Tajna broń reprezentacji Włoch to bankier. Piłkarze nazywają go "Małym Czarodziejem"
Bankierzy decydują o sile włoskiej piłki? Lata temu Maurizio Sarri porzucił pracę w finansach, aby stać się jednym z najlepszych trenerów na Półwyspie Apenińskim. W Empoli nie rozstawał się z czarnym notesem, w którym miał rozpisane 33 warianty stałych fragmentów gry. Jego kolega z kursu w Coverciano, Gianni Vio, takich zagrań wymyślił 4380. Były urzędnik spod Wenecji jest dziś tajną bronią w sztabie reprezentacji Włoch.
Vio zawsze marzył o pracy w piłce, ale jego ścieżka zawodowa zaprowadziła go najpierw za biurko w oddziale banku Unicredit. Gianni lubił liczby, dlatego gdy wreszcie zdecydował się pogonić za marzeniami skupił się na elemencie futbolu, który daje wymierne korzyści - stałych fragmentach gry. Wyliczył, że odpowiednio wyćwiczone uderzenia ze stojącej piłki mogą dać wielką przewagę.Dziś lgną do niego wszyscy zafascynowani analityką w futbolu.
Swoją pracę magisterską na zakończenie studiów w Coverciano napisał pod kątem swojej specjalizacji: „Stałe fragmenty gry: napastnik strzelający piętnaście goli w sezonie”. W 2004 roku wspólnie z psychologiem Alessandro Tettamanzinim wydał książkę: „Te ekstra trzydzieści procent” znów odnosząc się do przewagi, jaka dają odpowiednio wyćwiczone rzuty wolne i rożne. Dzięki tej publikacji zwrócił na siebie uwagę Waltera Zengi.
Książka załatwiła mu pracę
Zenga, były bramkarz Interu Mediolan, przed laty nazywany Spider-Manem, fascynował się stałymi fragmentami gry. Jako golkiper miał z nimi do czynienia cały czas. Wiedział, ile problemów mogą przysporzyć. Dlatego w swojej trenerskiej pracy starał się wykorzystać ten element gry. - W sezonie zespół wykonuje około dwustu rzutów wolnych i rożny. Dlaczego marnować tyle sytuacji do zdobycia bramki? - tłumaczył w jednym z wywiadów.
Szkoleniowiec zaczął wprowadzać rozwiązania Vio w życie, gdy pracował w Belgradzie. Kiedy przeniósł się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich napisał do Vio e-mail, który znalazł w książce. Zaprosił trenera na dwudziestodniowe zgrupowanie, podczas którego miał nauczyć jego podopiecznych, jak wykonywać uderzenia ze stojącej piłki.
W końcu przyszła szansa na powrót do Serie A w roli trenera Catanii. Gdy dyrektor klubu, Pietro Lo Monaco, zapytał Zengę, kogo chce mieć w sztabie, Włoch poprosił jedynie o Vio. Człowieka, który w tamtym czasie wciąż na stałe procował w banku i w wolnych chwilach pomagał amatorskiej drużynie Il Quinto de Treviso, w której wprowadził na inny poziom piłkarskie pojęcie gemelli del gol, czyli dwóch napastników podobnych do siebie stylem gry.
W Treviso Vio korzystał z przodu z braci bliźniaków, których zadaniem przy stałych fragmentach było... gapienie się na bramkarza i zupełne ignorowanie piłki tak, aby wprowadzić zamieszanie w defensywie przeciwnika. Działało.
Rzut wolny, spodenki w dół i gol
Vio pracował w Catanii od czwartku do niedzieli. Zenga: „Nie mieliśmy pieniędzy na transfery więc sami stworzyliśmy dodatkowego napastnika, który jest w stanie zapewnić nam kilkanaście goli. Ten snajper jest zawsze w formie i nigdy nie doznaje kontuzji. Nazywa się stały fragment gry. Rzutów wolnych i rożnych masz kilka w każdym meczu. Dokładnie wiedzieliśmy, jak chcemy je rozgrywać. Sprawiliśmy, że piłkarze, którzy nigdy nie strzelali goli, zaczęli wpisywać się na listę strzelców”.
Catania utrzymała się w Serie A, choć była skazywana na porażkę. 17 z 44 goli (38 procent) zdobyła po stałych fragmentach gry. Szczególnie jeden rzut wolny odbił się szerokim echem. Spotkanie z Torino i zwycięskie uderzenie Giusepe Mascary. Tuż przed strzałem koledzy stworzyli dodatkowy mur naprzeciw Matteo Sereniego, w którym jeden z zawodników, Gianvito Plasmati, ściągnął przed bramkarzem spodenki, aby dodatkowo go rozkojarzyć. Szaleństwo, w którym była metoda, dająca gole i rozgłos na całe Włochy.
