Gdy lekarstwo jest trucizną. Czy lepiej się gra bez Cristiano Ronaldo? "Widziały gały, co brały"

Gdy lekarstwo jest trucizną. Czy lepiej się gra bez Cristiano Ronaldo? "Widziały gały, co brały"
Paul Chesterton / Focus Images / MB Media / PressFocus
Cristiano Ronaldo wie już, że nie wybrał najlepszego czasu na powrót do pogrążonego w kryzysie Manchesteru United. Za to teraz moment na ponowne odejście może okazać się idealny. Ale dla klubu.
Manchester tak naprawdę nie planował ściągać Ronaldo przed sezonem 2021/22. A na pewno nie był to Manchester United. Ale gdy tylko na Old Trafford usłyszeli, że Pep Guardiola szuka środkowego napastnika w miejsce Sergio Aguero i zabiega o Ronaldo, poszli za głosem serca i przekonali klubową legendę, by wróciła tam, gdzie jej miejsce, a nie wzmacniała City.
Dalsza część tekstu pod wideo
Niektórzy kibice MU twierdzą, że Guardiola po prostu podpuścił w ten sposób Eda Woodwarda. A sam uznał, że skoro nie udało mu się namówić ani Harry'ego Kane'a, ani CR7, to jakoś "przecierpi" ten sezon bez "dziewiątki" i poczeka na Erlinga Haalanda.
"Ronaldo to Ronaldo" - tak uzasadniano ten ruch w czerwonej części miasta. Wiadomo, Portugalczyk to piłkarska instytucja, coś więcej niż "tylko" piłkarz. Jego powrót do United po 12 latach to była wspaniała, sentymentalna historia. Problem w tym, że - jak zauważa w "The Athletic" Michael Cox - Manchester kupił Ronaldo, gdy tak naprawdę go nie potrzebował.
Czerwone Diabły skończyły sezon 2020/21 na drugim miejscu w tabeli z 73 strzelonymi golami. Po roku z Ronaldo były szóste, poza Ligą Mistrzów (co jest powodem jego odejścia) i z 57 trafieniami.
Oczywiście on sam nie jest głównym powodem tych niepowodzeń. To nie jego wina, że większość piłkarzy nie była w stanie grać na przyzwoitym poziomie. Że na nim spoczął ciężar strzelania goli, bo Marcus Rashford od miesięcy jest cieniem samego siebie, a Mason Greenwood sam przekreślił swoją piłkarską karierę.
Pytanie, które zadaje wielu kibiców MU, jest zasadne - o ile gorzej byłoby, gdyby nie bramki Portugalczyka? Zrobił dokładnie to, czego można się było po nim spodziewać - strzelił 18 goli w Premier League (mniej tylko od Salaha i Sona) i sześć w Lidze Mistrzów. Bez niego w składzie drużyna nie wygrała żadnego meczu.

Ryzyko się nie opłaciło

Był to jednak jego najsłabszy bramkowo sezon od ostatniego przed transferem z United do Realu Madryt, czyli od 2009 roku. Pierwszy raz od 12 lat zdobył mniej niż 20 ligowych bramek. Ale przede wszystkim, utrudnił grę wszystkim wokół siebie. W fazie ataku nie uczestniczył w budowaniu akcji, tylko czekał na podania, do których jego partnerzy czuli się niejako zmuszeni. W fazie obrony nie pomagał w pressingu. Ze średnią 6,7 doskoków pressingowych na 90 minut Cristiano mieści się w dolnym jednym procencie wszystkich napastników Premier League. Tak już piłkarsko ewoluował i w wieku 37 lat nie przestawi swoich priorytetów. Widziały gały, co brały.
- Masz problem, gdy twoje lekarstwo jest jednocześnie twoją trucizną. W meczu z Villarrealem gol Ronaldo w końcówce uratował United, ale wcześniej byli wystawieni na ataki rywala, bo on nie pomaga drużynie w bronieniu - analizował jesienią Thierry Henry, ekspert stacji CBS Sport.
Świetnie ujął to wspomniany wcześniej Michael Cox:
- Gra od początku z Ronaldo w składzie to jak zaczynanie meczu z jedną bramką przewagi, ale z jednym piłkarzem mniej. United zaryzykowało i od ich menedżerów zależało czy zdołają tak poukładać zespół, by do maksimum wykorzystać jego mocne strony i ukryć jego słabości. W odpowiednich okolicznościach to mogło się udać.
Nie udało się jednak w United, nie udało się też w Juventusie, gdzie w każdym z trzech sezonów był najlepszym strzelcem drużyny, ale nie przekładało się to na jej rozwój. Miał dać Starej Damie triumf w Lidze Mistrzów, a dziś jest do niego dalej niż przed jego przyjściem. W Realu Madryt też specjalnie za nim nie tęsknią. Jasne, pierwszy sezon po jego odejściu był katastrofą, ale dziś wygląda na to, że Karim Benzema ładniej się starzeje.
Nie ma przypadku w tym, że gdy Ronaldo postanowił odejść, nie ustawiła się po niego kolejka chętnych.
- Choć bardzo cenię go jako jednego z najlepszych piłkarzy w historii, to jego transfer nie pasowałby do naszej filozofii - powiedział Oliver Kahn.
Dziś wydaje się, że to nowy właściciel Chelsea, Todd Boehly, spróbuje namówić Thomasa Tuchela by przystał na ten ruch, który znów wydaje się logiczny bardziej z prestiżowego niż sportowego punktu widzenia. Czeka nas kolejna, kilkutygodniowa saga, ale wola piłkarza jest jasna. Bardziej niż MU kocha Ligę Mistrzów.

Dwie możliwości

Za to Erik ten Hag nie wygląda na specjalnie załamanego tą sytuację. Zresztą powszechne poczucie jest takie, że rozstanie z Cristiano da drużynie nowy, głęboki oddech. A nowemu menedżerowi czystą kartę na zbudowanie ataku po swojemu.
Manchester już raz poradził sobie z odejściem Ronaldo. Teraz ma dwie opcje, obie ciekawe: może poszukać na rynku młodszego, tańszego następcy na lata. Takiego, który może się rozwinąć i który będzie gotów do poświęceń. Choć trzeba przyznać, że potencjalni kandydaci nie rzucają na kolana. Wśród nazwisk wymienianych przez kibiców pojawiają się Tammy Abraham, Armando Broja, Jonathan David czy Hugo Ekitike.
Problem w tym, że klub w ogóle nie planował tego lata wzmacniać pozycji napastnika, miał inne priorytety. A ten Hag jednak planował sezon z Ronaldo. Teraz, gdy wiadomo, że Czerwone Diabły będą szukać piłkarza na tę pozycję, potencjalni sprzedawcy podbiją ceny. Poza tym, wiadomo jak to ostatnio było z trafnością transferowych wyborów w tym klubie.
Ale zostaje też druga opcja. Ten Hag może, wzorem Guardioli, nie szukać na siłę, dać sobie czas i zbudować dobrze funkcjonujący zespół bez klasycznego, środkowego napastnika. W Ajaksie robił to przecież z powodzeniem.

Przeczytaj również