Głowa - główny problem Lecha Poznań. "Kolejorz" idzie na niechlubny rekord!
Lech Poznań nigdy nie tracił w takim tempie goli po stałych fragmentach gry, jak w tym sezonie PKO Ekstraklasy. W ostatnich pięciu latach był najlepiej broniącym dośrodkowania zespołem. Teraz jest najgorszym. Co się stało, że wszystkie gole w lidze „Kolejorz” stracił po rzutach rożnych i karnych? Analizujemy grę Lecha w tym temacie.
Podopieczni Dariusza Żurawia mają zaledwie dwa punkty po trzech rozegranych meczach. Tylko Podbeskidzie straciło więcej bramek niż „Kolejorz”, co nie wystawia obronie najlepszej wizytówki. Zjazd jest poważny, bo w minionej kampanii Lech miał najszczelniejszą obronę w lidze – obok Piasta (32 stracone gole) i Legii (oba po 35).
Niechlubnie pierwsze miejsce
W rozgrywkach 2020/2021 defensywa poznaniaków popełnia katastrofalne błędy, gdy rywal wykonuje stałe fragmenty gry. Filip Bednarek wpuścił cztery bramki po rzutach rożnych i trzy po rzutach karnych. Gdyby drużyna w takim tempie nadal dawała się zaskakiwać przeciwnikom, w maju miałaby dwa razy gorszy bilans niż w sezonie pandemicznym! Rozgrywając przy tym siedem meczów mniej.
To tylko statystyka i oczywiście scenariusz nierealny, ale faktem jest, że Lech nie funkcjonuje należycie, gdy przeciwnik atakuje ze stojącej piłki. Zanim przeanalizujemy, co działo się w trzech dotychczasowych spotkaniach PKO Ekstraklasy, spójrzmy na liczby w poprzednich pięciu sezonach.
Gole stracone przez Lecha Poznań po strzałach głową/rzutach karnych:
- 2020/21 – 4* (1. miejsce), 3 (1. miejsce)
- 2019/20 - 6 (15. miejsce), 6 (6. miejsce)
- 2018/19 - 6 (14. miejsce), 5 (11. miejsce)
- 2017/18 - 3 (16. miejsce), 5 (10. miejsce)
- 2016/17 - 5 (16. miejsce), 3 (14. miejsce)
- 2015/16 – 8 (8. miejsce), 4 (10. miejsce)
* Tuż przed linią piłkę musnął Mathieu Scalet więc nieoficjalnie 4, oficjalnie 3 (co nie zmienia miejsca w rankingu).
„Kolejorz” bezapelacyjnie prowadzi w obu klasyfikacjach tego sezonu. Sprokurował najwięcej jedenastek i w powietrzu radzi sobie beznadziejnie. Po meczu mówił o tym głośno Tymeteusz Pucharz. Mówił też trener Żuraw. Obaj zwracali uwagę, że poświęcali mnóstwo czasu na stałe fragmenty gry. Coś jednak ewidentnie nie działa.
Z najlepiej broniącej drużyny w pojedynkach powietrznych, stali się łatwym celem do strącenia. Gole strzelone przez Piotra Celebana, Lubomira Guldana i Sasę Balicia szczególnie obnażają fatalna postawę niektórych zawodników. Spójrzmy, jak Lech zachowywał się w tych konkretnych sytuacjach w obronie:
1. Śląsk Wrocław - Lech Poznań 3:3, 10. minuta spotkania (Piotr Celeban)
Nie jest nowością, że mimo dość skromnego wzrostu jak na środkowego obrońcę (181 cm) Celeban świetnie gra głową. Lech przekonał się o tym na własnej skórze po wykonaniu rzutu rożnego przez Waldemara Sobotę.
W Śląsku zadziałał blok zastosowany przez Mathieu Scaleta. Francuz, pilnowany przez Tymoteusza Puchacza, najpierw zasłaniał Celebana odpowiedzialnemu za niego Alanowi Czerwińskiego, a następnie ruszył w bok. W tym czasie doświadczony obrońca zerwał się z miejsca. Zaskoczył Czerwińskiego, który był już w tym momencie za daleko od przeciwnika. 35-latek wykorzystał przewagę w powietrzu i oddał celny strzał.
