Gigantyczne zamieszanie wokół Griezmanna. Tak Atletico chce "wykiwać" FC Barcelonę. "Wszyscy mogą stracić"

Gigantyczne zamieszanie wokół Griezmanna. Tak Atletico chce "wykiwać" Barcelonę. "Wszyscy mogą stracić"
Guillermo Martinez/Pressfocus
Antoine Griezmann staje się bohaterem jednej z bardziej absurdalnych sytuacji w futbolu na najwyższym poziomie. Przez zapis w umowie wypożyczenia go z Barcelony Francuz prawdopodobnie do końca sezonu będzie grał w Atletico jedynie po mniej niż 30 minut na mecz. Tak “Rojiblancos” chcą w koncertowy sposób “wykiwać” bezradną w tych okolicznościach “Dumę Katalonii”.
Za nami pięć meczów nowego sezonu, które w przypadku Antoine’a Griezmanna przypominały kalkę. Za każdym razem, kiedy na zegarze wybijała 60. minuta w spotkaniu Atletico, 31-latek podnosił się z ławki rezerwowych i szykował do wejścia. Za pierwszym razem można było uznać, że Diego Simeone testuje nowe rozwiązania, za drugim, że napastnik dopiero nabiera rytmu i niedługo zawita do wyjściowej jedenastki. Wszystko wskazuje jednak na to, że do końca rozgrywek “Griezou” pozostanie luksusowym rezerwowym z zakazem gry powyżej dwóch kwadransów.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak to wszystko się zaczęło?

FC Barcelona dopięła dwuletnie wypożyczenie Griezmanna do Atletico w wyjątkowych okolicznościach. Wszystko działo się 31 sierpnia ubiegłego roku, kiedy zarząd Katalończyków z nożem na gardle szukał możliwości wypchnięcia mistrza świata z klubu. “Blaugrana” musiała pozbyć się Francuza, aby jakkolwiek zmieścić się w limitach finansowych narzuconych przez ligę hiszpańską. Byłoby to niemożliwe z zachowaniem w składzie piłkarza, który według dziennika “Sport” w poprzednim sezonie miał zarabiać 19 mln euro, w obecnym 20, a w przyszłym 21 milionów. To szalone kwoty, które niestety można uznać za idealne odzwierciedlenie polityki transferowej poprzedniego zarządu Barcelony. Griezmann kosztujący 120 mln euro i zarabiający krocie to taki mały podarek od Josepa Marii Bartomeu dla swoich następców.
- W niektórych sytuacjach odejście zawodnika z klubu jest korzystne dla każdej ze stron. Myślę, że operacja z Griezmannem była dobra dla Barcelony. Wszyscy zmagamy się z trudnymi chwilami pod względem finansowym, także z powodu pandemii koronawirusa. Każdy radzi sobie z tym tak, jak chce - tłumaczył prezydent Atletico, Enrique Cerezo, na antenie "Cadena SER" po dopięciu całej transakcji.
Presja czasu sprawiła, że “Barca” musiała zgodzić się na nietypowe warunki wypożyczenia. Hiszpańskie media informowały, że w umowie zawarto klauzulę wykupu w wysokości 40 mln euro, jednak tajemnicą poliszynela pozostawała kwestia tego, kiedy może ona wejść w życie. Początkowo podawano, że opcja wykupu stanie się obowiązkowa, jeśli Griezmann po prostu rozegra 50% możliwych minut w sezonach 2021/22 oraz 2022/23. Później twierdzono, że chodzi o przynajmniej połowę spotkań, w których spędzi na murawie minimum 45 minut.
Temat ten jednak nie był szeroko analizowany, ponieważ wszystko wskazywało na to, że niezależnie od przyjętych ustaleń Griezmann zostanie w “Atleti” na dłużej. W poprzednim sezonie rozegrał on na Wanda Metropolitano 36 spotkań, będąc jednym z podstawowych elementów w układance Diego Simeone. Teraz okazuje się, że przyszłość napastnika w Atletico już nie jest taka pewna. Klub z zabójczym wyrachowaniem robi wszystko, aby nie zapłacić Barcelonie.

Kalkulatory w ruch

Poza wysokością klauzuli nigdy oficjalnie nie poznamy szczegółów porozumienia pomiędzy Atletico i Barceloną. Ubiegłe miesiące w Madrycie z pewnością upłynęły jednak nad chłodną kalkulacją tego, ile Griezmann może grać, aby klub nie był zmuszony przelewać Katalończykom 40 mln euro. Działacze “Los Colchoneros” z zegarmistrzowską precyzją wyliczyli, że napastnik nie może spędzać na murawie dłużej niż 30 minut na mecz. Rozkaz trafił do “Cholo”, który między słowami przyznaje, że stosuje się do zaleceń z góry.
- Znacie mnie od dziesięciu lat jako trenera. Jestem i zawsze będę człowiekiem klubu. Musicie zrozumieć, że ważniejsze jest rozegranie 30 minut dobrze niż 60 źle - powiedział Diego Simeone pytany o Griezmanna na jednej z ostatnich konferencji prasowych.
Wszyscy dookoła widzą, że decyzje trenera muszą być podyktowane kwestią konstrukcji kontraktu Griezmanna. Nie da się wymyślić innego wytłumaczenia na to, że 31-latek w ani jednym meczu nie znalazł się w wyjściowym składzie. Większym cyrkiem byłoby bowiem umyślne ściąganie go po dwóch kwadransach niż wpuszczanie na boisko w drugich połowach. 29 minut z Getafe, 29 minut z Villarrealem, 26 minut z Valencią, 27 minut z Realem Sociedad, 29 minut z Porto - oto dorobek “Griezou” w tym sezonie. Przed następnymi meczami można jedynie zakładać się o to, czy “ósemka” Atletico wejdzie w 63. minucie, czy Simeone zaryzykuje i pośle go w bój 120 sekund wcześniej.
To wszystko z boku wygląda jednak absurdalnie, patrząc na to, że reprezentant Francji pod względem czysto sportowym nie zasługuje na to, aby być piłkarzem na 1/3 etatu. Griezmann łącznie spędził na murawie ledwo ponad 100 minut, ale strzelił w tym czasie trzy gole. Z Valencią i FC Porto na wagę cennych zwycięstw. W samej La Liga brakuje mu już tylko jednego trafienia w lidze, aby wyrównać swój dorobek z zeszłego sezonu, kiedy grał w prawie każdym meczu od dechy do dechy. Teraz Antoine znajduje się w znacznie lepszej formie, ale musi godzić się z rolą wiecznego zmiennika.
- Najważniejsze jest, żeby Griezmann odpowiadał na boisku we właściwych momentach. Rozumiem, że muszę wystawiać go w chwilach, kiedy uznam, że będzie to najlepsze dla zespołu - przyznał Diego Simeone po meczu z Valencią, kiedy Francuz strzelił gola na wagę zwycięstwa.

