Gorąco w Liverpoolu, kibice są wściekli. Salah zaskoczył. "Jakim cudem?"

Gorąco w Liverpoolu, kibice są wściekli. Salah zaskoczył. "Jakim cudem?"
Cody Froggatt/News Images / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński27 Nov · 14:00
Mohamed Salah mówi, że jest “bliżej odejścia niż pozostania w Liverpoolu”. Kibice chcą, by klub przedłużył jego wygasający kontrakt. Na Anfield trwa niezrozumiałe dla wielu przeciąganie liny. Jeśli “The Reds” stracą Egipcjanina, wielu fanów nie wybaczy tego ruchu władzom. W tym przypadku może jednak zadecydować “robotyczne” podejście zarządu.
- Już prawie grudzień, a nie dostałem jeszcze żadnej oferty pozostania w klubie. Prawdopodobnie bliżej mi do odejścia niż do zostania. Jestem zawiedziony, ale zobaczymy - stwierdził Mohamed Salah w rozmowie z NBC Sports po meczu, w którym Liverpool pokonał 3:2 z Southampton.
Dalsza część tekstu pod wideo
Do końca wiążącego go z Liverpoolem kontraktu pozostaje tylko siedem miesięcy. Przyszłość Egipcjanina wciąż stoi pod znakiem zapytania i wynika to raczej ze stanowiska klubu, a nie wygórowanych żądań zawodnika. Fani “The Reds” mogą zachodzić w głowę: jakim cudem nie dogadano się jeszcze z gwiazdorem, który nadal jest bezdyskusyjnym liderem drużyny?

“Decyzja nie należy do mnie”

Od dłuższego czasu wiadomo było, że za kulisami niezmiennie toczą się negocjacje na temat przedłużenia wygasającej latem umowy Salaha. Jego słowa zapewniły jednak nową dawkę obaw fanom. Gdy największa gwiazda drużyny mówi otwarcie, że może odejść, bo pracodawcy nie są w stanie się z nią dogadać, to te obawy są w pełni naturalne. Zmartwienia sytuacją kontraktową dotyczą zresztą nie tylko najlepszego strzelca zespołu. Wraz z końcem sezonu wygasają też umowy dwóch innych absolutnie kluczowych ogniw: Trenta Alexandra-Arnolda i Virgila van Dijka. Ich sytuacja również jest niejasna.
Wypowiedź Egipcjanina sugeruje, że jego przypadek jest skomplikowany. Naturalnie, rozmowy najprawdopodobniej trwają zakulisowo, a sam gracz ma na myśli brak oficjalnej, satysfakcjonującej go propozycji. Choć w teorii mogłoby się wydawać, że w przypadku tak regularnego, świetnego zawodnika, który wszedł w obecny sezon z wielkim przytupem, gra w klubie już od ponad siedmiu lat i jest absolutnie uwielbiany przez kibiców, powinno to stanowić formalność. Zwłaszcza że sam przekonuje: widzę swoją przyszłość na Anfield.
- Wiecie, że jestem w klubie od lat. Nie ma drugiej takiej drużyny, ale sprawa nie leży w moich rękach. Jak już mówiłem, zbliża się grudzień, a ja dalej nie otrzymałem żadnej oferty na przyszłość. (...) Uwielbiam fanów. Fani uwielbiają mnie. Decyzja nie należy do mnie ani do kibiców. Zaczekajmy i zobaczmy - wyjaśniał swoją sytuację.

Jak z Ramosem?