Vio przestał być postacią anonimową. Wszyscy następcy Zengi w klubie - Sinisa Mihajlović, Marco Giampaolo czy Diego Simeone - doceniali pracę Vio. Vincenzo Montella postanowił zabrać go ze sobą do Fiorentiny. W sezonie 2012/13 Viola zdobyła 29 z 72 goli po stałych fragmentach gry i zakończyła sezon na czwartym miejscu. Czterdzieści procent bramek w sezonie zdobytych po zagraniach wymyślonych przez niedawnego bankiera było wystarczającą reklamą, aby po jego pomysły sięgnęli inni - AC Milan, DC United, Leeds czy Brentford znane z poszukiwania innowacyjnych rozwiązań w futbolu.
Matthew Benham, właściciel klubu z Griffin Park, który ma w swoim portfolio także FC Midtjylland, przywiązuje ogromną wagę do analizy. Duńczycy swój pierwszy mistrzowski tytuł zdobyli strzelając aż 29 goli po stałych fragmentach gry - to prawie gol na mecz ze stojącej piłki. W jednym spotkaniu zdobyli cztery bramki na cztery takie sytuacje.
Ted Knutson, główny analityk obu klubów, rozwiewa wątpliwości: "Drużyna zdobywa średnio 0,3 gola na mecz po rzucie rożnym lub wolnym. Przy specjalistycznym treningu ta liczba może zostać podniesiona do 0,8 gola na mecz. Wierzymy w liczby, dlatego mamy w klubach odpowiednich ludzi od tych zagrań".
Odpowiedzialny za rozwój Brentford Rasmus Ankersen zawsze wierzył w inwestowanie w sztab szkoleniowy zamiast przepłacania piłkarzy. Klub, który po raz pierwszy świętował awans do Premier League, miał przez lata jeden z najmniejszych budżetów płacowych w The Championship. Ale nigdy nie szczędził na specjalistów, którzy mogli poprawić jakość treningów, a przez to piłkarzy, którzy startowali z niższej półki, ale mieli potencjał na rozwój. Stąd w klubie pojawił się trener od strzałów, poprawy snu, a także stałych fragmentów gry, Gianni Vio, który pracował z "Pszczołami" w sezonie 2015/16.
Rok temu zadzwonił najważniejszy telefon w jego karierze.
Tajna broń Manciniego
„Roberto Mancini zadzwonił i spotkaliśmy się w Bolonii. Szybko podaliśmy sobie dłonie. Zacząłem pracować z kadrą we wrześniu minionego roku.” Jednym z efektów tej współpracy był gol Matteo Pessiny w ostatnim meczu fazy grupowej z Walią, ale nawet w meczach z Polską w Lidze Narodów widzieliśmy wiele zagrań, które na boisko zostały przelane prosto z opasłego notesu Vio. Piłkarze nazywają go "Małym Czarodziejem", bo potrafi stworzyć coś z niczego. Pozornie niegroźny rzut wolny staje się dla przeciwnika utrapieniem.
Zenga tłumaczył na łamach włoskich mediów, że zagranie ze spotkania z Walijczykami ćwiczyli już ponad dekadę temu w Catanii. Gdy obrońcy i bramkarz Danny Ward skupili się na Bastonim i Bonuccim, Pessina miał za zadanie wbiec przed mur i zaskoczyć przeciwników. Ustawianie zawodników podczas rzutów wolnych na spalonym, aby tuż przed uderzeniem przesuwać ich przed obrońców to jedno z ulubionych zagrań Vio. Często ustawia dwa mury, aby podzielić skupienie przeciwników. Dezorientacja rywala to jego największy sprzymierzeniec.
- W stałych fragmentach najważniejsza jest odpowiednia synchronizacja ruchu i timingu zawodników - mówił Sarri w wywiadzie dla Radio Sportiva i Vio podziela ten pogląd. Na treningu ćwiczy tylko jeden wariant. Na mecz wybiera cztery lub pięć, aby nie zaśmiecać głów zawodnikom zbyt skomplikowanymi rozwiązaniami.
- Uwielbia element zaskoczenia. Bardzo długo studiuje zachowanie rywali i zawsze wymyśla coś niekonwencjonalnego. Na początku myślisz, że to szalone, ale gdy uda się w ten sposób zdobyć bramki, szybko przekonujesz się do tych metod - tłumaczy Davide Baiocco, który pracował z Vio w Catanii.
Mancini stworzył niesamowita włoską maszynę, która od trzech lat nie przegrała meczu. Ale selekcjoner Azzurrich jednocześnie wie, że EURO to turniej, w którym maksymalnie zagrasz siedem spotkań. Na tak krótkim dystansie nie zawsze wygrywają najlepsi, ale Ci którzy są świetnie przygotowani na różne scenariusze.
Zenga: „Możesz być najlepszą drużyną na świecie, a o twoim zwycięstwie lub porażce zdecyduje jeden rzut wolny”.