Gdzie trafi Szczęsny? Jedyny logiczny wybór. Ale i duży problem
Rzadko kiedy zdarza się, aby bramkarz tej klasy był wolnym zawodnikiem. A jednak Wojciech Szczęsny jest do wzięcia. Wydawać by się mogło, że po reprezentanta Polski ustawią się najlepsze kluby w Europie. To jednak sfera marzeń.
Od kilku miesięcy było jasne, że Wojciech Szczęsny odejdzie z Juventusu. Chociaż pod względem sportowym 34-latek w niczym nie ustępuje Michelowi Di Gregorio, a wręcz w wielu aspektach jest od niego lepszy, to musiał Włochowi zwolnić miejsce w bramce. Powodem, zero zaskoczenia, były względy finansowe.
"Szczena" miał jeden z najwyższych kontraktów w klubie, co nie pasowało żadnemu z włodarzy. Thiago Motta też nie widział dla bardziej doświadczonego miejsca w składzie, toteż uparcie dążono do zakończenia wieloletniej współpracy. W rozmowie z Mateuszem Święcickim Polak przyznał, że wyjścia z sytuacji miał dwa: rozwiązanie umowy lub Klub Kokosa. Wybrał mądrze.
Otrzymał sporą odprawę, według włoskich mediów cztery miliony euro, i mógł opuścić Turyn z przeczuciem wykonania misji niemal niemożliwej. Szczęsnemu udało się godnie zastąpić Gianluigiego Buffona, a to w "Starej Damie" zdaje się znaczyć więcej niż cyferki dotyczące rozegranych meczów i czystych kont.
Teraz "Tek" jest jednym z najgłośniejszych nazwisk na rynku. Umiejętności ma, a i wiek nie odstrasza, chociaż sam piłkarz powtarza, że nie zamierza w nieskończoność przedłużać kariery. Niemniej, starszych bramkarzy w czołowych ligach Europy znajdziemy bez trudu. Alex McCarthy gra dla Southampton, Neto dla Bournemouth, Pepe Reina dla Como, Steve Mandanda dla Rennes, Yann Sommer dla Interu i tak dalej, i tak dalej.
Czy to oznacza, że w ostatnich dniach czeka nas gigantyczny transfer Polaka? Niekoniecznie. Szanse na to są dość niewielkie. Pula realnie zainteresowanych klubów wydaje się mocno ograniczona.
Historie romantyczne, historie (nie)prawdopodobne
Ujmując sprawę w sposób najprostszy - Arsenal to jedyny logiczny wybór. Szczęsny przyznaje, że wciąż jest kibicem tego klubu, a tak się składa, że "Kanonierzy" poszukują nowego bramkarza. Haczyk jest, bo mowa o zawodniku na ławkę, a nie do pierwszego składu, co w pewien sposób uderza w ambicje Polaka. Faworytem Mikela Artety pozostaje David Raya, absolutna czołówka w Premier League, a w grze nogami - tak istotnej dla taktyki Hiszpana - prawdopodobny numer jeden. W tych warunkach wygranie rywalizacji z 28-latkiem wygląda na mało prawdopodobne.
Niemniej "dwójka" w Arsenalu też może liczyć na minuty. Aaron Ramsdale, będący dziś na celowniku Wolverhampton, Southampton czy Bournemouth, uzbierał 11 występów. Jednak nawet gdyby było ich mniej, to w powrocie na The Emirates bardziej chodzi o sam powrót niż o cokolwiek innego. 34-latek w romantyczny sposób zamknąłby swoją przygodę z grą na najwyższym poziomie. To w Londynie wszystko się zaczęło, to w Londynie wszystko może się skończyć.
Największym "ale" w kwestii tego transferu pozostają działania "Kanonierów" na rynku. Klub ze stolicy nie czeka, tylko faktycznie szuka golkipera do uzupełnienia składu. Na faworyta wyrósł Joan Garcia z Espanyolu. Rodak Artety będzie miał mniejsze wymagania finansowe niż Szczęsny. To argument nie bez znaczenia, podobnie jak fakt, że Polak lubi zapalić, a hiszpańskiego szkoleniowca można łagodnie określić mianem zamordysty.
Poza Arsenalem trudno sobie Szczęsnego w Anglii wyobrazić. Chelsea i Tottenham z oczywistych względów nie wchodzą w grę, sytuacja jest też jasna w Liverpoolu, Manchesterze City i United. Intrygującymi, ale bardzo mało realnymi kierunkami są zaś Crystal Palace, Brentford, West Ham oraz Bournemouth. "Tek" ma tam gigantyczne szanse na pierwszy skład, lecz na drodze stoją kwestie finansowe oraz ambicjonalne, wszak 34-latek chce tylko naprawdę mocnej marki, która objawia się też na gruncie pozakibicowskim.
Z tego samego względu należy wykluczyć Monzę, gdzie kadrowicz Michała Probierza mógłby zastąpić Di Gregorio. Włosi rzekomo o Polaku marzą, trudno im się dziwić. Szkopuł w tym, że fani "Pieśni Lodu i Ognia" też marzą o skończeniu sagi przez George'a R.R. Martina, a wiadomo jak jest.