Warto zauważyć, że Lech miał w strefie przewagę zawodników, a mimo to nie potrafił zapobiec utracie bramki. Thomas Rogne wydaje się zagubiony. Nie ma nawet zawodnika do krycia. Z kolei Filip Bednarek ma przed sobą dużo przestrzeni. Widzi, gdzie leci piłka. Nikt mu jej nie zasłania. Mimo to nie zdążył zareagować na strzał rywala i było 1:1.
2. Zagłębie Lubin - Lech Poznań 2:1, 84. minuta (Lubomir Guldan)
W tej sytuacji mamy dwóch głównych winowajców po stronie Lecha. Jeszcze przed wybiciem piłki z rzutu rożnego przez Damjana Bohara, Guldan znajduje się na bliższym słupku. W momencie wskazania przez Bohara wariantu rozegrania, Słowak przesuwa się na dalszy słupek, a wraz z nim kryjący go Czerwiński.
Podobnie jak w Śląsku, bardzo dobrze zachowują się inni zawodnicy Zagłębia, którzy wykonują kluczowe dla powodzenia akcji wyciąganie ze strefy obrońców. W tym wypadku z dalszego słupka na jedenasty metr przebiegł Dominik Jończy, a wraz z nim Dorde Crnomarković. Bardzo źle wyszedł do piłki Bednarek. Błędnie obliczył tor lotu piłki, ta przeleciała nad nim, wprost na głowę Guldana, który wykorzystał przewagę fizyczną nad Czerwińskim.
3. Zagłębie Lubin - Lech Poznań 2:1, 89. minuta (Sasa Balić)
Bramkę, która kosztowała „Kolejorza” komplet punktów przeanalizujemy sobie z innej perspektywy dającej jak na dłoni obraz bardzo złego zachowania w kryciu indywidualnym. Jakub Moder jest odpowiedzialny za strzelca gola. Natomiast Lubomir Satka za Jończego, który odegrał ważną rolę także przy kornerze zakończonym pierwszą bramką dla „Miedziowych”.
Pierwszy i drugi obrazek dokładnie pokazuje, jak Moder zupełnie traci kontrolę nad Baliciem. W stu procentach skupia się na piłce, a gdy przeciwnik robi kilka kroków od reprezentanta Polski, aby zyskać przestrzeń, sytuację próbuje ratować Satka. Odpuszcza krycie Jończego, ale nie ma to już w tej chwili znaczenia. Dwójka zawodników „Kolejorza” nie radzi sobie z Czarnogórcem, który wbija gwóźdź do trumny poznaniaków.
Wnioski: spóźnieni i zdekoncentrowani
- Lech popełnia bardzo proste błędy w kryciu jeden na jeden. Warto zwrócić uwagę, że przy każdej straconej bramce piłkarze „Kolejorza” nie mieli do czynienia z kolosami - Celeban (181 cm), Guldan (183 cm) i Balić (184 cm). Mimo to nie radzili sobie z kontrolą przeciwników, a w powietrzu wyraźnie im ustępowali. Rywale wykorzystywali wypracowane warianty gry (zwłaszcza analizowane gole 1 i 2), którym lechici nie potrafili się przeciwstawić.
- Być może to także problem odpowiedniego poziomu koncentracji podczas stałego fragmentu gry. Gracze wicemistrza Polski wyglądali przy tych bramkach na spóźnionych o jedno tempo, ogranych w łatwy sposób i źle skanujących przestrzeń wokół siebie. Mówiąc krótko - głowa nie działała w sensie dosłownym i przenośnym.
- Trudno zrzucać tu winę na sztab szkoleniowy. Pojedynki przegrywane przez podopiecznych Żurawia były dla nich dość kompromitujące. Nie widać w tych starciach odpowiedniej agresji i zaangażowania do powstrzymania rywala. Ci wręcz przytłaczali swoich przeciwników w powietrzu. Tutaj trener nie wejdzie w kompetencje zawodników, którzy muszą egzekwować założenia.
Nie są to elementy, których nie da się poprawić w krótkim czasie. Żuraw musi zwrócić uwagę piłkarzom na poziom skupienia i zaangażowania. Teraz każdy korner będzie wyjątkowo stresujący dla piłkarzy Lecha, skoro w tym sezonie okazuje się ich miękkim podbrzuszem. Wreszcie wypada zaliczyć mecz z czystym kontem i przerwać złą serię. Bo licznik niebezpiecznie zbliża się do rekordu straconych goli