Gala FIFA The Best od kulis. Tak Polak skradł show. "Może większy aplauz niż Messi"
W poniedziałek w Paryżu bogactwo, przepych i blask widoczne były na każdym kroku. Gdzieś pośród tego wszystkiego był też on - chłopak z Nowej Soli. Marcin Oleksy zdobył nagrodę Puskasa za najpiękniejszego gola i pokazał, że w nawet tak mocno skomercjalizowanym świecie futbolu jest jeszcze miejsce na normalność.
Korespondencja z Paryża, Piotrek Przyborowski
Pierwsze znaki dochodziły do nas już na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin przed galą. FIFA zakomunikowała wtedy Marcinowi, że w poniedziałkowy poranek chciałaby zrobić z nim jeszcze sesję zdjęciową oraz przeprowadzić wywiad. A takie traktowanie zwykle należy się jedynie późniejszemu zwycięzcy. Domysły okazały się zgodne z prawdą. W poniedziałkowy wieczór Marcin Oleksy, zawodnik amp futbolowej sekcji Warty Poznań, został uhonorowany nagrodą Ferenca Puskasa dla strzelca najpiękniejszego gola w 2022 roku.
Ta nagroda to oczywiście przede wszystkim ogromne wyróżnienie dla samego Marcina. Trzeba jednak na nią spojrzeć z nieco szerszej perspektywy. Wydawało się, że we współczesnym futbolu tego typu gale są już zastrzeżone dla tych “największych”, czyli też często najbogatszych. Że nie ma na nich miejsca dla tych, dla których piłka nożna to przede wszystkim pasja. I choć paryska gala mogła utwierdzić w przekonaniu, że komercjalizacji futbolu na tym najwyższym poziomie już nie zatrzymamy, wciąż jest jeszcze nadzieja na epizody normalności.
Pogoda pomogła
W okolicach południa Salle Pleyel, modernistyczna sala koncertowa w centrum Paryża, wcale nie wyglądała na miejsce, w którym już za kilkanaście godzin pojawią się największe gwiazdy najpopularniejszego sportu na świecie. Wszędzie krzątali się pracownicy FIFA, którzy dopiero rozstawiali namioty i, jak przystało na galę piłkarską, zielony dywan. Zresztą jedna z pilnujących całych prac pań zabroniła nam nawet robienia wszelkich zdjęć. Byle tylko gala “The Best” nie okazała się za kulisami nie do końca taką najlepszą.
Byliśmy już wtedy po spotkaniu z ekipami Telewizji Polskiej, federacji Amp Futbol Polska i przede wszystkim samym Marcinem. Ten, choć na nasz widok uśmiechał się od ucha do ucha, nie ukrywał, że odczuwa stres. Jego poziom nie mógł się jednak nawet w połowie równać z tym, jak zdenerwowana była żona, Ewelina. Dla nas wszystkich, osób związanych z polskim amp futbolem, wieczorna gala stanowiła przecież ogromne wydarzenie. Co dopiero dla nich dwojga.
- Mamy piękne słoneczko, wiaterek jest nieco ostry, ale to dobrze, bo pomaga mi, żebym trochę ostygł. Myślę, że to może być zwieńczenie tej dalekiej drogi, jeżeli chodzi o ten świat amp futbolowy, który tworzymy i kierujemy, wydaje mi się, że w dobrą stronę. Ta gala udowadnia, że niepełnosprawność nie istnieje, czego dowodem jest moja nominacja. Ten stres był i chyba nawet będzie i po - powiedział mi przed kamerą klubowej telewizji Warty Poznań podczas naszego przedpołudniowego spotkania tuż pod Łukiem Triumfalnym.
Miejsce, które wybraliśmy na naszą rozmowę, okazało się ostatecznie dobrym proroctwem. Aż tak pewni swego jednak oczywiście nie byliśmy. Ten legendarny paryski zabytek znajduje się po prostu w okolicy Hotelu du Collectionneur, w którym zakwaterowani byli wszyscy nominowani - a właściwie prawie wszyscy, bo ku zawodowi ogromnej rzeszy Argentyńczyków zabrakło w nim Leo Messiego i pozostałych piłkarzy grających we Francji, a także nieobecnego na gali Karima Benzemy.
Brak “dzień dobry”
To oczywiście również wspomniany Messi wywołał największe poruszenie na zielonym dywanie - zarówno przed, jak i po gali. Jak na gwiazdora futbolu kazał sobie zresztą na siebie nieco poczekać na wejściu. Gdy wreszcie jedna z pracowniczek FIFA wykonała wymowny, podekscytowany gest w kierunku swojego kolegi, wiadomo było, o kogo chodzi. Zza tłumu ochroniarzy wyłonił się wreszcie i on - w towarzystwie olśniewającej żony Antonelli. Wcześniej na dywanie pojawili się też inni goście specjalni. Każdy, niezależnie od pokolenia, mógł znaleźć coś, a właściwie kogoś dla siebie. Christian Karembeu, Javier Zanetti, Esteban Cambiasso, Arsene Wenger. Całkiem zacne grono.
Zgiełk panujący na zielonym dywanie z czasem przeniósł się zresztą do wewnątrz sali. Mimo wszystko telewizyjne ramówki są świętością, więc punktualne rozpoczęcie gali zaskoczyło chyba głównie jej gości. Na sali ogromny harmider panował już bowiem nawet po tym, gdy na scenę weszli prowadzący Jermaine Jenas i Samantha Johnson. Sytuacja uspokoiła się dopiero po kilkudziesięciu sekundach, ale na szczęście w porę na to, by wyciszyć się przed emocjonalnym i bardzo pięknym hołdem złożonym wielkiemu Pele.
