Tak pudłował, że nie dowierzali. Dziś jest gwiazdą. "Złoty transfer"
Piłkarze Chelsea przyzwyczaili się do tego, że internetowe hordy uderzają w nich jak w bęben, ale gdyby wziąć pod uwagę wyniki od połowy lutego, to byliby trzecią drużyną Premier League. Ich zniekształcony wizerunek dobrze podsumowuje osoba Nicolasa Jacksona. Senegalczyk już dawno nie jest gościem od absurdalnych pudeł, głupich żółtych kartek i kłótni o rzut karny. Broni go każda statystyka, a grono krytyków coraz mocniej zaczyna się kurczyć.
Na pierwszy rzut oka trudno w to uwierzyć, ale Chelsea w ostatnich siedmiu miesiącach przegrała w lidze tylko z Manchesterem City i Arsenalem. Coraz częściej trzeba oddzielać to, co dzieje się w biurach, od tego, co widzimy na boisku. Popisem był mecz sprzed tygodnia, gdy “The Blues” przyjechali na stadion West Hamu i bezproblemowo odjechali z wynikiem 3:0. Nicolas Jackson strzelił dwa gole i zaliczył asystę. W tym momencie więcej trafień w Premier League mają tylko Erling Haaland i Luis Diaz, a największym zaskoczeniem jest to, że Senegalczyka nie ma na liście graczy, którzy notorycznie marnują okazje.
Siła duetu
W poprzednim sezonie był pod tym względem trzeci w lidze. Nie wykorzystał aż 24 okazji, które statystycy firmy OPTA klasyfikują jako “big chances”. Gorsi byli tylko Erling Haaland (34) i Darwin Nunez (27). W tym momencie Jackson jest daleko w tyle, a uwagę mediów kieruje się na to, że średnio co 92 minuty strzela bramkę. Częściej notuje kontakty z piłką w polu karnym, oddaje więcej strzałów i przede wszystkim dalej jest podstawowym graczem u Enzo Mareski, choć ten może już korzystać ze zdrowego Christophera Nkunku. Francuz ostatnie cztery mecze w lidze zaczynał z ławki. Dopiero w środowym spotkaniu Carabao Cup przeciwko Barrow zagrał od początku i odhaczył hat-tricka. Maresca może zacierać ręce: Chelsea w końcu ma kim straszyć i nie przypomina ekipy z sezonu 2022/23, gdy najlepszym strzelcem drużyny był Kai Havertz z siedmioma bramkami.
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na dwójkowe akcje Jacksona z Palmerem. Przykładem może być bramka na 3:0 przeciwko West Hamowi. Kontratak Chelsea trwał 13 sekund. Jackson umiejętnie podprowadził piłkę do przodu, wiedząc, że blisko niego krąży już Palmer. Gdy Anglik wybiegł na pozycję, idealnie wystawił mu piłkę w polu karnym, a ten bez problemu posłał piłkę do siatki. W poprzednim sezonie duetem, który najczęściej stwarzał sobie sytuacje była dwójka Salah - Nunez. Ale nie było z tego taśmowych bramek, bo raptem siedem. Palmer z Jacksonem od początku poprzedniego sezonu z 22 wspólnych sytuacji wykręcili wynik dziesięć bramek. Obaj korzystają na tym, że w wyjątkowo chwiejnej kadrze Chelsea ciągle są stałymi punktami. Zagrali razem w 27 meczach i to procentuje.
Złoty transfer
Jest jeszcze za wcześnie, żeby porównywać ich do duet Drogba - Lampard sprzed lat. Choćby z tego powodu, że dzisiejsza Chelsea dopiero wychodzi zza mgły, a tamta wygrywała trofea siłą właśnie swoich liderów. Przykładowy Drogba pamiętany jest z wielkich meczów i bramek, które pchały drużynę do przodu. Jackson po 40 spotkaniach w The Blues ma nawet lepsze statystyki goli niż legenda z Wybrzeża Kości Słoniowej (18 vs 16), ale dopiero znaczące sukcesy pozwoliłyby mu dopuścić sensowność tych porównań. Póki co zrywa łatkę piłkarza nieporadnego - takiego, który pudłuje z metra albo w dziecinny sposób kłóci się z Palmerem i Madueke o wykonanie rzutu karnego.
