Oto największe skarby Liverpoolu. Genialna młodzież chce wyważyć drzwi. "Klopp przywrócił wiarę"
Liverpool skoczy w nieznane, gdy Juergen Klopp już na dobre spakuje walizki, ale jedna rzecz jest pewna: niewiele drużyn w Europie ma tak świetną akademię, a jeszcze mniej potrafi z niej korzystać. Przykład Conora Bradleya pokazuje, że nowy trener będzie miał na kim budować. Żadne miejsce w Premier League nie jest tak przyjazne wychowankom jak Anfield.
To będzie lato wyzwań i niepewności. Jeszcze nie znamy skali zmian, ale nawet Virgil van Dijk nie ma pewności, czy zostanie w klubie. Piłkarze jak Mohamed Salah czy Trent Alexander-Arnold będą chcieli zapewnień, że klub nie zatrudni “wuefisty” i doskonale wie w jakim kierunku podążać. W tym momencie Liverpool nie ma nawet dyrektora sportowego na przyszły sezon, a to wskazuje na to, że przy dobrych wiatrach łatwo będzie tę budowlę zburzyć. Latarnią w tym mroku powinna być akademia i przeświadczenie, że młodzież, która już zadebiutowała, rozkręci się jeszcze mocniej.
300 metrów marzeń
Klopp od zawsze powtarzał, że te naczynia muszą być połączone. Gdy dziewięć lat temu podpisał umowę z Liverpoolem, już na drugi dzień oglądał trening w akademii, dziwiąc się, że ta jest tak mocno odseparowana od pierwszego zespołu. Wypowiedź Niemca o niedziałającym ekspresie do kawy przeszła do historii, a zaraz potem zaczęto robić kroki, by odgruzować to, co zagruzowane. Niedawno minęła trzecia rocznica wybudowania nowego ośrodka w Kirkby, gdzie budynki młodzieży i seniorów dzieli czerwona ścieżka na 300 metrów. Alex Inglethorpe, dyrektor akademii, powtarza, że niektórym chłopcom przebicie tej drogi zajmie dziesięć lat. Sam jest w klubie od ponad 12, co pokazuje stabilność Liverpoolu. Efektów nie trzeba szukać z lupą.
Był taki mecz, całkiem niedawno, gdy jesienią “The Reds” grali przeciwko FC Toulouse w Lidze Europy. Gole strzelali wtedy piłkarze z Portugalii, Japonii, Holandii, Urugwaju i Egiptu, ale każdy, kto dokładniej przyjrzał się kadrze drużyny, mógł zobaczyć tam coś jeszcze. Klopp skorzystał w sumie z aż siedmiu wychowanków. W różnych momentach na boisku oglądaliśmy Trenta Alexandera-Arnolda, Curtisa Jonesa, Caoimhina Kellehera, Jarella Quansaha, Luke’a Chambersa, Caluma Scanlona i Jamesa McConnella. Czterej ostatni dopiero w tym sezonie zaliczyli seniorskie debiuty. W piłce często panuje narracja, że wielkim klubom ciężej jest promować młodych, ale to nieprawda. Odkąd Liverpool przeniósł się do nowej bazy w Kirkby, aż 18 wychowanków dostało swoje szanse.
Czas Bradleya
Nowy rok nie zmienia tej trajektorii. Pewnie niewiele osób słyszało o tym spotkaniu, ale Liverpool U-18 w styczniu przejechał walcem Arsenal U-18 aż 7:1 w ramach młodzieżowego Pucharu Anglii. Strzelec hat-tricka Lewis Koumas jest jeszcze postacią anonimową, choć fani “The Reds” pewnie zauważyli, że jesienią był na ławce rezerwowych w meczu z Union SG i że wkrótce także on dostanie szansę od Kloppa. Nie ma drugiej ekipy w Premier League, która w tym sezonie dała zagrać dziewięciu wychowankom. Zaledwie dobę po wspomnianym meczu Liverpoolu U-18, drużyna seniorów pokonała Bournemouth 4:0, a ligowy debiut zaliczył 20-letni Conor Bradley i na dzień dobry odhaczył asystę.
To jest właśnie siła Liverpoolu, że nawet niedawna absencja Trenta Alexandra-Arnolda nie była w stanie zachwiać tym okrętem. Bradley wskoczył w jego miejsce i odważnym stylem gry pokazał, że jest gotowy na każdy rodzaj wyzwania. W ostatnim pucharowym spotkaniu z Norwich (5:2) był najlepszy na boisku. To nie przypadek, że już dawno osadził się w reprezentacji Irlandii Północnej - zresztą już wcześniej zaliczył świetne wypożyczenie do Boltonu. Przykład Bradleya potwierdza też bardzo dobry scouting “The Reds”, którzy byli w stanie odeprzeć konkurencję Chelsea i Manchesteru City, skutecznie przekonując go do przenosin z ojczyzny w wieku 16 lat. Chłopak w swoim lokalnym środowisku był znany z tego, że włącza turbo przy pierwszej lepszej okazji. Trenował biegi przełajowe i bawił się w futbol gaelicki. Połączenie siły i prędkości każe coraz bardziej zwracać na niego uwagę.
Kolejka po minuty
Niedawno fruwała w Internecie statystyka stworzona przez portal Whoscored, gdzie Bradley widnieje jako piłkarz numer dwa w Liverpoolu pod względem kluczowych podań. Bierze ona pod uwagę tylko 2024 rok, ale nawet na tak małej próbie pokazuje potencjał, jakim dysponuje 20-latek. W meczu przeciwko Norwich zagrał też inny młodzian, 19-letni James McConnell. On również zyskał dobre noty, co jeszcze bardziej przypomniało, jakie skarby ma dookoła siebie Klopp. Ten rok może mocniej pokazać nam talent Bena Doaka. Cały czas kibice czekają też na powrót Stefana Bajcetica, a Jarell Quansah gra na środku obrony tak pewnie, że trudno uwierzyć, że 29 stycznia skończył 21 lat.
Wyjście z pustyni
- Mam dwie zasady: nie traktować życia zbyt serio i zostawiać miejsca lepsze niż je zastałem - opowiadał Klopp ponad dekadę temu w wywiadzie dla Westfälische Nachrichten. W tym czasie wiele mogło się zmienić, ale te słowa są nadal aktualne i świetnie podsumowują filozofię Niemca. Nawet wypowiedź o tym, że bardziej niż w transfery wierzy w trening nie jest mu wytykana, bo faktycznie wiele razy potrafił lepić na swoją modłę piłkarzy. Tworzył ich lepszymi niż byli. Liverpool w tym sezonie pierwszy raz od 1965 roku miał jedenastkę z sześcioma piłkarzami poniżej 21. roku życia. Coraz mocniej musimy więc wbijać sobie do głowy nazwiska jak Bobby Clark (18 lat), Owen Beck (21), czy Kaide Gordon (19).
Liverpool nie zawsze tak intensywnie świecił akademią, bo przecież po czasach Fowlera, Owena, McManaman, Carraghera i Gerrarda przez wiele lat dreptał na pustyni. Trent Alexander-Arnold był tym, który wyważył drzwi i krzyknął do reszty “Chodźcie”. Wkrótce Curtis Jones zerwał łatkę wiecznego talentu i wreszcie dokłada regularność. To też składa się na “Liverpool 2.0 Reloaded”, o którym tak głośno mówił Klopp przed początkiem sezonu. Bucha w nim jakość nowych twarzy, charakter i to, że młodzi nie boją się iść po swoje. Trzeba będzie o tym pamiętać, gdy reflektory Anfield zaświecą dla Kloppa po raz ostatni.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.