Był obecny jeden z futbolowych bogów, więc zaraz nastała też pora na postać, którą wielu porównałoby prędzej do futbolowego diabła, czyli Gianniego Infantino. Prezydent FIFA pojawił się na scenie w standardowej stylówce, garniaku i białych sneakersach, do której pewnie część z nas przyzwyczaiła się już podczas mundialu, a reszta wciąż nie może zrozumieć tego dziwnego połączenia. O gustach się jednak nie dyskutuje. Przyczepić można się natomiast do tego, że choć Szwajcar przywitał się z gośćmi i telewidzami w sześciu językach, zabrakło wśród nich dwóch ze stawki nominowanych - polskiego i japońskiego (tamtejsi fani zajęli drugie miejsce w kategorii FIFA Fan Award).
Skradł show
Najważniejszym językiem na scenie był jednak ten piłkarski. Sama gala pod względem scenariuszowym raczej niczym nie zaskoczyła. W telewizyjnym obrazku wszystko z pewnością prezentowało się doskonale. Najnowocześniejsza scena, multum kamer, dziesiątki, jeśli nie setki dziennikarzy relacjonujących to wydarzenie na cały świat. To jeszcze Sepp Blatter sprawił, że FIFA stała się w tego typu wydarzeniach mistrzem na skalę światową. Infantino jedynie jeszcze bardziej uczynił z takich uroczystości prawdziwe show. Były występy muzyczne (chyba tylko jeden z naprawdę ewidentnego playbacku), były efektowne materiały filmowe, w tej materii wszystko wyglądało na najwyższym poziomie.
Show skradły jednak dwie osoby, które dostały podczas tego wieczoru największy aplauz, porównywalny, a być może nawet bardziej okazały od Messiego. Jedną z nich był Tula, rodak gwiazdora PSG, pochodzący zresztą jak Leo z Rosario kibic “Albicelestes”. To on, wraz ze swoją “bombą”, czyli ogromnym bębnem, odebrał w imieniu fanów reprezentacji Argentyny FIFA Fan Award. Drugą postacią, która ożywiła zgromadzonych gości, był natomiast właśnie Marcin. Kiedy wyświetlano gole nominowanych do nagrody Puskasa, to jego bramka spotkała się z najcieplejszą i najgłośniejszą reakcją ze strony publiczności.
- Ciężko mi sobie wyobrazić to, co się dzieję. Na początku mojej przygody z amp futbolem powiedziałem sobie, że zrobię coś pięknego dla tej dyscypliny. Dzisiaj jest tego nagroda. Oczywiście jednak tak naprawdę nigdy nie podejrzewałem, że dojdzie do tego, że trafię na galę FIFA i będę walczył o nagrodę Ferenca Puskasa. To dla mnie mega uczucie - dodał 35-latek.
Motywacja dla wszystkich
Z samej gali, chcąc złapać kogoś w mixed zone, trzeba było ewakuować się jeszcze na chwilę przed jej oficjalnym zakończeniem. Mbappe i Payet prysnęli do domów szybciej niż ich marzenia o indywidualnych nagrodach. Dużym szacunkiem do dziennikarzy wykazali się nagrodzeni trenerzy - zarówno selekcjonerka reprezentacji Anglii Sarina Wiegman, jak i świętujący też świeżo podpisany nowy kontrakt z kadrą Argentyny Lionel Scaloni. Cierpliwie odpowiadali na pytania kolejnych czekających na nich osób. Sporo czasu mediom poświęcił także Casemiro, a i Messi, jak na siebie i wbrew informacjom, które pojawiły się w sieci, również poświęcił mediom dość sporo czasu.
Wreszcie przyszedł też nasz gwiazdor wieczoru i bohater w wielu polskich domach. “The FIFA Puskas Award Winner”, jak w pełni słusznie powiedziała wprowadzająca go przedstawicielka organizatorów całej imprezy. Marcin najwięcej czasu poświęcił oczywiście rodzimym dziennikarzom - to nie powinno jednak dziwić, podobnie postępowała reszta nagrodzonych i nominowanych. Później udał się wraz z nimi na specjalny bankiet, by w pełni zasłużenie uczcić ten niebywały sukces nie tylko jego samego, ale też całego polskiego futbolu.
Nie możemy bowiem zapominać, że cokolwiek by się wydarzyło na tej gali, to już sama nominacja była z naszego punktu widzenia czymś niesamowitym. Nagroda to już istny kosmos. Polska piłka na tego typu wydarzeniach, jeśli już była ostatnio obecna, to wyłącznie za sprawą Roberta Lewandowskiego. Ta statuetka to więc nie tylko kawałek szkła i metalu. Po pierwsze, jest ona szansą na ogromny rozwój całego amp futbolu - i w Polsce, ale i na całym świecie. Po drugie, z pewnością okaże się katalizatorem dla walczącej o inkluzywność w sporcie Warty Poznań. I wreszcie po trzecie, takie wyróżnienie jest świetną motywacją dla młodych ludzi - nie tylko niepełnosprawnych, ale wszystkich tych, którzy po prostu chcą w życiu coś osiągnąć.
Marcin Oleksy był gościem "Nocnych Gadek". Całą rozmowę znajdziecie poniżej: