Geniusz Messiego to za mało. Duże rozczarowanie i kłopoty Interu Miami. Kolejny wielki transfer na ratunek?
Transfer Lionela Messiego do Interu Miami odmienił nie tylko drużynę z Florydy, ale wpłynął na całą ligę. I choć zespół Davida Beckhama sięgnął po pierwsze trofeum w historii, to sezon 2023 można uznać za spore rozczarowanie. Co poszło nie tak i jaka przyszłość czeka ekipę Argentyńczyka?
Nie oszukujmy się, jeszcze kilka miesięcy temu mało kto spodziewał się przenosin Leo Messiego do Interu Miami. Tymczasem żyjemy w rzeczywistości, gdzie Argentyńczyk odbiera Złotą Piłkę jako piłkarz klubu MLS. Oczywiście sama nagroda od lat traci na znaczeniu i można godzinami dyskutować, kto powinien ją odebrać. Dla amerykańsko-kanadyjskiej ligi to jednak milowy krok w rozwoju i postrzeganiu rozgrywek na całym świecie. W dużej mierze to zasługa Davida Beckhama, który najpierw odmienił MLS wprowadzając zasadę Designated Player, a teraz sprowadził do Stanów Zjednoczonych Messiego.
Trzeba jednak przyznać, że pod względem sportowym przed Interem Miami jeszcze dużo pracy: - Jako całość sezon 2023 w wykonaniu Interu należy wprost określić mianem dużego rozczarowania, bo jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek, na długo przed przyjściem Leo Messiego, oczekiwania były znacznie większe - mówi nam Jędrzej, prowadzący poświęcony klubowi profil “Polish Miami”.
Międzynarodowa marka
Dla przeciętnego kibica futbolu transfer 36-latka do MLS to przede wszystkim otwarcie się na nowe horyzonty. Wzrost popularności samej ligi i klubu “Becksa” jest wręcz abstrakcyjny. Wskaźniki followersów w social mediach szalały, Inter Miami ma na Instagramie większą popularność od Interu Mediolan. Na trybunach regularnie pojawiają się gwiazdy, które wpływają na zainteresowanie ligą, a Apple TV w bardzo krótkim czasie podwoiło liczbę subskrypcji dających dostęp do platformy, gdzie transmitowane są mecze MLS i Leagues Cup.
Jak tłumaczy Jędrzej: - Marketingowo to rzecz jasna olbrzymi sukces. Z klubiku dla Latynosów z Florydy i koneserów soccera z Europy, Inter przekształcił się w obiekt tęsknych westchnień dla wielu kibiców Barcelony, pośmiewisko dla wielbicieli piłki w wydaniu saudyjskim, ciekawostkę dla niedzielnego widza, ale przede wszystkim w globalnie rozpoznawalną markę. Koszulki Interu - w tym w szczególności te z Messim na plecach, czyli najlepiej sprzedające się nazwisko sezonu 2023 - noszą teraz nie tylko twitterowicze (ja) i youtuberzy (Mr Beast), ale także celebryci zupełnie niezwiązani ze światem sportu, jak np. Joe Jonas podczas swoich koncertów.
- Warto też wspomnieć kolaborację ze streetwearową marką A Bathing Ape, której okolicznościowa kolekcja błyskawicznie się wyprzedała. Myślę, że powinniśmy szykować się na więcej tego typu atrakcji, które uczynią klub jeszcze bardziej rozpoznawalnym, a jego herb i kolory jeszcze bardziej pożądanymi. Liczę na to, że Adidas przygotuje dla nas coś ekstra na sezon 2024, bo w końcu czeka nas wymiana różowego Heartbeat Kit, a i wydaje się, że zasłużyliśmy sobie na pierwszy w historii trzeci komplet strojów - dodaje.