Jackson już w poprzednim sezonie pokazał, że warto było zapłacić za niego 37 mln euro. Gdy przychodził z Villarreal, panowała opinia, że 23-latek może okazać się niewypałem, bo tak naprawdę w La Liga błyszczał tylko w ostatnich dwóch miesiącach. Nigdy nie przeszedł pełnego szkolenia w jakiejkolwiek akademii, grając w Senegalu bez butów do 16. roku życia. Początek w Chelsea miał taki, że już po sześciu meczach pauzował za pięć żółtych kartek. Mauricio Pochettino musiał wzywać go na specjalne rozmowy. Trochę trwało zanim ruszył na dobre, ale wiosną wielokrotnie pokazywał, że umie grać na skrzydle i w środku ataku. Potrafi dokładnie zamawiać piłkę i wspomagać partnerów. Jest graczem wielozadaniowym, a statystyka 14 bramek i pięć asyst w 35 meczach nie brzmi najgorzej.
Rywal na horyzoncie
Enzo Maresca od początku swojego pobytu w Londynie pozytywnie wypowiadał się na temat umiejętności Jacksona, choć czasem brzmiało to dziwnie, gdy klub w tym samym czasie zabiegał o Victora Osimhena. John Obi Mikel, były gracz “The Blues”, wielokrotnie krytykował Senegalczyka, tak jakby chciał jeszcze bardziej przepchnąć transfer rodaka z Nigerii. Dzisiaj Osimhen ku zaskoczeniu wszystkich gra w Galatasaray, gdzie w trzech meczach nie strzelił gola. Jackson tymczasem latem przedłużył umowę, która wcześniej wiązała go z Londynem do 2030 roku, a teraz zmieniła datę na 2032. W tej chwili to drugi po Palmerze najdłuższy kontrakt w klubie, co wzmacnia transferową wartość 23-latka.
Jacksona trzeba chwalić za to, że przetrwał najgorszy okres i nie dał sobie wmówić, że jest do niczego. Przed transferem nikt mu nie mówił, że będzie głównym napastnikiem, ale wobec kontuzji innych stanął na wysokości zadania i dostarczył dwucyfrowy dorobek bramek. Dzisiaj jego akcje stoją wyżej niż notowania Nkunku, choć na korzyść Francuza przemawia fakt, że w Lipsku zawsze był piłkarzem, który strzelał więcej goli niż teoretycznie powinien, posiłkując się statystyką “Expected goals”. W swoim najlepszym sezonie 2021/22 we wszystkich rozgrywkach miał aż 35, choć dane analityczne zakładały liczbę 30. Z Jacksonem było odwrotnie - OPTA wyliczyła mu wartość -4,6 w stosunku do tego, co w rzeczywistości zatrzepotało w siatce.
Taniec dla Michaela
Nkunku swój kunszt i to jakim jest typem piłkarzem pokazał w niedawnym meczu z Bournemouth (1:0), gdy zanosiło się na bezbramkowy remis. Wszedł z ławki za Jacksona i świetnie manewrując w tłoku, dał drużynie trzy punkty. Jego kolega z ataku na takie wygibasy raczej by się nie zdecydował. Nikt nie ma wątpliwości, że bardziej widowiskowym i technicznym graczem jest Francuz. Ale na ten moment nie wiemy, jak wyglądałaby jego współpraca z Palmerem. Zresztą po co psuć coś, co od dłuższego czasu tak dobrze funkcjonuje.
Na razie Jackson mocno rozpoczął sezon i nie daje negatywnych argumentów Maresce. W trakcie meczu z West Hamem poza bramkami popisał się też przed kamerami specjalnym tańcem, o którym później powiedział, że to hołd dla… Michaela Jacksona. - Śnił mi się dwa dni wcześniej, więc postanowiłem o nim przypomnieć - powiedział bohater ostatnich tygodni.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.