Gigantyczne wzmocnienie Wisły Kraków. Kibice wpadli w euforię
Okno transferowe jeszcze trochę potrwa, ale Wisła Kraków już zrobiła swój najlepszy interes tego lata. Angel Rodado, zdecydowanie najlepszy i najważniejszy piłkarz drużyny, a może i całej ligi, zostaje na Reymonta. Kibice “Białej Gwiazdy” - nie bez powodu - szaleją z radości. Taki scenariusz do niedawna wydawał się bowiem mało realny.
Rodado trafił do Wisły niemal dokładnie dwa lata temu. Pierwszy sezon miał jeszcze dość przeciętny. Zaczął co prawda z wysokiego c, zdobywając bramkę po kilku minutach debiutanckiego spotkania, a potem strzelając też gole w dwóch kolejnych meczach, ale w końcu mocno obniżył loty. W pewnym momencie zaciął się tak, że liczyliśmy mu miesiące bez pokonania bramkarza rywali, co w przypadku napastnika nigdy nie wygląda dobrze.
W drugiej części rozgrywek 2022/23 napastnik z Półwyspu Iberyjskiego radził już sobie wyraźnie lepiej, ale i tak o tamtej kampanii w jego wykonaniu można było mówić raczej w dość słodko-gorzkich tonach. Wszystko zmieniło się dopiero w poprzednim sezonie. Trudno nie odnieść wrażenia, że Rodado odetchnął po odejściu Luisa Fernandeza. W końcu mógł wyjść z jego cienia i wziąć na swoje barki większą odpowiedzialność za poczynania ofensywne “Białej Gwiazdy”.
Coraz ważniejszy
Były gracz UD Ibiza, urodzony zaś na Majorce, z tygodnia na tydzień coraz mocniej rozkochiwał w sobie wiślacką społeczność. Znakomicie prezentował się na murawie, ale sympatycy Wisły doceniali też jego ogromną waleczność, coraz większe przywiązanie do klubu, niezwykle pozytywną aurę, jaką na co dzień tworzy wokół siebie 27-latek, dziś nazywany już pieszczotliwie “Aniołkiem”.
Rodado robił wszystko, by dać Wiśle promocję do Ekstraklasy. Był chyba jedynym piłkarzem, do którego po sezonie zakończonym kolejnym fiaskiem w walce o awans trudno było mieć jakiekolwiek pretensje. W 30 meczach strzelił 21 goli i zaliczył trzy asysty. Nawet kiedy dopadały go kontuzje i wydawało się, że “Biała Gwiazda” przez dłuższy czas będzie musiała radzić sobie bez niego, on magicznie, zdecydowanie szybciej niż zakładano, wracał do gry.
Błysnął też w historycznym dla Wisły sezonie Pucharu Polski. Znak jakości zostawiał w każdym meczu. W dogrywce przeciwko Lechii to jego strzał dobił Baena, potem Rodado strzelał też Polonii Warszawa i Stali Rzeszów, a trafienie z ostatnich sekund rywalizacji przeciwko Widzewowi doprowadziło do dogrywki, jak się potem okazało - zwycięskiej. W półfinale zagrać nie mógł, ale już w wielkim finale, na Stadionie Narodowym, strzelił zwycięskiego gola. Znów okazał się bezcenny.
Transfer? Każdy by zrozumiał
Gdy Wisła, po fatalnym finiszu sezonu, kończyła rozgrywki pierwszej ligi na 10. miejscu, najbardziej szkoda było właśnie jego. Choć nikt nie chciał żegnać się z Hiszpanem, chyba każdy z kibiców “Białej Gwiazdy” zdawał sobie sprawę, że piekielnie trudno będzie go zatrzymać. Bo rok do końca kontraktu, bo kolejny sezon drużyny tylko na zapleczu Ekstraklasy, bo trudna sytuacja finansowa klubu, a ponadto bogatsze i mocniejsze kluby chętne do sprowadzenia 27-latka.
Nikt nie miałby do Rodado grama pretensji, gdyby ten poinformował, że odchodzi. Za wiele tej drużynie dał. Za dużo serca wkładał w reprezentowanie “Białej Gwiazdy”. Byłoby to oczywiście przykre, ale naturalne. Jeżeli możesz iść gdzieś, gdzie nie tylko zarobisz znacznie więcej, ale i będziesz grał o większe cele, to odrzucenie takiej wizji na pewno jest trudne. On jednak, może trochę wbrew logice, poszedł za sercem. Kibice, których Wisła ma całą armię, nigdy mu tego nie zapomną.