Ogólny obraz w czołowych ligach Europy nie jest więc szczególnie kolorowy. W najlepszych drużynach naprawdę niewiele jest miejsca na to, aby sprowadzić Szczęsnego, a nikt nie wpakuje się w rezerwowego z wysokim kontraktem, co pokazał już Juventus. Drugi bramkarz bywa najsłabiej obsadzoną pozycją w wielu klubach i nie bez powodu taka sytuacja nie ulega przeobrażeniu. Nawet PSG nie wpadnie na pomysł, aby Gianluigi Donnarumma walczył o skład ze Szczęsnym. Taki ruch się rozchodzi się w szwach już jako założenie.
Real? Dajmy spokój
Z tego samego względu z wielkim dystansem traktuję sugestie dotyczące przeprowadzki Szczęsnego do Madrytu. Temat ten zdaje się żyć tylko w Polsce, co też nieszczególnie dziwi. Taki transfer po prostu nie jest potrzebny żadnej ze stron. Polak zgodził się na odejście z Juventusu, bo chciał grać regularnie. Dlaczego więc miałby ładować się w rywalizację z Thibautem Courtoisem, który nawet po bardzo trudnej kontuzji z miejsca wskoczył do pierwszej "jedenastki", chociaż Andrij Łunin jako zastępca spisywał się rewelacyjnie.
"Królewscy" z pewnością kuszą marką, perspektywą zdobycia kolejnych trofeów, ale ten argument ponownie można łatwo podważyć regularnie podkreślaną ambicją naszego bramkarza. Ktoś może stwierdzić, że, niemal dosłowne, rzucenie rękawicy jednemu z najlepszych golkiperów na świecie jest jej przejawem. Mnie to jednak nie kupuje, tym bardziej, że logiki w takim transferze nie widać też po stronie Realu.
Courtois ma 32 lata, władze klubu raczej będą rozglądały się za następcą Belga niż jeszcze starszym rywalem. Ponadto ponownie mówimy o kosztach związanych ze wzmocnieniem pozycji, na której zwykle się nie rotuje, a przecież "Królewscy" już wydali gigantyczne pieniądze na sprowadzenie Endricka oraz Kyliana Mbappe. W wypadku mało prawdopodobnej sprzedaży Łunina mają zwrócić się do Kepy. Chelsea Hiszpana nie chce u siebie widzieć, a ten godzi się na siedzenie na ławce Santiago Bernabeu.
Jeśli jednak już o Hiszpanii mowa, to znacznie rozsądniejszym kierunkiem jest Barcelona. A przynajmniej tak się dzieje w alternatywnej rzeczywistości. Na Półwyspie Iberyjskim nie brakuje informacji, że "Blaugrana" była nastawiona na sprzedaż Marca-Andre ter Stegena, ale ten znowu doznał kontuzji, notowania spadły i trzeba było szukać innych źródeł poprawienia klubowego budżetu.
W takim układzie sprowadzenie Szczęsnego jawi się jako pozbawione ekonomicznego sensu. FC Barcelona musiałaby mocno się nagimnastykować, aby go zarejestrować. A szkoda, bo pod względem sportowym zyskałaby. Niemniej do końca okienka pozostało zdecydowanie zbyt mało czasu, aby teraz skutecznie wypychać Niemca lub Inakiego Penę i przejść do konkretnych rozmów z Polakiem.
Z ciekawostek można dodać, że "Tek" i jego rodzina posiadają dom w Andaluzji. A skoro tak, to Real Betis lub Sevilla, w spekulacjach przewija się też Villarreal. Niemniej, to drużyny nie pasujące do klucza rzekomo przyjętego przez 34-latka, któremu... chyba się nie spieszy.
A może koniec?
Niedługo przed rozwiązaniem umowy z Juventusem Piotr Koźmiński rzucił konkretami dotyczącymi przyszłości Szczęsnego. Jako jeden z realnych scenariuszy podał grę na czas. Nie można wykluczyć, że do końca okienka 34-latek pozostanie wolnym zawodnikiem. Do nowego klubu wskoczy zaś w trybie awaryjnym. Dla Bayernu Monachium byłby pewnie idealną opcją w razie poważnej kontuzji Manuela Neuera.
- Szczęsny jest gotów poczekać. Jak długo? Być może nawet sezon, choć w całej sprawie brany jest pod uwagę jeszcze jeden scenariusz. Jaki? Ano taki, że Szczęsny trenuje w najbliższym czasie indywidualnie i wskakuje do dużego klubu jako wolny zawodnik w trakcie sezonu. Oczywiście, taki wariant byłby brany pod uwagę wtedy, gdyby w wielkim klubie któryś z bramkarzy doznał kontuzji. Nikt nikomu tego nie życzy, ale… i tak bywa - przekonywał Koźmiński.
Jest jeszcze jeden wariant, w który ja osobiście jednak nie wierzę. Chodzi oczywiście o zakończenie kariery, teraz, już. Sam Szczęsny powiedział Mateuszowi Święcickiemu, że na 80% już wie, co wydarzy się dalej. Jeśli dalej będzie oznaczało odwieszenie butów na kołek, to nielicho się zdziwię. Gość, który, mimo jasnych sugestii, wciąż nie rozstał się z reprezentacją, który wciąż ma mnóstwo do zaoferowania, miałby teraz tak po prostu odejść? Nie kupuję tego.
- Sytuacja Wojciecha Szczęsnego ma wyjaśnić się w ciągu tygodnia. Musi się zakręcić karuzela na rynku transferowym. Możliwe, że trafi do bardzo silnego klubu na drugiego bramkarza. Propozycji jest sporo, ale większość Szczęsnego nie interesuje - przekazał niedawno Tomasz Włodarczyk z Meczyki.pl.