Genialny Rodri zasłużył na Złotą Piłkę. Niezależnie, ile łez wyleje Real Madryt
Takiego zwrotu akcji jeszcze kilkanaście godzin temu nikt się nie spodziewał. To jednak Rodri faktycznie sięgnął po Złotą Piłkę. I niezależnie od tego, ile łez wyleją w Madrycie - wygrał ją zasłużenie.
Hiszpańskie media koronowały Viniciusa na zwycięzcę tegorocznego plebiscytu już kilka tygodni temu. Rozgoryczenie Brazylijczyka i Realu Madryt jest więc zupełnie zrozumiałe, ale, po pierwsze, bojkot gali zakrawa o absurd. A po drugie, Rodri zapracował na tę statuetkę i nie ma mowy o jakiejkolwiek kontrowersji. Tak jak kontrowersją nie byłoby zwycięstwo Viniego. W tym roku rywalizacja była po prostu niezwykle zacięta i oba werdykty należałoby uszanować, docenić, zrozumieć. Głosujący uznali, że minimalnie bardziej na Złotą Piłkę 2024 zasługuje Rodri.
Złoty talizman
Rodri, czyli, przypomnijmy: fundament złotej reprezentacji Hiszpanii, wybrany najlepszym zawodnikiem mistrzostw Europy. Talizman Pepa Guardioli, najważniejszy element Manchesteru City, znów sięgającego po tytuł najlepszej drużyny najlepszej ligi na świecie. Piłkarz, który na nowo zdefiniował grę na pozycji tzw. defensywnego pomocnika. Trudno bowiem mówić o graczu defensywnym, jeśli spojrzymy na statystyki Rodriego z zeszłego sezonu. W klubie strzelił dziewięć goli i zanotował 14 asyst. Jest pomocnikiem kompletnym, bardziej nowoczesną, ofensywną i widowiskową wersją Sergiego Busquetsa, latami uważanego za wzór “szóstki”. To są fakty, z którymi nie sposób dyskutować.
Wystarczy włączyć dowolny mecz Manchesteru City z udziałem Rodriego, by zrozumieć, jak kluczowe jest to ogniwo w ekipie Guardioli. Z jak genialnym mamy do czynienia zawodnikiem. Jak skanuje przestrzeń, jak odbiera, podaje, kreuje, dyktuje tempo, jak napędza akcje ofensywne. Jak wpływa na piłkarzy obok. Można by tak wymieniać i wymieniać, ale nie ma przypadku w tym, że bez niego “Obywatelom” gra się dużo trudniej. Nie ma też przypadku w wielkiej roli, jaką Rodri odegrał w triumfie Hiszpanów na EURO. On po prostu cholernie zasłużył na tę nagrodę.
Vini też był genialny
Jest to zwycięstwo w stylu Luki Modricia - wiadomo, że mający inne zadania na boisku środkowy pomocnik nie przebije osiągnięciami strzeleckimi Viniciusa Juniora. Jego gra nigdy nie będzie tak spektakularna. Nie porwie tłumów w stylu Brazylijczyka. Kochamy piłkę nożną za takich widowiskowych artystów jak Vini, jak Lamine Yamal. Ale jednocześnie futbol nie byłby w tym samym miejscu, gdyby nie piłkarze pokroju Rodriego. Była to zresztą prawdopodobnie jedyna okazja dla niego w karierze, by sięgnąć po Złotą Piłkę.
Vinicius z kolei może i powinien być rozczarowany, bo uczyniono z niego niemal pewnego zwycięzcę. Gdyby to on triumfował, nasz komentarz byłby taki sam: zasłużył. Też miał niesamowity sezon. 24 bramki. 11 asyst. Poza mistrzostwem Hiszpanii (popis wiosną w El Clasico!), wraz z Carvajalem, Kroosem i spółką poprowadził Real Madryt do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Bawił się w niej jak chciał - w półfinale strzelił dwa gole Bayernowi, zdobył też bramkę w finale. Udowodnił, że to jego królestwo. Tak jak pisaliśmy TUTAJ, opisując wyniki głosowania wewnątrz redakcji Meczyki.pl (porażka Viniego o jeden punkt!), jego gwiazda świeciła najmocniej jak się dało. Wszędzie i stale, może poza Copa America. Vini był genialny, Rodri był genialny, to samo można napisać o Carvajalu, Bellinghamie. Topowi piłkarze zapewnili wysoki poziom niebywale równorzędnej rywalizacji. I tyle.
Niegodne Realu Madryt
Jasne, że w Madrycie dominuje gniew, rozczarowanie, niedowierzanie. Natomiast trzeba wspomnieć, że bojkot poniedziałkowej gali Złotej Piłki przez Real jako cały klub jest absurdalny. Zabrakło w tym wszystkim klasy i chłodnej głowy. Vini, Carvajal, Ancelotti, Mbappe - nikt nie przyjechał, nie pojawił się też oczywiście Florentino Perez. To jakby w 2021 r. Robert Lewandowski “olał” rozdanie nagród, bo nie dość, że ograbiono go ze zwycięstwa rok wcześniej, to jeszcze wtedy minimalnie przegrał z Leo Messim. Ale Polak w Paryżu się pojawił, też rozgoryczony, odebrał jednak statuetkę pocieszenia dla najlepszego strzelca. Zachował klasę, mimo że to znów był Le Cabaret.
Tutaj o kabarecie nie ma mowy. A jednak żaden z przedstawicieli drużyny roku nie zawitał do Théâtre du Châtelet. Słabe to, niegodne tak wielkiej, fantastycznej marki, instytucji, legendy, jaką jest Real Madryt.