O co chodzi w całym zamieszaniu z sytuacją kontraktową Salaha? Mówiąc najkrócej - władze Liverpoolu kierują się czysto analitycznym podejściem. Podejściem, które można uznać za mocno kontrowersyjne. Sprawa jest jednak również pokłosiem zmian zachodzących w klubie w ostatnim okresie.
Temat negocjacji z najważniejszymi piłkarzami powinien zostać zamknięty już w trakcie poprzednich rozgrywek, ale “krajobraz” nie był korzystny. Latem 2023 roku odszedł dyrektor sportowy, Julian Ward. Jego miejsce zajął Joerg Schmadtke. Kilka miesięcy później świat obiegły wieści, że kończy się era Juergena Kloppa. A tego lata, w miejsce Schmadtke, który skończył pracę w lutym, pojawił się kolejny dyrektor sportowy, Richard Hughes. Doszło do zmian na kluczowych pozycjach z punktu widzenia operacji sportowych. To w naturalny sposób utrudniło podjęcie ważnych decyzji - zarówno z perspektywy klubu, czekającego na wyklarowanie się strategii na kolejne lata, jak i samych zawodników, nie chcących negocjować “w ciemno”, gdy kierunek, w jakim mieli zmierzać “The Reds”, stał pod znakiem zapytania.
Teraz czasu na osiągnięcie porozumienia jest niedużo, a to dodatkowo komplikuje temat. Według zakulisowych doniesień trudności dotyczą nie wysokości uposażenia Salaha, a długości nowej umowy. 32-letni zawodnik chciałby przedłużyć pobyt na Anfield o dodatkowe dwa lata - w momencie wypełnienia kontraktu, latem 2027, miałby więc 35 wiosen na karku. Tymczasem pion sportowy nie chce zaproponować mu więcej niż kolejnych 12 miesięcy gry. Wiąże się to z obawami o utrzymanie formy przez najlepiej opłacanego piłkarza w zespole. Ewentualny spadek dyspozycji mógłby sprawić, że zbyt długie płacenie mu rekordowych dla klubu 350 tysięcy funtów tygodniowo stanowiłoby nieuzasadnione w oczach władz obciążenie dla budżetu.
Mamy więc do czynienia z podobnym konfliktem interesów, jak w przypadku sagi skutkującej odejściem Sergio Ramosa z Realu Madryt. “Królewscy” oferowali roczny kontrakt, Hiszpan chciał dłuższy. I w tym przypadku można chyba bez większych kontrowersji stwierdzić, że “Los Blancos” bez swojej legendy poradzili sobie bardzo dobrze. Sam Ramos bez Realu z kolei niespecjalnie. Z tym chłodnym, analitycznym, “księgowym” podejściem nie zgadza się jednak większość kibiców - podczas meczu z Aston Villą na trybunach mogliśmy oglądać transparent z apelem do właścicieli, Fenway Sports Group: “dajcie mu kasę”.
Spojrzenia fanów nie zmienia nawet fakt, że ostatnie przedłużenie kontraktu Salaha również wiązało się z długą sagą. Trwające ponad rok negocjacje zakończyły się w czerwcu 2022 roku, a po drodze Egipcjanin i jego agent Ramy Abbas Issa kilkukrotnie wywierali w mediach presję na pracodawców piłkarza.

Za Salahem, przeciwko FSG

Niezadowolenie kibiców z zaistniałej sytuacji jest w pełni zrozumiałe. Trudno bowiem spodziewać się zdecydowanego obniżenia przez niego lotów - zwłaszcza że obecne rozgrywki rozpoczął wręcz fenomenalnie. W 18 występach na wszystkich frontach strzelił 12 bramek i zaliczył dziesięć asyst. Jest zarówno najlepszym strzelcem, jak i asystentem zespołu. To wynik bardzo dobry nawet na jego standardy. A te przecież są zawieszone na szalenie wysokim poziomie. W najgorszym sezonie w barwach Liverpoolu zaliczył 35 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. W każdym z trzech ostatnich miał ich ponad 45. Trudno znaleźć kogokolwiek, kto mógłby go zastąpić. Dlatego też podejście zarządu do żądań Salaha nie spotyka się ze zrozumieniem kibiców, którzy wcześniej wielokrotnie zarzucali FSG skąpstwo. Ich opinia nie bierze się zresztą znikąd, bo Amerykanie dokładają do budżetu kwoty stosunkowo niewielkie, szczególnie w porównaniu do większości klubów Premier League o europejskich ambicjach.
Za krytykowanie gwiazdora oberwało się z kolei nawet legendzie “The Reds”, Jamiemu Carragherowi, który stwierdził na antenie Sky Sports w programie Monday Night Football:
- Jestem bardzo zawiedziony Mo Salahem. Liverpool w tygodniu gra z Realem Madryt, w weekend z Manchesterem City. Na tym powinniśmy się skupić. Jeśli wciąż będzie o tym mówił, jego agent będzie rzucał tajemnicze komentarze, to będzie to samolubne. To myślenie o sobie, a nie o klubie.
W rezultacie na portalu X bardzo szybko zaczęto zarzucać mu m.in., że zachowuje się jak “kukiełka FSG”.
Na niekorzyść właścicieli działa też fakt, że problematyczna sytuacja dotyczy nie tylko Salaha, ale razem z nim aż trójki szalenie ważnych graczy. Mówiąc wprost: z boku wygląda to bardzo niekorzystnie dla decydentów. Wszak mowa o piłkarzach uwielbianych przez trybuny, prawdziwych fundamentach drużyny. O tym, jak działa dyrektor sportowy Liverpoolu, Hughes, mówił zresztą holenderski agent, Rob Jansen, który negocjował z nim umowę Johna Heitingi, gdy ten tego lata dołączał do sztabu szkoleniowego Arne Slota.
- Nie ma poczucia empatii. Jest robotem. Wiem, bo z nim negocjowałem. On nie ma uczuć. To może stać na przeszkodzie przy piłkarzu jak Salah, pełnym emocji, z inną kulturą i potrzebującym “ciepła” - cytował jego słowa z podcastu Kieft Jansen Egmond Gijp portal Empire of the Kop.