Rodado obecny sezon zaczął w Wiśle, zagrał do tej pory w czterech meczach, strzelił dwa gole, ale wcale nie oznaczało to, że zostanie. Miał kilka kolejnych tygodni na to, by znaleźć sobie nowy klub. Mówiło i pisało się m.in. o zainteresowaniu ze strony Lecha Poznań, a jeszcze wczoraj w godzinach porannych Piotr Koźmiński, dobrze poinformowany dziennikarz WP Sportowe Fakty, donosił o możliwym transferze do Neftczi Baku. Dyrektor generalny tego klubu był na dwóch ostatnich meczach Wisły.
- Czy zatem faktycznie może dojść do tej transakcji? Według naszej wiedzy nic nie jest przesądzone, ale nie można wykluczyć, że zainteresowane strony dojdą jednak do porozumienia. Dalsze negocjacje mają się toczyć w najbliższych godzinach/dniach - informował Koźmiński.
W tamtym momencie kibice “Białej Gwiazdy” z pewnością nie byli w dobrych nastrojach. Odejście Rodado byłoby w kontekście sportowym potężnym wręcz ciosem dla Wisły. Być może tak mocnym, że walka o awans do Ekstraklasy stałaby się o kilka poziomów trudniejszym wyzwaniem.
Pieniądze to nie wszystko
I wtedy nagle, zaledwie kilka godzin po wspomnianej informacji, na białym koniu wjeżdża on. Angel Rodado. U boku z tym, którego też trzeba teraz docenić, czyli Jarosławem Królewskim, prezesem klubu. Na specjalnie zwołanym briefingu prasowym, po którym spodziewano się raczej mniej przyjemnych informacji, padają przełomowe zdania. Dowiadujemy się, że hiszpański napastnik nie tylko zostaje, ale jeszcze przedłuża kontrakt do 2027 roku.
- Te oferty, które spływały za Ángela Rodado w ostatnich miesiącach, tygodniach, były przede wszystkim bardzo interesujące i dla klubu, ale również dla samego zawodnika. Bardzo długo myśleliśmy o tym, jaką ostatecznie decyzję w tym temacie podjąć, żeby wyważyć interes klubu, ale też wyważyć interes samego Ángela. No i myślę, że miło dzisiaj poinformować, że w zasadzie dzisiaj paręnaście, parędziesiąt minut temu doszliśmy do porozumienia i miło mi dzisiaj również ogłosić, że Ángel Rodado zostanie z nami minimum do końca czerwca 2027 roku, z opcją przedłużenia do roku 2028 - poinformował prezes Wisły.
Sam napastnik też zabrał głos i uargumentował swoją decyzję.
- To było trudne lato. Może sam nie miałem dylematu, ale ostatnimi czasy zgłaszało się do mnie wiele osób, było wiele ofert, zainteresowanie z innych klubów. Ważniejsza jest jednak dla mnie perspektywa założenia koszulki Wisły w Ekstraklasie. Nie mogę opuścić tego klubu w pierwszej lidze. Przyszedłem tutaj dwa lata temu, by wywalczyć awans. Tak jak powiedziałem jakiś czas temu w jednym z wywiadów - moja robota tutaj nie jest dokończona. Chcę tutaj zostać, dalej grać dla tego trykotu. Czuję miłość, jaką obdarzają mnie tutaj ludzie, nie mógłbym być bardziej wdzięczny za to, co mnie spotkało. Kibice sprawiają, że czuję się tutaj wyjątkowo. To główny powód dlaczego zdecydowałem się zostać w Wiśle.
Kibice w ekstazie
Wśród kibiców Wisły, nie bez powodu, rozpoczęła się euforia. Zacytujmy kilka pierwszych z brzegu komentarzy, jakie można znaleźć na profilu klubu w platformie X. “To się nazywa wielki transfer”, “On wie, jaką radochę sprawił kibicom”, “każdy kupuje koszulkę Rodado”, “tak się rodzą legendy”, “Angel jesteś wielki”.
Być może wpływ na decyzję Rodado miał jego dobry przyjaciel, a od kilku tygodni dyrektor sportowy Wisły, Vullnet Basha. Nie jest tajemnicą, że wspomniana dwójka ma ze sobą świetne relacje.
Rodado chce pisać tę historię dalej. Czy zakończy się ona happy endem? Czas pokaże. Może i Hiszpan nie jest w Krakowie długo, ale już wyrobił sobie niepowtarzalną sympatię, która może eskalować do ogromnych wręcz rozmiarów. Jeśli “Aniołek” wprowadzi “Białą Gwiazdę” do Ekstraklasy, stanie się bohaterem. Dla wielu osób już nim jest. W czasach opanowanych przez pieniądze, on na pierwszym miejscu postawił zdecydowanie inne wartości. Za to już teraz należy mu się dozgonny szacunek