Gikiewicz to złoty strzał Widzewa. "Nauczyłem się, że jak nie masz ambicji chcieć więcej, to nie przetrwasz"

Rafał Gikiewicz przechodzący zdjęcie medyczne w Widzewie - to ewidentnie tweet dnia w naszej lidze. Świetny transfer dla Ekstraklasy. Cztery dobre sezony na poziomie Bundesligi, jakość, pracowitość, do tego znane nazwisko i osobowość, która nasze rozgrywki z pewnością pokoloruje.
Gikiewicz rozwiązał kontrakt z tureckim Ankaragucu rano w Deadline Day i mógł szukać sobie nowego pracodawcy. Jak wspominał u nas, był otwarty na wiele kierunków: ponowną zmianę ligi, Turcję czy też Polskę. Ma już na karku 36 lat i wie, że to ostatnie sezony jego kariery. Tutaj nie chodzi o wydojenie z niej pieniędzy, tylko Rafał chce grać o coś, być w ciekawym projekcie. A takim na pewno jest Widzew.
Z pełną świadomością wypowiadał się u nas podczas programu transferowego w ostatni dzień okienka i wskazywał, że rozważa powrót do kraju: - Nie mogę powiedzieć, że do Polski bym nie przyszedł. Jeśli ktoś ma jakieś problemy na tej pozycji, kontuzje, kartki, cokolwiek, to przylecę i wejdę do bramki. Czemu miałbym wykluczać Ekstraklasę?
W Niemczech udowadniał przez lata, że jest absolutnie klasowym bramkarzem. Według Romana Kołtonia, śledzącego ligę niemiecką od lat, Gikiewicz w swoim primie w Bundeslidze na pewno w TOP5, a może i w TOP3 najlepszych bramkarzy ligi. Czarował swoimi interwencjami. Stoi za nim 126 meczów w Bundeslidze i 100 w 2. Bundeslidze. A latem odszedł z Augsburga (możliwe, że błędnie) z wyboru, nie decydując się na roczne przedłużenie umowy.
Jego historia w Ankaragucu to siedem występów, pięć w Super Lig i dwa w pucharze Turcji. Dlaczego tak mało? Swój wpływ miał limit, który faworyzuje grę Turków, a trener wolał wykorzystać obcokrajowców w polu niż w bramce. To nie była barwna, udana przygoda. Ale trudno martwić się o to, że zardzewiał podczas jednej rundy. Czy podchodzimy do tego transferu zbyt laurkowo? Bardzo pozytywnie tak. Ale nie nazbyt słodko, to po prostu golkiper o określonej jakości. Takiego fachowca w bramce po prostu się w Widzewie nie spodziewaliśmy.
A dyrektorowi sportowemu Tomaszowi Wichniarkowi należy przyznać, że świetnie, w tempo wykorzystał okazję, która przytrafiła się na rynku transferowym. Szybko zareagowała także Wisła Kraków, która tuż przed ligą straciła zanoszącego się na ''jedynkę" Kamila Brodę, ale pierwszoligowiec ma gorszą pozycję z oczywistego powodu - braku gry w Ekstraklasie. Ostatecznie Gikiewicz pojawił się na testach medycznych w Łodzi. Co to oznacza dla Widzewa? Niesamowity bonus. Daniel Myśliwiec dostanie człowieka, który wprowadzi spokój w tyłach. Henrich Ravas to wysokiej klasy bramkarz, ale po jego stracie przyszedł zastępca, który wypadł przez kontuzję, co dla kibiców brzmiało fatalnie. A teraz dzięki temu nieszczęśliwemu zdarzeniu klub sięga po kozaka, który ma bardzo pomóc w spokojnym utrzymaniu w Ekstraklasie.
W Polsce wiele osób w kontekście reprezentacji Polski mówiło, że Gikiewicz to zły wybór dla kadry, bo robiłby problemy. Można to wrzucić tylko do worka z bezsensownymi tezami. Jak swoją osobowość opisuje sam zainteresowany?
- Albo chcesz mieć gościa w szatni, który przychodzi pierwszy, wychodzi ostatni i chce wygrywać zawsze, nawet grając w siatkonogę. Albo masz piłkarza, który przychodzi odcinać kupony i nie zależy jemu na wyniku i na kolegach, żeby podnosić umiejętności. Mnie szatnia niemiecka nauczyła tego, że jeżeli nie masz ambicji chcieć więcej, to w niej nie przetrwasz. Ja taki jestem i od 11 lat zagranicą nie miałem z nikim problemu. Myślę, że wiele osób szanuje mnie za profesjonalizm, jak się prowadzę i jak wyglądam na boisku.
Patrząc ze strony mediów, my też cieszymy się na taki ruch, bo Gikiewicz to postać wyrazista, mówiąca ciekawie. Ale nie byle się działo. To po prostu szczery człowiek, ale i konkretnie oceniający rzeczywistość. Być może z tego powodu sami czasem go skrytykujemy lub co najmniej się z nim nie zgodzimy, ale o to też w piłce chodzi. A dialog z byłym bramkarzem Augsburga czy Unionu Berlin to zawsze coś ciekawego.
Sytuacja w tabeli nie jest łatwa, Widzew ma 22 punkty po 20 kolejkach i sytuuje się ledwo ponad czerwoną strefą spadkową. Natomiast Gikiewicz to bramkarz, który swoją pewnością i doświadczeniem nie tylko ma sprawić, że lepiej będzie grała cała defensywa, ale i w pojedynkę jest w stanie dać drużynie kilka punktów konkretnymi interwencjami. Dobry na linii, bardzo często broniący strzały dzięki swojemy refleksowi. Podczas gry w Bundeslidze poprawił grę nogami i udanie radził sobie w sytuacjach jeden na jednego z napastnikiem.
Jeśli kontrakt zostanie podpisany, to Widzew dokona naprawdę dużej transakcji. Jeszcze w poprzednim roku - wyróżniający się bramkarz Bundesligi, pewna jedynka Augsburga. A Ekstraklasa jest w tym roku tak wymagająca, że warto mieć między słupkami człowieka, który udźwignie walkę o utrzymanie. W Niemczech przez kilka lat udźwignął.