Zbyt wczesny koniec?

W obliczu zaistniałego scenariusza pojawia się też jedno kluczowe pytanie: dokąd mógłby odejść Salah, jeśli nie dojdzie do przedłużenia jego kontraktu? Logicznym kierunkiem wydaje się Arabia Saudyjska, bo przecież Al-Ittihad chciało go mieć u siebie już rok temu. Wówczas oferowało 150 milionów funtów, ale Liverpool odrzucił tę bajeczną ofertę. Teraz dziennikarz Telegraph, Mike McGrath informuje, że ten sam klub ponownie chciałby skusić Egipcjanina gigantycznymi zarobkami (więcej TUTAJ). Pojawiają się też plotki o zainteresowaniu Barcelony, chcącej wykorzystać zaistniałe zamieszanie.
Ostatecznie jednak wiele głosów mówi o dużym przywiązaniu 32-latka do klubu z Anfield. Prolongowanie umowy wydaje się być jego priorytetem, a odpowiednie warunki odbiera zapewne jako wyraz szacunku wobec swojej osoby. Umówmy się w końcu - czy nie ma prawa czuć się urażony, jeśli przy takiej dyspozycji i regularnie wykręcanych liczbach przełożeni będą wątpić w to, czy spełnienie jego żądań jest uzasadnione?
- Wydaje mi się, że wszystkie jego zachowania dają obraz piłkarza, który bardzo chce zostać w Liverpoolu (...). Sądzę, że mamy piłkarza, który bardzo chce zostać. Wątpię, żeby siedział tylko i mówił “jeśli nie dacie mi kolejnych trzech lat, to odejdę”. Uważam, że w jego obozie panuje otwartość na kompromis, co rokuje dobrze dla Liverpoolu - stwierdził jeszcze na początku listopada zajmujący się Liverpoolem dziennikarz David Lynch w rozmowie z portalem Sports Mole.
Sytuacja aktualnie jest patowa. Salah to absolutnie topowy zawodnik. Bez cienia wątpliwości najlepszy gracz “The Reds” w ostatniej dekadzie, a pewnie znalazłoby się i wielu, którzy zgodzą się ze stwierdzeniem, że i w całym XXI wieku. Jeśli Liverpool straci go za darmo, duża część kibiców prawdopodobnie nigdy nie wybaczy tego władzom klubu.
Niepewność co do przyszłości nie tylko jego, ale i Van Dijka oraz Alexandra-Arnolda, to ostatnie, czego potrzebują 19-krotni mistrzowie Anglii w obliczu rewelacyjnego startu sezonu. Na całe szczęście, przynajmniej na razie, całe zamieszanie nie rzutuje na dyspozycję Salaha. Egipcjanin nie zawodzi, gdy drużyna potrzebuje go najbardziej, potrafi wygrywać mecze swoimi bramkami. W dużej mierze to dzięki nim ekipa z czerwonej części Merseyside po 12 kolejkach prowadzi w tabeli Premier League z aż ośmiopunktową przewagą.
W najgorszym przypadku istnieją duże szanse, że przed odejściem pomoże Liverpoolowi wyrównać rekordowe 20 tytułów mistrza Anglii Manchesteru United. I trzeba przyznać, że to byłoby piękne zakończenie jego przygody na Anfield. Nikt, kto regularnie gości na trybunach tego stadionu, nie ma jednak żadnych wątpliwości: to byłoby zakończenie przedwczesne. Salah zasługuje na nowy kontrakt. A targowanie się o 12 miesięcy jego długości to gra niewarta świeczki.

Przeczytaj również