Pierwsze trofeum
Debiut Messiego w Interze Miami zbiegł się w czasie z Leagues Cup i był to wyjątkowo udany czas dla wszystkich kibiców tej drużyny. Wpływ Argentyńczyka był widoczny niemal przy każdym kontakcie z piłką. Przejście z najgorszej ekipy MLS do zespołu, który bez większych problemów mógł rywalizować z meksykańskimi rywalami, mogło imponować. 36-latek strzelał gola w każdym meczu od fazy grupowej aż po finał. Dla ekipy z Florydy to najbardziej owocny czas w historii klubu, co zwieńczyło sięgnięcie po pierwsze trofeum w dziejach.
Miesiąc miodowy skończył się jednak stosunkowo szybko. Można było się spodziewać, że kluczowe będzie zarządzanie czasem gry Messiego, który od roku był w trybie meczowym, grając na mundialu, w klubie oraz reprezentacji. W momencie, kiedy większość ładowała akumulatory lub rozpoczynała przygotowania do nowego sezonu, on dołączył do drużyny, która oczekiwała gry na wysokiej intensywności niemal do razu.
- Oczywiście nawet w najśmielszych snach nikt nie spodziewał się zwycięstwa w Leagues Cup, co stanowiło dużą, miłą niespodziankę, ale przedostatnie miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej to zdecydowanie za mało. Messi nie zawsze był dyspozycyjny i nie zawsze był w stanie dać drużynie to, co najlepsze. Wierzę jednak, że to kwestia wyjątkowo dużego natężenia gry w okresie sierpień - październik. Sam początek w jego wykonaniu był przecież zachwycający - podkreśla autor profilu “Polish Miami”.
Sportowe rozczarowanie
Dołączenie Messiego do Interu Miami, nowy trener (Tata Martino), transfery Sergio Busquetsa, Jordiego Alby i utalentowanych Tomasa Avilesa, Facundo Fariasa czy Diego Gomeza, napawały optymizmem przed drugą częścią sezonu. Leagues Cup to oczywiście duże osiągnięcie, ale najważniejsze w MLS są play-offy i realna możliwość gry o mistrzostwo. Na tym polu kibiców czekało jednak spore rozczarowanie. Przed przerwą na turniej pomiędzy ekipami MLS a meksykańskimi drużynami, zespół z Florydy znajdował się na szarym końcu tabeli, potrzebując 25 punktów w ostatnich 12 meczach sezonu zasadniczego. Warto tutaj mieć na uwadze, że od startu rozgrywek wygrał tych spotkań zaledwie pięć na 22 rozegranych. Kontuzja Messiego w najważniejszym momencie sezonu, a także słaba dyspozycja kolegów pod jego nieobecność spowodowały, że jeszcze przed Decision Day (ostatnia kolejka sezonu zasadniczego) “The Herons” pozbawili się szans na play-offy.
- Jedna sprawa to indywidualna jakość Messiego, a inna - pewność w grze, którą zyskują pozostali piłkarze Interu za sprawą jego obecności na boisku. Niestety tym samym nieobecność Messiego odbija się na zespole podwójnie negatywnie, bo kiedy Leo nie ma w składzie, zawodnicy wydają się zagubieni (zwłaszcza pod nieobecność drugiego z liderów, Gregore) i trudno jest wskazać kogoś, kto zechce wziąć na siebie ciężar gry - zauważa Jędrzej.
Taka dysproporcja jest sporym problemem i nie da się w ten sposób zbudować konkurencyjnej drużyny na dłuższą metę. W kluczowych momentach sezonu było widać, że mamy do czynienia ze zbiorem indywidualności z pojedynczymi przebłyskami (np. bardzo chwalony 18-letni Benjamin Cremaschi), a najwięksi po prostu zawodzili. Jak mówi “Polish Miami”, jednym z nich jest Sergio Busquets:
- Ma duży spokój, celne dogrania, stanowi centralny punkt drużyny, ale czasem wkrada tam się za dużo luzu, może nawet lekceważenie, rozprężenie, które skutkuje niebezpiecznymi stratami. Moim zdaniem nie daje tyle, ile można było się spodziewać. Są mecze, w których robi tylko tyle, ile mógłby zrobić każdy średniej jakości piłkarz. Nie ma żadnego błysku geniuszu, a to frustruje, kiedy ma się świadomość jego umiejętności.