Czekając na okazję

- Antoine Griezmann zostanie z nami na kolejny sezon. Czy będziemy renegocjować warunki umowy? To najmniej ważne, kiedy piłkarz chce grać dla klubu i my chcemy, aby to robił, pieniądze są najmniej ważnym aspektem - stwierdził kilka miesięcy temu Enrique Cerezo na antenie "Radio Marca".
Prezes Atletico najwidoczniej przemyślał jednak całą sprawę i doszedł do wniosku, że pieniądze nigdy nie będą najmniej ważnym aspektem przy prowadzeniu klubu piłkarskiego. Sprawa wygląda tak, że na tę chwilę madrytczyków po prostu nie stać na to, aby utrzymywać Griezmanna i jeszcze wyłożyć na stół 40 milionów euro dla Barcelony.
Zakończone okienko transferowe pokazało, że budżet “Atleti”, podobnie jak większości ekip z La Liga, jest więcej niż skromny. Jedynymi transakcjami gotówkowymi przeprowadzonymi przez “Rojiblancos” były stosunkowo tanie zakupy Nahuela Moliny i Samuela Lino. Trudno wyobrazić sobie, aby za rok Atletico mogło wydać dwa razy więcej na Griezmanna, który przy okazji miałby inkasować 20 mln euro.
Już w lipcu mówiło się o tym, że włodarze ze stolicy Hiszpanii będą chcieli ponownie usiąść do negocjacji z Barceloną, aby obniżyć wysokość klauzuli wykupu. Cerezo i Simeone chcą zatrzymać Griezmanna, który też nie wyraził woli odejścia, ale kluczem pozostaje aspekt finansowy. Dotychczas Katalończycy nie zamierzali godzić się na renegocjację warunków, jednak niewykluczone, że w końcu i tak do tego dojdzie. Jedyną alternatywą dla obopólnej ugody pozostaje pójście na absolutną wojnę. Innych opcji nie ma.

Frustracja rośnie

Dziennik “Marca” niedawno informował, że starania Barcelony o pozwanie Atletico nie mają sensu. Katalończycy nie mają prawa kwestionować tego, w jaki sposób madrytczycy korzystają z piłkarza, który został do nich wypożyczony. W całym tym zamieszaniu nie można jednak zapominać o samym Griezmannie, któremu z każdą kolejką coraz mniej przestaje się podobać to, w jaki sposób jest traktowany.
Griezmann na pewno chciałby grać możliwie jak najwięcej, aby dobrze przygotować się do nadchodzącego mundialu. Golami z Getafe i Valencią dał przecież do zrozumienia, że znajduje się w odpowiedniej dyspozycji. Zapał mistrza świata jest jednak brutalnie hamowany przez Atletico, które z zimną krwią może nadal ograniczać jego boiskowy pobyt do minimum niezbędnego, aby wystrychnąć na dudka Barcelonę. “Duma Katalonii” w całej sytuacji nie ma wiele do gadania. Rok temu klub musiał znaleźć sposób, aby pozbyć się Griezmanna, więc wiadomym było, że działając w pośpiechu nie da się wynegocjować korzystnych warunków. Na Camp Nou pewnie nikt nie myślał, że zapis dotyczący liczby rozegranych minut spowoduje aktualnie trwający ambaras.
W obecnej sytuacji praktycznie wszystkie strony mogą stracić na tym zamieszaniu. Griezmann nie będzie w odpowiednim rytmie meczowym przed prawdopodobnie ostatnim wielkim turnieju, na który pojedzie jako jeden z liderów reprezentacji Francji. “Barca” po sezonie może stanąć przed zagwozdką, co zrobić z napastnikiem, jeśli ten wróci z dwuletniego wypożyczenia. Jego wysoka pensja zapewne nadal nie będzie możliwa do zmieszczenia w limicie, powodując konieczność przeprowadzenia kolejnych akrobacji na rynku transferowym.
Z kolei Atletico traci w aspekcie wizerunkowym. Nie zapominajmy, że Griezmann to najlepszy strzelec w historii klubu i żywa legenda “Rojiblancos”. Aktualnie klub traktuje go jednak jak towar, który może być przydatny, ale jedynie jeśli sprzedawca obniży cenę i ładnie zapakuje. 40 mln euro to kupa pieniędzy, ale trzy lata temu sprzedaż Francuza pozwoliła “Atleti” zarobić trzy razy więcej. Tylko z tego powodu 31-latek nie zasłużył na ten galimatias.

Przeczytaj również