie miejsce w klasyfikacji strzelców imprezy, ex aequo z takimi postaciami jak Kylian Mbappe, Cristiano Ronaldo, Romelu Lukaku i Antoine Griezmann. Przebił ich jedynie Harry Kane.
Forma rosyjskiego pomocnika podczas czempionatu była tak imponująca, że podejrzewano go nawet o… stosowanie dopingu. Ruszyło wówczas specjalne śledztwo, ale ostatecznie piłkarz został oczyszczony z zarzutów.
Przez kolejne lata Czeryszew miał jeszcze kilka przebłysków w kadrze, zwłaszcza podczas eliminacji EURO 2020, ale nie powtórzył już tak świetnego turnieju. Pojechał co prawda na rozsiane po niemal całym kontynencie i przełożone o rok mistrzostwa Europy, natomiast rozegrał podczas nich tylko 34 minuty. Trzy miesiące zaliczył swój ostatni występ w koszulce “Sbornej”.
Czas na drugą ligę grecką
Rosjanin notował i wciąż notuje dość mocny zjazd. Po wyjeździe z Hiszpanii na dwa lata trafił do Venezii, ale zawiódł nawet w Serie B. W poprzednim sezonie grał już tam bardzo rzadko. Uzbierał tylko dziewięć występów, a na początku lipca tego roku stał się piłkarzem bez klubu. Na bezrobociu spędził prawie trzy miesiące. W końcu znalazł się jednak chętny do zakontraktowania Rosjanina. To… drugoligowiec z Grecji. Panionios. Czeryszew podpisał umowę do końca obecnego sezonu.
Piłkarz wchodzący do Realu Madryt czy zachwycający potem na mundialu pewnie nie przewidziałby, że w wieku 33 lat będzie na aż tak dużych peryferiach poważnej piłki. Nigdy nie był gwiazdą największego formatu, ale bez wątpienia miał spory potencjał. Potencjał, którego, co tu ukrywać, nie wykorzystał.