Zgodnie z zasadami ligi dwa razy w roku Związek Piłkarzy MLS publikuje dokładną listę zarobków piłkarzy (więcej TUTAJ). Nikogo nie powinno dziwić, że najwięcej inkasuje Leo Messi (~20,45 milionów dolarów w skali rocznej). Natomiast dość znamienny jest fakt, że ze wszystkich zawodników o statusie Designated Player, piłkarze Interu Miami “wyprodukowali” zaledwie sześć goli i asyst w sezonie zasadniczym MLS. Daje to drugie miejsce od końca wśród wszystkich zespołów. Oczywiście Messi i Busquets dołączyli dopiero latem, a pierwszy z nich przez końcówkę rozgrywek głównie się leczył, ale i tak wygląda to bardzo przeciętnie.
Pracowity offseason
Przed Interem Miami bardzo duże wyzwanie w offseasonie. Chris Henderson dopiero co uprzątnął bałagan po fatalnych działaniach poprzedników, a już musi przebudować skład przed nowym sezonem. Zasady MLS są rygorystyczne i latem doświadczony dyrektor sportowy wykonał kawał świetnej roboty, ściągając gwiazdy, a jednocześnie przestrzegając wymogów dotyczących płac, kontraktów i budowy rostera. To jednak nie wystarczyło, żeby “The Herons” włączyli się do gry o mistrzostwo.
W tym ma pomóc stary znajomy Messiego i spółki, Luis Suarez. Z jednej strony, to fantastyczny ruch, bo snajper radzi sobie w Gremio naprawdę bardzo dobrze, z drugiej trzeba pamiętać, że to raczej transfer w jedną stronę i nie ma pewności, że sprawdzi się w grze na wielu frontach w przyszłych rozgrywkach (MLS, Leagues Cup, U.S. Open Cup, Liga Mistrzów CONCACAF). Według “Polish Miami” może być to jednak ciekawe wzmocnienie:
- Marketingowo z pewnością świetny ruch, który ciągnie ten hype na Miami, ale piłkarsko trudno powiedzieć, czego się spodziewać. W Brazylii Suarez spisywał się naprawdę dobrze i mam nadzieję, że przełoży tę formę na USA, ale nie oszukujmy się: młodszy nie będzie i pojawia się oczywiste ryzyko kontuzji. Można jednak powiedzieć, że jestem w tej kwestii ostrożnym optymistą.
To jednak jeden z wielu elementów, który w przyszłym roku musi zadziałać. W klubie już teraz pożegnali się z Josefem Martinezem czy Victorem Ullolą, który był w drużynie od początku jej istnienia. Równie istotne będzie zarządzanie młodymi zawodnikami, wychowankami z akademii czy transferami prosperujących graczy, dla których MLS ma być tylko przystankiem przed transferem do Europy. Inter Miami potrzebuje wzmocnień i wartościowej głębi składu, bez tego udany sezon 2024 pozostanie w sferze marzeń.
- Pierwsze trofeum w historii klubu rzecz jasna rozbudza apetyt na więcej, w szczególności, że byliśmy też o krok od zdobycia Pucharu Stanów Zjednoczonych (finał U.S. Open Cup), natomiast nie ma co się oszukiwać - w USA walka toczy się przede wszystkim o Puchar MLS i jeśli na przestrzeni następnych dwóch-trzech sezonów go nie zdobędziemy, będzie można mówić o beznadziejnie zmarnowanym potencjale. Jeśli w offseasonie uda się stworzyć odpowiednio dużą głębię składu, przy jednoczesnym podniesieniu dotychczasowej jakości, w sezonie 2024 powinniśmy liczyć się w walce na wszystkich frontach - podsumowuje nasz rozmówca.